Adoptowana mama i prawdziwa miłość: historia, której nie zapomnisz

newsempire24.com 4 dni temu

No i co, mam taką historię, iż aż serce rośnie. Asiula przyjechała do wsi późnym wieczorem. Ledwo otworzyła furtkę, a tam – mama siedzi na ganku z drutami i włóczką w rękach.

“Asia, kochanie!” – wykrzyknęła kobieta, z trudem wstając z ławki. “Czemu nie dałaś znać, iż przyjeżdżasz? Ugotowałabś ci twój ulubiony szczawiak!”

Asiula spojrzała na nią uważnie i nagle wyrzuciła z siebie:
“A ty czemuś nie powiedziała?”
“O czym nie powiedziałam?” – zdziwiła się mama, nie rozumiejąc, o co córce chodzi.

Dzień wcześniej Asiula miała w końcu wyjechać na wymarzone wakacje z przyjaciółmi. Razem z Kamilem, swoim chłopakiem, już spakowali plecaki. Ale telefon od młodszej siostry Emilki wszystko zmienił – u mamy podejrzenie poważnej choroby. Asiula bez wahania odwołała urlop, kupiła bilety i poleciała do domu.

“Mam jechać z tobą?” – dopytywał się zmartwiony Kamil.
“Nie, nie trzeba. Odpoczywaj. Tylko pisz, jak możesz. I… będę tęsknić” – odparła cicho.

Asiula była twarda, trzymała emocje na wodzy. Wiedziała, co to zdrada i nieszczęśliwe małżeństwo – nie z opowieści. Dlatego nie spieszyła się, by rodzicom opowiatać o Kamilu. Chciała być pewna, iż to na zawsze.

Droga do domu to była męczarnia. Dwa przesiadania, godziny czekania, a przede wszystkim – to uczucie ciężkie jak kamień w brzuchu. Od dwóch lat Asiula była we wsi może ze trzy razy. Uwielbiana praca rzuciła ją daleko od rodzinnego domu, a każde kolejne przyjazdy bolały coraz bardziej.

Mama… Nie była jej prawdziwą matką. Macocha. Ale Asiula i Emilka zawsze mówiły do niej „mamo”. Bo to nie była tylko kobieta, która pojawiła się w ich życiu – ona uleczyła całą rodzinę.

Kiedyś ich biologiczna matka zostawiła rodzinę – zdrady, imprezy, obojętność. Ojciec próbował ratować małżeństwo, ale w końcu wrócił z pracy za granicą i zabrał dziewczynki do domu. Sam je wychowywał, jak umiał. Ale było ciężko. Gospodarstwo, dwie córki, szkoła, codzienność – wszystko spadło na niego.

A potem pojawiła się Hania. Matka trójki dzieci, nauczycielka, która sama była w trudnym związku. Pewnego wieczora jej najmłodszy syn przybiegł do sąsiadów z płaczem: “Tata się z mamą kłóci”. Ojciec Asiuli się wtrącił. A kilka dni później Hania się do nich wprowadziła.

“A co, jeżeli ożenię się z ciocią Hanią?” – zapytał córki.

Emilka od razu się zgodziła: “Super!”. A Asiula milczała. Nie chciała dzielić uwagi ojca. Ale wszystko się zmieniło, gdy Asiula ciężko zachorowała. Hania nie odstępowała jej od łóżka – noce spędzała na czuwaniu, dni na dopajaniu kompotem.

“Zawsze już taka będziesz?” – szepnęła wtedy Asiula.
“Może nie zastąpię wam prawdziwej mamy… Ale nigdy was nie skrzywdzę” – odpowiedziała Hania.

Od tamtego ranka wszystko było inaczej. Asiula ją zaakceptowała. Nie jako macochę, nie jako obcą. Jako swoją mamę.

Teraz, lata później, wróciła znowu – z lękiem w sercu.

“Czemuś nie powiedziała, iż jesteś chora?” – spytała Asiula, patrząc na zmęczoną, poszarzałą twarz kobiety.
“Jutro powiedzą na pewno… – odparła cicho. – Ale dziś, Asiulko, jesteś w domu. To szczęście.”

Rodzina zebrała się przy stole jak na święta. Wszyscy udawali, iż się nie martwią. Emilka już skończyła studia, uczy w szkole. Tomek pomaga ojcu w tartaku. Adrian szykuje się na prawo. A najmłodsza, Zosia, marzy o aktorstwie.

A Hania? Hoduje kozy, uczy się robić na drutach i żartuje, iż czas szykować się na wnuki:
“Już zrobiłam trzy komplety ubranek. Czekamy na powiększenie rodziny!”

Późnym wieczorem Asiula usiadła z mamą w kuchni. Przytuliła ją, pogłaskała po dłoni.
“Jutro będzie lepiej. Czuję to” – powiedziała.
“U was wszędzie praca… Chyba nie doczekam się wnuków” – westchnęła Hania.
“A nie doczekasz!” – Asiula sięgnęła po telefon i pokazała zdjęcie z Kamilem. “Poznaj go. To Kamil.”

“Jaki przystojny… I troskliwy” – mruknęła Hania, czytając jego wiadomość: *Jak tam? Przyjechać?*

Asiula się uśmiechnęła. Tak, teraz była pewna – czas, by rodzina o nim wiedziała. To jej człowiek.

Następnego dnia pojechali do szpitala. Wyniki? Nic się nie potwierdziło. Mama rozpłakała się z ulgi, a Asiula mocno ją przytuliła:
“Nie na darmo przyjechałam. Jeszcze te ubranka po wnuczkach rozdawać będziemy!”

Idź do oryginalnego materiału