Aborcyjny holocaust

histermadka.pl 2 lat temu

To jest do tej pory najtrudniejszy post, który pisałam. Najtrudniejszy, bo płacę za niego bólem brzucha, głowy i wymiotami. Pękniętym sercem i wydartym kawałkiem duszy. Dlatego bardzo was proszę o przeczytanie i przemyślane komentarze. Bo was ten post będzie kosztował prawie tyle, co mnie.

Jak naprawdę wygląda aborcja. Teksty od kobiet, które jej dokonały.

„Aborcji dokonałam krótko po swoich 18tych urodzinach. To był 22 tydzień ciąży. Jestem kobietą większych rozmiarów, więc ciąża była praktycznie niewidoczna. W znalezieniu lekarza pomogła mi koleżanka, z którą chodziłam wtedy do liceum. Poszłam na wizytę i tak naprawdę nie było żadnej rozmowy. Powiedział tylko, żebym już dziś nie jadła za dużo i iż załatwimy to szybko. Umówiliśmy się na wieczór. Zjawiłam się. Dostałam jakieś zastrzyki na wywołanie skurczów. Leżałam w gabinecie i kiedy zaczęły się pierwsze bóle, włożył we mnie coś zimnego. Powiedział, iż przystępuje do redukcji zawartości czaszki płodu. Nie rozumiałam, o co chodzi. Po chwili poczułam tylko silne uderzenie od środka i usłyszałam dźwięk przypominający wizytę u dentysty, jak wysysa ten nalot z jamy ustnej. Dziś wiem, iż to było wysysanie mózgu mojego dziecka. Czułam, jak coś ze mnie wypływa, ale myślałam, iż to krew. Jak przy normalnym porodzie.

"Potem przyszły skurcze parte. Dwa albo trzy parcia i było po wszystkim. Widziałam tylko zwiędłe ciałko, które zamiast głowy miało coś na kształt obwisłego kawałka skóry, gdzie miejscami było widać elementy twarzy. Zamknięte oczy, otwarte usta. Nic więcej nie pamiętam, bo zemdlałam. Do końca życia będę prosić Boga o wybaczenie, bo nigdy nie zapomnę tego widoku. Chodzę na terapię, ale mam wrażenie iż z dnia na dzień jest coraz gorzej. Od 5 lat nie przespałam normalnie ani jednej nocy. Nie założę już rodziny, bo nie umiem. Co powiem? Że jestem morderczynią, która słyszała, jak z jej dziecka wyciąga się mózg? Jak mam mieć dzieci i patrzeć na nie wiedząc, iż takie samo kiedyś zabiłam? Proszę Cię tylko o jedno. Możesz mną gardzić, ale powiedz im, iż syndrom poaborcyjny istnieje. Klnę się na Boga, iż wiem, co mówię. ”

Ta rozmowa zabiła kawałek mnie. Wymiotowałam. Ale nie z pogardy. Bo nie będę gardzić ludźmi, którzy żałują swoich błędów. Wymiotowałam na myśl, jakie to jest straszne. Jak bardzo bolesne dla tego dziecka. W jakich męczarniach musiało konać. W jakim bólu. Wymiotowałam, bo nie potrafię sobie wyobrazić cierpienia tej kobiety, która do końca życia będzie słyszała ten dźwięk. Która będzie walczyć, żeby podnosić się z łóżka i jakoś trwać. Która prawdopodobnie nigdy nie założy rodziny i będzie czuła się nikim.

„To było, jak miałam 16 lat. O kilka drinków za dużo na imprezie i poszłam z kolegą do łóżka. Wiem, iż teraz pomyślisz, iż jestem dziwką. Ale ja nigdy wcześniej z żadnym chłopakiem. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale przysięgam, iż to był jeden jedyny raz. Straciłam kontrolę nad sobą. Oboje się zapomnieliśmy. Piliśmy i tak się stało. Kiedy przez następne 2 miesiące nie dostałam miesiączki, powiedziałam o tym rodzicom. Nie o seksie tylko o tym, iż nie mam okresu. Mama mówiła, iż przy dojrzewaniu takie wahania są normalne. Minął kolejny miesiąc, więc poszła ze mną do ginekologa. Stwierdził ciążę. Mama powiedziała, iż dziecko w moim wieku jest absolutnie wykluczone. Rozmawiała z lekarzem na boku, a dwa dni później jechałyśmy na zabieg. Nic nie czułam, bo dostałam silne leki przeciwbólowe. Leżałam z rozłożonymi nogami i czułam tylko krew. Ona choćby pachnie inaczej. Nic nie widziałam, ale słyszałam, jak coś jest odkładane na taką tackę do wymiocin, co mają w szpitalach. To nie był ostry dźwięk, to nie były narzędzia. To był taki delikatny odgłos. Jakbyś kładła kawałki mięsa na blachę. Moja mama była przy zabiegu i powiedziała mi potem, iż to były części ciała dziecka. I iż mam się cieszyć, iż tylko tak się skończyło. Pół roku później uciekłam z domu. Wyjechałam do obcego kraju, nie mając nic. Tam znalazłam pracę. Teraz też narzeczonego. A jak pyta o moich rodziców to mówię, iż nie żyją. Bo dla mnie są martwi.”

Jasne. Dziewczyna, jako nastolatka popełniła ogromny błąd. Upiła się i poszła z kimś do łóżka. Nikt nie pozwolił jej ponieść odpowiedzialności za ten czyn. Decyzja została podjęta za nią. Ale z konsekwencjami mierzy się ona. To ona pamięta o rozczłonkowaniu jej dziecka. Gdzie jesteś, mamo swojej córki?

„Aborcję zrobiłam w 15 tygodniu ciąży. Nie chciałam tego dziecka. Miałam świetną pracę, poukładane życie. Swoją rutynę, której nie chciałam zaburzać. Miałam narzeczonego, który pewnie by się ucieszył z wiadomości o dziecku. Ale nigdy mu nie powiedzialam. Poszłam i wyskrobałam. W tym szpitalu pracuje moja ciotka i dzięki niej mi się to udało. choćby nie płaciłam. Trafiłam na oddział ginekologiczny z opisem „krwawienie z dróg rodnych niewiadomego pochodzenia”. Oczywiście nie było ani krwawienia, ani niewiadomego pochodzenia. W nocy dostałam leki rozkurczowe. Potem tylko chlupnęło. Lekarz robił jeszcze dodatkowe łyżeczkowanie, bo nie wszystko wypadło. Zapytałam ciotkę, co z płodem. Powiedziała, iż żyje. Wynieśli do innego pomieszczenia. Zapytałam dlaczego żyje. Usłyszałam, iż zostało wyciągnięte w całości, ciało nie jest uszkodzone i żyje. 17 godzin. 17 godzin się męczyło, żeby umrzeć. 17 godzin w głodzie i zimnie. W niemym krzyku. Z wyczerpania, wyziębienia i zagłodzenia. Pytałam, czy można coś zrobić to powiedziała, iż nic. Zabić go już bardziej nie można. A ratować też nie. I iż zresztą mam być cicho, bo nikt o niczym nie wie. Przy łyżeczkowaniu uszkodzono mi macicę. Doszło do perforacji.

"Wszystko pękło. Mam 30 lat. Marzę o dziecku. Ale już nie mogę go mieć. Wybacz, iż piszę bez emocji. Ja już ich nie mam. Jestem zwykłym bydlęciem.”

To tylko 3 z kilku rozmów o aborcji dokonanej w wyższym stadium ciąży, które odbyłam. Więcej nie dam rady opisać. Moje ciało mi nie pozwoli. Wy też więcej nie chcecie czytać. Myślę, iż to wystarczy.

Statystyki z 2019 roku w USA: 16–17 tydzien – 1.7% (8581 aborcji) 18–20 tydzien 1.6% (8064 aborcji) Powyżej 21 tygodnia 1% (4882 aborcji).

Wynika z tego, iż ciężką, bolesną śmiercią umarło w 2019 roku ponad 21,5 tysiąca dzieci w samych Stanach… Oczywiście wiemy, iż statystyki te są zaniżone, ponieważ nie wszystkie są rejestrowane, a wiele jest wykonywanych po cichu.

To miał być suchy post informacyjny. Ale tak się nie da. Nie da się do tego podejść bez emocji. To po prostu boli. Boli psychicznie, emocjonalnie i fizycznie.

Potraficie sobie wyobrazić skalę tych morderstw na całym świecie? Bo ja nie.

I dziś z pełną odpowiedzialnością użyję słów: kto popiera aborcję bez granic ten jest mordercą milionów dzieci. Mordercą bez sumienia.

Ja się chyba na trochę wyłączam, bo te rozmowy zbyt wiele mnie kosztowały. Muszę się jakoś pozbierać. A do was mam ogromną prośbę… Nie oceniajcie tych kobiet. Bo nie są zepsute. Żałują swoich decyzji. Kto błędu w życiu nie popełnił, niech pierwszy rzuci kamieniem. Ja nie bronię. Ale rozumiem. I zawsze będę stawać po stronie kogoś, kto żałuje swoich błędów.

A jak chcecie w nie rzucać obelgami to proszę najpierw we mnie. Bo przypominam, iż kiedyś popierałam aborcję. Ja przepraszam. One przepraszają. Ja sobie nie wybaczę. One sobie też nie. To chociaż wy nam wybaczcie.

To my będziemy się mierzyć z nienawiścią wobec siebie samych. I jestem pewna, iż to my będziemy teraz bronić życia.

Ja im dziękuję za odwagę. Bo trzeba mieć ogromną odwagę, żeby przyznać się przed sobą do takiej zbrodni.

Ratując jedno dziecko, ratujesz cały świat. I będziemy je ratować.

Aborcja to terror. To tragedia dzieci, kobiet i mężczyzn. Aborcja to hol*kaust.

Idź do oryginalnego materiału