A zatem, na ślub nie zaprosisz, córeczko? Wstydzisz się mnie?

newsempire24.com 3 dni temu

— Więc na ślub mnie nie zaprosisz, córko? Wstydzisz się mnie?

Halina zakochała się w koleżance z klasy, Zbyszku, w ostatniej klasie szkoły średniej. Był zwyczajnym, niepozornym chłopakiem. ale po wakacjach nagle wyrósł, nabrał męskich kształtów. Pewnego dnia na wuefie skręciła nogę. Zbyszek zaniósł ją na rękach do gabinetu pielęgniarki. Przytuliła się do niego, czując po raz pierwszy, jak silny i przystojny stał się w ciągu tych miesięcy.

Od tamtej chwili już się nie rozstawali. Wiosną Halina odkryła, iż jest w ciąży. Zaraz po maturze wzięli ślub. Zbyszek zrezygnował ze studiów, zaczął pracować na budowie. Tuż przed Nowym Rokiem urodziła się dziewczynka, Ewunia. Mąż pomagał młodej żonie: zabierał dziecko na spacer, gdy Halina prała, gotowała albo się wysypiała. Na wiosnę Zbyszek poszedł do wojska.

A potem nowe nieszczęście – ojciec Haliny porzucił jej matkę dla innej kobiety. Matka tego nie przeżyła. Zaczęła gasnąć, straciła ochotę do życia. Zdiagnozowano u niej gwałtownie postępujący nowotwór i po dwóch miesiącach odeszła. Halina została sama z maleństwem. Świeczkowa zaglądała czasem, tylko po to, by wyrzucać jej, iż zaniedbała się, w mieszkaniu bałagan, a dziecko wygląda nie najlepiej. Pomocy jednak nie oferowała.

Starsza sąsiadka ulitowała się nad Haliną. Zaproponowała jej sprzątanie i robienie zakupów za niewielkie pieniądze. W zamian opiekowała się Ewunią, gdy Halina pracowała.

Halina radziła sobie, jak potrafiła. W końcu Zbyszek wrócił z wojska. Przyszedł jednak tylko po to, by powiedzieć, iż ich ślub był błędem, iż dziecięca miłość minęła, iż przez młodzieńczą głupotę wplątali się w to wszystko. Oskarżył ją, iż to przez jej ciążę został uwiązany jak pies na łańcuchu, podczas gdy on chciał się uczyć.

Halina została sama z małą Ewą. Nie miała przy sobie nikogo, komu mogłaby się poskarżyć, poprosić o pomoc, wypłakać. Wysilała się ponad siły, wychowując córkę w pojedynkę. A Ewa wyrósła na prawdziwą piękność, świetną uczennicę. Chłopcy nie dawali jej spokoju. ale Ewa odprawiała każdego z kwitkiem.

— Nikogo nie lubisz? — pytała Halina.

— Dlaczego? Podoba mi się Marek. Irek też niczego sobie. Ale oni są tacy sami jak my. Ich rodzice ledwo wiążą koniec z końcem. Nie chcę tak żyć. Nie chcę spędzić życia w biedzie. Jestem ładna, a uroda ma swoją cenę.

— Uroda gwałtownie mija, córeczko. Ja też kiedyś byłam ładna, a zobacz, co ze mnie zostało. Gdy tylko urodziłam ciebie, wszystko się rozpadło.

— Dlaczego porównujesz mnie do siebie, mamo? — przerwała jej Ewa. — Nie planuję rodzić, przynajmniej nie teraz. Najpierw muszę dobrze wyjść za mąż, znaleźć bogatego i sukcesywnego mężczyznę.

— Gdzie ty go znajdziesz, bogacza? W naszym małym miasteczku bogatych można policzyć na palcach jednej ręki. I nie w pieniądzach szczęście. Bogaci patrzą na swoje towarzystwo, na takich jak ty choćby nie zwrócą uwagi — tłumaczyła Halina.

— Nie zamierzam tu zostać. Skończę szkołę i wyjadę na studia do Warszawy. Tam są lepsze możliwości. Nawiasem mówiąc, mamo, potrzebuję nowej sukienki. I butów. I modny płaszcz widziałam w sklepie. Nie mogę tam pojechać w takich łachach. — Pokazała na stroje, na które Halina oszczędzała miesiącami.

I wzięła kolejną pracę dorywczą. Wracała do domu wykończona. Padając ze zmęczenia, od razu zasypiała. Wszystkiego sobie odmawiała, byle Ewa miała to, co inne dziewczyny. Sąsiedzi chwalili Halinę, jaka mądra i piękna córka wyrosła jej sama, bez męża. Halina była dumna z Ewy, choć nie przyznawała się, ile ją to kosztowało. Z dnia na dzień oddalały się od siebie, choć mieszkały pod jednym dachem.

Po maturze Ewa wyjechała do Warszawy, zabierając matce resztkę oszczędności. Dostała się na uniwersytet. Dzwoniła rzadko, a gdy Halina próbowała się dodzwonić, odpowiadała krótko, iż wszystko w porządku, iż ma dużo nauki, i prosiła o przysłanie pieniędzy. Przez cały okres studiów nie spędziły razem choćby dwóch tygodni. Na ostatnim roku Ewa niespodzianie przyjechała w środku semestru.

— Mamo, wychodzę za mąż! Ojciec Tomka jest biznesmenem. Mieszkają w wielkiej willi. Dostałam już prawko. Po ślubie Tomek kupi mi samochód… — mówiła podekscytowana.
Halina ucieszyła się, widząc, iż córce naprawdę się układa.

— Jak ja się cieszę, córeczko. A kiedy poznasz mnie z narzeczonym? Nie mam choćby co ubrać na ślub. Nic nie szkodzi, poproszę Zosię z piątego piętra, żeby mi uszyła suknię. Pracuje w zakładzie krawieckim. A kiedy ślub? Żeby zdążyć…

Ewa spuściła wzrok i niepewnie zawahała się.

— Mamo… Powiedziałam jego rodzicom, iż mieszkasz za granicą i nie przyjedziesz… — zaczęła ostrożnie, ale widząc zaskoczenie w oczach matki, podniosła głos: — Nie mogłam przecież powiedzieć, iż jesteś zwykłą sprzątaczką, iż jesteśmy biedni. Rodzice Tomka by tego nie zrozumieli, wtedy o ślubie nie byłoby mowy! Nie rozumiesz tego?

— Więc na ślub mnie nie zaprosisz? Wstydzisz się mnie? — zapytała wprost zraniona Halina. — Jak to możliwe? To niedobrze. Co ja powiem ludziom?

— Mam gdzieś, co ludzie powiedzą! Co oni powiedzieli, gdy tata zostawił cię samą z dzieckiem? Ktokolwiek wtedy pomógł? jeżeli nie chcesz, żebym skończyła jak ty, żyjąc w biedzie i harując na trzech etatach, przyjmiesz moje warunki i nie przyjedziesz. Kim ty jesteś, a kim oni? Spójrz na siebie. Brakuje ci zębów, ubierasz się jak baba z jarmarku…

Słowa Ewy rozorały serce Halinie.

— Tego się nie spodziewałam, córko. Wszystko dla ciebie robiłam, sobie wszystkiego odmawiałam, a ty… Wcześniej czy później twój narzeczony i jego rodzice odkryją, iż ich okłamałaś. Co wtedy zrobisz?

— Nie odkryją, jeżeli ty im nie powiesz.

Halina wypłakała się, ale się poddała. Ból słysHalina westchnęła ciężko, ale w końcu wyciągnęła rękę do córki, bo choć serce pękało, w głębi duszy wciąż wierzyła, iż miłość – choćby ta nieodwzajemniona – kiedyś do niej wróci.

Idź do oryginalnego materiału