A może to miłość?

newskey24.com 2 dni temu

— Maks, źle skręciłeś. Trzeba było jechać dalej — zawołała Jagoda.

— Skręciłem dobrze — spokojnie odparł Maks, wjeżdżając głębiej w las wąską, polną drogą.

— Tu zaraz powinna być mała polana, a jej nie ma — rozglądając się, powiedziała Jagoda. — Zawróćmy i jedźmy dalej. Maks, słyszysz? Zatrzymaj się!

Ale Maks jechał dalej, nie zamierzając się zatrzymać. Jagoda widziała, iż sam już zrozumiał, iż zabłądził. Droga stawała się coraz węższa, miejscami porośnięta trawą. Dojazd do letniskowej osady powinien być wyraźny, szeroki. A oni zagłębiali się w las.

— Zatrzymaj się! — powtórzyła Jagoda, tracąc cierpliwość. — Słyszysz mnie?

— Gdzie mam się zatrzymać? choćby nie ma gdzie zawrócić. Zaraz znajdę przerzedzenie w drzewach…

— Bo trzeba było od razu cofnąć. Zawsze musisz mieć swoje. Uparty jak osioł. — Jagoda skrzyżowała ręce na piersi i wpatrzyła się przed siebie. *Nigdy nie przyzna się do błędu. Co w tym takiego trudnego?* — złość na przyjaciela buzowała w niej coraz mocniej.

Gałęzie drzew drapały po karoserii samochodu, a na maskę sypały się żółte liście. W końcu Maks zatrzymał auto. W środku zapanowała ciężka cisza.

— Nie mogłeś od razu stanąć? Przez twoje uparty wjechaliśmy Bóg wie gdzie. Dobrze, iż nie w bagno.

— Ile razy ci mówiłem, nie mów mi pod rękę — warknął Maks.

Jagoda nadęła się. Maks przekręcił kluczyk i zaczął ostrożnie cofać. Wstrzymując oddech, patrzyła w lusterko boczne, obawiając się, iż auto uderzy w drzewo. Wydostawali się powoli, z trudem. Kilka razy o mało nie utknęli. W końcu wrócili na główną drogę.

— Nie mogłeś od razu zawrócić? — burknęła Jagoda, ale już spokojniej. Gniew minął, gdy tylko wyjechali z lasu.

— A ty zawsze musisz mieć rację, co? choćby nie widzisz, jak ciągle mnie uczysz, rządzisz. Myślisz, iż mi to odpowiada? — w głosie Maksa pojawiło się rozdrażnienie.

— O co ci chodzi, Maks? Więc dlatego się nie zatrzymałeś? Z przekory? I co, lepiej ci? Tylque tym razem nie trafiłeś. No to stoimy? Jedziemy czy nie? I tak straciliśmy mnóstwo czasu przez twoje uparte zachowanie. — Nastrój popsuł się definitywnie. Od nerwów rozbolała ją głowa.

Ostatnio coraz częściej się kłócili, czepiali się nawzajem. Czy to była zwykła próba sił, czy może ochłodzenie uczuć? Różowe okulary spadły i zobaczyli się bez upiększeń. Sprzeczali się o błahostki, ale przecież życie składa się właśnie z takich drobiazgów. I nie można ich lekceważyć.

— Znowu rozkazujesz. choćby tego nie widzisz — skarcił ją Maks.

— Nie rozkazuję. Dobrze, będziemy stać. Już nie chcę nigdzie jechać. — Jagoda wygodnie ułożyła się na siedzeniu, odchyliła głowę na zagłówek i przymknęła oczy, dając do zrozumienia, iż nie zamierza kontynuować sprzeczki.

A wszystko zaczęło się tak pięknie. Poznali się przypadkiem na plaży. Przyjaciółka odeszła przebrać się w kostium. Słońce paliło, parząc jasną, wrażliwą skórę Jagody. W pobliżu nie było nikogo oprócz opalonego, wysportowanego chłopaka. Jagoda podeszła do niego, wyciągając tubkę z kremem.

— Pomógłby mi pan? Posmarowałby mi plecy kremem, bo się spalę.

Chłopak uśmiechnął się szeroko i wziął tubkę.

Jagoda odwróciła się plecami. Jego ciepła dłoń przesunęła się po jej skórze, rozsmarowując krem. Dziewczyna poczuła, jak przebiegają ją ciarki. Później przyznała mu, iż to właśnie w tamtej chwili się zakochała.

Topniała pod jego dotykiem jak lody na słońcu. Było jej głupio, iż ciało tak zdradziecko zdradzało jej uczucia. Odwróciła się do niego.

— Dziękuję, resztę zrobię sama. — Odebrała krem i wróciła do swojego koca na piasku.

Nadeszła przyjaciółka i poszli się kąpać. Chłopak podążył za nimi. Tak się poznali. Przyjaciółce też się spodobał, ale widząc wzajemne zainteresowanie między Jagodą a Maksem, nie stanęła im na drodze.

Potem spacerowali. Maks odprowadził Jagodę do domu i pocałował. Od tamtej pory byli nierozłączni. Czasem Maks bywał szalony, ale to także podobało się Jagodzie. Spokojnej, domowej dziewczynie, brakowało takiego żywiołu.

Miesiąc później, po burzliwej kłótni z rodzicami, Jagoda przeprowadziła się do Maksa. zwykle posłuszna, tym razem postawiła na swoim. Namiętność, nowość dorosłego życia, euforia z bliskości… Jagodzie wydawało się, iż tak będzie zawsze. Gdyby ktoś powiedział jej, iż za rok będą się kłócić, nie uwierzyłaby.

Ale… Idealnych ludzi nie ma, jak nie ma miłości bez sporów. Różowe okulary spadły i zaczęli dostrzegać swoje wady, przyzwyczajenia, które irytowały, denerwowały. I teraz ta podróż.

Jagoda od początku nie chciała jechać. Wśród znajomych Maksa czuła się nieswojo. W domku letniskowym była tylko raz, podczas sylwestra. Drogę zapamiętała właśnie po polanie, która pojawiała się zaraz po zjeździe z głównej drogi.

Maks także milczał, nerwowo stukał palcami w kierownicę.

— Przestań stukać — poprosiła Jagoda.

Wyczuła jego wzrok, ale nie otworzyła oczu. Maks odpalił silnik i po chwili ruszył na drogę.

— Więc pokazuj ten zakręt, wszechwiedząca — powiedział Maks po kilku minutach.

Jagoda rozejrzała się.

— Chyba go przejechaliśmy — przyznała zawstydzona.

— Tylko nie mów, iż znowu to moja wina. Mogłaś uważać — odparł z wyrzutem. — Co teraz?

— Zatrzymaj się tutaj.

Tym razem Maks posłuchał i hamował. Obok przejechała osobówka, trąbiąc gniewnie.

— Wiesz co? Nie jedźmy nigdzie — nagle powiedziała Jagoda.

— Dlaczego? — zdziwił się Maks.

— Wszystko idzie nie tak. Nie podoba mi się to — wyznała.

— Znowu te kobiece humory. Chcę, nie chcę, czuję… Jesteśmy prawie na miejscu, a ty chcesz zawMaks spojrzał na nią w milczeniu, po czym odwrócił się i powoli ruszył w drogę powrotną, a Jagoda, choć jeszcze rozdrażniona, poczuła ulgę, iż w końcu będą mogli porozmawiać naprawdę.

Idź do oryginalnego materiału