A może to jednak miłość?

twojacena.pl 1 dzień temu

„Kamil, źle skręciłeś. Trzeba było jechać dalej,” krzyknęła Kinga.

„Skręciłem dobrze,” spokojnie odparł Kamil, prowadząc dalej wąską leśną drogą.

„Powinna tu być mała polana, a jej nie ma,” rozglądając się, powiedziała Kinga. „Zawróćmy i przejedźmy trochę dalej. Kamil, słyszysz? Zatrzymaj się!”

Ale on jechał dalej, nie zamierzając się zatrzymać. Kinga widziała, iż sam zrozumiał, iż się zgubili. Droga robiła się coraz węższa, miejscami porośnięta trawą. Dojazd do działek powinien być szeroki i wyjeżdżony, a oni zagłębiali się coraz bardziej w las.

„Przestań! Słyszysz mnie?!” warknęła Kinga, tracąc cierpliwość.

„Gdzie mam się zatrzymać? choćby zawrócić tu nie da rady. Zaraz znajdę przerwę w drzewach…”

„Bo od początku trzeba było się cofnąć! Zawsze musisz robić po swojemu. Uparty jak osioł.” Kinga założyła ręce na piersi i wpatrywała się w drogę. *Nigdy nie przyzna się do błędu. Co w tym trudnego?*

Gałęzie drapały po karoserii, żółte liście sypały się na maskę. W końcu Kamil zatrzymał samochód. W aucie zapadła ciężka cisza.

„Od razu nie mogłeś stanąć? Przez twoje upieranie się zajechaliśmy Bóg wie gdzie. Dobrze, iż nie w bagno.”

„Ile razy mam mówić, żebyś mi nie przeszkadzała za kółkiem?” warknął Kamil.

Kinga się skrzywiła. Kamil przekręcił kluczyk i ostrożnie cofał. Wstrzymując oddech, patrzyła w lusterko, bojąc się, iż wpadną na drzewo. Wyjeżdżali powoli, kilka razy o mało nie utknęli. W końcu wrócili na szosę.

„Od razu nie mogłeś się cofnąć?” burknęła Kinga, ale już spokojniej. Złość minęła, gdy tylko wyjechali z lasu.

„A ty zawsze musisz mieć rację, co? choćby nie widzisz, jak ciągle mnie poprawiasz, pouczasz. Myślisz, iż mi to pasuje?” Teraz w głosie Kamila słychać było irytację.

„O co ci chodzi, Kamil? Więc dlatego się nie zatrzymałeś? Z przekory? I co, pomogło? Ale teraz to już przesadziłeś. Jedziemy czy stoimy? I tak straciliśmy masę czasu przez twoje upieranie się.”

Od stresu rozbolała ją głowa. Ostatnio często się kłócili, czepiali drobiazgów. Czy to tylko okres próby, czy uczucia ostygły? Różowe okulary spadły i zaczęli widzieć się bez upiększeń.

„Znowu mi rozkazujesz. choćby tego nie widzisz,” zrugał ją Kamil.

„Nie rozkazuję. No dobra, to będziemy tu stać. Bo ja już nie chcę nigdzie jechać.” Kinga wygodnie się rozsiadła, odchyliła głowę i zamknęła oczy, dając do zrozumienia, iż nie zamierza kontynuować kłótni.

A wszystko zaczęło się tak pięknie. Poznali się przypadkiem na plaży w Sopocie. Koleżanka Kingi odeszła przebrać się w strój kąpielowy, a słońce prażyło niemiłosiernie, paląc jej jasną skórę. Obok leżał tylko wysportowany, opalony chłopak. Kinga podeszła, podając mu tubkę kremu.

„Pomożesz mi? Posmarujesz plecy, bo się spalę.”

Uśmiechnął się szeroko i wziął krem. Gdy jego dłoń sunęła po jej plecach, przeszły ją ciarki. Później przyznała mu się, iż to w tej chwili się zakochała.

Topniała pod jego dotykiem jak lody na słońcu. Zawstydzona, odwróciła się i zabrała krem. Gdy wróciła koleżanka, poszły popływać, a on podążył za nimi. Tak się poznali.

Potem spacerowali, Kamil odprowadził ją do domu i pocaZ czasem nauczyli się, iż miłość to nie tylko namiętne początki, ale też cierpliwość i wybaczanie sobie nawzajem tych małych, codziennych upartości.

Idź do oryginalnego materiału