„A kto mój ojciec?”
— Wiola, chodź w niedzielę do kina?
— Nie wiem. Mama nie puszcza mnie nigdzie wieczorami. Tylko w dzień.
— To chodź w dzień. Kupię bilety? — zapytał Kuba z nadzieją w głosie.
Wiola uniosła wzrok i spojrzała na okna na trzecim piętrze. Wydawało jej się, czy w szybie mignęła twarz mamy? Natychmiast popsuł jej się humor. Wzięła od Kuby torbę i cofnęła się o krok.
— Dobra, muszę iść. Do jutra. — Poszła gwałtownie w stronę klatki.
„Zawsze mnie śledzi, jakbym była przestępczynią. Wszyscy już mogą wieczorami wychodzić, a ja tylko w dzień. U innych normalni rodzice, a u mnie…” — myślała zirytowana, wbiegając po schodach.
Weszła do mieszkania, rozebrała się cicho. Zgasła światło w przedpokoju i przemknęła obok pokoju mamy.
— Zjesz coś? — Głos mamy dogonił ją, zanim zdążyła chwycić za klamkę.
Wiola przewróciła oczami i odwróciła się.
— A jeżeli nie? — odparła ostro.
— Dlaczego jesteś taka niegrzeczna?
— Dlaczego ciągle mnie śledzisz? — rzuciła pytaniem.
— Nie śledzę. Tylko wyjrzałam przez okno.
— No tak. Bo zwykle tak lubisz wyglądać, kiedy siedzę w domu — odpowiedziała kąśliwie. — Muszę się uczyć. — Weszła do pokoju i trzasnęła drzwiami. Włączyła światło i zaczęła liczyć w myślach: „Raz, dwa, trzy…”
Zazwyczaj na „pięć” mama wpadała do pokoju z awanturą, iż nie zasłużyła na takie traktowanie, iż córka jest niegrzeczna i nieposłuszna. Jeszcze jeden taki wybryk, jeszcze raz zatrzasnę przed nią drzwi…
Wiola doliczyła do dziesięciu, a mama nie przyszła. To było dziwne. Przebrała się, wyciągnęła książki i usiadła przy biurku.
Była głodna, ale czy mama dałaby jej zjeść w spokoju? Usiadłaby naprzeciwko i zaczęła przesłuchanie. Jak tu nie być opryskliwą? Nagle usłyszała kroki za drzwiami i schyliła się nad podręcznikiem, udając pilną naukę. „Zacznie się…” Mama weszła.
— Mogę wejść? — zapytała cicho.
To już całkiem ją zaskoczyło. Mama nigdy nie pytała, po prostu wpadała.
— Muszę ci coś powiedzieć — zaczęła, siadając na kanapie.
Wiola tylko udawała, iż czyta. W rzeczywistości czekała, co usłyszy.
— Zadzwoniła do mnie kobieta… Mieszkał u niej twój ojciec… Powiedziała, iż zmarł… Pogrzeb jutro — mówiła spokojnie, robiąc pauzy, co w ogóle do niej nie pasowało.
— Jak to zmarł? — Wiola podniosła głowę, przerażona.
— Zawał. jeżeli pójdziesz ze mną, ubierz coś ciemnego.
— I tak spokojnie o tym mówisz?! — Wiola zerwała się, zgrzytając krzesłem. — Słyszysz siebie? „Ubierz coś ciemnego” — przedrzeźniała mamę.
— Z tobą nie da się rozmawiać — mama westchnęła. — On nas zostawił. Zapomniałaś?
— Bo go nie kochałaś! — głos Wioli załamał się.
— Nie krzycz. Nie mów o tym, czego nie wiesz.
— Wiem! Tata sam mi powiedział, zanim odszedł. Mówił, iż nigdy go nie kochałaś. Po co w ogóle za niego wyszłaś? Lepiej byś odeszła i zostawiła mnie z nim. On mnie kochał, w przeciwieństwie do ciebie. — Upadła na krzesło, zakryła twarz rękami i wybuchnęła płaczem.
Poczuła dotyk mamy na ramieniu, ale odsunęła się.
— Rano zadzwonię do szkoły, powiem, iż nie będzie cię jutro — powiedziała mama i wyszła.
Po chwili Wiola wyciągnęła album, znalazła jedno z nielicznych zdjęć z ojcem — uśmiechnięty, a ona trzymała watę cukrową. Wyjęła fotografię i długo płakała, wpatrując się w nią.
***
Ojciec odszedł, gdy Wiola była w piątej klasie. Nigdy nie słyszała kłótni rodziców, więc rozwód zaskoczył ją. Rzadko choćby rozmawiali. Nie żartowali, nie całowali się jak rodzice koleżanki.
— Tato, naprawdę od nas odchodzisz? — spytała, gdy spotkał ją po szkole.
— Nie mogę tak dalej żyć. Mama mnie nie kocha. Już i tak długo wytrzymałem.
— Ja cię kocham.
— Ja ciebie też. — Pogłaskał ją po głowie. — Zrozumiesz, gdy dorośniesz. Słuchaj mamy. — Odprowadził ją do domu, ale nie wszedł.
— Tato! — krzyknęła za nim, ale nie obejrzał się.
— Ma inną kobietę — powiedziała potem mama.
— I dzieci?
— Nie wiem…
***
— Wiola, wstawaj. — Głos mamy wyrwał ją ze snu. — Za chwilę jedziemy do kostnicy.
To słowo natychmiast postawiło ją na nogi.
— Szukasz tego? — Mama wskazała na zdjęcie na biurku. — Pośpiesz się.
Gdy weszła do kuchni, mama piła kawę. Wiola nie mogła przełknąć ani kęsa, tylko patrzyła przez okno.
W kostnicy było kilka osób. Wiola nikogo nie znała. Kobieta przy trumnie płakała — pewnie ta, która dzwoniła.
Wioli trzęsły się ręce. Człowiek w trumnie nie przypominał jej ojca. Patrzyła tylko na zdjęcie. Mama stała obojętna, bez łez, jakby to był pogrzeb obcej osoby.
Na cmentarzu było zimno. Gdy zasypywano grób, wszyscy płakali — tylko mama nie.
Nie pojechali na stypę. W kuchni Wiola spytała:
— Naprawdę go nie kochałaś? choćby łzy nie uroniłaś. Dobrze zrobił, iż odszedł. — Wyszła.
Położyła się na kanapie. Gdy zapadł zmrok, mama usiadła przy niej.
— Ten człowiek… nie był twoim ojcem.
— Wymyśliłaś to teraz?!
— Prosił, żeby ci nie mówić. Traktował cię jak córkę. Ale teraz już go nie ma. Chcę, żebyś wiedziała.
— Więc kto jest moim ojcem?
Mama westchnęła.
— Byłam w liceum. Zakochałam się w chłopaku. Gdy poszedł do wojska, wyznałam mu miłość. Wyobrażałam sobie, iż jestem jak z romansu…
A on… Skorzystał z mojej naiwności. Gdy zrozumiałam, co robi, próbowałam się bronić. Był silniejszy. I pijany. niedługo okazało się, iż jestem w ciąży.
Mama nie pozwoliła na aborcję. „Wróci, weźmie ślub”. A jaW końcu Wiola zrozumiała, iż czasami najtrudniejsze odpowiedzi nie zmieniają tego, kto naprawdę nas kocha.