No i co w nim znalazłaś?
Jagoda wyszła ze sklepu i schodziła po schodach, gdy nagle zatrzymała się przed nią czerwieńsza toyota, z której wysiadła młoda kobieta. Podmuch wiatru uniósł falbankę jej sukienki, a kosmyk włosów zawirował przed oczami. Kobieta odgarnęła włosy, przycisnęła sukienkę i minęła w pośpiechu Jagodę.
— Lena?! Lenka! — zawołała Jagoda.
Lena odwróciła się, rozejrzała i zatrzymała wzrok na Jagodzie. Chwilę stały, patrząc na siebie.
— Nie poznałaś mnie? — Jagoda podeszła bliżej. — To ja, Jagoda Nowak.
— Jagoda. Rzeczywiście, nie poznałam. Dłuuugo żyj, prawda? — Lena uśmiechnęła się chłodno.
— Widzę, iż się spieszy… — Jagoda pociągnęła Lenę na bok. — Odejdźmy, stoimy na drodze. Ależ się zmieniłaś!
Lena uśmiechnęła się pobłażliwie.
— Mieszkasz tu blisko? — spytała.
— Nie, pracuję w okolicy. Wyszłam w przerwie po zakupy. A ty?
— Słuchaj, po co tu stoimy? Masz czas? Wpadnijmy do tej kawiarenki na rogu, pogadamy. Kiedy indziej się nie spotkamy.
— Dobra — zgodziła się Jagoda.
Weszły do małej, niemal pustej kawiarni, bardziej przypominającej bar mleczny. Usiadły przy oknie. Lena skinęła na kelnerkę, która, żując gumę, leniwie podeszła i rzuciła przed nimi menu.
— Nie trzeba — Lena odsunęła je. — Dwa sałatki, dwa kawałki sernika i herbata. I szybko.
Patrzyła na Jagodę i uśmiechała się, gdy kelnerka odeszła, kołysząc wąskimi biodrami.
— No, jak ci się żyje? — Lena wygodniej ułożyła się na plastikowym krześle.
— Normalnie. Byłam zamężna, krótko. Dzieci nie mam. Widzę, iż tobie się dobrze wiedzie — odparła Jagoda.
— Nie narzekam. — Lena parsknęła śmiechem i pokazała obrączkę na palcu.
— A dzieci? — dopytała Jagoda.
Kelnerka przyniosła podwieczorek — dwa maleńkie kawałki ciasta, filiżanki i mały porcelanowy imbryk.
— Słuchaj, a twoi rodzice żyją? — Lena zadała to pytanie nagle, gdy kelnerka odeszła.
— Tata zmarł kilka lat temu, a mama… Schorowana, po jego śmierci zupełnie się poddała — Jagoda westchnęła, kręcąc filiżanką na spodku.
Lena nalała herbatę. Zapachniało miętą.
— Szkoda. Zawsze lubiłam twoich rodziców. Nie tak jak moją matkę. Wiecznie niezadowolona, zero czułości. Nic dziwnego, iż ojciec od niej uciekł. U was w domu było tak… spokojnie. — Lena zamyśliła się na moment.
Jagoda westchnęła…
***
Mieszkała z Darkiem w jednej klatce schodowej — ona na czwartym, on na trzecim. Najpierw razem chodzili do przedszkola, potem do tej samej klasy. Jego ojciec pił i regularnie urządzał awantury, więc Darek uciekał do Jagody.
W gimnazjum pojawiła się nowa dziewczyna — Lena. Po rozwodzie rodziców przeprowadziła się z mamą do bloku obok. Jasna, pewna siebie, od razu zwróciła uwagę Darka. Jagoda zazdrościła i martwiła się. Wcześniej zawsze szli razem do szkoły, a teraz…
— Co, zapomniałeś czegoś? — spytała, gdy Darek zatrzymał się na środku podwórka.
— Zaczekajmy chwilę.
— Na co? — Jagoda zaczęła się irytować.
Wtedy z sąsiedniego bloku wybiegła Lena. Podbiegła do nich, uśmiechnięta, patrząc tylko na Darka. W jej obecności stawał się rozmowny, śmiał się — zupełnie inny niż zwykle. Lena głośno rechotała, a Jagoda szła obok, przygnębiona.
Po lekcjach Darek biegł do szatni, brał swoją i Leny kurtki, i czekał na nią. Szli razem, zapominając o Jagodzie. Na przerwach Lena gadała z nią, jakby nigdy nic.
Poszli razem do kina. Gdy światła po seansie zapaliły się, Jagoda zobaczyła, jak trzymają się za ręce. Szli tak całą drogę do domu. Ona została z tyłu, a oni choćby tego nie zauważyli. Więcej z nimi nie wychodziła.
Po maturze poszli do różnych szkół — Jagoda na ekonomię, Darek do technikum mechanicznego, Lena do szkoły krawieckiej.
Zimą Jagoda zachorowała i została w domu. Za oknem sypało, zbliżały się święta. Nagle zobaczyła Lenę, idącą gwałtownie w stronę jej bloku. Jagoda otworzyła drzwi i czekała na progu… ale kroki ucichły piętro niżej. Usłyszała głos Darka: *„Nareszcie…”* Drzwi zatrzasnęły się.
Jagodę oblał gorąc. Usiadła pod wieszakiem i rozpłakała się. Lena przychodziła do Darka, gdy jego rodzice byli w pracy. Myśl o tym, co tam robili, była nie do zniesienia.
Pewnego dnia mama wróciła ze sklepu i powiedziała, iż spotkała matkę Darka. Narzekała, iż mój pije jeszcze bardziej, a syn wyniósł się z domu. Wynajął mieszkanie i żyje tam z Leną.
Jagoda wyszła za mąż na ostatnim roku studiów. Mieszkali z teściową, która wtrącała się w każde ich sprawy. Jej mąż, Tomek, okazał się maminsynkiem.
— Po co się ze mną ożeniłeś? — spytała raz. — Żadna żona nie zastąpi ci matki.
Tomek tylko wzruszył ramionami.
— Mama chce dobrze. Przyzwyczaisz się.
— Nie chcę. Wracaj do mamy. — Spakowała rzeczy i wyszła.
Rozwód był krótki. Nie mieli dzieci, nie było o co walczyć.
Jagoda widziała Darka tylko raz — na pogrzebie jego ojca. Później jego mama wyszła ponownie za mąż.
***
Teraz Lena siedziała naprzeciwko niej w kawiarni, elegancka i piękna jak zawsze. Kelnerka w końcu przyniosła sałatki. Lena jadła z apetytem, a Jagoda gryzła sernik i popijała zimną herbatę.
— A Darek? — spytała.
Lena podniosła wzrok, widelec zawisł w powietrzu.
— Wciąż go kochasz? — Oparła się o krzesło i zmierzyła Jagodę wzrokiem.
— Zawsze ci zazdrościłam. Miałaś taką fajną rodzinę. Ja miałam tylko urodę. Wciągnęłam Darka, a on dał się tak łatwo złapać. — Lena zamilkła.
— Ale byliśmy zbyt różni. Znudziliśmy się szybko. On chciał dzieci, domu. A ja? Ja chciałam żyć, nie wegetować od wypłaty do wypłaty. Teraz mam bogatego męża i wszystko, o czym marzyłam.
— A— A Darek? — powtórzyła Jagoda, wpatrując się w Lenę, która westchnęła lekceważąco, po czym uśmiechnęła się nieco smutno i odparła: — Znalazł sobie kogoś innego dawno temu, ale teraz znów jest sam, a ty… zawsze byłaś dla niego kimś więcej, niż sądziłaś.