Apartament w sercu warszawskiego Mokotowa, dla miłośniczki dobrego designu i natury, został urządzony w stylu Modern Organic. To mieszanka naturalnych materiałów, stonowanych kolorów i zaokrąglonych form. A przy okazji świetna baza dla designu i sztuki, bo właścicielka jest fotografką i zapaloną miłośniczką duńskiego wzornictwa. 92-metrowy apartament zaprojektowała dla niej i jej córek Aleksandra Polakowska z Pracowni Architektury Wnętrz Deer Design.
Przewodnik po duńskim designie w centrum Warszawy
Założenie było proste. Mieszkanie w centrum Warszawy, świetnie położone, najlepiej w jednej z tych „kultowych” dzielnic, gdzie młodzieńcza energia miesza się z kameralnym klimatem. Najchętniej w otoczeniu historycznej zabudowy, ale raczej nie w kamienicy, bo tu każda ingerencja architekta wymaga zgody konserwatora zabytków. Padło na Mokotów. Rozległy i zróżnicowany. Sporo tu okazałych willi i budynków z lat 20. i 30., wielkich blokowisk, ale i dobrej nowoczesnej architektury. Tę eklektyczną mieszankę otaczają wspaniałe parki, często pozostałości po dawnych posiadłościach. Na zieleni właścicielce zależało najbardziej. Zagorzała sportsmenka nie wyobrażała sobie początku dnia bez porannego joggingu. A tu, w pobliżu Królikarni i Parku Arkadia, można pobiegać, a latem schłodzić się w jeziorku Czerniakowskim. Zakup mieszkania od dewelopera okazał się strzałem w dziesiątkę, a 92 metry przestrzeni wystarczającym metrażem do życia dla mamy z dwiema córkami.
Układ, funkcjonalny i dopasowany do potrzeb trzyosobowej rodziny, nie wymagał żadnych zmian. Wystarczyło tylko urządzić wymarzone miejsce do życia. Ale to już zadanie dla architekta wnętrz – pomyślała właścicielka i zwróciła się z propozycją do warszawskiej pracowni Deer Design. Zależało jej na architekcie „pewniaku”, ze świeżym podejściem do projektowania, który przeprowadzi ją przez trudny proces wykańczania wnętrza, zaproponuje interesujące rozwiązania, pokaże materiały. A profesjonaliści z Deer Design tak właśnie pracują. Pierwsze spotkanie odbyło się w ich showroomie, w centrum stolicy. 250-metrowa przestrzeń wypełniona ekspozytorami z tzw. „wykończeniówką” miło zaskoczyła klientkę. Podłogi, farby, płytki, tapety… Wszystko, na czym pracują architekci, zostało zebrane w jednym miejscu, aby inwestor miał możliwość dotknąć, obejrzeć, przetestować i… podjąć na spokojnie decyzję. Tak też się stało i tym razem.
Z pasji do duńskiego designu
Właścicielka, która z zamiłowania jest fotografką, miłośniczką designu i sztuki chciała, żeby przestrzeń była wygodna do życia, ale też stanowiła stonowane tło do eksponowania pięknych mebli, obrazów, albumów fotograficznych. Jej konik to duńskie wzornictwo. Ceni je za szlachetność form i ponadczasowość. Nie trzeba było długo czekać, żeby projektantka z Deer Design Ola Polakowska, gwałtownie złapała adekwatny trop. Postanowiła wykorzystać zainteresowania lokatorki i uczynić je leitmotivem całej aranżacji.
A co rzuca się najbardziej w oczy po wejściu do duńskiego mieszkania? Prostota i minimalizm. Panie wspólnie uzgodniły, żeby nie zamykać dziennej przestrzeni i nie zapełniać jej przypadkowymi przedmiotami. W ten sposób otwarta strefa gościnna zadziała bardziej zapraszająco (a właścicielka lubi przyjmować znajomych) i stanie się optycznie jeszcze większa. Żeby zachować jednak poczucie bezpieczeństwa i intymności, część prywatną postanowiły oddzielić, czyniąc z niej rodzaj drugiego mieszkania. Styl? Modern Organic. Działa kojąco na zmysły, jest stonowany, harmonijny, ale nie nudny. Spokojne kolory, naturalne materiały, delikatnie zaokrąglone formy i przyjemne w dotyku tkaniny. A przede wszystkim nowoczesność, funkcjonalność i wygoda.
Już od wejścia…
….czuje się dużo powietrza – apartament robi wrażenie otwartą przestrzenią. Jedyne zamknięte pomieszczenia w tej strefie to garderoba (tu na zamówienie została zrobiona zabudowa meblowa w bieli, żeby nie przytłoczyć niewielkiego pomieszczenia) i łazienka dla gości wykończona w ciepłym drewnie dębowym i płytkach gresowych pięknie imitujących rysunek naturalnego kamienia. Tu właścicielka zdecydowała się na zamontowanie kabiny prysznicowej. Projektantem zabudowy meblowej w całym mieszkaniu był Daniel Stochniałek z Pracowni Stolarskiej Deer Wood, która również była odpowiedzialna za realizację projektu.
Od strefy wejściowej oddziela salon symboliczna lekka ścianka. Tuż za nią ustawiono prosty stół jadalniany i krzesła Wishbone uznawane za ikonę modernizmu. Ich pięknie wyprofilowane oparcia z giętego drewna bukowego i wyplatane siedziska zachwycają wszystkich miłośników skandynawskiego designu od 1950 roku.
W głębi, za jadalnią, urządzona została część wypoczynkowa. A w niej kolejna niespodzianka i największa duma właścicielki – kultowy komplet sof i foteli z lat 70. projektu Michela Ducaroya. Niektórzy twierdzą, iż to najbardziej charakterystyczne i rozpoznawalne meble na świecie. Tak czy inaczej, marszczone, niskopodłogowe siedziska z poliuretanowej pianki, mimo iż mają już 50 lat, wciąż wyglądają bardzo nowocześnie. Najczęściej można zobaczyć je w skórze, tym bardziej set, który właścicielka upolowała w nietypowej bakłażanowej tapicerce, robi na wszystkich wrażenie.
Stanął przy nim stolik kawowy z marmurowym blatem, a pod telewizorem duński sideboard z drewna palisandrowego o pięknym usłojeniu. Łącznikiem, który spaja obie strefy, jest kuchnia zaprojektowana w postaci aneksu rozciągniętego na długości całej ściany wejściowej. Prostą zabudowę z bezuchwytowymi szafkami i szufladami flankują po bokach dwie wysokie szafy, w których ukryto duży sprzęt AGD. Szlachetna okładzina imitująca strukturę drewna ładnie komponuje się z winylową podłogą ułożoną we wzór francuskiej jodełki i z meblami w salonie. Naturalnym akcentem jest pas roboczy, który został zrobiony z tego samego materiału co blat, czyli z kwarcytu Siquartz Statuario.
Oaza prywatności
Do tej części zaprasza wąski, ale funkcjonalnie ograny korytarz. Rozchodzą się z niego wejścia do 4 pomieszczeń: sypialni właścicielki, pokoju jej córki, pokoju gościnnego oraz łazienki. Wszystkie sypialnie zostały urządzone przytulnie, tak żeby zachęcały do oddechu po całym dniu. Klientka strzeże prywatnego miejsca, ale podkreśla, iż to jej oaza łagodności i wytchnienia, w której cudownie się relaksuje. Podobnie jak w łazience. Ta z kolei została zaprojektowana jak prawdziwy salon kąpielowy. Stonowany charakter nadają wielkoformatowe płytki Onice Bianco z kolekcji marki Tubądzin. Kapitalnie imitują szlachetny kamień, a piękny rysunek szaro-beżowych żyłek sprawia, iż łazienka nabiera luksusowego sznytu. Ich matowe wykończenie rozświetla kameralne światło – biżuteryjne lampki jak szklane paciorki nad umywalką i ledowy strumień delikatnie sączący się z wnęk nad i pod wanną. Całość ociepla podwieszana szafka podumywalkowa z ciemnego drewna, z ciekawie ryflowanymi frontami. Podobna zawisła nad miską wc. Duże lustro wprowadza jeszcze więcej blasku i multiplikuje przestrzeń, optycznie ją powiększając.
To mieszkanie to świetna baza kolorystyczna nie tylko dla designu, ale i sztuki, której pewnie będzie przybywać, bo właścicielka jest zapaloną kolekcjonerką. Na razie nad stołem zawisła kolekcjonerska grafika Edwarda Dwurnika pt. „Wolne Miasto Gdańsk”, ale z czasem pojawi się ich więcej. Z pewnością dodadzą kolorytu jasnym ścianom.
Projekt: Aleksandra Polakowska, Pracownia Architektury Wnętrz Deer Design
Projekt mebli: Daniel Stochniałek z Pracowni Stolarskiej Deer Wood
Zdjęcia: Zagórny Studio