7 genialnych kosmetyków, które musisz mieć!

makilook.pl 7 lat temu

Rzadko dzielę się z Wami moimi kosmetycznymi rytuałami i ulubionymi produktami pielęgnacyjnymi, ale czas to zmienić!
W mojej łazience w ostatnim roku pojawiło się sporo nowych kosmetyków do przetestowania, więc dziś przychodzę do Was z absolutnie genialną siódemką, którą koniecznie musicie poznać. To one w ostatnich miesiącach urzekły mnie swoim działaniem i z pewnością na stałe zagoszczą w mojej kosmetyczce.
Krem do twarzy marki Bobbi Brown - Vitamin Enreached Face Base

Kupiłam go zachęcona przez pozytywne recenzje na wizażu i stronie Douglasa. Z kolorówką BB lubię się od dawna, ale to pierwszy produkt pielęgnacyjny marki, który trafił do mojej kosmetyczki. Pierwszy, ale na pewno nie ostatni! Dedykowany skórze normalnej i mieszanej, na chronić skórę przed oznakami przedwczesnego starzenia się. Ja cenię go najbardziej za to, iż utrzymuje maksimum nawilżenia skóry przez cały dzień lub całą noc. Ma delikatną, masełkową formułę, którą dość łatwo się i przyjemnie się rozprowadza. Wchłonięcie zajmuje ok. 2-3 minut, a po aplikacji skóra staje się mięciutka i perfekcyjnie przygotowana do nałożenia makijażu. Nakładam go także na noc (podczas zabiegów depilacji laserowej, skóra bywa mocno podrażniona) i pod tym kątem krem również dostaje ode mnie same najwyższe noty; łagodzi i koi. Krem nie jest tani (230zł/50ml), ale zdecydowanie warty swojej ceny.


Krem pod oczy marki Origins - A perfect world for eyes

Kolejnym hitem pielęgnacyjnym ostatnich miesięcy okazał się krem pod oczy z wyciągiem z zielonej herbaty marki Origins. Pomimo leciutkiej formuły, utrzymuje nawilżenie skóry kilka dobrych godzin. Niezawodny w duecie z moimi korektorami pod oczy: rozjaśnia cienie pod oczami i nie roluje się podczas aplikacji korektora. Dodatkowy plus za wygodną pompkę. Do minusów zaliczyłabym opakowanie, w którym nie widać poziomu zużycia kosmetyku, ciężko przewidzieć kiedy produkt się skończy. Polecam go właścicielkom skóry wrażliwej, które mają trudności z kupieniem kosmetyku pielęgnacyjnego do okolic oczu, po których nie łzawią.


Płyn micelarny Mixa do skóry bardzo wrażliwej i reaktywnej

To jeden z tych kosmetyków, które nie kosztują dużo, ale ich jakość sprawia, iż mogą zastępować te z najlepszej perfumerii. Płyn micelarny to także produkt, za który nie lubię przepłacać, a którego przez długi czas nie potrafiłam znaleźć. Chociaż prawie nie używam kosmetyków wodoodpornych, to potrzebuję produktu od demakijażu, który z łatwości rozpuści kilka warstw tuszu, cienie i kredkę do oczu. Płyn MIXY radzi sobie z tym doskonale; co prawda zmywam się kilkoma płatkami kosmetycznymi, jednak wystarczy docisnąć nawilżony wacik do skóry, aby rozpuścił wszystko co trzeba. To jeden z nielicznych płynów, które nie podrażniają mojej skóry, nie wywołują czerwonych plam na buzi i nie doprowadzają mnie do łez po skończonym demakijażu. Mój must-have.


Tonik równoważący do skóry wrażliwej lub suchej Selvert Thermal

Na ten tonik zostałam namówiona przez "moją Panią Anię" z Face and Body Institute - podczas jednej z wizyt zmartwiła się moją mocno przesuszoną skórę twarzy i poleciła delikatny tonik nawilżający, którym miałam codziennie rano i wieczorem przemywać twarz. Produkt rzeczywiście perfekcyjnie łagodzi zaróżowioną, wysuszoną skórą. Doskonale nawadniał skórę w okresie grzania kaloryferami, a teraz pomaga mi zachować nawilżenie po dniu spędzonym w klimatyzowanym pomieszczeniu. Wszystkim poszukującym ukojenia skóry twarzy, serdecznie go polecam.


Olejek z pestek malin marki Mokosh

Olejek z pestek malin firmy Mokosh to produkt w 100% naturalny. Niezwykle uniwersalny w działaniu; można aplikować go na twarz i ciało, wcierać we włosy, paznokcie, a także mieszać z solą do kąpieli i stosować w formie peelingu. W składzie oprócz witaminy młodości (E) posiada silne przeciwutleniacze w postaci karotenoidów i flawonoidów. Z olejkiem powinny polubić się osoby, które rozsądnie podchodzą do tematu opalania się. Ja pokochałam go za to, w jaki sposób łagodzi podrażnioną skórę i wspomaga gojenie się małych ranek. jeżeli kochacie polskie kosmetyki, musicie wypróbować Mokosh!


Wielozadaniowa maska na noc Pumpkin sleeping pack marki TooCoolForSchool (dostępna w Sephora)

Japońska pielęgnacja to w tej chwili temat numer jeden na wszystkich blogach kosmetycznych i nie ma się co dziwić. Wielozadaniową maskę na noc pokochałam od pierwszego użycia - nakładasz ją jak krem i rano po prostu myjesz twarz żelem. Łączy w sobie działanie maski nawilżającej i peelingu: usuwa martwe komórki przy jednoczesnej regeneracji skóry i silnym nawilżeniu. Niezawodna podczas okresu największych mrozów, podczas których kaloryfery podkręcamy na maksimum. Dzięki niej pozbyłam się przesuszonych obszarów na buzi i... zaczęłam zgłębiać tajniki azjatyckiej pielęgnacji.


Peeling do ust Poutmud marki GlamGlow (dostępny w Sephora)

Ponieważ bardzo często sięgam po intensywne, matowe pomadki, nie wyobrażam sobie, iż mogłabym nie dbać o odpowiednią pielęgnację ust. Do niedawna moim faworytem wśród peelingów był cukrowy produkt Pat&Rub, ale marka GlamGlow stanęła na wysokości zadania i stworzyła coś równie dobrego. Pięknie złuszcza i wygładza, zostawiając przyjemne uczucie odnowy. Oleista formuła sprawia, iż sama aplikacja sprawia nam przyjemność, a jednocześnie drobinki są na tyle małe, aby nie podrażnić. Mieszanka owoców tropikalnych i olejku migdałowego nadaje ustom miękkość, nawilżenie i delikatny blask. Pozycja obowiązkowa dla fanek mocnych ust.





Gdy stwierdzicie, iż dobre geny, 8h snu i sport nie wystarczą, aby Wasza skóra wyglądała pięknie sięgnijcie po kosmetyki, które Wam dziś poleciłam. Ja stworzyłam sobie w ostatnich miesiącach pielęgnacyjny raj - opisana wyżej genialna siódemka dba o odpowiednie (i delikatne zarazem!) złuszczenie naskórka, łagodny demakijaż i najlepsze z możliwych nawilżenie. Czuję, iż każdy z tych produktów zostanie ze mną na dłużej.



Idź do oryginalnego materiału