Najpierw są zaloty, podchody, tańce godowe, teatr słów i gestów. Najpierw jednej i drugiej stronie zależy, a kiedy obu stronom zależy to już jest duży plus. To ma szansę się udać. To naprawdę jest szansa na to „żyli długo i szczęśliwie”, jeżeli tylko po drodze nic nie spierdolą. A spierdolić można dosłownie wszystko.
Nie wiem czemu, ludzie z góry zakładają, iż o ile już ze sobą są, to nie muszą się starać. Nie wiem, kto wbił do głowy przekonanie, iż raz zdobyte, pozostanie już na zawsze. Nie wiem, serio. To tak, jakby ktoś w momencie powiedzenia, iż jesteśmy razem, tracił cały zapał.
A w momencie, kiedy zaczynacie odpuszczać, choćby stopniowo, w banalnych kwestiach, wówczas zaczynają powstawać zadrapania na relacji, a w takie zadrapania może wdać się zakażenie i pacjent, w tym wypadku relacje, może z tego nie wyjść…
Krok pierwszy.
Poluzowanie. Niby to nic z pozoru nie znaczy, ale jednak powoli, delikatnie, w pewnych kwestiach przestajecie się starać. To, co kiedyś było ważne, teraz przyjmuje rangę niebywałego poświęcenia. To, co kiedyś miało znaczenie, teraz schodzi na dalszy plan, a wszystko tłumaczycie sobie tym, iż życie, iż codzienność, że… Po prostu pierdolone wymówki mające na celu usprawiedliwienie braku chęci…
Krok drugi…
Nagle wszystko zaczyna Wam przeszkadzać. To, co było kiedyś ok, dzisiaj jest nie do przyjęcia. Ciągłe pretensje, wieczna krytyka. Uderzacie w siebie z niebywałą celnością, szukając słabych punktów, tak, żeby zabolało… Zaczynacie skakać sobie do gardeł z powodu błahostek…
Krok trzeci…
Wraz z ataki pojawia się narastający brak szacunku, wyśmiewanie. Wyobraźcie sobie to tak. Kiedyś graliście w jednej drużynie, dzisiaj stoicie po przeciwnych stronach boiska i próbujecie przeciągnąć szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Kiedyś byliście duetem, a teraz jedno z pogardą patrzy na drugie i próbuje zaznaczyć swoją wyższość…
Krok czwarty…
Powiedzmy, iż nazwiemy to „powarkiwaniem”. o ile ktoś cały czas się przypierdala o wszystko, to choćby normalna rozmowa jest traktowana, jak atak. A jeżeli ktoś Cię atakuje, to Twój organizm się spina, żeby ten atak odeprzeć. Atak rodzi kontratak. I tak z dnia na dzień toczycie coraz większe walki, z których nikt nie wyjdzie zwycięsko…
Krok piąty…
Królowa klęsk relacji, cesarzowa rozpierdolu, caryca rozpadu. Obojętność. o ile żyjecie w ciągłym trybie walki, to siłą rzeczy zaczyna uciekać od tego, co boli. W tym wypadku od siebie. Wycofanie się z pozoru jest tylko unikaniem walki, tak naprawdę to pozwolenie na to, żeby druga osoba się oddalała wprost proporcjonalnie do tego, jak my się oddalamy. Kiedy nie ma szans na rozmowę, problemy zamiata się pod dywan czy chowa do szafy, to z czasem robi się w domu burdel, a mając na myśli dom, myślę o Waszej relacji. Dystans, ciche dni, unikanie. To wszystko prowadzi do tego, iż stajecie się sobie obcy, to rozrywa więzi…
I tutaj stajecie przed wyborem, bo zawsze jest wybór. Stanąć ponad konfliktem i mimo wszystko zacząć o siebie walczyć, czy pogodzić się z porażką. To zawsze trudna decyzja, bo trzeba spojrzeć na wszystko z boku, na chłodno, dostrzec nie tylko wspólne błędy, jak i błędy własne. To bolesna analiza tego, iż ktoś coś robi źle, a my również nie pozostajemy bez winy.
To pozwala spojrzeć na relację z innej perspektywy i daje szansę na rozwiązanie konfliktu, a choćby na wzmocnienie związku. Warunek jest jeden… Trzeba bardzo mocno chcieć we dwoje… A czasem poprosić o pomoc specjalistę, który będzie pełnił rolę mediatora. Wszystko, naprawdę wszystko jest możliwe, o ile się chce… Naprawdę.
Moje książki pozwolą Ci inaczej spojrzeć na życie, przyniosą refleksje, które zaprowadzą Cię do nowych wniosków. Są jak wskazówki, które poprzez słowa prowadzą do zmian, które wniosą do Twojego życia światło…