Pięć lat po jej odejściu, wesele odkryło szokującą prawdę. Pięć lat po stracie żony, moja córka i ja poszliśmy na ślub mojego najlepszego przyjaciela. Ale mój świat rozpadł się, gdy uniósł welon panny młodej. Gdy moja córka szepnęła: “Tatusiu, dlaczego płaczesz?”, panna młoda spojrzała mi w oczy… i w tej chwili wszystko się posypało.
Nigdy nie planowałem iść na tę imprezę. To mój kolega z pracy, Marek, mnie wciągnął, przysięgając, iż pomoże mi “wyjść z dołka”.
Od tygodni robiłem podwójne zmiany na budowie, a moje ciało czuło się jak z betonu.
“Godzinkę, nic więcej” nalegał Marek, niemal wpychając mnie do mieszkania w centrum Warszawy. “Potem wracasz do domu i dalej będziesz pustelnikiem.”
Ciekawe, iż najważniejsze momenty przychodzą, gdy się ich najmniej spodziewasz.
Impreza była pełna ludzi, którzy wyglądali, jakby nigdy nie podnieśli nic cięższego niż kieliszek wina. Ja, w swoich znoszonych dżinsach i starej koszulce, czułem się nie na miejscu.
A potem ją zobaczyłem. Kasię.
Ona też nie powinna tam być. Później dowiedziałem się, iż przyszła tylko po to, żeby coś zostawić koleżance.
Nasze spojrzenia spotkały się przez całą salę i coś kliknęło. Iskra, połączenie jakkolwiek to nazwiesz wiedziałem, iż chcę, żeby była częścią mojego życia.
“Kto to jest?” spytałem Marka, wskazując głową w jej stronę.
Podążył moim wzrokiem i cicho zagwizdał. “Kasia. choćby nie próbuj, stary. Jej rodzina ma pół Warszawy.”
Ale ja już szedłem w jej stronę.
Uśmiechnęła się, gdy się zbliżałem, a ten uśmiech uderzył mnie jak młot.
“Jestem Łukasz” powiedziałem, wyciągając rękę.
“Kasia” odparła miękkim, ale pewnym głosem. Jej dłoń była mała w mojej, ale uścisk mocny. “Wyglądasz na tak samo nie na miejscu jak ja.”
Rozmawialiśmy godzinami tej nocy. Nie była taka, jak się spodziewałem (zero postawy księżniczki, tylko szczere ciepło i ciekawość), a gdy odprowadzałem ją do samochodu, już wiedziałem, iż mam k