2020 - dziękuję!

nikolatkacz.pl 3 lat temu

"Co roku powtarzam to samo- to był dobry rok! Co roku dziękuję za miniony rok. Pewnie w dużej mierze to kwestia podejścia do tematu, narracji i skupianiu się na tym, co było dobre. Ale 2019 to był naprawdę dobry rok! I jasne, iż były złe dni, były łzy, kryzysy i smutki. Ale dzisiaj opowiem Wam o tym, co w 2019 było dobre, żeby mu za to podziękować."

Tak zaczęłam ubiegłoroczne podsumowanie. I pewnie niejeden mnie teraz wyśmieje, bo przecież 2020 to był najgorszy rok w całym wszechświecie. Fakt. Nie był łatwy. Na osłodę dorzucę, iż mój 2020 rozpoczął się z przytupem i melodyjką już 30 grudnia - z idealnym przedsylwestrowym wyczuciem postanowił rozstać się ze mną mój ówczesny chłopak. Wiele łez kosztowała mnie ta sytuacja, w zasadzie wylanych w ciągu całego roku. Mocno podburzyło to moje poczucie własnej wartości, nie będę oszukiwać. A iż nie zakochuję się łatwo, a odkochuję jeszcze trudniej, to kolejnego Sylwestra spędzam jako singielka. Ale za to w gronie najwspanialszych przyjaciół - w tym roku choćby w większym niż bym mogła to sobie wymarzyć!

I jasne, iż pandemia pokrzyżowała wiele planów, uprzykrzała codzienność i rzucała kłody pod nogi niemal na każdym kroku. Ale.... mimo wszystko to był dobry rok! I jestem dumna, iż choć zaczął się w trudny sposób, a i potem miał swoje wzloty i upadki, to dałam radę i osiągnęłam znacznie więcej niż sobie wyobrażałam w styczniu!

To co - zapraszam na podsumowanie 2020.



Dziękuję 2020!

2020 na zawsze w historii mojego życia zapisze się jako ten graniczny i przełomowy. To w tym roku - w dobie pandemii - skończyłam studia, obroniłam tytuł magistra prawa, dostałam się na aplikację adwokacką i rozpoczęłam kolejne studia - tym razem doktoranckie. Nie będę oszukiwać - to całkiem sporo jak na jeden rok! Nie będę też mówić, iż cieszę się, iż się "udało". Nic się samo nie udało - to ja na to zapracowałam. Nie zawsze było łatwo, ale było warto. I polecam Ci bardzo tę zmianę optyki - nie udało się, to Ty coś osiągasz! Poza tym przez pierwsze miesiące roku jeździłam do Warszawy, by pomagać jako wolontariusz w punkcie darmowych porad prawnych. Zaangażowałam się też w projekt CyberSecurityChallange, który razem z łódzką drużyną wygraliśmy! A dzięki temu miałam okazję poznać nie tylko nową dziedzinę prawa, ale i otworzyć się na współpracę w grupie i poznać świetnych ludzi! Tu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, iż w kwestii rozwoju zawodowego i zdobywania doświadczenia mogę sobie postawić piątkę z plusem.

Z kolei jeżeli chodzi o rozwój bloga i instagrama to cóż... tu muszę zrobić rachunek sumienia. Niestety - coś kosztem czegoś i często brakowało mi czasu w tę sferę. Nie będę oszukiwać, iż zwykle blog spadał na ostatni plan. Nie będę też obiecywać, iż to się zmieni, bo choć pisać dla Was uwielbiam, to cóż - wiem, iż różnie bywa, a nie jest to mimo wszystko mój główny priorytet.



Przechodząc do dalszych założeń i planów na 2020 - ten rok na pewno zaśmiał się każdemu z nas w twarz, pokazując, jak plany mało znaczą. Wracając jednak do zapisków ze stycznia 2020 - chciałam pielęgnować w sobie wdzięczność. I faktycznie kupiłam notes i zapisywałam w nim to, za co dziękuję. Niestety, z różną częstotliwością. Myślę jednak, iż to, iż w ogóle zaczęłam tę praktykę na pewno mi bardzo pomogło i podtrzymało na duchu w trudniejszych momentach. Notes ma jeszcze wiele niezapisanych stron, więc pozostaje przy moim łóżku na kolejny rok. Oby był częściej w użytku. Szczególnie w te gorsze dni.

Planowałam też rok bez zakupów i zadbanie o swoje oszczędności. O ile to drugie udało mi się naprawdę zaskakująco dobrze, o tyle z rokiem bez zakupów było różnie. Faktem jest, iż większość rzeczy kupiłam w secondhandach (no ale gdy odkryjesz kopalnie perełek nieopodal kancelarii, to kończy się to źle...), a to co kupiłam nowe - to albo bardzo dobry i przemyślany wybór, albo produkt polskiej marki. Więc generalnie nie jest źle, ale szafa przez cały czas pęka w szwach. Pytanie czy mi z tym źle? No właśnie nie wiem. Może nie każdy jest minimalistą?


Na koniec zostały nam dwie kategorie, na które pandemia na pewno najmocniej wpłynęła, czyli ruch i podróże. Wymyśliłam sobie w styczniu, iż jeżeli kupię karnet na siłownię, to będzie mi się łatwiej zmobilizować do regularnego ruchu. I faktycznie karnet kupiłam, ale jak ruchu nie lubiłam do tej pory, tak zaczęłam nie lubić jeszcze bardziej. Potem przyszła pandemia i... radość, iż nie muszę chodzić na siłownię, bo "zapłacone". Naprawdę nie mam już pomysłów, jak znaleźć złoty środek, który zadziała u mnie - nie motywują mnie ani cele sylwetkowe, ani zdrowie, nie odczuwam też euforii po zrobionym treningu, a wieczne poczucie zmarnowania czasu. Poszukiwanie tego, co lubię, kończy się na tym, iż nie lubię niczego. Cóż.... wszelkie rady mile widziane!

A podróże - wiadomo, iż nie były takie, jakbym sobie to wymarzyła, ale jak na 2020 to było naprawdę dobrze! Styczeń przywitałam w cudownym i słonecznym Palermo! Na pewno chcę wrócić do Włoch. W sierpniu świętowałyśmy urodziny przyjaciółki w Pradze, a we wrześniu poleciałam w odwiedziny do znajomego do Amsterdamu, a poznaliśmy się... w Izraelu! Czy podróże nie są wspaniałe? Do tego wyjazd z mamą do Lublina, odwiedziny znajomych we Wrocławiu, babski wypad do Warszawy i w końcu powrót do mojego ukochanego Krakowa. Naprawdę nieźle!



Witaj 2021!

Już nie mogę się doczekać, by na początku stycznia usiąść z czystą kartką i zacząć na nowo ją zapisywać. Widzimy się niebawem!
Idź do oryginalnego materiału