Dzisiaj coś niezwykłego wydarzyło się w moim życiu. Szedłem ze szkoły, otulony w wełniany szalik, który mama zrobiła mi ubiegłej zimy. W Warszawie jesień rozgościła się na dobre chodniki zasłane były złotymi i czerwonymi liśćmi, a powietrze miało w sobie tę szczególną, kruchą świeżość, jakby można je było złamać w dłoniach niczym lód. Słońce już nie grzało tak jak latem, ale i tak przebijało się przez chmury, zostawiając na ziemi jasne plamy.
Koło małego sklepu spożywczego, który zawsze pachniał świeżym chlebem, zobaczyłem starszą kobietę. Stała przy kasie, licząc drobne w dłoniach, a ekspedientka czekała cierpliwie. Kobieta miała na sobie wytarty płaszcz, a włosy przykryte chustką. Dłonie drżały jej lekko może od zimna, może z wieku.
Brakuje mi dwóch złotych powiedziała cicho, prawie szeptem.
Zatrzymałem się mimowolnie. W jej koszyku był tylko chleb, herbata i mleko. Nic więcej. Coś we mnie poruszyło, jakby ktoś delikatnie dotknął mojego serca.
Ja dopłacę powiedziałem, wyciągając dwa złote z kieszeni.
Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona. W jej zmęczonych życiem oczach błysnęło coś może nadzieja, może wdzięczność.
Dziękuję, chłopcze Jesteś dobrym dzieckiem szepnęła.
Już chciałem odejść, ale delikatnie zatrzymała mnie za rękę.
Wejdź do środka poprosiła. Chcę ci podziękować.
Zawsze słuchałem mamy, która mówiła: Nie chodź do obcych. Ale w jej spojrzeniu było coś więcej niż zwykła wdzięczność. To było zaproszenie do innego świata.
I wszedłem.
Herbata z Liści Porzeczki
Jej dom był mały, ale przytulny. Pachniało w nim ziołami i suszonymi kwiatami. Na parapetach stały doniczki z pelargoniami, które kwitły mimo późnej pory.
Nazywam się Anna Kowalska przedstawiła się, sadzając mnie przy drewnianym stole. Postawiła przede mną stary czajnik i wyjęła lniany woreczek.
To liście porzeczki. Zbierałam je latem powiedziała, zalewając je wrzątkiem. Latem pachną słońcem, a zimą przypominają o cieple.
Herbata była inna niż zwykle lekko cierpka, z delikatną goryczką. Rozgrzewała nie tylko ciało, ale i duszę. Piliśmy w ciszy, przerywanej tylko trzaskiem drewna w piecu i moimi pytaniami:
Jak długo tu pani mieszka?
Od zawsze. Ten dom zostawił mi mąż. Odszedł dawno temu Ale każdy kąt pamięta jego kroki.
Anna Kowalska wyjęła stary album z pożółkłymi zdjęciami.
To ja pokazała fotografię, na której młodziutka kobieta w białej sukience stała nad Wisłą, uśmiechając się do słońca.
Nie mogłem uwierzyć.
To pani?
Tak skinęła głową. Czas płynie szybko, chłopcze. Dziś jesteś młody, a jutro jutro będziesz taki jak ja.
Westchnęła, wspominając czasy, gdy biegała boso po polach. Potem podeszła do komody, otworzyła ukrytą szufladę i wyjęła małe drewniane pudełko z misternymi rzeźbami.
Weź to. Ale otwórz dopiero w domu.
Tajemnica Medalionu
Nie wytrzymałem. Gdy tylko wyszedłem, usiadłem na ławce przy placu zabaw i otworzyłem pudełko. W środku był srebrny medalion. Serce zabiło mi mocniej. Delikatnie nacisnąłem zapięcie i medalion się otworzył.
W środku była ta sama fotografia. Młoda Anna Kowalska uśmiechała się do mnie z przeszłości. Ale najdziwniejsze było to, iż w jej oczach widać było tę samą dobroć co teraz. Tę samą mądrość.
Zrozumiałem wtedy, iż ludzie nie starzeją się w środku. Ich dusze pozostają takie same tylko ukryte pod zmarszczkami.
Zamknąłem medalion i poszedłem do domu, trzymając go w dłoni. Teraz wiedziałem, iż dobroć to nie tylko słowo. To coś, co łączy ludzi mimo upływu lat.
Nowy Początek
Następnego dnia wróciłem do pani Anny. Tym razem przyniosłem jej ciepłe rękawiczki, które zrobiła mama, i nowy album na zdjęcia.
Zróbmy nowe wspomnienia powiedziałem, podając album.
A ona uśmiechnęła się. Tak samo jak na tej starej fotografii szczerze, jasno.
Od tamtej pory spotykaliśmy się często. Czasem piliśmy herbatę, czasem pomagałem jej w zakupach, a czasem przeglądaliśmy stare zdjęcia i opowiadaliśmy sobie historie. Dowiadywałem się o jej młodości, o wojnie, o miłości. A ona słuchała o moich szkolnych sprawach i marzeniach.
Tak zaczęła się nasza przyjaźń. Przyjaźń, która nauczyła mnie najważniejszego: dobroć, którą dajesz od serca, zawsze do ciebie wraca. Zawsze.











