12 lat bez słowa: Ostatnio dostałem kartkę z jednym zdaniem…

newsempire24.com 4 dni temu

Nie rozmawiałem z ojcem dwanaście lat: niedawno wysłał pocztówkę z jednym jedynym słowem…

Dwanaście lat temu. Bartek miał dwadzieścia dwa lata. Właśnie skończył prawo.
Jedno słowo zmieniło wszystko. Przepraszam. Magiczne słowo, jak klucz do zaczarowanego zamku.
Przebaczenie daje drugą szansę. Miłość siłę, by z niej skorzystać.

Farba pod paznokciami nie chciała zejść. Bartek szorował ręce mydłem, jakby chciał zetrzeć pamięć. Na próżno.
Woda była lodowata. Parząco zimna. Jak tamtego dnia dwanaście lat temu.

Listonosz przyniósł pocztówkę rano. Leżała na stole jak bomba z opóźnionym zapłonem. Bartek bał się jej dotknąć.
Charakter pisma ojca. Znajomy. Staranny, jakby wypisywał wyrok.
Na odwrocie jedno jedyne słowo. Przebacz.
I tyle. Nic więcej.

Dwanaście lat temu. Bartek miał dwadzieścia dwa. Właśnie ukończył studia prawnicze.
Ojciec siedział w gabinecie. Przeglądał dokumenty. Podniósł wzrok, gdy wszedł syn.
Jutro czeka na ciebie Marek Nowak powiedział. O dziewiątej rano.

Marek Nowak. Partner ojca. Znany adwokat.
Tato, musimy porozmawiać.
Ojciec odłożył papiery. Spojrzał uważnie. Zmarszczył brwi jakby coś przeczuwał.
Słucham.

Nie pójdę do Marka Nowaka.
Cisza. Długa. W uszach dzwoniło.
Nie rozumiem powiedział ojciec wolno.
Nie chcę być prawnikiem.
Słowa zawisły w powietrzu. Ciężkie jak kamienie.

Ojciec wstał. Podeszł do okna. Stał tyłem do syna.
A kim chcesz być?
Malarzem.
Ojciec odwrócił się. Na twarzy zdumienie. Potem gniew.
Malarzem? powtórzył. Żartujesz?
Nie. Mówię poważnie.
Bartek pamiętał każde słowo z tamtej rozmowy. Każdą intonację.
Pięć lat studiowałeś prawo burczał ojciec. Pięć lat!
Uczyłem się dla ciebie odparł Bartek. Nie dla siebie.
Dla rodziny! Dla przyszłości!
Ojciec chodził po gabinecie. Ręce związane za plecami. Twarz czerwona, jakby wracał z biegu.
Malarze umierają z głodu mruczał. Żyją w nędzy.
Nie wszyscy.
Większość. A ty nie jesteś wyjątkiem.
Bartek wyciągnął z plecaka teczkę. Rysunki. Swoje prace.
Spójrz powiedział.
Ojciec wziął teczkę. Przewracał kartki powoli. Na twarzy nie było emocji.
Bartek czekał. Miał nadzieję. Może zrozumie. Poczuje.
Hobby powiedział w końcu ojciec. Niezłe hobby.
To nie hobby. To moje życie.
Ojciec zamknął teczkę. Położył ją na stole, jakby wyrzucał do śmieci.
Twoje życie to prawo powiedział stanowczo. Reszta to głupoty.

Bartek patrzył na pocztówkę. Przewracał ją w rękach. Karton gładki, porządny.
Na przodzie reprodukcja. Van Gogh. Gwiaździsta noc.
Ironia? Czy uznanie? Ojciec wybrał pocztówkę z obrazem, który symbolizował prawdę syna.
A może przypadek?
Bartek postawił pocztówkę na półce. Obok zdjęcie. On z ojcem na rybach.
Miał dziesięć lat. Ojciec młody, uśmiechnięty. Jeszcze nie zgorzkniały.
Kiedy się to zmieniło? Kiedy stał się taki surowy?
Po śmierci mamy. Tak, właśnie wtedy. Bartek miał czternaście lat.
Ojciec zamknął się w sobie. Zanurzył w pracy. Stał się wymagający, jakby próbował kontrolować to, co nieuniknione.
Mama by zrozumiała powiedział wtedy Bartek. Ona kochała sztukę.
Błąd. Straszny błąd.
Ojciec zbladł. Zaciśnięte pięści.
Nie waż się! krzyknął. Nie waż się jej wspominać!
Ale to prawda!
Prawda jest taka, iż jesteś egoistą! Myślisz tylko o sobie!

Tamtej rozmowy nie da się zapomnieć. Trwała dwie godziny. Krzyki. Oskarżenia. Słowa jak noże.
Jesteś rozczarzeniem powiedział ojciec. Totalnym rozczarowaniem.
A ty jesteś tyranem odparł Bartek. Nie ojcem, tylko tyranem.
Ojciec podszedł do drzwi. Otworzył je szeroko.
Wynoś się powiedział cicho. I nie wracaj.
Tato…
Wynoś się! Natychmiast!
Bartek spakował rzeczy. Ręce mu drżały. W piersi pustka, jakby ktoś wyrwał serce.
Ojciec stał w korytarzu. Patrzył w ścianę. choćby nie spojrzał.
Tato… spróbował jeszcze raz Bartek.
Cisza. Ani słowa. Tylko milczenie. Jakby stał posąg.
Bartek wyszedł. Drzwi zatrzasnęły się za nim. Na zawsze.

Od tamtej pory nie rozmawiali. Dwanaście lat.
Bartek wziął telefon. Wybrał numer ojca. Palec zawisł nad przyciskiem. Co powiedzieć? Cześć? Po dwunastu latach ciszy?
Odłożył telefon. Podszedł do sztalugi. Zdjął materiał.
Obraz prawie skończony. Portret ojca. Malował z pamięci. Cały rok.
Twarz surowa, ale oczy smutne. Samotne, jak u chłopca, który się zgubił.
Tak go zapamiętał. Nie złego. Nie okrutnego. Tylko zagubionego.
Wziął pędzel. Dodał trochę cieni wokół oczu. Zmarszczki. Czas nikogo nie oszczędza.
Jak teraz wygląda? Pewnie osiwiał. Może się garbi.
Ma już sześćdziesiąt osiem lat. Wiek, gdy zaczyna się podsumowywać życie. Żałować tego, co się zrobiło. I tego, na co się nie odważyło.

Wieczorem Bartek poszedł do Kasi. Żona siedziała w fotelu, malowała paznokcie skupiona, jakby wykonywała precyzyjną operację.
Dostałem pocztówkę powiedział.
Od kogo? nie odrywając wzroku.
Od taty.
Kasia zastygła. Pędzelek zawisł w powietrzu.
Co napisał?
Przebacz.
Spojrzała na męża. W jej oczach ciepły smutek.
I co teraz?
Nie wiem…
Kasia odłożyła lakier, p

Idź do oryginalnego materiału