Jadwiga już nie zamierzała tego znosić. Nie mogła pojąć, dlaczego Darek tak się do niej zachowuje czy ją po prostu porzucił? Dzisiaj znów wrócił w środku nocy i położył się spać w salonie.
Rankiem, kiedy wstał po śniadaniu, Jadwiga usiadła naprzeciwko niego.
Darek, możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
Coś ci nie w porządku? odpowiedział, popijając kawę i unikając spojrzenia.
Od kiedy urodzili się chłopcy, zmieniłeś się kompletnie.
Nie zauważyłem.
Darek, mieszkamy razem dwa lata, a jesteś jeszcze sąsiadem. Czy to wiesz?
Posłuchaj, co chciałaś? W domu leżą zabawki, pachnie jakąś mleczną kaszą, dzieci krzyczą Myślisz, iż to komuś się podoba?
To jednak twoje dzieci! wkurzony wstąpił po kuchni.
Normalne żony mają jedno normalne dziecko, żeby cicho siedziało w kącie. A ty masz dwóch! Mama mówiła, iż ludzie tacy jak ty tylko i mogą się rozmnażać!
Tacy jak ja? Co to ma znaczyć, Darek?
Tacy, co nie mają celu w życiu.
To ty zmusiłeś mnie zrezygnować z uczelni, bo chciałeś, żebym całą siebie poświęciła rodzinie! Jadwiga usiadła, po chwili dodała: Myślę, iż powinniśmy się rozwieść.
Darek zamyślił się i odpowiedział:
Zgoda, pod warunkiem, iż nie będzie sprawy o alimenty. Sam ci będę płacił.
Mężczyzna odwrócił się i wyszedł z kuchni. Jadwiga chciała zapłakać, ale z pokoju dziecięcego dobiegł hałas bliźniaki wstały i domagały się uwagi.
Po tygodniu spakowała rzeczy, wzięła chłopców i wyprowadziła się. Mieszkała w dużym pokoju w kamienicy, który odziedziczyła po babci.
Nowi lokatorzy byli ciekawi, więc Jadwiga postanowiła wszystkich poznać. Po jednej stronie mieszkał ponury, choć jeszcze nie starący się mężczyzna, po drugiej żywa dama w ok. sześćdziesięciu lat. Najpierw zapukała do pana:
Dzień dobry! Jestem nową sąsiadką, przyniosłam ciasto, wpadnij na herbatkę.
Mężczyzna spojrzał na nią, westchnął:
Nie jem słodyczy i zamknął drzwi przed jej nosem.
Jadwiga wzruszyła ramionami i podeszła do Zofii Egorówny. Zofia zgodziła się przyjąć gości, ale tylko po to, żeby wygłosić krótką mowę:
Lubię odpoczywać w ciągu dnia, bo wieczorami oglądam seriale. Mam nadzieję, iż wasze dzieci nie będą mnie niepokoić krzykami. I proszę, nie pozwólcie im biegać po korytarzu, nie niszczyć i nie brudzić!
Mówiła długo, a Jadwiga myślała, iż życie w tym miejscu nie będzie słodkie.
Oddała chłopców do przedszkola i sama podjęła pracę jako opiekunka w tym samym miejscu. Było to wygodne mogła przyjmować dzieci po ich zajęciach. Zarobki były kiepskie, ale Darek obiecał, iż pomoże.
Pierwsze trzy miesiące Darek naprawdę przysyłał pieniądze. Po rozwodzie minęło tyle samo, a pieniędzy nie było. Jadwiga nie mogła opłacić czynszu od dwóch miesięcy.
Zofia z każdym dniem gorzej się dogadywała z Jadwigą. Pewnego wieczoru, kiedy Jadwiga karmiła chłopców w kuchni, wpadła do mieszkania sąsiadka w jedwabnym szlafroku:
Kochana, mam nadzieję, iż już rozwiązałaś kwestie finansowe? Nie chciałabym, żebyś straciła prąd czy gaz.
Jadwiga westchnęła:
Nie, jeszcze nie. Jutro pojadę do byłego męża, chyba zapomniał o dzieciach.
Zofia podeszła do stołu.
Karmiacie ich makaronem wiecie, iż jesteście złymi rodzicami?
Jestem dobrą mamą! A wy nie powinniście wtrącać nosa w cudze sprawy, bo może was to drogo kosztować!
Zofia krzyknęła tak, iż aż uszy bolą. Z pokoju wyłonił się Iwan, sąsiad z drugiej strony. Po chwili słyszał, jak Zofia przeklina Jadwigę i dzieci, po czym zniknął i wrócił z pieniędzmi na czynsz:
Ucisz się. Oto twoja opłata.
Zofia ucichła, ale gdy Iwan odszedł, szepnął Jadwidze:
Pożałujesz!
Słowa przeszły jej obok, ale później okazało się, iż nie były bez konsekwencji. Następnego dnia Jadwiga pojechała do Dariusza. Ten przyjął ją i powiedział:
Przejście jest trudne, nie mogę ci nic płacić.
Żartujesz? Muszę karmić dzieci!
No jedz, nie zakazuję.
Złożę wniosek o alimenty.
Śmiało, mój dochód to 1500 zł, a ty dostaniesz kropelkę łez. I nie zawracaj mi głowy!
Jadwiga wróciła do domu, płacząc. Czas do wypłaty jeszcze tydzień, a pieniędzy mało. Na drzwi stanął inspektor Zofia złożyła przeciwko niej skargę, twierdząc, iż grozi jej życiu, a dzieci są głodne i bez opieki.
Inspektor spędził z nią godzinę, a na koniec powiedział:
Muszę to zgłosić do opieki społecznej.
O co? Nie zrobiłam nic złego!
Takie procedury.
Wieczorem Zofia znowu zjawiła się w kuchni:
jeżeli dzieci znowu mnie będą przeszkadzać, wezwę opiekę!
Co zrobicie? To dzieci! wykrzyknęła Jadwiga.
Nagle Iwan wszedł z ogromnym workiem, otworzył lodówkę i wsypał do niej jedzenie.
Przepraszam, pomyliłem lodówkę.
Po wypłacie Jadwiga podeszła do Iwana:
Muszę ci oddać pieniądze za jedzenie. Oto dwa tysiące zł, dam resztę później.
Nie, nie potrzebuję.
Zamknął drzwi przed jej nosem. W tym momencie Zofia znowu krzyczała:
Biedni! Bezdomni! Kto wyrośnie z takiego wychowania?!
Jadwiga posłała dzieci do pokoju, wycierała podłogę i wróciła do siebie, nie wiedząc, co dalej robić. Chłopcy siedzieli cicho na łóżku, a ona usiadła obok:
Nie płaczcie, przetrwamy to, wymyślę coś i wyjedziemy stąd.
Po tygodniu w drzwi zapukał Iwan i dwie nieznajome kobiety policjantka i mężczyzna.
Czy to pani Jadwiga Żołnierz? zapytała kobieta.
Tak.
Jesteśmy z opieki społecznej.
Po co?
Proszę, wejdźcie.
Przeszukali pokój, otworzyli lodówkę, zerknęli na łóżko.
Zbierajcie dzieci!
Co? Nie oddam im dzieci!
Chłopcy objęli ją z dwóch stron i płakali. Iwan podszedł i wyciągnął je z ramion, ale drugi mężczyzna zgniótł jej ręce.
Nie! krzyknęła.
Po krótkim chaosie policjantka wzięła chłopców i zsunęła ich po schodach. Kiedy już cisza zapadła, Iwan odpuścił ręce, a Jadwiga upadła na podłogę, wyjąc jak zwierzak. Po pięciu minutach w pokoju nie było nikogo poza nią.
Wstała, rozejrzała się i zobaczyła przytulny topór, który kiedyś trzymała babcia przy kominku. Chwyciła go, lekko się uśmiechnęła (bardziej w grymasie) i ruszyła w stronę drzwi Zofii.
Gdy drzwi wyłamano, a Zofia schowała się pod łóżkiem, ktoś chwycił Jadwigę, wyrwał topór z rąk.
Głupia! Co robisz? Kogo jeszcze krzywdzisz?
To był Iwan. Jadwiga westchnęła:
Mam już wszystko po równi
Iwan odprowadził ją na kanapę, podał tabletkę. Jadwiga wypiła, licząc, iż jak tylko odwróci się, ucieknie na most. Głowa jednak stała się ciężka, oczy nie chciały się otworzyć zasnęła.
Iwan wyszedł, podszedł do Zofii, która przy stole piła ziołowy napar.
Zadowolona?
Ojej, Iwan Nie myślałam, iż tak
Jutro wezmę wszystkie listy i oddam je. Módl się, żeby wszystko skończyło się dobrze, bo inaczej cię przygniotę.
Zofia skinęła głową.
Przez miesiąc Jadwiga gromadziła dokumenty, wyniki badań, dowody na alkohol. Zrezygnowała z nadziei, ale Iwan, choć ponury, nie pozwalał jej być sama i ciągle podsuwał rozwiązania. Gdy stało się jasne, iż dzieci mogą wrócić, Jadwiga nagle „obudziła się”.
Iwan To wszystko przez ciebie
Iwan po raz pierwszy się uśmiechnął, smutny:
Też miałem dzieci, ale nie mogłem im pomóc. Pięć lat temu ich już nie ma. A twoich mogę wesprzeć
Noc przed komisją, Jadwiga spała na kanapie Iwana, nie mogąc zasnąć. Iwan też nie mógł.
Iwan nie śpisz? Co się stało z twoimi dziećmi?
Po chwili opowiedział monotonnym głosem:
Miałem żonę i dwóch synów. Nie doceniałem ich, żyłem jakby wszystko było darmowe. Po wypłacie wpadłem w alkohol, pobijałem, skończyłem w więzieniu na trzy lata. Po wyjściu sprzedałem mieszkanie, żeby spłacić szkody, wróciłem do pracy w fabryce.
Jadwiga podeszła, wzięła go za rękę, ale on odciągnął się.
Śpij, jutro przyjdź na komisję, bądź gotowa!
***
Żołnierz!
Tak, to ja.
Oto dokumenty, pilnuj swojego życia, żeby tak się już nie stało.
Jadwiga patrzyła na papiery, a kobieta, która je wręczyła, uśmiechnęła się:
Co, już nie chcesz się ruszyć? Jedź po dzieci
Nogi Jadwigi zaczęły się podkupować. Iwan podpierał ją, kiedy stały w poczekalni.
Mamo! Mamusiu!
Andrzej i Jurek zawisli na niej, płacząc, a Iwan przetarł łzy.
Dość płaczu, jedziemy do domu.
Życie powoli się układało. Zofia nie wychodziła z pokoju. Jadwiga, dzięki Iwanowi, dostała pracę technika w tej samej fabryce i przestała liczyć, czy wystarczy chleb. Otrzymywała nie miliony, ale wystarczyło na wszystko, jeżeli rozplanowała budżet. Jedyną obawą był Iwan, który stał się jeszcze bardziej ponury. Pewnego dnia upuściła jego kurtkę, w kieszeni wypadł telefon i na ekranie pojawiło się zdjęcie Jadwigi. Uśmiechnęła się, podeszła do jego pokoju, gdzie leżał na kanapie i patrzył w sufit. Spojrzał na nią, jakby się przestraszył. Usiadła obok:
Wiesz, Iwan, zawsze bałam się powiedzieć coś nieodpowiedniego. Trzeba było wiele osób zostawić w tyle. Najgorsze jest żal, iż nie powiedziałam tego, co chciałam.
O czym?
Chcę spróbować, iż nie będziesz się śmiał, ale Czy wyjdziesz za mnie?
Iwan patrzył na nią, wziął twarz w dłonie i rzekł:
Nie potrafię pięknie mówić. Wiedz, iż zrobię wszystko dla ciebie i chłopców.
Kici kici, chodź tu, jedz. krzyczała sąsiadka Katarzyna, przynosząc koty.
Koty ryczały, błagały:
Umarłem, Katarzyno!
Katarzyna, zmęczona pracą w szpitalu, miałaby dość dwudziestu kotów, które codziennie przychodziły po jedzenie.
Na koniec, po wszystkim, Jadwiga wzięła topór, spojrzała na drzwi Zofii, otworzyła je i wyszła na świat, gotowa na nowe zaczątki z humorem, odrobiną ironii i z przekonaniem, iż choćby w najgorszej chwili można znaleźć trochę światła.




![[EN & UKR ]…](https://i2.wp.com/migranciwpolsce.pl/wp-content/uploads/2025/12/595791035_1337730111730960_6957411931236198999_n.jpg?ssl=1)






