Słona bryza igrała z włosami Weroniki, gdy przymrużając oczy przed słońcem, nanosiła kolejną warstwę farby na płótno.
Błękit łagodnie przechodził w indygo, tworząc tę niepowtarzalną barwę morza o zmierzchu tak bliską, a jednak nieuchwytalną, jakby ktoś próbował złapać światło w dłonie.
Miała już 20 lat, ale morze wciąż pozostawało dla niej tajemnicą sekretem, który ją wzywał i inspirował.
Iga podeszła cicho, jak cień, i oparła brodę na ramieniu córki, wdychając znajomy zapach farb zmieszany z morską solą. Pachniało dojrzałymi brzoskwiniami i ciepłem rodzinnego domu.
Za ciemne szepnęła łagodnie, bez wyrzutu, tylko z czułą troską. Morze dziś jest spokojne.
Weronika uśmiechnęła się lekko, nie odrywając wzroku od płótna.
Nie maluję morza. Maluję dźwięk, który pozostał w moich wspomnieniach.
Iga pogładziła ją po włosach. Minęło już piętnaście lat od dnia, gdy ona i Wojtek znaleźli dziewczynkę na plaży przemokniętą, przera# Ex1
Ex1 for OOP













