Dziś wiem, iż gorsze jest odkrycie, kto stoi po drugiej stronie.Bo jeżeli zdradza cię obcy, boli serce. Ale jeżeli robi to ktoś, komu ufałaś jak sobie, to pęka w tobie wszystko.
Z Tomkiem byłam czternaście lat. Nie idealnie, ale dobrze. Mieliśmy dom, dziecko, wspólne plany. Czasem się kłóciliśmy, czasem milczeliśmy zbyt długo, ale wierzyłam, iż to po prostu codzienność, nie kryzys.
Zaczęło się niewinnie. On coraz częściej wychodził wieczorami, tłumacząc się pracą. Zmieniał hasło w telefonie, zamykał się w łazience z komórką. Gdy pytałam, złościł się. Zaczęłam podejrzewać, iż ma kogoś.
I wtedy pojawiła się moja siostra – Anka.
Anka była zawsze tą „lepszą”. Ładniejsza, pewniejsza siebie, błyskotliwa. Ale ja nigdy jej tego nie zazdrościłam. Byłyśmy sobie bliskie, jak dwie przyjaciółki.
Gdy zaczęłam podejrzewać Tomka o zdradę, to właśnie do niej poszłam po radę.
– Może przesadzasz – mówiła.
– Wiesz, jacy są faceci. Praca, stres, czasem muszą się odciąć. Nie rób scen.
Przytulała mnie, ocierała łzy, a ja jej wierzyłam. Bo przecież siostra nie kłamałaby w takiej sprawie.
Z czasem Anka zaczęła bywać u nas coraz częściej. Pomagała przy dziecku, przynosiła ciasto, zostawała na kolację. Mówiła, iż nie chce, żebym się czuła samotna. Tomek był jej wdzięczny za „wsparcie”.
A ja byłam wdzięczna im obojgu – za to, iż nie czuję się już taka bezradna.
Ale coś zaczęło mi nie pasować. Ich spojrzenia, krótkie milczenia, uśmiechy, które nie były do mnie. Zaczęłam to zauważać, ale gwałtownie odganiałam te myśli. Nie chciałam być paranoiczką.
Do czasu.
Pewnego wieczoru wróciłam wcześniej z pracy. Na stole stały dwa kubki po kawie, a z sypialni dobiegły śmiechy. Myślałam, iż Tomek rozmawia z kimś przez telefon. Ale gdy uchyliłam drzwi, zobaczyłam ich razem.
Nie musieli nic mówić. Ich twarze powiedziały wszystko. Siostra, którą kochałam jak drugie serce, i mąż, którego broniłam przed własnymi podejrzeniami.
Nie krzyczałam. Nie płakałam. Zamknęłam drzwi, wyszłam z domu i dopiero na ulicy zaczęłam trząść się z bólu.
Tomek próbował tłumaczyć, iż „to się po prostu stało”. Że „nie chciał mnie zranić”. Anka zamilkła. Nie przyszła, nie zadzwoniła, nie spojrzała mi w oczy. Zniknęła.
Nie wiem, co bolało bardziej – zdrada męża czy jej milczenie. Bo milczenie to przyznanie się bez słów.
Minęło pół roku. Nie potrafię jeszcze spać spokojnie. Każdy dźwięk przypomina mi tamten wieczór. Zrozumiałam, iż zdrada nie zawsze zaczyna się od pocałunku. Czasem zaczyna się od słów:
„Nie martw się, wszystko będzie dobrze.”
Nie wiem, czy jeszcze kiedyś komuś zaufam. Ale wiem jedno: już nigdy nie pozwolę, by ktoś tak bezkarnie roztrzaskał moje serce na pół.













