Zabrakło mi słów, aby wyjaśnić jej, jak bardzo się myli w tej sytuacji. Mój drugi mąż wychowywał ją od 9 roku życia, to on opłacał jej wszystkie zajęcia pozaszkolne i sekcje, a potem również studia na uniwersytecie.
Jarosław zawsze traktował ją jak rodzoną córkę, nigdy nie powiedział złego słowa, nie wtrącał się w jej życie osobiste, wspierał finansowo, bo zarabiał więcej ode mnie. A teraz córka po prostu odrzuciła go, tylko dlatego, iż nie jest jej biologicznym ojcem.
Z ojcem mojej córki przeżyliśmy prawie 10 lat. W życiu rodzinnym zawsze był obojętny na wszystko, co mnie niesamowicie denerwowało. Ani moje sprawy, ani sprawy naszego dziecka go nie interesowały.
Z tym bym się choćby pogodziła, ale wydarzyło się coś, czego nie mogłam wybaczyć. Dowiedziałam się, iż mój mąż mnie zdradził.
Jarosław nie zaprzeczał, przyznał, iż tak było. A ja byłam w szoku, bo choćby nie podejrzewałam, iż jest do tego zdolny.
– Nie zamierzałem odchodzić z rodziny, więc niepotrzebnie to wszystko rozgrzebujesz – poinformował mnie mąż, jak zwykle obojętnie.
To na mnie nie podziałało, postanowiłam, iż po zdradzie nie może być mowy o jakimkolwiek zaufaniu czy miłości, więc sama złożyłam pozew o rozwód.
Zaczęło się! Od razu wtrąciła się teściowa, próbując mnie „nawrócić na rozum”.
– Zwariowałaś? Przez swoje emocje chcesz zostawić dziecko bez ojca? Jarosław gwałtownie znajdzie sobie dobrą żonę, a co ty wtedy zrobisz? – próbowała mnie obwinić.
A kiedy zrozumiała, iż nie żartuję, skupiła się na dziecku. 8-letniej dziewczynce wpoiła myśl, iż mama jest zła, bo nie chce mieszkać z tatą, i iż przeze mnie nie będzie miała ojca, który ją tak bardzo kocha!
Babcia tak nakręciła dziecko, iż potem, kiedy zamierzałam ponownie wyjść za mąż, Marta urządziła mi taką scenę, iż ledwie to przetrwałam. Ojczyma nie akceptowała, urządzała awantury, mówiła, iż nie chce, żeby z nami mieszkał.
Ale Jarosław dzielnie i ze zrozumieniem to znosił, a po pewnym czasie udało mu się nawiązać z nią relacje.
Nie pamiętam ani razu, żeby mój mąż odmówił kupienia czegoś dla Marty. choćby jeżeli chodziło o drogie gadżety czy inną elektronikę, może nie od razu, ale Jarosław zawsze wszystko kupował.
A jakie wspaniałe prezenty robił jej na urodziny! Zawsze jakieś zabawy, niespodzianki, i tak było zawsze, aż do momentu, kiedy wyjechała z domu na studia.
Ojciec biologiczny ograniczał się przez ten czas do skromnych alimentów. Na urodziny nigdy nie zadzwonił, chociaż Marta bardzo czekała na jego telefon. W takich momentach było mi jej bardzo żal.
Na studiach Marta poznała fajnego chłopaka, zaczęli się spotykać, kilka razy odwiedzili nas razem. choćby nie myślałam, iż to zmierza do ślubu, bo byli jeszcze bardzo młodzi.
Ale zdecydowali się na ślub. No cóż, to ich sprawa. Nie miałam nic przeciwko, wręcz przeciwnie, powiedziałam mężowi, iż będą potrzebne pieniądze.
Jarosław zapewnił mnie, żebym się nie martwiła, bo odłożył pewną sumę na taką okazję.
I możecie sobie wyobrazić, co poczułam, kiedy córka oznajmiła, iż mam przyjść na jej ślub sama, bo ojczyma nie zaprasza, żeby nie tworzyć niezręcznej sytuacji dla ojca biologicznego, który, nawiasem mówiąc, też przyjdzie bez żony.
Jak ona to sobie wyobraża? Nie mam swoich pieniędzy, jestem gospodynią domową. Podejdę do męża, poproszę o pieniądze, ale na ślub go nie wezmę?
Sytuacja, aż chce się płakać. Córka upiera się, iż ślub ma być bez ojczyma, bo inaczej biologiczny ojciec nie przyjdzie. A ona chce, żeby to właśnie on prowadził ją do ołtarza.
A ja powiedziałam, iż się zastanowię. Jest moim dzieckiem, ale przez nią nie chcę psuć relacji z mężem, który zawsze okazywał najlepsze uczucia wobec mnie i wobec niej.
Jeśli teraz ulegnę jej kaprysowi, pokłócę się z mężem, a ona, już jako mężatka, może o mnie zapomnieć. W tej sytuacji chyba trzeba wybrać męża.
Jak myślicie? Jakie jest wasze zdanie?