Tutaj cała prawda o twojej narzeczonej! sucho powiedział ojciec, podając synowi pendek.
Krzysztof co chwilę spoglądał na zegarek. Zarezerwował stolik w Złotej Fontannie najdroższej restauracji w Poznaniu. Jagoda spóźniała się już dziesięć minut, a to zawsze porządnie psuło mu humor.
Punktualność była jedną z tych cech, które Krzysztof cenił w ludziach najbardziej.
Westchnął, znów przewracając kartki menu, choć doskonale wiedział, co zamówi.
Zmęczenie i niedawna rozmowa z ojcem splątały mu myśli. Właśnie gdy zamierzał zadzwonić do Jagody, drzwi restauracji otworzyły się z impetem.
Kochany! Wybacz, iż się spóźniłam! dziewczyna podbiegła do stolika jak wiosenny wicher, jej jasnoniebieska szata podkreślała smukłą sylwetkę.
Pochyliła się i musnęła w hiszpański policzek. Pachniała kwiatami i czymś tak swojskim, iż cała irytacja Krzysztofa natychmiast wyparowała.
Wiesz, jak nie lubię czekać próbował zachować surową minę, ale usta same rozciągnęły się w uśmiechu. Nie dało się na nią złościć.
A ja Jagoda przebiegła wzrokiem po sali z figlarnym błyskiem w oku uwielbiam, gdy tak przystojny mężczyzna na mnie czeka. Wyobraź się, utknęłam na światłach. Potem jakaś staruszka wlekała się przez przejście tak wolno, iż mało nie oszłołam!
Krzysztof parsknął śmiechem:
Znam cię pewnie pół godziny poprawiałaś makijaż.
Co?! udała oburzenie. Najwyżej dwadzieścia pięć minut!
Nie mogł oderwać od niej wzroku. Kasztanowe włosy opadały miękkimi falami na ramiona, błękitne oczy błyszły, a dołeczki w policzkach czyniły uśmiech jeszcze bardziej urzekającym.
Za każdym razem, gdy na nią patrzył, nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Poznali się dwa lata temu, półtora byli razem, rok byli zaręczeni. A teraz
Za nas? podniósł kieliszek szampana.
Za nas uśmiechnęła się Jagoda. W jej oczach mignęło coś, od czego w środku zrobiło mu się dziwne.
Złożyli zamówienie i gawędzili o minionym dni. Dziewczyna, jak zwykle żywiołowo, opowiadała o pracy w przychodni, o zabażynej historii z małym pacjentem, o tym, jak ordynator znów ją pochwalił, nazywając złotą pielęgniarką.
A u ciebie co nowego w pracy? Projekt z ojcem idzie? spytała, wkładając do ust kawałek łososia.
Normalnie wzruszył ramionami Krzysztof. Wszystko po planie, tylko terminy, jak zwykle, gonią.
Jagoda skinęła głową, a potem, niby od niechcenia, zapytała:
A propos terminów Kiedy w końcu ustalimy datę ślubu?
Zamarł. Znów to.
Jagódka, przecież mówiliśmy. Jak tylko skończymy projekt z ojcem
Tak, tak, pamiętam machnęła ręką zniecierpania. Ale to już trwa pół roku! Krzysztof, nie chcę już czekać. Jesteśmy zaręczeni od roku. Po co ciągle zwlekasz?
Nie zwlekam. Po prostu to nie jest dobry moment.
A kiedy będzie ten dobry moment? Jak będę miać pięćdziesiąt lat? Chcę być twoją żoną, rozumiesz? Nie przyjaciółką, nie narzeczoną żoną!
Jagoda, mam teraz tyle roboty, iż głowy nie mogę podnieść
Oj, daj spokój! Jakbyś miał być tym, który organizuje całą uroczystość!
Nie jest o to zaczął się denerwować. Chcę, żeby wszystko było idealne.
Ja też! wybuchnęła. I wiesz, co będzie idealne? Ślub na wyspie! Już choćby katalogi przeglądałam. Maledywy, Bali, Seszele wybierz co chcesz! Tam wszystko załatwią, wystarczy, iż przyjedziemy.
Znowu to! Tak ci zależy na przepych i błyskotkach? Czy tylko chcesz, żeby wszyscy znajomi zdychali z zazdrości?
Jagoda odsunęła talerz z hukiem:
Więc tak myślisz? Że jestem z tobą dla pieniędzy? Że zależy mi tylko na wystawnym ślubie?
A nie? słowa wyleciały, zanim zdążył je zablokować. Ciągle tylko ślub, wyjady, miejsca, które chcesz zobaczyć Nigdy nie słyszę, iż po prostu chcesz być ze mną!
Jesteś nie do zniesienia! łzy napłynęły do jej oczu. Po prostu chcę być twoją żoną! A ty wymyślasz głupie wymówki! Nie chcesz się żenić, to powiedz wprost!
Nie wymyślam! podniósł głos, aż kilku gości odwróciło głowy. Dlaczego ciągle na mnie naciskasz?
Bo cię kocham, głupcze! A ty tego nie rozumiesz! Może tobie w ogóle nie zależy!
Wstał gwałtownie i rzucił na stół kilka banknotów:
Wiesz co? Nie będę tego teraz dyskutować. Nie będę się tu ośmieszać. Dzwoniesz, jak się uspokoisz.
Szybkim krokiem ruszył do wyjścia, ignorując zdecydułowany wzrok kelnera i stłumione szepoty Jagody za plecami.
***
Krzysztof gnał przez nocne miasto, znacznie przekraczając dozwoloną prędność.
Nowe Audi, które rodzice podarowali mu na urodziny, płynnie wchodziło w zakręty. Podkręcił muzykę do maksimum, próbując zagłuszyć własne myśli, ale to nie pomogło.
Dlaczego z Jagodą wszystko stało się takie trudne? Kiedy się poznali, było zupełnie inaczej. Przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie.
Wtedy wszedł do przychodni ojca po jakieś dokumenty. Marek Nowak jeden z czołowych kardiochirurgów w kraju i właściciel prywatnej sieci przychodni nigdy nie oddział pracy od spraw rodzinnych.
Biznes musi pozostać w rodzinie lubił powtarzać.
Krzysztof, jedyny syn i dziedzic, od dziecka był otoczony nie tylko rodzicielską troską, ale i szczególną uwagą otoczenia. W szkole, na studiach, w pracy wszędzie traktowano go inaczej niż resztę.
Do dwadziestu pięciu lat zdążył już zmęczyć się dziewczynami, które widziały w nim tylko portfel i pozycję. Modelki, ambitne bizneswomen, salonowe lwisi wszystkie wydawały się nosić te same maski, ukrywając za uśmiechami wyrachowanie.
A potem spotkał Jagodę.
Tego dnia stała przy recepcji, wypełniając jakieś papiery. Prosty












