**Dzisiaj był trudny dzień.**
Obudziłam się o piątej rano, gdy za oknem dopiero zaczynało szarzeć. Obok chrapał Tomek, z ręką założoną za głowę jego ulubiona pozycja, znak, iż nigdy nie wysypia się do końca. Na palcach przeszłam do kuchni, włączyłam światło i wyjęłam z lodówki wszystko, co potrzebne do tortu: biszkopty, krem, świeże maliny. Dziś Kacper kończył pięć lat, a ja marzyłam, żeby ten dzień był dla niego wyjątkowy.
Nie za wcześnie? usłyszałam głos w drzwiach. Stał tam mój mąż, mrużąc oczy od światła, z rozczochranymi włosami.
Idź się prześpij uśmiechnęłam się, rozrabiając masło. jeżeli nie zacznę teraz, nie zdążę przed gośćmi.
Skinął głową, ale zamiast wyjść, podszedł, objął mnie od tyłu i przytulił policzkiem do szyi.
Czasem myślę, iż na ciebie nie zasługuję szepnął.
Rozśmieszyło mnie to. Odstawiłam miskę.
Mówisz o awansie? No tak, teraz jesteś szefem, a ja wciąż tylko nauczycielką w podstawówce.
Ola, przestań odwrócił mnie do siebie. Dziś wszystkim powiedzą. To będzie najlepsza niespodzianka.
Skinęłam głową, tłumiąc wzruszenie. Sześć lat małżeństwa, a jego dotyknie przez cały czas sprawiał, iż zamierałam. Choć kiedyś nikt nie wierzył, iż nam się uda
O jedenastej tort był gotowy, girlandy powieszone, prezenty schowane w szafie. Zadzwonił dzwonek. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam kosmyk włosów i otworzyłam drzwi.
Danuta Stanisławowna! Witamy! Jesteście tak wcześnie!
Na progu stała teściowa z ogromną zapakowaną paczką. Jej idealna fryzura (salon co tydzień inaczej się nie da) i perfekcyjny makijaż kontrastowały z moim domowym szlafrokiem i rozczochraną czupryną.
Olu cmoknęła w powietrzu obok mojego policzka przyjechałam wcześniej, żeby pomóc. Wiesz, jak ważne, żeby wszystko było na poziomie.
Milcząco wzięłam jej płaszcz i zaprowadziłam do kuchni. Pomóc w jej rozumieniu znaczyło przejąć kontrolę nad każdym moim ruchem i natychmiast wskazać wszystkie błędy szczególnie jeżeli dotyczyły czegoś, co można było poprawić dzięki jej dobremu gustowi.
Ojej, co to? wskazała na tort, który właśnie wyjęłam z lodówki. Sama piekłaś? Dlaczego nie zamówiłaś w dobrej cukierni?
Chciałam to zrobić samodzielnie spokojnie odpowiedziałam, układając talerze. Kacper uwielbia, kiedy piekę.
No cóż, on pozostało mały, co on może wiedzieć skrzywiła się teściowa. A goście? Jak to ocenią? Olu, nie gniewaj się, ale cukiernia to poziom. A to… cóż, takie domowe.
Milczałam, skupiając się na nakrywaniu stołu. Sześć lat takich uwag. Sześć lat sugestii, iż nie dorastam do jej wyobrażeń o odpowiedniej synowej.
A Tomek gdzie? rozejrzała się. Śpi jeszcze? Jego ojciec też nie lubił wstawać wcześnie.
Poszedł z Kacprem do parku, zaraz wrócą.
Teściowa otworzyła szafkę, wyjęła filiżankę i od razu skrzywiła się:
Wciąż ta sama tania zastawa? Przecież na Nowy Rok wręczyłam wam porcelanowy serwis. Nie podoba się?
Serwis wart prawie tyle, co moja miesięczna pensja, schowałam na specjalne okazje. Dziś go nie wyjęłam nagle dzieci coś stłuką
Każde święto tak samo. Każde spotkanie jak egzamin.
Przypomniałam sobie nasz ślub skromny, cichy. Wtedy Danuta Stanisławowna szepnęła do Tomka: Mogłeś znaleźć lepszą. Myślała, iż nie usłyszę.
Minęło sześć lat. Czy mogę powiedzieć, iż się przyzwyczaiłam? Nie. Ale nauczyłam się połykać urazę jak gorzkie lekarstwo, bez gryzienia, zapijając uśmiechem. Dla Tomka. Dla Kacpra. Dla spokoju w domu.
Nagle zatrzasnęły się drzwi i do mieszkania wpadł dziecięcy śmiech.
Mama, patrz! Kacper wbiegł do kuchni, machając latawcem. Za nim wszedł Tomek z torbami.
Babciu! rzucił się do teściowej. Ta natychmiast rozświetliła się, podniosła go.
Mój wnusiu! Jak ty urósł! Masz prezent od babci skinęła na paczkę.
Wow! Mogę otworzyć? Kacper spojrzał na mnie.
Po świeczach, słoneczko. Tak się robi.
Nooo, mama! jęknął.
Olu, po co te zasady? wtrąciła się teściowa. Kiedy Tomek był mały, pozwalałam mu otwierać prezenty od razu.
Tomek odkaszlnął:
Mamo, jednak tradycyjnie. Kacper, poczekaj, zaraz przyjdą goście.
Dzwonek do drzwi przerwał dyskusję. Mieszkanie powoli wypełniało się ludźmi: moi rodzice z domowym sernikiem, przyjaciele, koledzy Tomka z pracy. Mama od razu poszła pomagać w kuchni, tata z gazetą usiadł w kącie. Patrzyłam na nich kątem oka cisi, nie rzucający się w oczy, nie lubiący hałasu. Całkowite przeciwieństwo Danuty Stanisławowny, która zdawała się wypełniać całą przestrzeń samą swoją energią.
Irena, a ciśnienie jak? głośno zapytała teściowa moją mamę. W twoim wieku to ważne.
Mama uśmiechnęła się grzecznie. Miała pięćdziesiąt pięć lat o trzy mniej niż teściowa, ale ta zawsze podkreślała tę różnicę.
Dzięki, wszystko w porządku cicho odpowiedziała, krojąc warzywa.
Wciąż pracujecie w tej fabryce? nie ustępowała teściowa. Pewnie ciężko?
Moi rodzice całe życie pracowali w fabryce zwykli inżynierowie. Nie to co ona była dyrektorka z znajomościami i wpływami.
Impreza toczyła się jak zwykle. Dzieci biegały, dorośli siedzieli przy stole. Krzątałam się między pokojami, pilnując, by każdy miał wszystko, czego potrzebuje. Tomek pomagał, ale głównie rozmawiał z kolegami jego awans był ważny, choć mieliśmy ogłosić go później.
Ola, przebierz dziecko teściowa złapała mnie za rękę. Wczoraj w Smoku widziałam świetny garnitur. jeżeli byś mnie zabrała, Kacper wyglądał







