Spóźniła się na pociąg, wróciła do domu bez zapowiedzi i nie powstrzymała łez.

twojacena.pl 1 godzina temu

Spóźniła się na pociąg, wróciła do domu bez uprzedzenia i nie powstrzymała łez.

Opóźniona, stanęła na peronie, patrząc na niknące światła ostatniego wagonu. Weronika postanowiła wrócić bez telefonu. Ledwie przekroczyła próg, łzy same popłynęły. Chłodny październikowy wiatr smagał twarz ostrymi kroplami deszczu. Stała, wpatrzona w oddalający się skład, a w środku zalewała ją gorycz. Spóźniła się. Po raz pierwszy w ciągu piętnastu lat regularnych podróży do domu minęła ją kolej. Jak w złym śnie, pomyślała, odruchowo poprawiając wymykający się kosmyk włosów. Peron był pusty i niepokojący, tylko żółte latarnie odbijały się w kałużach, tworząc dziwne ścieżki światła.

Następny pociąg dopiero jutro rano, obojętnie oznajmiła kasjerka, choćby na nią nie patrząc. Może autobusem?

Autobusem Weronika zmarszczyła brwi. Trzy godziny po wybojach? Dziękuję, nie.

W torebce zadzwonił telefon dzwoniła mama. Przez chwilę stała nieruchomo, wpatrzona w ekran, ale nie odebrała. Po co wywoływać niepokój? Lepiej po prostu wrócić, przecież klucze zawsze miała przy sobie. Taksówka mknęła pustymi ulicami miasta, a za szybą świat wydawał się jak dekoracja nierzeczywisty, płaski.

Kierowca mruczał coś o pogodzie i korkach, ale ona nie słuchała. W środku rosło dziwne uczucie ani niepokój, ani radość.

Stary dom powitał ją ciemnymi oknami. Wspinając się po schodach, wdychała znajome zapachy dzieciństwa: smażone ziemniaki z trzeciego piętra, proszek do prania, woń starego drewna. Ale dziś w tej zwykłej symfonii pojawiła się fałszywa nuta.

Klucz z trudem obrócił się w zamku, jakby drzwi stawiały opór. W przedpokoju było ciemno i cicho rodzice już spali. Ostrożnie przeszła do swojego pokoju, starając się nie robić hałasu. Zapaliła lampkę na biurku i rozejrzała się. Wszystko jak zawsze: półki z książkami, stary stół, pluszowy miś na łóżku relikt dzieciństwa, którego matka nie mogła się pozbyć. Ale coś było nie tak. Coś niewypowiedzianie się zmieniło.

Może chodziło w ciszy? Nie w tej zwykłej nocnej, ale innej gęstej, lepkiej, jak preludium przed burzą. Dom zdawał się wstrzymywać oddech, czekając na coś. Weronika wyciągnęła z torby laptop praca nie mogła czekać. Ale gdy sięgała po kabel, przypadkiem strąciła małe pudełko. Spadło z półki, rozsypując zawartość po podłodze.

Listy. Dziesiątki pożółkłych kopert z wyblakłymi znaczkami. I zdjęcie stare, z podwiniętymi rogami. Młoda mama jeszcze dziewczyna! śmieje się, przytulona do nieznajomego mężczyzny. Pierwsza łza spadła na fotografię, zanim Weronika zdała sobie sprawę, iż płacze.

Drżącymi rękami otworzyła pierwszy list. Pismo wyraziste, stanowcze, zupełnie obce.

Droga Weroniko! Wiem, iż nie powinienem pisać, ale milczeć już nie potrafię. Każdego dnia myślę o tobie, o naszej Przepraszam, choćby pisać straszno o naszej córce. Jak się miewa? Czy jest do ciebie podobna? Czy kiedykolwiek wybaczysz mi, iż odszedłem? Serce zaczęło bić gwałtownie. Weronika chwyciła kolejny list, potem następny. Daty 1988, 1990, 1993 Całe jej dzieciństwo, całe życie było zapisane w tych listach obcym charakterem pisma.

widziałem ją zdalnie pod szkołą. Taka poważna, z tornistrem większym od niej samej. Nie odważyłem się podejść

piętnaście lat. Wyobrażam sobie, jaką pięknością się stała. Weroniko, może nadszedł czas?..

W gardle stanął guz. Automatycznie zapaliła lampkę, a żółte światło wydobyło z mroku starą fotografię. Teraz wpatrywała się w nieznaną twarz z chciwą uwagą. Wysokie czoło, mądre oczy, lekko ironiczny uśmiech Boże, przecież ma jego nos! I ten charakterystyczny przechyl głowy

Weronika? cichy głos matki sprawił, iż drgnęła. Dlaczego nie powiedziałaś, iż

Weronika zastygła w progu, widząc listy rozrzucone po podłodze. Kolor zniknął z jej twarzy.

Mamo, co to jest? Weronika podniosła zdjęcie. Nie mów, iż to tylko stary przyjaciel. Widzę czuję

Matka powoli usiadła na krawędzi łóżka. W świetle lampy widać było, jak drżą jej dłonie.

Marek Marek Stanisław Nowak, głos brzmiał stłumione, jakby z innego pokoju. Myślałam, iż nigdy iż ta historia zostanie w przeszłości

Historia? Weronika niemal krzyknęła szeptem. Mamo, to całe moje życie! Dlaczego milczałaś? Dlaczego on dlaczego wszyscy

Bo tak trzeba było! w głosie matki wybuchnął ból. Nie rozumiesz, wtedy wszystko było inaczej. Jego rodzice, moi rodzice Po prostu nie pozwolili nam być razem.

Ciężkie tony zaległy w pokoju jak gęsta tkanina. Gdzieś w oddali zadudnił pociąg ten sam, na który dziś się spóźniła. Przypadek? A może los zdecydował, iż czas, by prawda wyszła na jaw?

Siedziały do rana. Za oknem powoli świtało, a w pokoju unosił się zapach wystygłej herbaty i niewypowiedzianych słów.

Był nauczycielem literatury, Weronika mówiła cicho, jakby bała się spłoszyć wspomnienia. Przyjechał na delegację do naszej szkoły. Młody, przystojny, recytował wiersze z pamięci Wszystkie dziewczyny były w nim zakochane.

Weronika patrzyła na matkę i nie poznawała jej. Gdzie podział się wieczny spokój? Przed nią siedziała inna kobieta młoda, zakochana, z płonącymi oczami.

A potem matka zagryzła wargi. Potem okazało się, iż jestem w ciąży. Nie masz pojęcia, co się wtedy działo! Jego rodzice sprzeciwiali się związkowi ich syna z prowincjonalną dziewczyną, moi powtarzali o wstydzie

I po prostu poddałaś się? Weronika nie mogła powstrzymać goryczy.

Przenieśli go do innego miasta. Szybko, bez dyskusji. A po

Idź do oryginalnego materiału