Odkąd pamiętam, u mnie w domu kotlety mielone były z wierzchu lekko chrupiące i przysmażone na ciemnozłoty kolor, a w środku przyjemnie wilgotne i lekko tłuściutkie. Były przy tym tak miękkie, iż nie trzeba było noża. Po 1 kęsie wnętrze rozpadało i rozpływało w ustach. Soczyste kotlety mielone wg tradycyjnej receptury wychodzą idealnie tylko, jeżeli zwrócicie uwagę na 1 rzecz podczas smażenia.