Przed siedemdziesiątym urodzinami mojej mamy postanowiłam wziąć kredyt na niewielką kwotę, aby zorganizować jej prawdziwe święto i nakryć ładny stół. Zaprosiłam wszystkich krewnych i oczywiście wszyscy przybyli. Przy stole tylko i wyłącznie opowiadali, jak bardzo kochają mamę, iż bardzo chcą, aby wyzdrowiała i zaczęła się lepiej czuć. A potem się rozeszli i wszystko. Teraz, jeżeli zadzwonią raz w miesiącu, to już będzie święto. Najwyraźniej uważają, iż my z mamą jesteśmy bardzo problematyczne, a im i tak wystarcza kłopotów

przytulnosc.pl 2 godzin temu

Obecnie moja mama ma już ponad siedemdziesiąt lat. Całe swoje życie poświęciła zawodowi fryzjerki. choćby gdy nadeszła pora przejścia na emeryturę, kontynuowała pracę. Była najlepszą fryzjerką w naszym mieście. Umówienie się do niej było prawie niemożliwe, trzeba było czekać miesiąc, aby zarezerwować termin. choćby pracując na dwie zmiany, nie nadążała z przyjmowaniem wszystkich klientów.

Po pracy w salonie biegała jeszcze do innych klientów do domu, aby zdążyć im pomalować włosy lub zrobić fryzurę. Wszyscy chcieli u niej być, a w naszym mieście uważano za prestiżowe, jeżeli to ty miałeś jej jako fryzjerkę. Ale ojciec nie mógł znieść, iż żony ciągle nie ma w domu, dlatego odszedł od nas. Miałam wtedy szesnaście lat, a starszemu bratu było już prawie dwadzieścia. Później dowiedzieliśmy się, iż odszedł do innej kobiety.

Wiele lat później praca, która wymagała ciągłego stania na nogach i trzymania rąk w górze, zaczęła negatywnie wpływać na zdrowie matki. Nogi zaczęły jej odmawiać, przez co zaczęła bardzo powoli i ciężko chodzić. Ręce zaczęły się ciągle trząść, nie było możliwe kontynuowanie stylizacji i strzyżenia, w związku z czym musiała się zwolnić. Dwa lata temu poślizgnęła się i niefortunnie upadła, przez co teraz ledwo się porusza. Niedawno zaczęły się problemy z pamięcią.

Może coś przygotować i po kilku minutach zapomnieć. A potem, gdy połowa mieszkania jest w dymie, przypomina sobie, iż nie wyłączyła kuchenki. Dlatego teraz trzeba się nią opiekować jak małym dzieckiem. Zostawienie jej samej jest bardzo niebezpieczne.

Mam już ponad czterdzieści lat, ale nie udało mi się założyć rodziny.

Najprawdopodobniej dlatego, iż nie mogę mieć dzieci. Pierwszy mąż powiedział to otwarcie, po kilku latach małżeństwa, kiedy już planował dzieci, ale nam się nie udało. Po badaniach dowiedziałyśmy się, iż po prostu fizycznie nie mogę mieć dzieci. On mnie wspierał, ale po roku poinformował, iż nie będzie mógł żyć całego życia bez własnych dzieci, dlatego wniósł o rozwód.

Drugi mąż szukał mi zastępstwa za moimi plecami, dlatego postanowiłam tego nie tolerować i sama odeszłam. Po tym choćby nie próbowałam nawiązywać nowych relacji, musiałam pomagać mamie, czemu poświęciłam cały wolny czas. Mama ma bardzo niską emeryturę, a ja pracuję na zmiany w szpitalu.

Staram się brać tylko nocne zmiany, aby w ciągu dnia móc opiekować się mamą. Bardzo się o nią martwię. A pieniędzy zawsze brakuje, dodatkowo lekarze zalecili mamie specjalną dietę i drogie leki. Dlatego prawie wszystkie nasze pieniądze idą na zapewnienie mamie.

Ale takie położenie nie było u nas zawsze. Mieliśmy dużą rodzinę. Zawsze byli obok, zwłaszcza gdy wszystko było dobrze. Mama miała dobrą pozycję, była szanowaną osobą i miała niezłe pieniądze. Prawie każdego dnia do nas przychodził ktoś z krewnych. Ale teraz choćby mój własny brat prawie nie interesuje się życiem mamy.

Kiedy zadzwoniłam do niego i poinformowałam, iż mama jest w szpitalu i potrzebuje pomocy finansowej, wysłał mi tysiąc złotych. Na tym jego pomoc się skończyła. Zawsze znajduje wymówki, żeby nie przyjechać. Rozumiem, iż mieszka z rodziną w innym mieście, ale to przecież nasza mama, a on choćby na urodziny nie mógł się zjawić. A kiedy potrzebne są pieniądze, wszystko przypisuje temu, iż musi zapewniać swoje dzieci i żonę, iż i tak mu tego nie wystarcza.

Mama ma dwie siostry i brata. Mieszkają w innej części miasta, ale niezbyt daleko. Oni też tylko czasami dzwonią i pytają, jak się ma. Jej brat teraz również choruje, są nim opiekują, więc rozumiem, dlaczego nie może nam pomóc, ale siostry są zdrowe. Czują się dobrze, pracują, ale nie interesują się mamą.

Jedna z nich ma własny samochód, kilka razy próbowałam poprosić ją, żeby zawiozła mamę do szpitala lub po prostu na świeże powietrze, ale zawsze wymyśla sobie milion rzeczy do zrobienia i nigdy jej się nie udaje. choćby proponowałam pokryć koszty paliwa, a ona nie może.

Przed siedemdziesiątym urodzinami mojej mamy postanowiłam wziąć kredyt na niewielką kwotę, aby zorganizować jej prawdziwe święto i nakryć ładny stół. Zaprosiłam wszystkich krewnych i wszyscy przyszli. Podarowali bezsensowne bibeloty razem z kwiatami i wszystko. Przy stole tylko opowiadali, jak bardzo kochają mamę, iż bardzo chcą, aby wyzdrowiała i zaczęła się lepiej czuć.

A potem się rozeszli i wszystko. Teraz, jeżeli zadzwonią raz w miesiącu, to już będzie święto. Nigdy nie zapraszają nas do siebie na święta ani po prostu w odwiedziny. Najwyraźniej uważają, iż my z mamą jesteśmy bardzo problematyczne, a im i tak wystarcza kłopotów. Bardzo bola mnie świadomość, iż my z mamą nikomu z rodziny nie jesteśmy potrzebne. A kiedy mama była zdrowa, była potrzebna wszystkim. I co zrobić, żeby ją teraz porzucić tylko dlatego, iż jest już stara i słaba?

Idź do oryginalnego materiału