Po pięciu latach małżeństwa postanowiłem z żoną kupić mieszkanie, ale wydawało się, iż wszystko jest przeciwko nam

przytulnosc.pl 4 dni temu

Prawo podłości, zwane też prawem Murphy’ego, to pewna zasada, lekka koncepcja, która mówi, iż jeżeli w danym momencie może cię spotkać pech, to na pewno się to stanie. I to w najbardziej nieodpowiednim momencie. Patrząc wstecz i spoglądając na swoje życie przez pryzmat tego żartobliwego „prawa”, każdy może zacząć podejrzewać, iż coś jest nie tak. Jakby prawo Murphy’ego działało w jego życiu całkowicie bez ironii. Ale to oczywiście byłby błąd.

Oczywiście, czasami życie układa się w taki sposób, iż przymusowo zaczynasz się zastanawiać: czy naprawdę cały ciąg wydarzeń dzieje się przypadkowo. A po przeczytaniu biografii znanych osób, zaczynasz myśleć: ktoś kieruje naszymi decyzjami i życiem, jakby marionetkarz. Jednak w rzeczywistości jest inaczej. W większości przypadków to właśnie my jesteśmy prawdziwymi twórcami naszego losu. W pewnym stopniu, oczywiście. Bo szczęście i zwykły pech jeszcze nikt nie zniósł.

Powiem od razu, iż nie wierzę w żadne klątwy, cuda, domowe duszki czy inne chupakabry. Według mnie żyjemy w bardzo nudnej materialnej rzeczywistości, gdzie praktycznie nic interesującego się nie dzieje. Tylko emocje i różnego rodzaju nowinki techniczne dają nam choć trochę motywacji do dalszego działania. Inaczej nie byłoby żadnego postępu. To moja pozycja i nie musicie jej koniecznie podzielać. Tylko historia mojego i żony zakupu własnego mieszkania do dziś mnie zaskakuje. Dziś się nią podzielę. Wierzyć czy nie – to każdy wybór. Moim zadaniem jest opowiedzieć.

Tak więc, po pięciu latach wspólnego życia, ja i żona w końcu dojrzałyśmy do zakupu jednopokojowego mieszkania. Wtedy dużo pracowaliśmy, mieliśmy wystarczająco energii. Ale comiesięczny czynsz zabijał całą motywację i zachętę do rozwoju. Po co, jeżeli właściciele mieszkania przyjdą i wezmą należne. A jeżeli spojrzeć, ile im oddawaliśmy w ciągu roku, to można by zwariować. choćby pij tabletki. Dobrze, iż przed ślubem mieliśmy własny niewielki kapitał, więc żyjąc, przechodząc z jednego wynajmowanego mieszkania do drugiego, nie trwało to zbyt długo.

Dzielnica została już wybrana, mieszkanie, oczywiście, jednopokojowe mieszkanie socjalne. Ale to już było coś. Poza tym, w trakcie naszego małżeństwa osobiście przywykłem do ciasnoty. Myślę, iż żona również. Ale za to nasze własne, a nie cudze. Rób, co chcesz, choćby spieraj się z sąsiadami cały dzień. Masz do tego takie prawo. Och, ile mieliśmy problemów w przeszłości właśnie z ludźmi, z którymi wynajmowaliśmy mieszkanie… Wy, drodzy czytelnicy, bylibyście nas rozumieli. No cóż, to wszystko liryka. Najważniejsze jest to, iż nie udało nam się kupić mieszkania.

Dlaczego? Moja teściowa, Weronika Romanówna, bardzo poważnie zachorowała. I niezależnie od tego, jak bardzo chciałbym wydawać się gorszym człowiekiem, niż jestem naprawdę, moja sumienie nie wytrzymało. Nie mogłem pozwolić, by żona uważała mnie za ostatniego gówna. Zebraliśmy pieniądze i pomogliśmy matce żony wstać na nogi. Tak, szpitale w dzisiejszych czasach to drogie przyjemności, choć to wszyscy wiedzą. interesujące jest coś innego. Siostra mojej żony, która stale mnie we wszystkim krytykowała, nie chciała z nami zebrać pieniędzy. Po prostu kilka razy przyszła do matki z jakimiś produktami, a potem kontynuowała swoje życie, jak wcześniej.

Nie chcę nic mówić, ale na pewno też macie dalekiego krewnego, który potrafi tylko krytykować. No właśnie, to dokładnie taki sam przypadek. choćby żona wie, jak jej siostra czasami potrafi być dwulicowa. Jednak to jej wybór. Choć nie jestem przesądny, wierzę, iż jakaś forma karmy lub bumerangu w życiu wciąż istnieje. Po prostu działa na zasadzie relacji między ludźmi, a nie przez magię. No dobrze, wcześniej ludzie myśleli, iż grzmot i błyskawica to złe zaklęcia, prawda? Może z karmą wyszło dokładnie tak samo.

Kontynuując. Drugi raz prawie udało nam się kupić mieszkanie z żoną kilka lat po pierwszym incydencie. Ale znów nie powiodło się. Zebraliśmy pieniądze, choćby większą sumę. Jednak przeszkodą była wypadek, w który nasza rodzina wpadła, gdy prowadziłem samochód. Nie martwcie się, wszystko skończyło się dobrze. Żona nie miała zadrapań, ja złamałem dwa żebra, i to tylko przez to, iż nie kupiłem dobrego mocowania do pasów bezpieczeństwa. A samochód oczywiście ucierpiał.

W naszej rodzinie bez samochodu nie da się żyć. Dlatego musieliśmy pilnie wybierać: naprawić czy kupić nowy samochód. Oczywiście żona zaproponowała naprawę. To przecież taniej, a także szybciej się to robi. A my moglibyśmy jeszcze trochę popracować, naprawić wszystko, co można, i dalej zajmować się kwestią mieszkania. choćby sam myślałem o takim rozwiązaniu, żeby nie komplikować sobie życia. Ale, patrząc prawdzie w oczy, postanowiłem sprzedać samochód i kupić coś prostszego.

Wiecie, najśmieszniejsze było wtedy, gdy moja teściowa i jej druga córka, nie moja żona, rzuciły się na mnie podwójną siłą. Siostra żony obwiniała mnie za to, iż nie potrafię prowadzić, chociaż jestem mężczyzną, powinienem wiedzieć jak to robić od urodzenia. A jeszcze prawie zabiłem jej siostrę. I bardzo jej to nie podoba, jak w ogóle mogła wyjść za mnie za mąż. Teściowa piła trochę mniej, najwyraźniej nie zdążyła całkowicie zapomnieć, iż pieniądze na jej leczenie poszły z mojej kieszeni. Niemniej jednak, jedyną, która mnie w niczym nie obwiniała, była moja żona. I jestem jej za to bardzo wdzięczny. A te krewniaki to sprawa dziesiąta.

I mimo to, po pewnym czasie, kupiliśmy mieszkanie. Powiem choćby więcej, udało nam się nabyć dwupokojowe mieszkanie. Sprawa w tym, iż w końcu zostałem awansowany. A osoba, która sprzedawała swoje poprzednie mieszkanie, miała jakieś złe długi. Dlatego sprawa nie mogła czekać. Tak, ktoś może powiedzieć, iż mieszkać w mieszkaniu zakupionym na rynku wtórnym, to nie to. I może, choćby będzie prawda. Zgadzam się, iż mieszkać we własnej willi, którą zaprojektowali i zbudowali prawdziwi specjaliści w swojej dziedzinie, jest lepsze. Ale powiedzmy szczerze, każdy według swoich możliwości.

Tak, nawiasem o możliwościach. Siostra mojej żony niedawno też wyszła za mąż. I zaczęły się u niej dokładnie takie same problemy, jakie mieliśmy u nas. Wynajmowane mieszkanie już nie daje jej radości, trzeba szukać czegoś własnego. Ale jej podejście do tego problemu okazało się dla mnie całkowicie niespodziewane. Po ślubie dosłownie po kilku tygodniach zrezygnowała z pracy. I ogłosiła się żoną, a więc tą, za którą wszystko teraz musi decydować (liczyć, robić) mąż. Mąż jest uprawniony do rozwiązywania ich kwestii mieszkaniowych, czasu wolnego i wszystkiego innego. Takie sprawy.

I tu się zastanowiłem. Tak, ja i żona długo nie mogliśmy kupić sobie mieszkania. Jakby działało jakieś prawo podłości, uwierz mi. Ale przeszliśmy nie jedno życiowe doświadczenie, przeżyliśmy razem tyle czasu, choćby przechodząc z wynajmowanych mieszkań, i mimo to zostaliśmy razem. choćby więcej, nasze relacje tylko się wzmocniły przez to wszystko. A co czeka siostrę mojej żony, zwłaszcza z takim podejściem do ludzi i do życia w ogóle? Kto wie, ale nie oczekuję nic dobrego. Prawdopodobnie karma wciąż istnieje. W pewnym stopniu, oczywiście. Inaczej jak to wszystko wyjaśnić?

Idź do oryginalnego materiału