Ona Ciągle Szuka We Mnie Wad – I Nazywa To Miłością

newsempire24.com 1 tydzień temu

Na początku myślałem, iż może miała rację. Może naprawdę nie byłem wystarczająco dobry. Może mój chód był dziwny, mój głos za szorstki, moje ubrania zbyt zwyczajne. Może po prostu nie byłem tym mężczyzną, którego ona chciała.

Więc zrobiłem to, co zrobiłby każdy kochający mąż – próbowałem się zmienić.

Dla niej.

Ale po latach starań, po latach dążenia do niemożliwych standardów, zrozumiałem jedno: problem nigdy nie był we mnie. Problemem była ona.

Moja żona, Natalia, miała obsesję na punkcie poprawiania mnie. I co najgorsze? Twierdziła, iż robi to dla mojego dobra.

“Jeśli ja ci tego nie powiem, to kto?” mówiła tonem pełnym sztucznej troski. “Robię to, bo cię kocham.”

A ja? Ja jej wierzyłem.

Kiedy powiedziała mi, iż mam fatalną postawę, iż chodzę jak stary człowiek, wziąłem to do siebie. Zapisałem się na basen, zacząłem chodzić na siłownię, próbowałem choćby jogi. Wszystko po to, by stać się lepszym.

Dla niej.

I co dostałem w zamian? Nic.

Żadnego pochwały, żadnego docenienia. Tylko chłodne „Dobrze. Rób tak dalej.”

A potem, pewnego dnia, nagle stwierdziła, iż problemem jest mój głos.

“Jest za twardy, za ostry. Działa mi na nerwy,” rzuciła od niechcenia, jakby mówiła o czymś zupełnie błahym.

Od kiedy? Czemu dopiero teraz? Czy to naprawdę ją irytowało, czy po prostu znalazła nową rzecz do krytykowania?

Oczywiście, znowu jej uwierzyłem. Zapisałem się na lekcje dykcji, próbowałem zmieniać swój ton.

Nauczyciel spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

“Ale twój głos jest zupełnie normalny. Kto ci powiedział coś takiego?”

Ja już wiedziałem, kto.

Ale było już za późno. Byłem zaprogramowany – jeżeli Natalia mówiła, iż coś jest ze mną nie tak, to musiało tak być.

I to nigdy się nie skończyło.

Jednego dnia moje włosy były za krótkie. Następnego – za długie. Moje koszule były nudne. Mój śmiech był za głośny. Bez względu na to, co robiłem – nigdy nie było dobrze. Zawsze znajdowała coś nowego, jakby czerpała satysfakcję z rozkładania mnie na części, kawałek po kawałku.

Aż pewnego wieczoru nie wytrzymałem.

“A ty, Natalia? Może to nie tylko ja powinienem się zmienić? Może ty też powinnaś spojrzeć w lustro?”

Jej twarz natychmiast się zmieniła.

“Nie wierzę, iż coś takiego powiedziałeś,” wyszeptała z udawaną raną, jakbym to ja ją skrzywdził.

Ach, czyli ona mogła mnie latami krytykować, ale kiedy ja powiedziałem jedno słowo, nagle byłem tym złym?

To już nie było małżeństwo. To była powolna destrukcja, z której miałem nigdy nie wyjść cało.

Więc podjąłem decyzję. Złożyłem pozew o rozwód.

Teraz Natalia chodzi po domu w ciszy, w szoku, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Nigdy tego nie przewidziała. Myślała, iż będę w tym więzieniu do końca życia.

Ale nie będę.

Po raz pierwszy od lat mogę wreszcie oddychać.

Niech więc szuka „idealnego” mężczyzny – albo, co bardziej prawdopodobne, kolejnej ofiary.

Idź do oryginalnego materiału