Ojciec zmusił ją do małżeństwa z żebrakiem, bo była niewidoma to, co się stało później, zszokowało wszystkich
Władysław postanowił wydać swoją córkę za mężczyznę, który wydawał się żebrakiem, tylko dlatego, iż urodziła się niewidoma. Jednak to, co wydarzyło się potem, wprawiło wszystkich w osłupienie.
Kinga nigdy nie widziała światła dnia, nie patrzyła na niebo ani na twarze ludzi wokół. Choć nie znała świata wzrokiem, czuła jego surowość w każdym oddechu. Życie nigdy nie było dla niej łaskawe.
Urodziła się w rodzinie, która ceniła urodę ponad wszystko. Jej dwie siostry były nieustannie chwalone za czarujące oczy, nieskazitelną cerę i zgrabne sylwetki. Goście przychodzili, by je podziwiać, sąsiedzi rozprawiali o nich z zachwytem, a choćby obcy zatrzymywali się, by docenić ich urok.
Ale Kinga była inna. Od urodzenia była niewidoma. W oczach ojca nie była dzieckiem, które warto kochać, ale ciężarem hańbą do ukrycia. Gdy siostry były prezentowane światu, ona pozostawała zamknięta w domu, traktowana jak wstydliwy sekret.
Kiedy jej matka zmarła na chorobę, gdy Kinga miała zaledwie pięć lat, sytuacja stała się jeszcze gorsza. Ojciec, kiedyś surowy, ale opanowany, całkowicie się zmienił. Jego żal zamienił się w gorycz, a gorycz w okrucieństwo. I z powodów, których Kinga nigdy nie zrozumiała, większość tego okrucieństwa skierował właśnie na nią.
Nigdy nie wypowiadał jej imienia. Nazywał ją tym czymś. Nie pozwalał jej siadać przy stole, gdy przychodzili krewni. Gdy odwiedzali ich goście, zamykał ją w pokoju, przekonany, iż choćby samo spojrzenie na nią przynosi nieszczęście.
Tak mijały lata. Kinga wyrosła na młodą kobietę o łagodnym głosie i dobrym sercu, ale ojciec stawał się coraz zimniejszy. W dniu jej dwudziestych pierwszych urodzin, zamiast okazać życzliwość czy nadzieję na jej przyszłość, podjął najokrutniejszą decyzję w jej życiu.
Ślub
Pewnego ranka ojciec wszedł do jej maleńkiego pokoju, gdzie siedziała cicho, przesuwając palcami po stronach starej książki w brajlu. Rzucił na jej kolana złożony kawałek materiału.
Wychodzisz za mąż jutro powiedział suchym, pozbawionym emocji głosem.
Kinga zdrętwiała, chwytając materiał. Słowa nie miały sensu. Za mąż? Za kogo? Ledwo mogła oddychać, gdy wyszeptała: Za kogo?
Za żebraka z kościoła odparł ojciec zimno. Jesteś ślepa. On jest biedny. Dobrana para.
Jej usta zadrżały. Chciała krzyczeć, protestować, błagać ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Wiedziała, iż słowo ojca jest ostateczne. Nigdy nie dawał jej wyboru, i tym razem nie miałoby to znaczenia.
Następnego dnia zabrano ją na krótką, pospieszną ceremonię. Nigdy nie zobaczyła twarzy mężczyzny, nikt go jej nie opisał. Ojciec chwycił ją za ramię i popchnął do przodu. Weź go pod rękę rozkazał. Ona posłuchała, jakby była duchem we własnym ciele.
Wokół rozlegały się szepty i śmiechy. Ślepa dziewczyna i żebrak mówili ludzie, wyśmiewając jej nieszczęście.
Po ślubie ojciec wcisnął jej w ręce małą torbę z ubraniami. Teraz jest twoim problemem powiedział do mężczyzny. Bez słowa odwrócił się i odszedł, nie oglądając się ani razu.
Chata
Mężczyzna miał na imię Wojciech. Przez długi czas nie odzywał się, prowadząc ją py





