Kiedy po latach pracy w korporacji wróciła do rodzinnych wspomnień z małej pracowni szewskiej, wiedziała, iż chce tworzyć coś prawdziwego. Tak narodziły się Glamoursy, czyli marka butów szytych manualnie, z szacunkiem do rzemiosła i materiału. Jej założycielka, Katarzyna Kapusta-Paziewska, opowiada, jak dziecięce doświadczenia, narodziny córek i potrzeba autentyczności stały się początkiem firmy, która dziś definiuje pojęcie „butów z historią”. W rozmowie zdradza, czym dla niej jest slow fashion, jak wygląda proces tworzenia każdej pary i dlaczego w modzie najważniejsza jest relacja, nie tempo.
Skąd wziął się pomysł na stworzenie marki Glamoursy? Co było punktem wyjścia i jak doszło do powstania pierwszego produktu?
Pomysł na Glamoursy wziął się z mojego dzieciństwa – z zapachu kleju, świeżej skóry i stukotu maszyn w małej pracowni, w której powstawały cholewki. Dorastałam w miejscu, gdzie buty tworzyło się z sercem i zrozumieniem dla detalu. Po latach pracy w korporacji poczułam, iż chcę wrócić do tej autentyczności. Narodziny moich córek stały się momentem przełomowym – to właśnie dla nich powstały pierwsze pary butów, które zapoczątkowały markę Glamoursy.
Co dla Ciebie oznacza „buty z historią”? Jak definiujesz tę historię w kontekście poszczególnych modeli?
„Buty z historią” to dla mnie takie, które niosą w sobie emocje i proces. Powstają z rąk ludzi, którzy znają swoje rzemiosło, z materiałów, które przeszły selekcję i zostały wykorzystane z szacunkiem. Każda para Glamoursy ma swoją drogę – od momentu wyboru skóry po chwilę, gdy trafia do kobiety, która ją zakłada. Te buty dojrzewają razem z nią, zmieniają się, nabierają charakteru i stają się częścią jej codzienności.
Marka mówi: „Nie tworzymy mody na chwilę, tworzymy buty, które opowiadają Twoją historię i dojrzewają razem z Tobą.” Jak rozumiesz tę deklarację w praktyce?
To zdanie najlepiej oddaje sens mojej pracy. Glamoursy nie powstają w rytmie sezonów i trendów, tylko w rytmie życia. Szyjemy na zamówienie, w lokalnych pracowniach, wtedy, gdy ktoś naprawdę ich potrzebuje. Dzięki temu powstają buty, które nie starzeją się po kilku miesiącach, tylko nabierają wartości. Dla mnie moda to nie tempo, a relacja – między człowiekiem, materiałem i czasem.
W kontekście mody coraz częściej mówi się o „slow fashion”. Jak Glamoursy wpisują się w ten ruch?
Glamoursy powstały z potrzeby spokoju w świecie, który pędzi. Od początku szyjemy mniej, ale mądrzej – tylko tyle, ile naprawdę potrzeba. Współpracujemy z lokalnymi rzemieślnikami, dbamy o każdy detal i nie tworzymy zapasów na magazyn. Slow fashion to dla mnie nie moda, ale sposób myślenia – o szacunku do ludzi, surowców i środowiska. Każdy zakup to decyzja, która ma znaczenie.
Skóra używana jest przez Was jako główny materiał. Czy możesz opowiedzieć o tym procesie – jak dobierasz skórę i jak wygląda minimalizacja odpadów?
Skóra to podstawa naszej pracy – naturalny, trwały materiał, który oddycha i dopasowuje się do stopy. Wybieram wyłącznie polskie skóry z garbarni, które znam osobiście. Nie interesuje mnie niska cena, tylko jakość i etyczny proces. Staramy się wykorzystywać każdy fragment materiału – mniejsze elementy, jak paski czy detale, powstają z tego, co w innych miejscach mogłoby zostać wyrzucone. Dla mnie to wyraz szacunku wobec surowca i ludzi, którzy nad nim pracują.
Personalizacja to jeden z ważnych filarów Twojej marki. Jak ważna jest indywidualność dla Twoich klientek i jak ją realizujesz?
Personalizacja to coś, co sprawia, iż klientka staje się częścią procesu tworzenia. Może wybrać kolor, czasem strukturę skóry, a my szyjemy specjalnie dla niej. To sprawia, iż buty stają się naprawdę osobiste – nie tylko dopasowane, ale i symboliczne. Kobiety, które wybierają Glamoursy, cenią indywidualność i mają odwagę kupować rzeczy, które nie są „dla wszystkich”. To piękne, bo dzięki temu powstają produkty z duszą.
Czy masz jakiś ulubiony model lub kolekcję, która szczególnie reprezentuje markę? jeżeli tak, dlaczego właśnie tę?
Mam ogromny sentyment do balerinek – to od nich wszystko się zaczęło. Są proste, kobiece, lekkie i pokazują, iż wygoda może być równie elegancka jak szpilki. Ale każdy model jest dla mnie ważny, bo za każdym stoi historia – zarówno nasza, jak i kobiet, które je noszą. Kiedy widzę klientki wracające po kolejne pary, wiem, iż w tych butach naprawdę chodzi coś więcej niż tylko moda.
Wspominasz, iż showroom przy ul. Mokotowskiej w Warszawie to miejsce spotkań i inspiracji. Jak ważne jest dla Ciebie tworzenie takiej przestrzeni „offline”?
To miejsce ma dla mnie ogromne znaczenie. Chciałam, żeby showroom był nie tylko punktem sprzedaży, ale miejscem, gdzie można dotknąć, zobaczyć i poczuć klimat rzemiosła. Często przychodzą do nas kobiety, które po raz pierwszy widzą, jak wygląda but szyty manualnie – to robi wrażenie. Na Mokotowskiej można też po prostu porozmawiać o modzie, o wyborach, o życiu. To przestrzeń, która łączy – ludzi, doświadczenia i wartości.
Jakie są Twoje plany na przyszłość – czy planujesz rozszerzenie oferty, wprowadzenie nowych kategorii lub rynków zagranicznych?
Nie gonię za szybkim rozwojem, ale za rozwojem w zgodzie ze sobą. Myślę o nowych projektach, które naturalnie wpisują się w filozofię Glamoursy – na przykład o rozwinięciu linii barefoot czy o współpracach z artystami. Chciałabym też dalej edukować o rzemiośle i o tym, iż wybierając mądrzej, można kupować mniej, ale lepiej. A jeżeli Glamoursy trafią na rynki zagraniczne – to tylko tam, gdzie ta idea naprawdę ma sens.
Gdybyś mogła wymarzyć sobie współpracę lub projekt idealny, co by to było i dlaczego?
Marzę o projekcie, który łączy sztukę, rzemiosło i kobiecość. Może to być limitowana kolekcja tworzona wspólnie z artystką, może wystawa o historii polskiego obuwia. Najbardziej cieszy mnie to, co ma głębszy sens – nie chwilowy efekt, tylko coś, co zostawia ślad. Bo Glamoursy to nie tylko buty, to opowieść o relacji między człowiekiem a tym, co tworzy.












