Nigdy nie czesz tak dziecka. Trycholog ostrzega. "Narażasz na łysienie"

gazeta.pl 10 godzin temu
"Nie rób swojemu dziecku takich fryzur" - ostrzega trycholożka Olga Poniatowska. Choć misternie zaplecione warkoczyki i gęsto poprzeplatane kucyki mogą wyglądać jak z bajki, jak przekonują specjaliści, mogą prowadzić do problemów ze skórą głowy, a choćby łysienia.
Są mamy, które uwielbiają wyczarowywać na głowach swoich dzieci przepiękne, misternie ułożone fryzury. Dziewczynkom plotą maleńkie warkoczyki, tworzą fantazyjne koczki, przeplatańce i konstrukcje, które wyglądają jak z bajki. Z zewnątrz faktycznie wszystko prezentuje się pięknie i imponująco - kolorowe gumeczki, błyszczące spinki, idealnie wygładzona linia włosów. Ale jak to wygląda "od środka"?


REKLAMA


Zobacz wideo Michał Wrzosek ocenia jadłospis w państwowym żłobku i przedszkolu


Trucholożka zabiera głos
Trycholożka Olga Poniatowska, znana z edukacyjnego profilu na Instagramie, tym razem zwróciła uwagę na problem, którego wielu rodziców nie dostrzega. Ekspertka regularnie publikuje treści związane ze zdrowiem włosów i codzienną pielęgnacją. Tym razem było podobnie. Trycholożka udostępniła filmik, na którym widać, jak jakaś kobieta (najprawdopodobniej matka), małej dziewczynce wykonuje skomplikowaną, bardzo ciasną fryzurę.
Już w pierwszej chwili ekspertka zwróciła uwagę na dużą ilość produktów stylizujących nakładanych bezpośrednio na włosy i skórę głowy dziecka. Kolejnym problemem jest mocne naciąganie włosów. Mama z nagrania zaplata kiteczki dokładnie w miejscach, które jak tłumaczy trycholożka, są najbardziej wrażliwe i szczególnie narażone na tzw. łysienie trakcyjne.


Ekspertka przypomina, iż dzieci są znacznie bardziej narażone na łysienie trakcyjne niż dorośli. Mocne wiązania, zbyt ciasne gumki czy regularne robienie skomplikowanych fryzur mogą doprowadzić do osłabienia włosów i ich przerzedzeń. "Nie rób swojemu dziecku takich fryzur. A jeżeli dziecko mówi, iż gdzieś boli, to zmień mu fryzurę na niski warkocz, który nie naciąga skóry głowy" - apeluje Poniatowska.
Do przedszkola przychodzą jak na bal
Pod postem trycholożki pojawiło się wiele komentarzy. "Mam dwie córki, zawsze chodziły w rozpuszczonych włosach, od święta warkocz czy kucyk, ale od tego to aż mnie głowa zabolała" - pisze jedna z kobiet. Inna dodaje: "U mojej córki w grupie przedszkolnej jedna z dziewczynek jest regularnie tak czesana. Dziecko ma bardzo 'ścisło' zrobioną fryzurę, boli mnie na sam widok".


Swoją historią dzieli się z nami też pani Anna (imię zostało zmienione), która przyznaje, iż od dawna niepokoi ją widok dziewczynek, które przychodzą do przedszkola (do którego uczęszcza też jej córka) z ogromną liczbą małych warkoczyków, kucyków i spineczek na głowie. - Fakt, wygląda to ładnie, ale absolutnie nic poza tym. Moja Tosieńka na co dzień nosi włosy rozpuszczone, lekko podpięte jedną spinką przy twarzy albo luźny kucyk związany grubą, miękką gumką, która nie szarpie ani nie naciąga włosów - opowiada w rozmowie z eDziecko.
Po czym dodaje: - Czasami to ja się choćby zastanawiam, kiedy te matki znajdują czas na robienie tak skomplikowanych konstrukcji na głowie. Rozumiem, na jakieś urodziny czy wesele, no ale do przedszkola? To chyba lekka przesada.
Warto zatem pamiętać, iż najpiękniejszą fryzurą dziecka jest ta, która nie boli, a zdrowe włosy zawsze powinny być ważniejsze niż idealne uczesanie.
A Ty? Co o tym myślisz? Napisz na adres: [email protected]. Gwarantujemy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału