Niechętnie wyjeżdżam z synem, by odwiedzić moją matkę.

twojacena.pl 1 godzina temu

Z ciężkim sercem wybieram się z synem w odwiedziny do mojej matki.
Serce mi się ściska na samą myśl o wyjeździe, ale i tak pakuję nasze rzeczy i ruszam z moim synkiem, Tymkiem, do mamy, Elżbiety Kowalskiej. A wszystko dlatego, iż wczoraj, gdy spacerowałam z Tymkiem, mój mąż, Marek, postanowił być gościnny i bez pytania mnie o zdanie ulokował u nas swoją kuzynkę Agnieszkę, jej męża Jacka oraz ich dwójkę dzieci, Zosię i Staśka, w naszej sypialni. Po prostu oznajmił: Ty z Tymkiem możecie przenocować u twojej mamy, tam macie miejsce. Do teraz nie mogę ochłonąć po takiej bezczelności. To nasz dom, nasza sypialnia, a ja mam się pakować, żeby ustąpić miejsca obcym ludziom? Nie, to już przesada.

Wszystko zaczęło się, gdy wróciłam z Tymkiem ze spaceru. Zmęczony marudził, a ja marzyłam tylko o tym, żeby go położyć spać i napić się herbaty w ciszy. Tymczasem w mieszkaniu zastałam chaos. Agnieszka z Jackiem już rozgościli się w naszej sypialni. Ich dzieci biegły po całym domu, rozrzucając zabawki, a moje rzeczy książki, kosmetyki, choćby laptop były rzucone w kąt, jakby nagle przestały być moje. Stanęłam jak wryta: Co to ma być za cyrk?. Marek, niewzruszony, odparł: Agnieszka z rodziną potrzebowali miejsca. Pomyślałem, iż możecie pojechać do twojej mamy. Tam będzie wam wygodniej.

Mało nie udusiłam się z wściekłości. Po pierwsze, to nasz dom! Kupowaliśmy go razem, wybierając każdy mebel z namysłem. A teraz mam się wynosić, bo jego rodzina chce zwiedzać Warszawę? Po drugie, dlaczego mnie nie zapytał? Może bym się zgodziła, gdybyśmy o tym porozmawiali. Ale to było rozkazujące załatw sobie inny nocleg. Agnieszka za to choćby nie przeprosiła. Tylko się uśmiechnęła: No co ty, Kasia, nie histeryzuj, zostaniemy tylko dwa tygodnie!. Dwa tygodnie? Ja nie chcę, żeby dotykali moich rzeczy choćby przez jeden dzień!

Jacek milczy jak zaklęty. Rozwalony na naszej kanapie sączy kawę z mojej ulubionej filiżanki, tylko przytakując słowom Agnieszki. Ich dzieci? Katastrofa. Zosia, sześciolatka, wylała sok na nasz dywan, a Staś, czterolatek, zamienił moją szafę w kryjówkę. Próbowałam przypomnieć, iż to nie hotel, ale Agnieszka tylko wzruszyła ramionami: Oj, to przecież dzieci, co ty chcesz?. Oczywiście. A sprzątać po nich mam ja.

Próbowałam porozmawiać z Markiem w cztery oczy. Powiedziałam, jak bardzo boli mnie jego brak szacunku, iż Tymek potrzebuje stabilności. Ciągnięcie go do mamy, gdzie będzie spał na rozkładanym łóżku, to żadne rozwiązanie. Marek westchnął: Kasia, nie dramatyzuj. To rodzina, trzeba im pomóc. Rodzina? A my dla niego kim jesteśmy? O mało nie wybuchnęłam płaczem. Ale zacisnęłam zęby i spakowałam walizki. jeżeli myśli, iż się na to zgodzę, to się myli.

Mama, Elżbieta, wpadła w szał, gdy jej opowiedziałam: Marek uwierzył, iż jest królem tego domu? Przyjeżdżajcie do mnie, kochanie, mam miejsce dla was i Tymka. A twój mąż jeszcze mi za to odpowie!. Gotowa była przyjechać i wykopać tych intruzów. Ale ja nie chcę awantur. Chcę tylko spokoju, żeby wszystko przemyśleć.

Gdy pakowałam zabawki Tymka, spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami: Mamo, długo będziemy u babci?. Przytuliłam go mocno: Nie długo, skarbie. Tylko do czasu, aż tatuś zrozumie. Ale w głębi duszy wiem wrócimy dopiero, gdy nasz dom znów będzie nasz. A Marek będzie musiał wybrać: swoją gościnność czy swoją rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału