Nie podpisuj tej umowy szepnęła sprzątaczka do milionera podczas negocjacji. Ale to, co usłyszał potem, sprawiło, iż zamarł.
Kasia zaczynała dzień jak zwykle, budząc się przed świtem w swoim małym mieszkaniu. Gdy tylko stary budzik ledwie zadzwonił, gwałtownie go wyłączyła, by nie obudzić młodszego brata, Jacka, który wciąż spał mocno.
Jego blada twarz i ciężki oddech przypominały jej o chorobie, która powoli go wyniszczała. Przygotowując skromne śniadanie, Kasia myślała o pieniądzach potrzebnych na leki brata. Jej skromna pensja sprzątaczki ledwie starczała, a rachunki zdawały się mnożyć z tygodnia na tydzień.
Dziś będzie lepiej powiedziała sobie, prostując szary uniform przed wyjściem do pracy. Luksusowy biurowiec stanowił jaskrawy kontrast z życiem Kasi. Każdego ranka przekraczała szklane drzwi z nieśmiałym uśmiechem i kierowała się prosto do szatni, by zacząć dzień pracy.
Dla większości pracowników była niewidzialna, co w głębi duszy choćby jej odpowiadało. Tego dnia właściciel firmy, Marek Kowalski, był wyjątkowo spięty. Milioner, znany z chłodu i wysokich standardów, szykował się na ważne spotkanie z zagranicznymi inwestorami.
Jego nienaganny wygląd i wyniosła postawa wzbudzały respekt. Nie toleruję dziś żadnych błędów rzucił swojemu zespołowi, zanim wszedł do sali konferencyjnej.
Tymczasem Kasia cicho sprzątała korytarze, zauważając nerwowość pracowników krzątających się wokół przygotowań. Gdy nadszedł czas spotkania, Marek wszedł do sali z prawnikami. Inwestorzy już czekali, przeglądając dokumenty i wymieniając się wyrachowanymi uśmiechami.
Kasia, która miała gwałtownie posprzątać salę przed rozpoczęciem obrad, starała się być niezauważona, gdy przecierała stół. Drzwi zamknęły się, ale nie do końca. Z korytarza mogła usłyszeć fragmenty rozmowy.
Jeden z inwestorów, starszy mężczyzna z mocnym akcentem, nalegał, by Marek natychmiast podpisał umowę. To okazja, której nie można przegapić, panie Kowalski mówił. Marek odpowiedział chłodno: Nie podejmuję pochopnych decyzji. Mój zespół wszystko sprawdzi. Mimo stanowczości, widać było, iż jest pod ogromną presją.
Kasia, kończąc sprzątanie, zamarła, gdy usłyszała nazwisko jednego z inwestorów. Jej serce zamarło to był człowiek związany z upadkiem finansowym, który zrujnował życie jej ojca lata temu. Wspomnienia tamtych dni wróciły jak fala.
Bez wahania Kasia weszła do sali, ignorując zdziwione spojrzenia. Panie Kowalski, proszę się zatrzymać! Niech pan tego nie podpisuje powiedziała drżącym, ale stanowczym głosem.
W sali zapadła cisza. Marek powoli wstał, jego twarz wyrażała mieszankę zdumienia i gniewu. Co pani tu robi? warknął z pogardą.
Kasia, czując, iż przekroczyła granicę, spuściła wzrok, ale się nie wycofała. Chciałam tylko ostrzec. Ten człowiek jest nieuczciwy. Moja rodzina straciła przez takich jak on wszystko oświadczyła.
Marek spojrzał na nią z zimnym uśmieszkiem. A kim pani jest, by mówić mi, co mam robić? Jego słowa ciąły jak nóż, ale Kasia się nie ugięła.
Nie mam nic do stracenia. Chciałam tylko pomóc odparła, nie ukrywając drżenia w głosie.
Marek skinął na ochronę. Wyprowadźcie ją i upewnijcie się, iż więcej mi nie przeszkadza. Kasia została wyprowadzona, jej serce waliło, a w oczach pojawiły się łzy. Ryzykowała pracę, ale wiedziała, iż nie mogła postąpić inaczej.
W sali Marek starał się odzyskać kontrolę. Przepraszam za to niedopatrzenie powiedział spokojnie, choć w jego oczach widać było napięcie.
Inwestorzy wymienili spojrzenia. Pan
















