Możesz myśleć o mnie, co chcesz, ale niczego nie udowodnisz” — groźnie oświadczyła teściowa, stawiając synową przed trudnym wyborem

twojacena.pl 17 godzin temu

„Mogłaś myśleć o mnie, co chcesz, ale niczego nie udowodnisz” powiedziała groźnie teściowa, stawiając synową przed trudnym wyborem.

„No więc, Marysiu, posłuchaj uważnie. Możesz sobie o mnie myśleć, co tam chcesz, ale i tak niczego nie udowodnisz. Nie masz świadków, a Krzysiu mi wierzy. Więc jeżeli chcesz zostać w naszej rodzinie, lepiej się pogódź: sprzątaj, gotuj i trzymaj język za zębami. Jasne?”

Marysia wyszła za mąż za Krzysztofa kilka lat temu. niedługo urodził się im syn Tomek, który teraz ma już sześć lat. Oboje pracowali, starając się zapewnić rodzinie wszystko, co potrzebne, żeby nie wpaść w biedę.

Żyli skromnie, ale zgodnie: Marysia zajmowała się domem, dzieckiem i pracowała jako księgowa w małej firmie, a Krzysztof był inżynierem. Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku.

Ale pewnego dnia u matki Krzysztofa Haliny zdiagnozowano chorobę niedokrwienną serca, która wymagała ciągłego leczenia i opieki. Kobieta musiała zrezygnować z pracy i od tamtej pory była całkowicie uzależniona od pomocy syna.

Marysia starała się wspierać Halinę, jak tylko mogła: po pracy przywoziła jej zakupy, gotowała zupy i rosoły. Czasem zabierała Tomka, bo nie miała go z kim zostawić. W inne dni sam Krzysztof odwiedzał matkę.

Na początku wydawało się to naturalne. Z czasem jednak napięcie zaczęło rosnąć. Pieniądze znikały szybciej niż kiedyś: leki, zabiegi, specjalna dieta. Krzysztof bez słowa oddawał część pensji matce, a Marysia to akceptowała. Ale niedługo zaczęła zauważać, iż brakuje im na własne potrzeby. A Krzysztof jakby tego nie widział.

Tomkowi potrzebne były nowe buty, zajęcia podrożały, pralka się zepsuła. Wszystko szło nie tak. Marysia od lat nie mogła sobie pozwolić na nowe zimowe palto stare nosiła już pięć lat. Ale zamiast tego słyszała od męża:

„Poczekaj. Teraz najważniejsza jest mama.”

Milczała, rozumiejąc, iż zdrowie jest ważniejsze. Ale w środku narastał ciężar. Nie wiedziała, jak długo to potrwa i co ich czeka.

Pewnego dnia, gdy Marysia miała krótszy dzień pracy przed świętami, usłyszała od Haliny coś, co ją kompletnie zszokowało.

Tego dnia dostała premię. Niewielką, ale miłą sumę, na którą nie liczyła. Już wyobrażała sobie, jak wieczorem z Krzysztofem położą Tomka spać, otworzą butelkę wina, pokroją ser, wędlinę, owoce i po prostu posiedzą razem, jak kiedyś, przed wszystkim tym zmęczeniem i ciągłymi obowiązkami.

Z tymi myślami weszła do sklepu, kupiła świeże warzywa, nabiał, mleko. Pomyślała: „Zawiozę to Halinie, a potem wrócę do domu, przygotuję nasz wieczór.”

Miała klucze do mieszkania teściowej na wszelki wypadek. Weszła cicho, słysząc głos z kuchni. Najpierw pomyślała, iż to telewizor, ale gdy się zbliżyła, stanęła jak wryta.

Halina stała przy uchylonym oknie, z papierosem w ręce, wypuszczając dym na zewnątrz. W drugiej ręce trzymała telefon.

„Oczywiście, iż jeszcze długo będę udawać” mówiła ochryple do słuchawki. „A co mi tam? Syn pomaga, synowa przede mną na palcach chodzi. Nie zrezygnuję z tego za żadne skarby. Dzięki, Weroniko, iż załatwiłaś mi te papiery.”

Marysi wszystko się zamgliło przed oczami. Te słowa zabolały jak uderzenie. Odskoczyła, uderzając plecami o futrynę, a torba z zakupami wypadła jej z rąk. Pomidory i jabłka rozsypały się po podłodze.

Prawda czasem boli bardziej niż kłamstwo.

Halina gwałtownie się odwróciła.

„Marysiu czekaj! Wszystko ci wyjaśnię!” krzyknęła, biegnąc za synową.

Ale Marysia już wypadła za drzwi i zbiegła po schodach, ledwo zauważając, kiedy znalazła się na przystanku.

O jakim winie mogła być mowa? Wracała do domu, nie patrząc na drogę, z ciężarem w piersi i pustką w myślach. W głowie kręciło się tylko jedno: „Rok cały rok nas oszukiwała. Czy w ogóle była chora?”

Później, gdy Tomek w końcu zasnął po bajce, Marysia poprosiła Krzysztofa do kuchni. Był zaskoczony zwykle żona była już wtedy wykończona, ale dziś coś się w niej zmieniło.

„Krzysiu, musimy poważnie porozmawiać.”

„Co się stało?” spytał mąż.

„Chodzi o twoją mamę.”

„Znowu o pieniądze? Wystarczy nam. Po prostu chcesz za dużo. A tak w ogóle po co ci praca? Zostań w domu i zajmuj się moją matką.”

„Zajmować się nią? A wiesz, iż Halina czuje się zupełnie dobrze? Może w ogóle nigdy nie była chora?” wybuchnęła Marysia, nie mogąc już dłużej milczeć.

„Co ty mówisz?”

„Nie wymyślam. Ale twoja matka Dziś weszłam do niej, a ona stała przy oknie i paliła. I rozmawiała przez telefon z jakąś Weroniką, iż ta załatwiła jej papiery.”

Krzysztof zastygł, nie wiedząc, czy wierzyć w to, co usłyszał.

„Czekaj To niemożliwe. Weronika to przyjaciółka mamy. Pracuje w przychodni”

„Właśnie dlatego”

Krzysztof przesunął dłonią po twarzy.

„Nie mogę ci nie wierzyć Po co miałabyś to wymyślać? Ale mama naprawdę mogłaby tak postąpić?”

„Wygląda na to, iż tak” spokojnie odpowiedziała Marysia. „A pieniądze nam wystarczały, bo Marek co tydzień mi przesyłał. Myślałeś, skąd Tomek ma nową kurtkę na jesień?”

Krzysztof milczał, jego oddech stał się przerywany. Czuł, iż traci kontrolę nad sytuacją.

„Jutro sam do niej pojadę i wyjaśnię wszystko.”

„Jedź. Tylko nie dzw

Idź do oryginalnego materiału