Mojej siostrze marzy się wielkie wesele z tłumem ludzi, wypasioną suknią, fajerwerkami, limuzyną i innymi takimi rzeczami. Problem jednak w tym, iż ani siostra ani jej narzeczony nie mają na to pieniędzy. Ale wymyślili sobie wesele.
Dlatego zaczęła błagać mnie, żebym pożyczyła jej pieniądze, a ona mi potem odda w ratach. Włączyła się w to moja mama, która też chce, żebym pomogła siostrze. Mam pieniądze, ale oszczędzam na mieszkanie. Czy ona myśli, iż taka kasa leży na ulicy? 25 tysięcy złotych to nie przelewki. Nie wiem, jak oni zamierzają to spłacić.
Moja siostra zawsze miała lekką rękę do wydawania pieniędzy. Konto na minusie to jej codzienność, ma takich kilka. Narzeczony mojej siostry też nie ma za bardzo oszczędności na wesele. Zarabia jakieś 5 tysięcy złotych na rękę no i jeszcze z tego płacą wynajem. No ale oczywiście chce, żeby jego panna młoda miała wymarzone wesele.
Żaden bank nie da im pożyczki, bo siostra oficjalnie nie pracuje, a o dochodach pana młodego już mówiłam. Mogliby po prostu wziąć ślub w urzędzie, odkopać się z finansowego dołka, zacząć zarabiać na wspólne życie, ale nie, trzeba się pokazać przed sąsiadami. Gdzie w tym sens?
Oczywiście nie chcę dawać pieniędzy takim ludziom na takie głupoty. Po pierwsze, nie spadły mi one z nieba, sama na nie długo i ciężko zapracowałam. Po drugie, te pieniądze są odkładane na konkretny cel - zakup mieszkania. Chcę kupić mieszkanie latem, mam już zaoszczędzone na połowę kawalerki.
Po trzecie, jeżeli dam siostrze pożyczkę, nigdy więcej nie zobaczę tych pieniędzy. Rozumiem to bardzo dobrze, bo to inne długi będą ważniejsze. Jestem pewna, iż spłaci kilka tysięcy przez kilka miesięcy, a potem wszystko pójdzie w zapomnienie. Na dokładkę pewnie jeszcze zajdzie w ciążę i temat będzie skończony.
Kilkakrotnie tłumaczyłam swoje stanowisko mamie i siostrze. To mówienie jak do ściany, stoją, patrzą, mrugają oczami i to wszystko.
- To twoja siostra, musisz jej pomóc! - mówi mama. - Chyba nie chcesz mi sprawić przykrości.
Oczywiście, mama ma powody do zdenerwowania. Ale na takie sztuczki potrafiła mnie złapać w latach szkolnych, a teraz jestem odporna na takie manipulacje. Co to za pomoc? Gdyby, nie daj Boże, miała problemy ze zdrowiem, dałabym jej pieniądze bez awantur, przecież nie o to chodzi. Ale to co ona wyprawia to zwykła głupota.
Uważam, iż jeżeli nie masz kasy na ślub, to go po prostu nie rób. A jeżeli chcesz wesele, to na nie oszczędzaj. Albo dostosuj marzenia do swoich możliwości.