Młody milioner znalazł nieprzytomną dziewczynkę, która trzymała w objęciach bliźniaki na zaśnieżonym placu. Kiedy obudziła się w jego rezydencji, szokująca tajemnica zmieniła wszystko.
Jakub Morawski obserwował padający śnieg przez panoramiczne okna swojego apartamentu w wieżowcu Morawski Tower. Cyfrowy zegarek na biurku wskazywał 23:47, ale młody magnat nie zamierzał wracać do domu. W wieku 32 lat przywykł do samotnych wieczorów spędzanych na pracy rutyna, która pozwoliła mu potroić majątek odziedziczony po rodzicach w zaledwie pięć lat.
Jego niebieskie oczy odbijały światła miasta, gdy masował skronie, próbując zniwelować zmęczenie. Ostatni raport finansowy wciąż był otwarty na laptopie, ale litery zaczynały się rozmywać przed jego oczami. Potrzebował świeżego powietrza. Wziął kaszmirowy płaszcz i skierował się do garażu, gdzie czekał jego Aston Martin.
Noc była wyjątkowo mroźna, choćby jak na grudniowe standardy Warszawy. Termometr w aucie wskazywał -5°C, a prognozy zapowiadały jeszcze większy spadek temperatury przed świtem.
Jakub jechał bez celu, wsłuchując się w cichy pomruk silnika. Jego myśli krążyły między cyframi, wykresami i samotnością, która ostatnio go przytłaczała. Anna, jego gospodyni od ponad dziesięciu lat, uparcie twierdziła, iż powinien otworzyć się na miłość. Ale po katastrofie ostatniego związku z Wiktorią kobietą z wyższych sfer, zainteresowaną wyłącznie jego majątkiem Jakub postanowił skupić się tylko na biznesie.
Nie zauważył, kiedy znalazł się w pobliżu Łazienek Królewskich. O tej porze miejsce było zupełnie puste, oprócz kilku pracowników utrzymania porządku, pracujących w żółtym świetle latarni. Śnieg wciąż padał dużymi płatkami, tworząc niemal bajkowy krajobraz.
Może spacer pomoże mruknął do siebie. Gdy wysiadł z auta, zimne powietrze uderzyło go w twarz jak tysiąc małych igieł. Jego włoskie buty zapadały się w miękkim śniegu, gdy szedł alejkami parku, zostawiając ślady, które gwałtownie przykrywała nowa warstwa białego puchu.
Cisza była niemal absolutna, przerywana tylko okazjonalnym chrzęstem jego kroków. Wtem coś usłyszał. Najpierw pomyślał, iż to tylko wiatr, ale było w tym coś więcej cichy, ledwo słyszalny dźwięk, który obudził jego instynkty.
Płacz.
Jakub zatrzymał się, próbując zlokalizować źródło dźwięku. Tym razem był wyraźniejszy dochodził z placu zabaw. Jego serce przyspieszyło, gdy ostrożnie przyspieszył kroku.
Plac zabaw był całkowicie pokryty śniegiem. Huśtawki i zjeżdżalnie wyglądały jak upiorne kształty w słabym świetle latarni. Płacz stał się wyraźniejszy. Dochodził zza zasypanych krzaków.
Gdy Jakub obszedł krzewy, serce prawie mu stanęło.
Leżała tam dziewczynka, częściowo przysypana śniegiem. Nie mogła mieć więcej niż sześć lat, a na sobie miała tylko cienką kurtkę, zupełnie nieodpowiednią na taki mróz. Ale najbardziej wstrząsające było to, co zobaczył dziewczynka przyciskała do piersi dwa małe zawiniątka.
Dzieci Boże! zawołał, natychmiast klękając w śniegu.
Dziewczynka była nieprzytomna, jej usta miały przerażający, siny odcień. Drżącymi palcami sprawdził jej puls był słaby, ale wyczuwalny. Bliźniaki zaczęły płakać głośniej, gdy poczuły ruch.
Nie tracąc czasu, Jakub zdjął swój płaszcz i owinął nim trójkę dzieci. Wyciągnął telefon, jego ręce drżały tak mocno, iż prawie go upuścił.
Doktorze Kowalski, wiem, iż jest późno, ale to nagły wypadek powiedział, starając się, by jego głos brzmiał stanowczo. Musi pan natychmiast przyjechać do mojej rezydencji. Nie, nie chodzi o mnie. Znalazłem troje dzieci w parku. Jedno jest nieprzytomne. Tak, teraz.
Następnie zadzwonił do Anny. choćby po tylu latach wciąż go zadziwiało, iż odpowiadała po pierwszym dzwonku, niezależnie od pory.
Anno, przygotuj trzy ciepłe pokoje i przygotuj czyste ubrania. Nie, nie dla gości. Przywożę troje dzieci dziewczynkę około sześciu lat i dwoje niemowląt. Tak, dobrze usłyszałaś. Wytłumaczę, gdy wrócę. I Anno zadzwoń też do tej pielęgniarki, która się mną zajmowała, gdy złamałem rękę, pani Nowak.
Ostrożnie podniósł małą grupkę. Dziewczynka była niepokojąco lekka, a bliźniaki, które wyglądały na nie starsze niż pół roku, ledwo ważyły.
Udało mu się wrócić do samochodu, dziękując w duchu, iż wybrał model z przestronnym tylnym siedzeniem. Włączył ogrzewanie na maksimum i ruszył tak szybko, jak pozwalały na to warunki, w kierunku swojej rezydencji na obrzeżach miasta.
Co kilka sekund spoglądał w lusterko, sprawdzając stan dzieci. Bliźniaki nieco się uspokoiły, ale dziewczynka pozostawała nieruchoma.
W głowie Jakuba kłębiły się pytania: Jak te dzieci tam trafiły? Gdzie są ich rodzice? Dlaczego tak mała dziewczynka była sama z dwójką niemowląt w taką noc?
Coś było bardzo nie tak.
Rezydencja Morawskich była imponującą, trzykondygnacyjną budowlą w stylu neoklasycznym, o powierzchni ponad 1800 m². Gdy Jakub przekroczył kutą bramę, zobaczył, iż wiele świateł już się paliło. Anna czekała w głównych drzwiach, z siwymi włosami spiętymi w swój zwykły kok i szlafrokiem narzuconym na piżamę.
O Boże! zawołała, widząc Jakuba niosącego dzieci. Co się stało?
Znalazłem je w Łazienkach odpowiedział szybko, wchodząc do środka. Czy pokoje są gotowe?
Tak, przygotowałam różową suitę i dwa sąsiednie pokoje na drugim piętrze. Pani Nowak jest w drodze.
Jakub wszedł po marmurowych schodach, a Anna podążała za nim.
Różowa sypialnia, nazwana tak ze względu na delikatne różowo-kremowe dekoracje, była jednym z najbardziej komfortowych pokoi w rezydencji. Położył dziewczynkę na wielkim łóżku z baldachimem, podczas gdy Anna zajęła się bliźniakami.
Zrobię im ciepłą kąpiel powiedziała gospodyni. Jej wieloletnie doświadczenie w opiece nad dziećmi było widoczne w pew










