Chodzi o to, iż postanowiłem się ożenić. Z moją narzeczoną Wiktorią spotykamy się już pół roku i zdecydowaliśmy, iż nie ma co zwlekać. Weźmiemy ślub, zorganizujemy wesele, a zamieszkamy na razie u mnie, z moją mamą, dopóki nie uzbieramy na własne mieszkanie. Przestrzeni mamy wystarczająco.
Ale mojej mamie Wiktoria od razu się nie spodobała. Prawdopodobnie liczyła na to, iż znajdę dobrze sytuowaną dziewczynę, z własnym mieszkaniem. A moja narzeczona pochodzi z małego miasteczka. Przyjechała tu na studia, poznaliśmy się i zakochaliśmy w sobie.
Zaprosiłem Wiktorię do nas, żeby omówić ślub i nasze przyszłe życie. Przyjechała także jej mama — moja przyszła teściowa. Posiedzieliśmy trochę przy stole, a potem stwierdziłem, iż czas przejść do rozmowy o przyszłości.
Jeśli chodzi o wesele, nikt nie miał żadnych zastrzeżeń. Ustaliliśmy, iż zaprosimy najbliższą rodzinę, a potem wyjedziemy w podróż poślubną. Mama jednak stwierdziła, iż trzeba urządzić wystawną uroczystość, ale obiecaliśmy się zastanowić.
– A gdzie będziecie mieszkać? – zapytała mama.
– Na razie u nas – odpowiedziałem.
– Co to znaczy „u nas”? – zapytała mama ze zdziwieniem, unosząc brwi. – A pytałeś mnie o zdanie? Jestem przeciwna!
Byłem zaskoczony. W ogóle się tego nie spodziewałem.
– Mamo, mamy trzypokojowe mieszkanie, miejsca starczy dla wszystkich. To tylko na jakiś czas, dopóki nie uzbieramy na własne. Wiktoria już odkłada.
– A mogłeś znaleźć sobie żonę z mieszkaniem – odpowiada mama. – A tak bierzesz żonę bez dachu nad głową, a ja mam z nią mieszkać pod jednym dachem?
Powiedziała to bez wahania, nie przejmując się obecnością przyszłej synowej i teściowej! Widziałem, jak Wiktoria i jej mama dosłownie kipią z oburzenia. Ja też poczułem się dotknięty.
– Mamo, z prawnego punktu widzenia to moje mieszkanie. Tata zostawił je dla mnie i będziemy tu mieszkać z moją żoną. Nikt cię nie wyrzuca. Jak tylko staniemy na nogi, kupimy własne mieszkanie i się wyprowadzimy.
Chyba powiedziałem to w emocjach, ale sytuacja mnie do tego zmusiła. Mama cała zbladła.
– Artur, jak śmiesz? To znaczy, iż to jest twoje mieszkanie?
W pokoju zapadła cisza. Czułem napięcie między przyszłymi krewnymi. Z jednej strony mama, która nie chciała zrezygnować ze swojego komfortu i wpuścić synowej do mieszkania, z drugiej narzeczona i teściowa, które wiedziały, iż zięć ma mieszkanie, ale mimo to im odmawia.
Mama rozkręciła się jeszcze bardziej.
– Skoro tak, to nie będzie żadnego wesela! Urodziłam cię, wykarmiłam, wychowałam, a ty mi wypominasz mieszkanie? Twój ojciec to łajdak, iż tak zrobił. I co, teraz na starość mam zamiast żyć w spokoju, wpuścić tu kogoś obcego? Dzieci wam się urodzą, to będzie wieczny harmider! O nie! Wybieraj: matka albo ta…
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć na te słowa. Wyszliśmy z Wiktorią i jej mamą. Zeszliśmy na dół, usiadłem na ławce i złapałem się za głowę.
– Co ja narobiłem! – lamentowałem. – Spotkaliśmy się, żeby omówić wesele i nasze przyszłe życie, a tylko się pokłóciliśmy!
Przyszła teściowa próbowała coś powiedzieć, ale Wiktoria odesłała ją na spacer, a sama mnie przytuliła i zaczęła uspokajać. Rozumiała, iż moja mama nie ma racji, ale mimo wszystko to była moja rodzina.
– Może porozmawiaj z tatą? – zaproponowała. – Może doradzi coś rozsądnego?
Tak zrobiłem. Wieczorem zamknąłem się w swoim pokoju i zadzwoniłem do taty.
– Tato, potrzebuję twojej rady – zacząłem.
Opowiedziałem mu, co się wydarzyło: iż mama chce wystawne wesele, a my nie, jak obraziła moją narzeczoną i jej mamę, dosłownie wyrzucając je z domu, i iż nie chce z nami mieszkać, a innego rozwiązania na razie nie mamy.
– Synu, twoja mama to trudna osoba, dlatego swego czasu się rozstaliśmy. Ale to wciąż twoja mama, dała ci życie. Teraz jednak najważniejsza dla ciebie jest twoja narzeczona. Widać, iż w takich warunkach pod jednym dachem się nie dogadają. Ale macie duże mieszkanie, trzypokojowe, więc jest kilka opcji. Zastanów się nad tym. A jeżeli chodzi o wesele – kto ma je tak naprawdę potrzebować: twoja mama czy wy?
– Dziękuję, tato, bardzo mi pomogłeś – odpowiedziałem.
Teraz wiedziałem, co zrobić i przedstawiłem Wiktorii swoje plany. Następnego ranka, po ochłonięciu, ponownie porozmawiałem z mamą.
– Możesz się obrażać, ale to mój ślub i moje życie. Zdecydowaliśmy z narzeczoną, iż nie będzie wystawnej uroczystości. Poza tym, Wiktoria ma trochę oszczędności. Wykorzystamy je, żeby zamienić nasze mieszkanie na dwa mniejsze. Ty będziesz miała swoje, a my swoje. Tak postanowiłem.
Mama długo milczała, a potem odpowiedziała:
– Dobrze, synu, rób, jak uważasz. Nie będę się sprzeciwiać.
Wyglądało na to, iż wszystko się rozwiązało, ale pozostał we mnie pewien niesmak. Znam swoją mamę i wiem, iż łatwo nam w przyszłości nie będzie. Jednak podjąłem decyzję i wierzę, iż dokonałem adekwatnego wyboru.