Mia pasierba zaprosiła mnie na kolację – nie mogłem uwierzyć, gdy przyszło do płacenia rachunku

twojacena.pl 10 godzin temu

Dzisiaj miałam niezwykłe doświadczenie. Moja pasierbica zaprosiła mnie na kolację byłam w szoku, gdy przyszło zapłacić rachunek.

Minęła wieczność, odkąd ostatnio rozmawiałam z moją pasierbicą, Jagną. Dlatego gdy zaproponowała wspólną kolację, pomyślałam, iż może wreszcie nadarzy się okazja, by naprawić nasze relacje. Ale nic nie przygotowało mnie na to, co miało się wydarzyć w tej restauracji.

Mam na imię Ryszard, pięćdziesiąt lat, i przez te lata nauczyłam się godzić z wieloma rzeczami. Moje życie jest spokojne, może choćby zbyt spokojne. Pracuję w niewielkim biurze, mieszkam w skromnym domu i większość wieczorów spędzam z książką albo przy telewizji. Nic ekscytującego, ale mi to odpowiada. Jedyną rzeczą, której nigdy nie potrafiłam ogarnąć, był mój stosunek z Jagną.

Minął rok, może więcej, odkąd ostatnio się odezwała. Nigdy nie byłyśmy szczególnie blisko, choćby od czasów, gdy poślubiłam jej matkę, Bronisławę, kiedy Jagna była jeszcze nastolatką. Zawsze trzymała dystans, a z czasem i ja przestałam się starać. Ale byłam zaskoczona, gdy nagle zadzwoniła z dziwnie rozradowanym głosem.

Cześć, Ryszard powiedziała niemal zbyt entuzjastycznie. Może wybierzemy się na kolację? Jest nowa restauracja, którą chcę wypróbować.

Na początku nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Jagna nie odzywała się do mnie od wieków. Czy to miała być jej próba pojednania? Chęć zbudowania między nami więzi? jeżeli tak, byłam gotowa. Od lat na to czekałam. Chciałam poczuć, iż w jakimś stopniu jesteśmy rodziną.

Jasne odparłam, mając nadzieję na nowy początek. Powiedz tylko gdzie i kiedy.

Restauracja była elegancka, znacznie bardziej niż miejsca, do których zwykle chodzę. Ciemne drewniane stoły, przytłumione światło, kelnerzy w nieskazitelnych białych koszulach. Gdy dotarłam, Jagna już tam była i wydawała się inna. Uśmiechnęła się, ale ten uśmiech nie sięgał jej oczu.

Cześć, Ryszard! Jesteś! powiedziała z dziwną energią, jakby za bardzo starała się wydawać swobodna. Usiadłam naprzeciw niej, próbując zrozumieć tę atmosferę.

No więc, jak się masz? zapytałam, mając nadzieję na szczerą rozmowę.

Dobrze, dobrze odparła szybko, przeglądając menu. A ty? Wszystko w porządku? Jej ton był uprzejmy, ale zdawkowy.

Stara rutyna odparłam, ale nie wydawała się naprawdę słuchać. Zanim zdążyłam cokolwiek dodać, skinęła na kelnera.

Weźmiemy homara powiedziała, rzucając mi szybki uśmiech. I może też stek. Co ty na to?

Mrugnęłam, zaskoczona. choćby nie zdążyłam spojrzeć na menu, a ona już zamawiała najdroższe dania. Wzruszyłam ramionami, starając się nie myśleć o tym za dużo. Dobrze, skoro chcesz.

Ale cała sytuacja wydawała mi się dziwna. Była nerwowa, wierciła się na krześle, co chwilę zerkała na telefon i ledwo odpowiadała na moje pytania.

W trakcie kolacji próbowałam nawiązać głębszą rozmowę. Wiesz, minęło sporo czasu, odkąd ostatnio rozmawiałyśmy, prawda? Brakowało mi tych naszych pogawędek.

No, tak mruknęła, nie podnosząc wzroku z talerza. Byłam zajęta.

Tak zajęta, iż zniknęłaś na rok? zapytałam z wymuszonym śmiechem, choć w moim głosie czuć było odrobinę smutku.

Spojrzała na mnie na moment, po czym wróciła do jedzenia. No wiesz praca, życie

Jej wzrok wciąż błądził po sali, jakby czekała na kogoś lub coś. Próbowałam podtrzymać rozmowę, pytałam o pracę, o przyjaciół, o jej życie, ale jej odpowiedzi były krótkie i pozbawione entuzjazmu.

Im dłużej to trwało, tym bardziej czułam się jak intruz w sytuacji, która tak naprawdę mnie nie dotyczyła.

A potem przyniesiono rachunek. Automatycznie sięgnęłam po niego, wyciągając kartę, żeby zapłacić tak, jak się spodziewałam. Ale gdy już miałam ją podać kelnerowi, Jagna pochyliła się ku niemu i coś mu szepnęła, czego nie dosłyszałam.

Zanim zdążyłam zapytać, rzuciła mi szybki uśmiech i wstała. Zaraz wracam powiedziała. Muszę tylko do toalety.

Patrzyłam, jak odchodzi, z dziwnym uczuciem w żołądku. Coś tu było nie tak. Kelner podał mi rachunek, a moje serce na moment zamarło, gdy zobaczyłam kwotę. Była znacznie wyższa, niż się spodziewałam.

Spojrzałam w stronę toalet, czekając, aż wróci ale nie wracała.

Mijały minuty. Kelner patrzył na mnie pytająco. Westchnęłam i podałam mu kartę, połykając gorycz. Co się, u diabła, właśnie stało? Czy naprawdę zostawiła mnie tutaj z rachunkiem?

Zapłaciłam, czując się pusta. Gdy szłam do wyjścia, ogarnęła mnie mieszanka frustracji i smutku. Wszystko, czego chciałam, to szansa, byśmy się zbliżyły, by wreszcie porozmawiać tak, jak nigdy wcześniej. A zamiast tego poczułam się jak narzędzie do zafundowania sobie darmowej kolacji.

Ale zanim doszłam do drzwi, usłyszałam za sobą jakiś szelest.

Odwróciłam się powoli, nie wiedząc, czego się spodziewać. Żołądek ścisnął mi się, ale gdy zobaczyłam Jagnę stojącą tam z ogromnym tortem w rękach, zaparło mi dech w piersiach.

Uśmiechała się jak dziecko, które właśnie zrobiło najlepszego psikusa. W drugiej ręce trzymała kolorowe balony unoszące się nad jej głową. Mrugnęłam, próbując zrozumieć, co się dzieje.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, podeszła bliżej i oznajmiła: Będziesz babcią!

Przez chwilę stałam nieruchomo, nie mogąc pojąć jej słów. Babcią? powtórzyłam, jakbym przegapiła część historii.

Mój głos lekko zadrżał. To była ostatnia rzecz, której się spodziewałam, i nie byłam pewna, czy dobrze zrozumiałam.

Wybuchnęła śmiechem, a jej oczy błyszczały tą samą nerwową energią, którą widziałam podczas kolacji. Ale teraz wszystko miało sens. Tak! Chciałam ci zrobić niespodziankę powiedziała, podchodząc z tortem. Był b

Idź do oryginalnego materiału