Mąż mnie irytuje swoją drobiazgowością, więc postanowiłam z nim porozmawiać. Ale w trakcie rozmowy odkryłam coś jeszcze bardziej interesującego

przytulnosc.pl 2 dni temu

„Wszystkie problemy mają jedno źródło… Kobieta siedziała i się nudziła” — to nie moje słowa, ale cytat Aleksandra Flinde. I choć jest w tym ziarno prawdy, dzisiaj chciałabym porozmawiać o mężczyznach. Mit o idealnym mężczyźnie — kto go wymyślił? Stop, zaraz wrócimy znowu do kobiet. Trudno, bo przecież jesteśmy całością, ze swoimi cechami, zaletami i wadami.

W związku najważniejsze jest zachowanie równowagi. Mężczyzna dba o kobietę, a kobieta wspiera swojego partnera. W teorii brzmi to prosto. W praktyce bywa różnie: czasem mąż wciela się w rolę ojca i trzyma wszystko na swoich barkach, innym razem to żona staje się „mamusią”, która dusi partnera swoją nadopiekuńczością. Psychologowie są zgodni: takie relacje są niezdrowe i wymagają pracy.

Moim największym problemem w relacji z Adamem była jego drobiazgowość. Zanim wyszłam za mąż, nie zdawałam sobie sprawy, iż coś takiego może istnieć. Wcześniej spotykałam różnych mężczyzn: leniwych, złośliwych, skąpych. Ale drobiazgowość? To zupełnie inny poziom. Uwielbiam mojego męża, ale ten problem wymagał rozwiązania.

Przed ślubem długo nie poruszałam tematu małżeństwa. Chciałam poznać Adama w codziennych sytuacjach, zanim podejmę poważną decyzję. Przez półtora roku żyliśmy w zgodzie i harmonii. Adam miał swoje drobne wady: czasem porzucał rzeczy, nie zmywał naczyń, ale to wszystko dało się łatwo naprawić rozmową. Poza tym był świetnym partnerem. Ale po ślubie coś się zmieniło.

Adam zaczął być jak domowy kontroler. Na przykład światło w mieszkaniu. Często zapominam je wyłączyć, a Adam wyliczył, ile przez to tracimy energii. Zaczęły się konflikty, które dla mnie były absurdalne. Kiedyś przeprowadziłam eksperyment: poprosiłam go o pieniądze na sukienkę. Przelał mi wszystko, co potrzebne, bez zająknięcia. Czyli to nie kwestia pieniędzy. Więc o co chodzi?

Postanowiłam, iż musimy porozmawiać o tej drobiazgowości z pomocą specjalisty. Wymyśliłam historię o darmowej wizycie u psychologa, na którą nie mogła iść moja koleżanka. Po wielu namowach Adam się zgodził.

Psycholog, miła kobieta, gwałtownie zauważyła, iż źródłem problemu jest dzieciństwo Adama. Wychowywał się w biednej rodzinie i oszczędzanie było koniecznością. To wpłynęło na jego charakter. Obiecano nam, iż da się to przepracować.

Jednak na tym seansie wyszło coś jeszcze. Adam przyznał, iż uwielbia swoją mamę i często kupuje jej drogie prezenty: od wielofunkcyjnych urządzeń kuchennych po biżuterię. Robił to w tajemnicy przede mną, bo obawiał się mojej reakcji. Teraz, gdy wie, iż nie jestem materialistką, obiecał, iż nie będzie już niczego ukrywał.

Okazało się, iż część swojej pensji Adam regularnie wydaje na prezenty dla mamy. Nasz budżet jest podzielony: mamy wspólne wydatki na dom, ale resztę każdy wydaje na siebie. Teoretycznie nie powinnam mieć z tym problemu, ale jako kobieta oczekuję, iż mąż będzie robił także mi drobne niespodzianki. Tymczasem teraz czuję się, jakbym była na drugim miejscu.

Nie mam pretensji do jego mamy, to dobra kobieta. Ale irytuje mnie, iż Adam ukrywał te wydatki. Teraz czuję, iż muszę coś z tym zrobić. Pójście znowu do psychologa odpada — boję się, iż dowiem się jeszcze więcej. Nie chcę o tym rozmawiać z koleżankami, bo wstyd. Dlatego piszę tutaj, anonimowo. Może ktoś doradzi, jak rozwiązać tę sytuację? Głupia sprawa, ale nie mogę tego tak zostawić.

Idź do oryginalnego materiału