Kiedy kolacja będzie gotowa?
Kiedy ją przygotujesz, wtedy będzie. Teściowa wypuściła okulary. Michale, twoja żona chce, żebym stanęła przy kuchence? A ona ma leżeć? Jadwiga, nie słuchając, schwytała kilka rzeczy i ruszyła w korytarz. Teść podążył za nią.
Co się dzieje? Dokąd się wybierasz?
Na urlop! Trzymajcie się!
Jadwiga z ulgą położyła ciężkie torby na podłodze.
Jestem w domu!
Z pokoju dobiegło szmerne mruczenie, po czym ukazał się człowiek, który mruczał. Mężczyzna miał około czterdziestu lat, może trochę mniej, może trochę więcej. Ubiór sportowy, kapcie.
Jadwiga, po co tak krzyczysz? Nie jesteś w swojej wsi. Zachowuj się przyzwoicie.
adekwatnie to mogłeś mnie spotkać, wiesz, iż wypłynęła wypłata, trzeba zrobić zakupy.
Mężczyzna westchnął donośnie:
Boże! Co to za zakupy?
Odwrócił się i poszedł do pokoju. Jadwiga westchnęła ciężko. Jak jej wszystko doskwiera!
Pracuje na dwóch etatach, by dom był w porządna, a jej mąż, przy wsparciu własnej matki, od roku pisze jakąś mityczną książkę. Pierwszą nie oceniono, bo nikt nie rozumie sztuki!
Rozeszła się, zaniosła torby do kuchni. Od jutra ma urlop. Musi umyć całe mieszkanie, wyprać, wyprasować i znowu poukładać wszystkie rzeczy, pod czujnym okiem teściowej. Jakże jest zmęczona.
Na kuchnię wpadła Halina Stanisławska.
Jadwigo, co się tak rozciągasz? Zamierzasz karmić męża? Pracował cały dzień, a teraz ma czekać!
Dużo zarobił?
Jadwiga sama nie rozumiała, jak to w jej ręce wpadło. Kiedyś patrzyła z podziwem na początkującego pisarza, który opowiadał, iż zostanie sławny.
Drżała przy jednym spojrzeniu teściowej i starała się wszystkim dogodzić. Potem milczała z poczucia winy, bo kiedy była na urlopie macierzyńskim, to właśnie teściowa utrzymywała rodzinę.
Halina, już gotowa odejść, odwróciła się gwałtownie:
Co powiedziałaś?
Zapytałam, czy dużo zarobił. Zwykle ludzie, kiedy pracują, przynoszą pieniądze do domu.
Jak śmiesz! Michał cały dzień rozmyślał o nowym rozdziale! Co ty o tym wiesz! Nie wiesz, jak to jest pracować umysłem!
Kobieta podskoczyła i wyszła, a Jadwiga nagle pomyślała:
Co ja tu robię? Syn w wsi u jej rodziców już od dawna. On hałasuje, bawi się i ryczy, a to przeszkadza Michałowi się skupić, żeby napisał kolejny nieciekawy arcydzieło.
Jadwiga zebrała się i znowu zaczęła wyciągać produkty z lodówki, ale tym razem wkładała je do wielkiej torby. Wypłata i urlop już w jej ręku. Zamierza przywieźć pyszne jedzenie i po drodze kupić synowi prezent.
Wyszła na korytarz, położyła torbę i sięgnęła po coś z szafy. Michał, nie odrywając wzroku od telewizora, zapytał:
Kiedy kolacja będzie gotowa?
No, kiedy przygotujesz, wtedy będzie.
Teściowa wypuściła okulary.
Michale, twoja żona chce, żebym stanęła przy kuchence? A ona ma leżeć?
Jadwiga, nie słuchając, wzięła kilka rzeczy i ruszyła w korytarz. Teść podążył za nią.
Co się dzieje? Dokąd się wybierasz?
Na urlop! Trzymajcie się!
Nie czekała na dalszy ciąg. Chwyciła ciężką torbę i pobiegła w dół schodów, próbując złapać taksówkę. Tak, 60 kilometrów, cóż. Raz się da!
Andrzej już był w łóżku, gdy Jadwiga weszła do domu rodziców. Obudził się, podbiegł do matki i mocno przytulił. Kobieta przytuliła go do siebie. Jak tęskniła
Matka przyglądała się Jadwidze:
Co się stało? Jak to zostawiłaś Michała? Kto będzie się nim opiekował?
Mama zawsze patrzyła na zięcia obiektywnie, nie przyjmując go w żaden sposób. Po weselu jeszcze przyjeżdżali na weekendy do niej, ale teściowa, widząc jak spędza dni, gwałtownie postawiła zięcia na miejscu.
Wystarczyło kilka wizyt, kiedy Halina Budzikowa budziła zięcia o szóstej rano i wysyłała go pracować na podwórze, potem na ogród, tak iż chęci wypoczynku w przyrodzie w Michała znikły całkiem.
Dość, mamo! Mam urlop na cały miesiąc!
Mama rozpromieniła się uśmiechem:
No i dziękuj Bogu, iż odpoczniesz i będziesz z synem.
Jadwiga położyła się z synem. Nie mogła zasnąć długo, patrząc w księżycowe światło na rosnącego chłopczyka, a gdy w końcu zasnęła, nie zauważyła.
Rano obudził ją zapach. Niezwykłe, iż w nocy pachniało jedzeniem, jakaś wypieka. Andrzeja już nie było. Jadwiga wyciągnęła się. Jak dobrze Tuż obok pojawił się syn.
Babcia upiekła tyle ciast! Cały garnek!
Po śniadaniu Jadwiga zwróciła się do matki:
Co mam robić?
A ty już odpoczyłaś?
Mam tylko radość, zaraz kolejna robota.
Idź na ogród. Kapusta zakiełkowała, ogórki trzeba odplenić, nie mam czasu.
Na trzecim rzędzie grządy Jadwigał się, iż praca w ogrodzie sprawia jej przyjemność. Spojrzała na czyste, odplątane rzędy i uśmiechnęła się.
Po raz pierwszy widzę, by ktoś tak radośnie odplenił!
Spojrzała w oczy:
Eugeniuszu! Skąd?
Kobieta ruszyła w stronę męża, który wszedł na ogród ze swojego podwórka.
Wszedłem po klucz do taty, a mówią: Jadwiga przyjechała. Nie mogłem po prostu wyjść.
Eugeniusz był jej sąsiadem. Gdy miała dziesięć lat, naturalnie w nim się zakochała. Chodziła za nim wszędzie. Miał wtedy piętnaście, był już prawie dorosły, ale to nie przeszkadzało jej. Dawał jej cukierki i opiekował się nią. Później odszedł na służbę. Kiedy wrócił, Jadwiga była już dziewczyną, patrzyła na niego nieśmiało, co go też zawstydzało. Później ożenił się, wyjechał do miasta. Minęło dziesięć lat, nie widzieli się.
Jadwiga zapytała:
Dlaczego tu jesteś?
Nie uwierzysz. Przyjechałem do mamy. Rozwiedliśmy się miesiąc temu.
Co? A to nie moja sprawa.
Wieczorem Eugeniusz z matką zaprosili wszystkich na gościnę. Smażyli szaszłyki, rozmawiali o wszystkim. Jadwiga poczuła się tak dobrze, iż nie chciała tego opowiadać. Nie trzeba się tłumić, nie trzeba słuchać przykrych słów. W sumie nic nie jest potrzebne, można po prostu żyć.
Po dwóch tygodniach mama usiadła przed nią.
Jadwigo, córeczko, co myślisz? Czy wrócisz?
Nie wiem, mamo. Jak mam żyć? Mam pracę, a mieszkania nie mam.
Może coś wynajmiesz? Albo zostań. Znajdziemy ci pracę. A Eugeniusz Widziałaś, jak na ciebie patrzy?
Mamo, i co? To tylko echo dzieciństwa.
Nie wiem Eugeniusz jest ładny, gospodarzem. W mieście ma istotną pracę.
Jadwiga spojrzała zaskoczona na matkę.
Mamo, naprawdę chcesz mnie związać?
Kobieta się zawstydziła.
Co w tym złego? Widzę, iż wam po dwoje dobrze.
Jadwiga roześmiała się. Mama ma swoje.
Eugeniusz pojechał na cały tydzień. Musiał pracować. Jadwiga tak tęskniła, iż aż się gniewała na siebie. Jak w przedszkolu, szczerze mówiąc. Michał dzwonił i smsował.
Na początku ją upominał. Jaka jest niewdzięczna, wyciągnął ją ze wsi, a ona tak się zachowuje. Potem mówił, iż wypisze ją z mieszkania. Jadwiga choćby się roześmiała.
Dziwne, po tylu latach wciąż nie wypisał jej, jak się zamierza? Potem zadzwoniła teściowa. Mówiła, iż przez niewdzięczną Jadwigę ma presję, i iż jeżeli nie wróci natychmiast, wszystko co się stanie będzie na sumieniu zięcia.
Ostatnie dni ucichły. To było dobrze, choć dziwnie. Wieczorem przyjechał Eugeniusz. Od razu wszedł, przywiózł Andrzeja w ogromnym samochodzie i znów zaprosił ich na gościnę. Mama spojrzała na Jadwigę znacząco, a ona sama czuła radość, iż Eugeniusz jest tak blisko, iż chce podskoczyć.
Szaszłyki jeszcze się smażyły, kiedy przed domem zatrzymał się samochód. Jadwiga z podziwem zobaczyła, jak z niego wyskoczy młoda kobieta i podbiegła do Eugeniusza.
Kochany, ile jeszcze się ukrywasz przede? Grajmy, wystarczy. Jedziemy do miasta.
Oksano, po co tu przyleciałaś?
Jadwiga wszystko zrozumiała. To była żona Eugeniusza, dawna, prawdziwa, nic nie znaczyła, ale teraz była zbędna. Kobieta wzięła Andrzeja za rękę i cicho poprowadziła go do własnego domu. Zanim przeszli kilka metrów, podjechało taksówka.
Z taksówki wyszli Michał i jego matka.
Spójrzcie na nią! Błąka się tu, a jej mąż ją nie interesuje.
Dlaczego przyjechaliście?
Jadwiga zaciśnęła wargi. Dopiero teraz poczuła, jak nieprzyjemni są ci ludzie.
Odpoczywacie? gwałtownie wróćcie do domu! Co to za sprawa? Mąż musi pracować, a ona się wyleguje! Nie gotuje, nie sprząta, nie pierze!
A co, mąż podjął pracę?
Teściowa się rozzłościła, ale wtedy przemówił Michał.
Wiesz, iż piszę książkę! To nie jest praca przy fabryce.
Wiesz, Michale Chciałam ci powiedzieć od dawna, iż jesteś zwykłym nieudaczem, i w ogóle nie żyjesz jak mężczyzna. Co zrobiłeś dla rodziny? Nic? Nie zapewniłeś pieniędzy? Nie nauczyłeś syna? Nie, siedzicie razem na mojej szyi i nie wrócę. Wezmę wszystkie rzeczy, które kupiłem w ciągu ostatnich dziesięciu lat!
Jadwiga podeszła do swego progu i zaskoczona zobaczyła tam Eugeniusza. Uśmiechał się.
O, wieczór! Dobra robota, jak trzeba odpowiedziałaś.
Widzieli, jak do Michała i jego matki podeszła Oksana i długo coś dyskutowali, machając rękami.
Na wsi Jadwiga nie została. Po tym, jak ona i Eugeniusz się rozstali, pojechali z Andrzejem do miasta, do nowego męża. Namawiał ją, by zmieniła pracę, bo kobieta nie powinna pracować w fabryce. Teraz Jadwiga siedzi w biurze, przegląda papiery. Początkowo wstydziła się, bo pensja była mała. Ale Eugeniusz był szczerze zdumiony.
Twoja pensja to twoja pensja. Na szpilki i guziki. A rodzinę ma zapewnić mąż.
Michał też nie został sam. Poślubił Oksanę. Teraz jego matka musiała utrzymywać dwóch leniwych na swojej szyi. Jadwiga słyszała, iż gwałtownie przekonała syna, by porzucił książkę i poszedł do fabryki.
Wszystko, co się dzieje, ma swój obrót. W jednym miejscu coś pęka, w innym coś się tworzy.











