Kiedy nie potrafiłeś zostawić swojej ex za sobą

newskey24.com 6 dni temu

Znowu do niej?

Zofia wbiła wzrok w męża. Krzysztof nie reagował, zapinał buty.

Do dzieci, Zosiu. Do dzieci, nie do niej mruknął, zawiązując sznurówki. Ile można to wałkować?

Zofia milczała. Usta ścięte w cienką linię. Chciała powiedzieć tyle, ale słowa utknęły w gardle, tworząc bolesny guz.

Przed ślubem ci to nie przeszkadzało ciągnął Krzysztof, wstając i sięgając po kurtkę. Wiedziałaś, iż mam dzieci. Od razu ci powiedziałem. Mówiłaś, iż rozumiesz. A teraz co? Histerie? Przesłuchania?

Zofia zaciśnęła zęby mocniej. Krzysztof zarzucił kurtkę na ramiona i, nie czekając na odpowiedź, wyszedł. Zamek zaskoczył, została sama.

Minęło kilka sekund, zanim Zofia mogła się poruszyć. Nogi jakby wypełniły się ołowiem. Upadła na kanapę w salonie. Włączyła jakiś głupi serial. Tło. Cokolwiek, by zagłuszyć myśli.

Oni i Krzysztof byli razem trzy lata. Dwa z nich w małżeństwie. I tak, wiedziała od początku. Rozwód. Dwójka dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Krzysztof opowiedział o nich na trzeciej randce. Wtedy Zofia się uśmiechnęła. Powiedziała, iż to nie problem. Że rozumie. Że dzieci nie przeszkadzają.

Teraz te słowa wydawały się naiwne, głupie.

Zofia zakryła oczy dłonią i wzięła głęboki oddech. Powstrzymywanie łez stawało się coraz trudniejsze. W piersi czuła ucisk, jakby ktoś położył na niej niewidzialną płytę.

Z czasem stało się to nie do zniesienia. Dwa razy w tygodniu. Zawsze: wtorek i sobota. Krzysztof szedł do domu byłej. Mówił, iż to dla dzieci. Ale zostawał na kolację. Spędzał czas z byłą żoną. Z Martą.

Zofia wiedziała, iż to głupie. Ufała mężowi. A przynajmniej próbowała się w tym przekonać. Ale coś w środku podpowiadało, iż zbliża się katastrofa. Niewyraźne przeczucie, od którego robiło się niedobrze.

Gdy Krzysztof wychodził, Zofia zostawała sama w mieszkaniu. Pogrążała się w samoumniejszeniu. Winiła się, iż nie potrafi postawić na swoim. Że daje się przekonać obietnicom męża. Że milczy, gdy powinna krzyczeć.

Chwyciła telefon i gwałtownie napisała do przyjaciółki:
Znowu u niej.

Telefon zadzwonił Ania.

Halo Zofia odebrała, starając się, by głos nie drżał.
Zocha, co ty wyprawiasz? Ania nie owijała w bawełnę. Ile można to znosić? On cię zdradza. To oczywiste.
Nie, Aniu, nie rozumiesz zaczęła Zofia, ale przyjaciółka ją przerwała.
Rozumiem doskonale. Dwa razy w tygodniu znika u byłej. Zostaje tam do nocy. I ty mi będziesz mówić, iż tam bawią się z dziećmi w klocki?

Zofia przeszła dłonią po twarzy. Wiedziała, iż Ania ma rację. Ale powiedzieć to na głos znaczyło przyznać, iż jej małżeństwo to farsa.

Mówi, iż między nimi nic nie ma cicho powiedziała Zofia. Że chodzi tylko o dzieci.
Boże, jaka ty jesteś naiwna westchnęła Ania. Zocha, błagam cię. Otwórz oczy. Normalni faceci nie spędzają połowy wieczoru u byłych żon. Normalni zabierają dzieci do siebie, idą z nimi na spacer, a potem odwożą. A twój siedzi u niej w kuchni, je jej rosół i pewnie trzyma ją za rękę, gdy dzieci nie widzą.
Ania, przestań Zofia ścisnęła telefon mocniej.
Przestań? Dobra. Ale zapamiętaj moje słowa. Jeszcze się z nim nacierpisz. A jak to się stanie, nie mów, iż cię nie ostrzegałam.

Rozmowa się skończyła. Zofia wpatrywała się w sufit. W telewizji ktoś głośno się śmiał. Ale jej było wszystko jedno.

Krzysztof wrócił około północy. Zofia słyszała, jak mąż rozbiera się w przedpokoju. Jak idzie do łazienki. Krzysztof położył się obok, i Zofia natychmiast poczuła zapach obcych perfum. Słodkich, mdłych.

Nie zapytała, dlaczego się spóźnił. Nie miała siły. Ale Krzysztof sam zaczął mówić, układając się wygodniej.

Przepraszam, iż tak późno. Córeczka miała zrobić pracę do przedszkola. Więc pomogłem mruknął, już zamykając oczy. Zrobiła taką krowę z szyszek. Śmieszna wyszła.

Zofia skinęła w ciemności, choć Krzysztof tego nie widział.

Tak mijały kolejne miesiące. Wtorek. Sobota. Wyjście. Powrót. Zapach obcych perfum. Wymówki.

A potem Krzysztof się zmienił. Stał się bardziej ponury i zamknięty w sobie. Całe wieczory mógł siedzieć, wpatrzony w telefon, z marsem na czole. Zofia próbowała wypytywać, co się stało. Ale Krzysztof tylko machał ręką. Mruczał coś niewyraźnie i wychodził do innego pokoju.

Po paru tygodniach mężczyzna oznajmił Zofii nowinę:

Słuchaj, w piątek idziemy na podwójną randkę.

Zofia odwróciła się, unosząc zdziwione brwi.

Z kim?
Z Martą i jej nowym facetem.

Zofii jakby kamień spadł z serca. Więc Marta ma kogoś? Więc Krzysztof nie był z byłą? Nie zdradzał? Wszystkie jej obawy były bezpodstawne? Na twarzy Zofii pojawił się uśmiech. Obróciła się do męża, objęła go za szyję.

Oczywiście, pójdziemy.

Piątek nadszedł szybko. Zofia kupiła choćby nową sukienkę. Jasnoniebieską, dopasowaną. Chciała wyglądać dobrze. Chciała pokazać Marcie, iż jest warta Krzysztofa. Że to ona jest adekwatnym wyborem.

Poszli do kawiarni na drugim końcu miasta. Przytulne miejsce z drewnianymi stolikami i miękkim światłem. Marta już siedziała przy stole z mężczyzną koło czterdziestki. Wysoki, wysportowany, z miłym uśmiechem.

Cześć Marta wstała, by się przywitać. To Rafał.

Wyglądała dobrze. Szczupła, zadbana, piękna kobieta.
Rafał skinął głową, ściskając dłoń Krzysztofa. Usiedli przy stole.
Zofia miała dobre przeczucie. Wieczór powinien być spokoj

Idź do oryginalnego materiału