Jeśli myślisz, iż nic dla ciebie nie robię, spróbuj przeżyć beze mnie!” – żona wybuchła

newskey24.com 1 tydzień temu

jeżeli myślisz, iż dla ciebie nic nie robię, spróbuj przeżyć beze mnie! żona wybuchła.

Tamtego wieczoru cisza w domu wydawała się szczególnie ciężka. Jadwiga powoli mieszała zupę, nasłuchując monotonnego tykania zegara na ścianie. Kiedyś ten dźwięk ją denerwował w czasach, gdy dom wypełniały głosy synów, śmiech i nieustanny ruch. Teraz tykanie stało się jedynym towarzyszem w pustej przestrzeni niegdyś gwarnego mieszkania.

Rzuciła szybkie spojrzenie na męża. Marek, jak zwykle, siedział wpatrzony w telefon. Światło z ekranu odbijało się w jego okularach, tworząc dziwne błyski. Dawniej znajdowała w tym coś przytulnego oto on, jej mąż, w domu, obok. Teraz ten widok budził tylko ciche rozdrażnienie.

Obiad gotowy powiedziała Jadwiga, starając się, by głos brzmiał jak zwykle.

Skinął głową, nie podnosząc wzroku. Rozstawiła talerze piękne, z serwisu, który chowała na specjalne okazje. Chociaż jakie teraz specjalne okazje? Synowie zaglądają rzadko, wnuków jeszcze nie ma. Zostali tylko we dwoje w tym dużym domu, gdzie każdy kąt skrywa wspomnienia lepszych czasów.

Jadwiga nalała zupę, starannie ułożyła świeżą zieleninę pietruszkę i koperek z parapetu, gdzie uprawiała zioła specjalnie dla jego ulubionych potraw. Obok talerza postawiła świeżo pokrojony chleb.

Marek w końcu odłożył telefon i wziął łyżkę. Zamarła, czekając na reakcję. Pierwsza łyżka. Druga. Przy trzeciej skrzywił się.

Znowu niedobre mruknął, odsuwając talerz.

Coś w niej pękło. Jadwiga spojrzała na swoje dłonie czerwone od gorącej wody, ze zgrubiałą skórą. Cały dzień spędziła na nogach: prała jego koszule, prasowała spodnie, gotowała tę cholerną zupę. Na kuchence wciąż bulgotała jego ulubiona herbata ta, którą parzyła w specjalny sposób, bo inaczej niesmaczna.

Przeniosła wzrok na stos wyprasowanej bielizny każda rzecz ułożona idealnie, jak lubił. Dwadzieścia pięć lat. Dwadzieścia pięć lat składała te przeklęte koszule w określony sposób, bo inaczej się gniotą.

Wiesz co jej głos zadrżał, ale nie z powodu łez ze złości. jeżeli uważasz, iż dla ciebie nic nie robię, spróbuj przeżyć beze mnie!

Podniósł wzrok po raz pierwszy tego wieczoru naprawdę na nią spojrzał. W jego oczach było zdziwienie, jakby nie mógł uwierzyć, iż ta cicha, posłuszna kobieta potrafi podnieść głos.

Jadwiga gwałtownie wstała. Krzesło z hukiem odsunęło się, ale jej to nie obchodziło. Chwyciła płaszcz stary, kupiony jeszcze trzy lata temu, bo po co ci nowy, ten jeszcze posłuży.

Gdzie idziesz? w jego głosie pojawił się niepokój, ale już go nie słuchała.

Drzwi wejściowe zatrzasnęły się za nią. Chłodne wieczorne powietrze uderzyło w twarz, i po raz pierwszy od wielu lat Jadwiga poczuła, iż może oddychać pełną piersią. Nie wiedziała, dokąd idzie. Nie wiedziała, co będzie dalej. Ale po raz pierwszy od dawna czuła nie strach przed nieznanym, ale dziwne, upajające uczucie wolności.

Małe mieszkanie na piątym piętrze przywitało ją niezwykłą ciszą. Nie tą przytłaczającą, która prześladowała ją w domu, ale jakąś inną lekką, powietrzną. Tu nie było zegara odmierzającego minuty jej życia, nie było pełnych wyrzutu spojrzeń i wiecznego a dlaczego.

Obudziła się wcześnie nawyk latami wypracowany, by wstawać o szóstej, zdążyć przygotować śniadanie, wyprasować koszulę, spakować torbę Ale dziś było inaczej. Jadwiga leżała w nieznanym łóżku i patrzyła, jak promienie słońca powoli suną po ścianie. Nikt jej nie poganiał, nie wymagał uwagi, nie oczekiwał zwykłej obsługi.

Mogę po prostu poleżeć szepnęła i cicho się roześmiała na tę myśl.

Ale stare nawyki nie odchodzą tak łatwo. Dłonie same wyciągały się, by pościelić łóżko, przetrzeć kurze, rozpocząć zwykłą rundę domowych obowiązków. Jadwiga zatrzymała się:

Nie. Dziś zrobię to, na co mam ochotę.

Długo stała przed lustrem w łazience, przyglądając się swojemu odbiciu. Kiedy ostatnio naprawdę na siebie patrzyła? Nie przelotnie, nie w pośpiechu by sprawdzić, czy wszystko w porządku przed wyjściem ale naprawdę? Zmarszczki wokół oczu stały się głębsze, w włosach przybyło siwizny. Ale oczy oczy jakby ożyły.

Na z

Idź do oryginalnego materiału