Przeżyłeś ostatnie bezlitosne uderzenie w wątrobę, gdy omawialiśmy teorie pierwszego blackpillowca? Dobrze, bo dzisiaj wyjdziemy poza pesymizm i negatywność, w czym pomoże nam pierwszy redpillowiec — Fryderyk Nietzsche.
Nietzsche był gorliwym uczniem Schopenhauera. Uwielbiał jego filozofię, ale (co najciekawsze) nie zgadzał się z nim.
Przynajmniej nie w 100%.
Największa rozbieżność między jednym i drugim leży w ich reakcji na bezlitosną prawdę o rzeczywistości. Do szczegółów jeszcze przejdziemy, ale teraz przypomnijmy sobie krótko, o co w ogóle chodzi.
Podobnie jak w poprzednim przypadku, rekomenduję lekturę tylko dużym chłopcom i dziewczynkom. Powód jest prosty: prawda boli
Blackpill vs Redpill
Ponieważ większość ludzi żyje w stanie zaprzeczenia, są uwikłani w fantazje niebieskiej pigułki, które romantyzują. Gdy spotykasz normalnego bluepillowego faceta, od razu wiesz, że nie jest świadomy dzikiej natury kobiety i złudnej natury mężczyzny. Nie ma pojęcia o bezlitosnej rzeczywistości — pozostaje w mocy kłamstwa.
Innymi słowy: nie jest blackpillowcem ani redpillowcem.
Bądźmy szczerzy: każdy z nas tak zaczynał. Jednak tutaj pojawia się problem. Gdy poznasz prawdę, istnieje duża szansa, że staniesz się pesymistą. Dlaczego? Bowiem zaczynasz dostrzegać dziką naturę świata. Ohydną stronę rzeczywistości.
Jung nazwałby to odkryciem Cienia.
Kiedy konfrontujesz się z mroczną stroną rzeczywistości (Cieniem), ona zaczyna cię zniekształcać. Stajesz się trochę wypaczony i wykrzywiony.
Taki właśnie jest Schopenhauer — pesymista, ale szczery.
Rzecz w tym, że w porównaniu do niebieskiej pigułki pesymista zawsze będzie bardziej przekonujący. Z jednej prostej przyczyny — ma więcej racji. Jest prawdziwszy.
Nasz problem polega na tym, że okłamujemy samych siebie. Ponieważ rzeczywistość jest nie do zniesienia, wymyślamy bluepillowe urojenia, wymyślamy fantazje. wymyślamy wszelkiego rodzaju fikcję i bzdury. Nadajemy życiu wszelkiego rodzaju cele, które po prostu nie istnieją.
Brutalna, surowa rzeczywistość jest tak straszna, że z trudem ją znosimy. Budzi tak intensywne emocje, że bardzo trudno jest zepchnąć je z drogi i pozostać racjonalnym. Wielu ludzi po prostu ma emocjonalną naturę i nie wie, jak to przezwyciężyć.
Dlatego moc i urok Schopenhauera polega na tym, że uderza cię prosto w szczękę i wciska ci rzeczywistość do gardła. Nagle oczy ci się otwierają i mówisz: “o mój Boże, tak właśnie wygląda życie”.
W głębi duszy wiesz, że to prawda.
Jest coś bardzo zwodniczego w tym, kim jesteśmy. Większość z nas nawet nie ma świadomości swojej natury — impulsywnej, niemoralnej i paskudnej. Natury, która ma własne, bardzo zwodnicze cele.
Jej dążenia wcale nie są indywidualistyczne. W ogóle nie dotyczą naszego dobra.
Bardzo wiele fantazji na temat moralności i tego, jak rzeczy powinny działać, opiera się na naszych własnych impulsach i pragnieniach.
- Chcielibyśmy, aby prawdziwa miłość istniała w sposób, w jaki myślimy o niej w naszych małych główkach.
- Chcielibyśmy, aby kobiety były unoszącymi się nad ziemią aniołami, które nie korzystają z ubikacji.
- A dlaczego chcielibyśmy? Ponieważ wielu z nas nie różni się od małych dzieci, które żyją fantazjami.
Ale prawdziwy świat nie jest taki cudowny. Wręcz przeciwnie. Jest brutalny i nie ma sposobu, abyśmy mogli od tego uciec. Dlatego gdy to w końcu zrozumiesz, istnieje duża szansa, że staniesz się pesymistą.
Właśnie tutaj na arenę wchodzi Nietzsche, który wybrał inną drogę.
Chciał szczerze skonfrontować się z brutalną rzeczywistością, ale — i tu leży główna różnica — nie stać się przy tym pesymistycznym blackpillowcem.
Bo w gruncie rzeczy to, co widzimy u Schopenhauera i buddyzmu, można skrócić w prosty sposób. Poznali czarną pigułkę i zapragnęli uciec. Powiedzieli: “Nie mogę już w tym uczestniczyć. To jest zbyt trudne. Zbyt złe.”
Podobną sytuację obserwujemy u dzisiejszych facetów. Spójrz chociażby na MGTOW (mężczyźni idą w swoją stronę) lub czarne pigułki — obie grupy uciekają od świata.
Jest to oczywiście do pewnego stopnia zrozumiałe.
Bo kto chciałby mieć cokolwiek do czynienia z jakąś dzikuską bez serca, która (wspierana przez rząd) wymusi na tobie alimenty, podczas gdy sama uprawia seks z innym mężczyzną i robi z nim kolejne dzieci w twoim domu?
Może nawet dałeś sobie wmówić bluepillowe kłamstwo, że musisz być mężczyzną, a mężczyzna robi wszystkie tego typu rzeczy (czyli usługuje kobiecie). W efekcie dajesz się wciągnąć w pułapkę pragnień kobiet, które cię wykorzystują. Pragnień Natury, aby wycisnąć z ciebie i kobiety jak najwięcej. Wszystko po to, żeby powstało więcej gazeli, które trafią do maszynki do mięsa.
Nietzsche nie chciał iść żadną z tych dróg.
Wolał sprawdzić, czy może skonfrontować się z przerażającymi realiami — zaakceptować ponurość życia i przyjąć ją z odwagą. Zaakceptować dzikość kobiety i nie żywić do niej urazy. Pogodzić się z naszymi urojeniami, naszą okropną naturą i tym, że jesteśmy pionkami w większej grze.
Jednak — uwaga — bez pesymizmu.
Jak nie zostać pesymistą?
Kiedy Nietzsche odkrył prawdę, poczuł się, jakby uderzyła w niego ciężarówka. Był wtedy jeszcze młodym chłopcem, który dopiero zmierzał w stronę czerwonej pigułki. Co gorsza, nie mógł znaleźć żadnych argumentów przeciwko tej wizji.
Obserwował otaczający go świat i widział, że wszystkie zjawiska opisane przez Schopenhauera wydają się mieć sens. Jego filozofia była dobrze przemyślana, a on sam posiadał charakterystyczną dzikość w sposobie, w jaki przedstawiał rzeczy. Robił to wyjątkowo jasno i wyraźnie.
Dlatego czarna piguła przez długi czas ciążyła na duszy Nietzschego.
Jednak Nietzsche miał silną duszę. Dzięki temu zrobił coś, czego większość ludzi nie potrafi. Zaakceptował zasady Schopenhauera i spróbował je przetrawić. Zmagał się z nimi i walczył. Testował rzeczywistość bez kłamania na jej temat.
Widzisz, większość ludzi nie potrafi zdzierżyć prawdy. Kiedy dowiadują się, że Natura nimi manipuluje, nie są w stanie się obudzić. Jest to dla nich zbyt trudne.
Pragną swoich złudzeń, bo jest im w nich wygodnie. Wolą niebieską pigułkę i nie chcą, abyś ich obudził. Zapierają się rękami i nogami, żebyś tylko nie wyciągnął ich z matrixa w surową rzeczywistość świata.
Chcą pozostać w uśpieniu.
Chcą pozostać podłączeni.
Nie chcą prawdy, bo wolą wygodne, słodkie kłamstewka.
Chcą być simpami gigantycznej królowy mrówek, która ich zniewala i trzyma w tyranii.
Nietzsche nie był taki. Zmierzył się z rzeczywistością Schopenhauera i zaakceptował, że taka jest prawda. Jednak jednocześnie czuł, że coś jest z tym nie tak.
W końcu jakim cudem prawda może być tak pesymistyczna? Jak rzeczywistość może być tak ponura? Czy pesymizm to naprawdę właściwy sposób patrzenia na świat?
To, jak patrzymy na rzeczywistość, jest bardzo istotną częścią filozofii Nietzschego. W końcu słynie on z powiedzenia:
„Nie ma faktów, są tylko interpretacje.”
Indywidualna perspektywa jest czymś wyjątkowym. W końcu wszyscy patrzymy na ten sam świat, a mimo to mamy dramatycznie różne wyobrażenia tego, czym on jest. Wszyscy mamy własną perspektywę.
Pytanie brzmi: co dyktuje tę perspektywę?
Oczywiście to ty, twój mózg, twój umysł i twoje ciało. Twoja biochemia decyduje, jak widzisz świat. Patrzysz tymi samymi oczami, co ja, ale chemikalia chlupoczące w twoim ciele dyktują, w jaki sposób będziesz doświadczał tego, co widzisz.
Wytłumaczmy to sobie na przykładzie.
Wyobraź sobie simpa-bluepillowca, który jest uwięziony w matrixie i widzi piękną dziewczynę na Instagramie lub OnlyFans. Jego ciało uwalnia mnóstwo chemikaliów, które sprawiają, że zaczyna pożądać tej kobiety. W efekcie przekształca ją w anioła, którego musi czcić.
Z drugiej strony mamy Schopenhauera, który nie chce brać udziału w żadnym z tych nonsensów. Tłumi w sobie pasje, dzięki czemu widzi wyraźnie — bez żadnych zniekształceń. Rozumie, czym naprawdę jest kobieta.
Ci dwaj kolesie patrzą na tę samą dziewczynę.
Mimo to jeden z nich umieścił ją na piedestale, podniósł ją do rangi jakiejś Walkirii godnej jego gotówki i uległości. Natomiast drugi widzi kusicielkę (całkiem możliwe, że już zużytą przez innych typów), która nie jest warta jego czasu.
Skąd bierze się ta różnica? Simpa przepełniają emocje i pasje. Jest niewolnikiem swoich pragnień i z tego powodu zalicza się do pantoflarzy-bluepillowców, których nikt nie lubi. Farbuje włosy na niebiesko, pije mleko sojowe, jest weganem czy co tam jeszcze robią męscy feminiści (tfu).
Po prostu jest uwięziony w Matrixie.
Schopenhauer postrzega siebie jako znacznie lepszego od simpa, ponieważ jest w stanie stłumić swoje emocje i rozwinąć jasną perspektywę, którą nazywa racjonalną. Widzi rzeczywistość taką, jaka jest. Dlatego potrafi z niej wyjść.
Nietzsche spędził nad tym długi czas i w końcu zdecydował, że to fałszywa dychotomia.
Często popełniamy błąd, zakładając, że bluepillowy simp ma jakiś rodzaj monopolu na spektrum emocji, które mężczyzna może odczuwać. A zdaniem Nietzschego to nieprawda.
Bluepillowy simp (przegryw) patrzy na rzeczywistość i zdaje sobie sprawę, że nie ma pieniędzy… lub ma kiepską pracę… lub nie lubi siebie… lub jest chorowity… lub nie jest atrakcyjny i dziewczyny nie traktują go dobrze. Potem wychodzi do świata i doświadcza sytuacji, w której kobiety patrzą na niego z pogardą i odrzucają go.
W efekcie czuje cierpienie.
Dlatego rozwija w swoim umyśle bluepillową fantazję, której Schopenhauer tak bardzo nie trawił. Simp stawia na piedestale ideę znalezienia dziewczyny czy żony — znalezienia czegoś, co jego zdaniem uczyni go kompletnym. Sprawi, że poczuje się lepiej i wypełni dziurę w jego duszy.
W końcu teraz jest samotny, ma problemy i doświadcza naprawdę przygnębiających, negatywnych emocji. Czuje się niechciany, pusty, żałosny.
Dlatego wiąże pozytywne emocje z dziewczyną, ponieważ to jest sztuczka Natury. Życie cię gnoi, a Natura sugeruje, że odpowiedzią na twój ból jest seks i stworzenie większej liczby dzieci dla maszynki do mięsa. Dlatego simp czuje ogromne pragnienie fantazjowania o modelce z Instagrama lub OnlyFans.
Przerzuca na zupełnie obcą mu kobietę wszystkie swoje urojone emocje.
Pamiętasz, jak w poprzednim tekście wspomniałem, że na kamerkach internetowych największą furorę robią nie seksbomby, ale właśnie “zwykłe” laski w typie bibliotekarki lub dziewczyny z sąsiedztwa?
Wróćmy na chwilę do tego.
Skąd popularność takich “zwykłych” lasek?
Bo właśnie dzięki nim simpy mogą mieć fantazję o posiadaniu dziewczyny lub żony. Tego typu panienki posiadają pewien rodzaj nieśmiałości i łatwiej się z nimi utożsamić. Nie są super piękne. Raczej plasują się gdzieś bliżej środka skali atrakcyjności, ale emanują żeńską energią. Właśnie tego szukają ci faceci — łagodniejszej ekspresji kobiety.
Kiedy simp wychodzi do prawdziwego świata, wszystkie piękne panny traktują go jak dziwaka. Są negatywnie nastawione. W ten sposób życie sygnalizuje mu, że jest gorszym mężczyzną. Jest słaby, żałosny i obrzydliwy.
A przecież on tylko chce doświadczyć tej pięknej kobiecości, która patrzy na niego, uśmiecha się i jest urocza. Docenia go i kocha być w jego pobliżu. Więc co ma zrobić? Idzie na OnlyFans i szuka takich, które wiedzą, jak zachowywać się słodko (np. jak dziewczyna z anime).
Taka panienka wydaje się delikatna i wrażliwa, więc simp przerzuca na nią wszystkie emocje. Spełnia swoje fantazje.
Widzisz tutaj całe spektrum osobowości simpa. Facet jest uwięziony w depresji, bo doświadczył strasznie dużo cierpienia w swoim życiu. Ma kryzys egzystencjalny, w którym czuje, że nie może tego przezwyciężyć. Dlatego stawia na piedestale dziewczynę. W efekcie czuje ogromny przypływ oksytocyny i wszystkie uczucia, które sprawiają, że angażuje się w fantazje.
Dla Schopenhauera byłoby to obrzydliwe i żałosne. Simp jest uwięziony w matrixie, więc powinien zmiażdżyć swoje uczucia i zniszczyć je. W końcu go oszukują.
Jest to w pewnym sensie słuszne, ale nie idzie wystarczająco daleko.
Dlaczego? Bowiem są emocje, uczucia i chemia, których brakuje w życiu simpa, a które drastycznie zmieniłyby jego postrzeganie rzeczywistości. Weźmy chociażby testosteron — jeśli masz bardzo wysoki poziom męskiego hormonu, wysiłek i cierpienie są przyjemne (do pewnego stopnia).
To wielka różnica, ponieważ Schopenhauer twierdzi, że życie jest cierpieniem. Jest pełne bólu, walki i nie może być czymś dobrym. Pomyśl o wszystkich swoich zmaganiach i problemach — na pewno nie są miłe.
Jednak z drugiej strony mamy substancję chemiczną w ciele, która faktycznie powstrzymuje cię przed odczuwaniem bólu. Nawet zamienia go w satysfakcję. W coś, co daje ci wolę uczestniczenia w życiu.
To bardzo interesujące, bo prowadzi do zmiany spektrum emocjonalnego.
Jeśli jesteś pełen woli — pełen życia i energii — nie cierpisz tak bardzo, jak simp. Zatem twoje podejście i doświadczenie rzeczywistości są drastycznie różne.
Krytyka Schopenhauera polega na tym, że rzeczywistość jest pełna cierpienia, dlatego jest zła. Jednak jeśli jesteś napompowany testosteronem, nie odczuwasz bólu tak samo. To wiele zmienia w stosunku do oskarżenia, które stawiamy rzeczywistości.
Właśnie tutaj następuje zderzenie tytanów filozofii — Schopenhauera i Nietzschego.
Blackpillowcy to przegrywy?
Nietzsche oskarża Schopenhauera o popełnienie filozoficznego błędu. Dlatego ten drugi skończył jako niechętny kobietom, przeintelektualizowany incel, który odciął sobie jaja i nie potrafił zmierzyć się z realiami świata. Był przesiadującym w pokoju przegrywem z niskim testosteronem.
Natura po prostu go nie chciała.
Żeby zrozumieć dokładnie, o co chodzi, musimy odnieść się do schopenhauerowskiej idei o woli świata i reprezentacji.
Błąd Schopenhauera
Żeby zrozumieć, czym jest świat, każdy z nas tworzy indywidualną historię w swojej głowie. Dlaczego? Bo nie jesteśmy w stanie prawidłowo przesłać wszystkich informacji o świecie do zmysłów — danych jest po prostu zbyt wiele. To tak, jakbyśmy próbowali zmieścić cały internet w głowie.
Nie da rady.
Dlatego tworzymy swoje małe realia — własne sposoby widzenia świata. Wielu ludzi nazwałoby to mianem ego, czyli bańką świadomości.
Schopenhauer mówi, że ta bańka jest reprezentacją rzeczywistości, ale nie prawdziwą rzeczywistością. Świat na zewnątrz jest o wiele bardziej skomplikowany. Dzieje się w nim o wiele więcej rzeczy.
Co więcej, gdybyśmy mogli odepchnąć nasze myślenie (nasze ego) i obserwować świat takim, jakim jest, zobaczylibyśmy tę rzecz, która porusza rzeczywistością. Tę samą, która zmienia się w różne formy widzialne dla naszych oczu.
Dzisiaj nazwalibyśmy ją energią.
Np. taki kamień w rzeczywistości nie jest fizycznym przedmiotem, tylko dużą bryłą energii. Jednak porusza się ona tak wolno, że dla naszych oczu wygląda jak stały obiekt. Światło też jest energią, Kiedy mówisz i wydajesz dźwięki, także wysyłasz energię.
Rzeczywistość jest energią, którą Schopenhauer nazwał wolą.
To niemal żywa substancja.
Ma też swoje dążenia. Energia popycha rzeczy w konkretnym kierunku. Kiedy czujesz promienie słoneczne, wiesz, że na ciebie oddziałują— uderzają cię ciepłem.
Innym przykładem jest elektryczność. Chce płynąć z bieguna ujemnego w kierunku dodatniego.
Dlatego w świecie istnieje jakiś rodzaj woli, energii życiowej, która napędza wzrost drzew i innych rzeczy. Ta sama wola istnieje w tobie.
Świat jest wolą, a my reprezentujemy go dla siebie, ponieważ nie jesteśmy w stanie pojąć całości rzeczywistości.
Tutaj pojawia się problem z prawdą. Bowiem gdy patrzymy na świat, musimy w pewnym sensie stworzyć jego mniejszą reprezentację w naszych głowach.
Jako że my, ludzie, posiadamy wyższą świadomość, potrafimy stworzyć naprawdę racjonalne koncepcje rzeczywistości. Możemy przedstawiać ją sobie na genialne sposoby. Dlatego Schopenhauer wierzył, że możemy zobaczyć rzeczywistość wyraźnie.
Możemy stworzyć ego, które ma czystą percepcję i dzięki temu dowiaduje się, co jest grane.
Możemy zdać sobie sprawę, że tkwimy w matrixie prowadzonym przez kobiety, które utrzymują nas w pułapce energetycznej woli samsary. Dla ich skaczących cycków mordujemy zwierzęta i stajemy się potworami.
Schopenhauer celebrował tę zdolność. Mówił, że możemy ją wykorzystać, aby zdać sobie sprawę z prawdziwej natury świata, a następnie się od niego odsunąć.
Potrafisz zrozumieć, że świat jest zły, więc przestajesz w nim uczestniczyć.
Nietzsche miał inne zdanie na ten temat. Uważał, że Schopenhauer popełnia błąd, zakładając, że istnieje jakieś obiektywne oko czy ego.
Schopenhauer mówi o intelekcie, czyli o zdolności do tworzenia urojonych reprezentacji świata w głowie, a następnie używa tej samej zdolności do oceny rzeczywistości.
Przyznaje, że człowiek ma tendencję do urojeń, ale potem i tak z niej korzysta.
Myśli, że intelekt jest jakimś rodzajem odrębnego od świata bytu.
Że racjonalna zdolność wewnątrz naszych umysłów nie jest przywiązana do rzeczywistości, nie jest częścią woli świata — sił i popędów, popędów i namiętności.
Z jakiegoś powodu Schopenhauer po prostu zakłada, że ta umiejętność jest odrębna. Wydaje mu się, że jesteśmy w stanie postrzegać świat w doskonale obiektywny sposób.
Tutaj wchodzi Nietzsche, zrzuca wszystkie książki ze stołu i mówi, że to nieprawda. “Ja” obserwujące świat jest złudzeniem, ponieważ sam jesteś częścią tej wszechogarniającej woli. Jesteś wielką kulą energii i wywodzisz się z tego samego świata, co cała reszta.
Jesteś z tego samego świata, co wąż, lew czy piorun.
Reprezentujesz sobą mały pakunek woli. Jesteś ogniem. Swoim istnieniem wyrażasz tyranię i żywą energię, która żyje w tobie. To, co z ciebie wychodzi, nie jest racjonalizującym ego. To nie jesteś ty.
Za to masz w sobie siłę życiową, która przemawia poprzez pasje i popędy. Tym właśnie jesteś.
Ta sama siła życiowa stworzyła nasze racjonalne ego, aby mogła egzekwować władzę w bardziej skomplikowany sposób. Jako ludzie planujemy przyszłość, uzasadniamy logiczne możliwości i tworzymy bardziej zaawansowaną broń do przejęcia świata.
Budujemy atomówki, wyzywamy ludzi od inceli i ubliżamy sobie na różne inne abstrakcyjne sposoby. Właśnie w tym celu powstało twoje ego i twoja wola.
Teraz pewnie zastanawiasz się, co to wszystko ma wspólnego z kobietami i czerwoną pigułką. Już tłumaczę.
Blackpill, Redpill i Kobiety
Schopenhauer postrzegał świat jako kobiecą istotę i widział, że zasadniczo jest ona tą energetyczną wolą — pełnym pasji i pożądania potworem samsary. Dlatego stwierdził, że po prostu nie chce mieć z nim nic do czynienia.
Postrzegał siebie jako racjonalnego człowieka, który może odejść od kobiecego nonsensu. Nie tylko może, ale nawet powinien opuścić świat, który nie jest dla niego wystarczająco dobry.
Rzeczywistość jest brzydka, podupadła i spartaczona. Dlatego racjonalny, “anielski”, mądry człowiek ucieka od tyranii świata, czemu natura mocno się przeciwstawia.
Tyle, jeśli chodzi o Schopenhauera, bo Nietzsche patrzy na to inaczej.
Z jednej strony widzi coś bardzo szczerego i prawdziwego w stwierdzeniu, że życie jest jak bezlitosna kobieta. Jednak z drugiej wskazuje słabość Schopenhauera. Bo kiedy zrozumiesz, że świat jest wolą i ty również jesteś wolą, jedynym powodem negatywnych uczuć wobec rzeczywistości może być brak siły.
Twoja wola jest po prostu zbyt słaba, aby narzucić się światu.
Przetłumaczmy to sobie z polskiego na nasze.
Schopenhauer spojrzał na świat i sklasyfikował go jako pewien rodzaj neutralnej żeńskiej siły — wszechogarniającego kobiecego potwora, który obejmuje wszystko i chce zniszczyć twoje małe męskie życie. Ty zaś jesteś zbyt słaby w jego obliczu. Dlatego wszystkim, co tak naprawdę możesz zrobić, jest odejście.
Nie możesz kontrolować tej siły ani jej oswoić. Znowu ona ma jakąś nienasyconą, irracjonalną potrzebę i wolę, aby cię zjeść i zniszczyć.
To tak, jakby Schopenhauer miał szaloną żonę i nie wiedział, jak sobie z nią poradzić. Dlatego wpadł na pomysł, że po prostu ukryje się w swoim gabinecie i będzie udawał, że ta wariatka nie istnieje.
Nietzsche odpowiada na to: “Chłopie, jeśli nie możesz sobie z tym poradzić, to twój problem. Uciekasz od wyzwań życia w swoją perspektywę prawdy, bo niby dowiedziałeś się, czym jest rzeczywistość. Poznałeś kilka faktów o kobietach (że są szalone) i wystraszony wolisz ich unikać.”
Mało tego!
Nietzsche mówi, że to mężczyźni tworzą rzeczywistość. Męska wola to reaktor energii, który żyje w tobie. Dzięki niej przejmujesz świat. Rzutujesz swoją wolę na rzeczywistość i nadajesz jej przeznaczenie.
Tak, świat jest szalony.
Tak, kobiety są szalone. Są beznamiętnymi i irracjonalnymi potworami.
Świat też taki jest — pełen bólu i cierpienia, a ponadto nie ma żadnego celu.
Ale za to ty jesteś aktywną siłą. Jesteś konglomeratem woli (nagromadzeniem energii) i możesz nadać światu cel. Możesz go poprowadzić, zamiast próbować uciec z powodu słabości i strachu przed zaangażowaniem się w konieczną walkę.
Nie chcesz walczyć? W takim razie jesteś zbyt słaby, żeby skonfrontować się z rzeczywistością, kobietą i życiem. Nie potrafisz nadać im przeznaczenia, oswoić i poprowadzić. Nie masz testosteronu ani woli mocy w sobie, aby to zrobić.
Uciekasz, bo jesteś duchowym pantoflem.
Zdaniem Nietzschego, gdybyś miał siłę (jak np. Napoleon lub Aleksander Wielki), mógłbyś rzucić się na cały świat i zmusić go do posłuszeństwa. Mógłbyś poprowadzić go w kierunku, w którym chcesz iść, bo masz tyle mocy w sobie.
Tym właśnie jest nadczłowiek w filozofii Nietzschego. Ma zdolność do wystrzelenia siebie niczym kuli mocy w świat i nadania rzeczywistości przeznaczenia.
To samo dotyczy związku mężczyzny z kobietą. Jeśli mężczyzna ma w sobie ogień (siłę), wydobędzie kobiecość z kobiety i ją poprowadzi.
Przypomnijmy, że Nietzsche był kształcony przez Schopenhauera i zgadza się z wieloma jego ideami. Także widzi tę zmieniającą się, nihilistyczną, bezcelową samsarę, która jest maszynką do mielenia mięsa. Wie, że rzeczywistość składa się z mordowania niewinnych gazeli i zmienia wszystkich w potwory.
Życie jest irracjonalnym, schizofrenicznym demonem, który zabija nas wszystkich.
My zaś dajemy się wciągać w tę maszynkę do mięsa z powodu złudzeń i fantazji. Zachęcają nas podniecenia i pragnienia, gdy widzimy kobiety w makijażu i z cyckami wyeksponowanymi tak, że wydają się duże i soczyste.
Dla Schopenhauera to wszystko fałsz i coś, w czym nie należy uczestniczyć. Widzi przed sobą irracjonalnego, schizofrenicznego demona i radzi, że powinniśmy po prostu odejść — tak jak Budda. Powinniśmy wyraźnie zobaczyć, czym jest to złudzenie i nie brać w nim udziału.
Nietzsche mówi tutaj: nie!
Wciąż zgadza się na każdym fundamentalnym poziomie — życie jest przebiegłą, podstępną siłą, która próbuje nas oszukać. Życie w pewnym sensie ewoluowało, aby próbować ukryć przed nami prawdę o sobie. Jest to oszustwo nieodłączne od kobiecości, nieodłączne od samego życia i nieodłączne od sposobu, w jaki doświadczamy świata.
Prawda nie ma dla nas prawie żadnej wartości. Nie jest cenna dla naszego przetrwania. Tak naprawdę praktycznie jej nie potrzebujemy.
Moglibyśmy powiedzieć jak Richard Dawkins, że wszystkie religie są tylko kłamstwami, wymyślonymi bzdurami i iluzjami. Skomplikowane mityczne historie może mają jakiś cel psychologiczny, ale w praktyce są to tylko fantazjami. Opowiadamy je, bo utrzymują nas w motywacji do uczestnictwa w świecie.
Wmawiamy sobie np., że istnieje życie po śmierci. Wszystko po to, byśmy poradzili sobie z faktem, że nasze życie jest zasadniczo pełne cierpienia i bardzo trudne do usprawiedliwienia.
Potrzebujemy historii, która nada mu sens.
Gdybyśmy każdemu wmawiali filozofię Schopenhauera, nie bylibyśmy w stanie poradzić sobie z życiem. Byłoby ono zbyt brutalne. Zbyt ponure.
Jednak problem blackpilla sięga głębiej.
Blackpill to racjonalizacja słabości?
Nietzsche zgadza się, że jeśli mamy być uczciwi, prędzej czy później odkryjemy bezlitosną rzeczywistość (samsarę), o której mowa. W konsekwencji pojawia się bardzo duży problem, ponieważ reakcja Schopenhauera jest całkiem logiczna.
Wielu ludzi podczas konfrontacji z prawdą po prostu zrezygnuje z udziału w życiu.
Dlatego odpowiedź Nietzschego jest inna. Mówi, że jeśli mamy zdolność zrozumienia, czym jest rzeczywistość, czym są kobiety służące demonowi samsary, nie oznacza to, że musimy próbować od nich uciec.
Wiemy, że mamy przed sobą nihilistyczną i pustą samsarę — coś, co jest martwe i pozbawione życia. Jednak możemy nadać jej cel. Możemy użyć naszej siły życiowej, chwycić tę starą wiedźmę Naturę za włosy i skierować ją w konkretnym kierunku.
Jesteśmy pierwszymi zasadami. Jesteśmy założycielami. Jesteśmy punktem początkowym.
W pewnym sensie jesteśmy bogami i twórcami rzeczywistości samej w sobie. Na tej zasadzie opiera się rozbudowana filozofia Nietzschego.
Dlatego przeciwstawiał się ludziom takim, jak Schopenhauer. Mówił, że ten cały incelowy bezlitosny black pill — skrajna brutalna prawda — nie jest wiele warta. Schopenhauer zrozumiał, jak popieprzone są kobiety, dlatego postanowił zamknąć się w pokoju i pisać książki o tym, jakie one wszystkie są nienormalne.
Nietzsche jest zdania, że w takiej postawie nie ma żadnej szlachetności. Nie ma tu ani prawdy, ani honoru, ani siły.
Jeśli myślisz, że jesteś jakimś bezlitosnym mówcą prawdy, mylisz się — w rzeczywistości tylko racjonalizujesz swoją słabość. Nie jesteś mądrym człowiekiem, ponieważ odrzucasz grę w życie. Nie uczysz się jej, tylko uciekasz. Ponadto nie jesteś w stanie zrozumieć życia, gdy oceniasz je z dystansu.
Swoją drogą zauważ, że nie chodzi o poznanie prawdy lub rzeczywistości, tylko jej zrozumienie. Właśnie w tym miejscu pojawia się słowo mądrość. Dotyczy ono zrozumienia rzeczywistości, a także tego, w jaki sposób powinieneś się do niej odnosić.
Mądrość łączy w sobie poznanie prawdy, a także bycie wystarczająco rozumnym, aby ją zinterpretować. Potrafisz właściwie postrzegać rzeczywistość, a to jest zupełnie inna rzecz. Właśnie do tej zdolności odnosi się grecka idea mądrości (Sophia).
Jeden z najpopularniejszych cytatów Nietzschego wywodzi się właśnie z tego pomysłu. Pisał on, że kapłan, mędrzec czy intelektualista powinni zostać wyrzuceni ze społeczeństwa. Dlaczego? Bo ludzie głoszący, że znają prawdę, sprzedają nam jakieś depresyjne czarne pigułki i przygnębiające historie o świecie.
Zamiast nich potrzebujemy Zaratustry — prawdziwego mędrca, który jest beztroski, szyderczy i silny. Bowiem, jak pisał Nietzsche:
„Beztroskich, drwiących, gwałtownych — takimi chce nas mieć mądrość. Bowiem jest ona kobietą i zachowuje swoją miłość tylko dla wojownika.”
Pomyśl o majestacie tego cytatu.
Prawdziwy mężczyzna
Jakim typem charakteru musisz być, aby wydobyć prawdę z rzeczywistości, a następnie wybrać mądrą perspektywę?
Nie możesz być jakimś nerwowym intelektualistą, który ukrywa się przed światem, oceniając go z dystansu. Taki człowiek myśli, że jest lepszy od innych. Jednak w rzeczywistości to arogancka mała pizda, która nie jest wystarczająco silna, aby zaangażować się w życie.
Prawdziwy mężczyzna wie, czym jest prawdziwy świat. Jednak działa w nim jak wojownik. Jest bombastyczny. rzuca wyzwanie rzeczywistości, napiera na nią jakby przekomarzał się z kobietą. Rzuca się na świat. Chwyta go i obserwuje, jak wije się w jego rękach. W odpowiedzi rzeczywistość z nim flirtuje, przekomarza się, szturcha…
Wiesz, o co chodzi.
Beztroski, szyderczy, silny.
Prawdziwy mężczyzna twierdzi, że ma wpływ na rzeczywistość. Odkrywa prawdziwy sposób odnoszenia się do świata. Jest mądry. Gdy ujmiesz to w ten sposób, oczywistym staje się, że taki facet zawsze będzie miał ducha wojownika.
Natomiast intelektualista zawsze jest odludkiem.
Introwertyk, słabeusz, ktoś bez woli mocy, kto nie jest w stanie zaangażować się w rzeczywistość taką, jaka jest, przez co kurczy się na jej widok… Ktoś, kto został zraniony i ma traumę… Ktoś, kto nie radzi sobie z kobiecą naturą świata, z samsarą… Człowiek, który jest wrażliwy i trochę żałosny, dlatego musi wycofać się do swojej strefy komfortu…
Właśnie tak Nietzsche widział blackpillowców w typie Schopenhauera.
Upadek zachodnich mężczyzn
Nietzsche naprawdę martwił się wzrostem popularności czegoś, co nazywał europejskim buddyzmem. Widział w nim coś w rodzaju duchowej żałosności, słabej woli, która przenikała do europejskiego umysłu.
Gdy chrześcijaństwo upadało i zanikało, duchowy pesymizm zajmował jego miejsce.
Chodzi o ten rodzaj nieśmiałości i żałosnej moralności w stylu: “Och, świat jest okropnym miejscem. Wszystkie naturalne realia życia, takie jak nierówność, cierpienie, ból, walka i asertywność — wszystkie te rzeczy są paskudne i okropne”.
Dlatego jako europejczycy zdecydowaliśmy, że musimy od nich odejść.
Zdecydowaliśmy, że odejdziemy od dzikości i przejdziemy do bardziej racjonalnych zachowań, takich jak współczucie, weganizm, nieśmiałość, słabość — wszystkich żałosnych cech charakteru. Ponadto odstąpiliśmy od uczestniczenia w świecie i wybraliśmy ucieczkę od świata. Żyjemy w przemoralizowanej rzeczywistości, którą sami sobie tworzymy.
Nietzsche mówił, że taka postawa wynika ze słabości, a nie z tego, że jej wyznawcy mają rację.
Właśnie tutaj tkwi różnica, która jest bardzo istotna w jego filozofii. Łączy się ona także z szacunkiem, jakim Nietzsche darzył życie — w przeciwieństwie do Schopenhauera, który patrzył na samsarę jak na okropnie złą rzecz.
Nietzsche oczywiście nie był ślepy. Widział, że rzeczywistość jest zła, ale uważał, że nie powinniśmy jej moralnie osądzać. Nie możemy się od niej odwrócić i uciec tylko dlatego, że istnieje przemoc, a życie rani ludzkie uczucia.
Nietzsche oddaje należny szacunek temu, co widzi.
Natura kobiety
Gdy Nietzsche patrzył na kobietę i jej irracjonalność, jej wewnętrzną dzikość, próbował to usprawiedliwić. W jakiś sposób uczcić.
Nie uciekał w złudzenia, jak bluepillowi pantoflarze, którzy uważają, że wszystkie kobiety są księżniczkami czy aniołami, a kiedy robią kupę, to nawet nie śmierdzi. Takie typy żyją w swoich fantazjach.
Wystarczy, że dziewczyna ubierze małe elfie uszy i zacznie wydawać dźwięki rodem z anime, a bluepillowiec przeleje na jej konto resztki oszczędności. Wszystko z powodu jego chorego umysłu. Daje się zwieść idei makijażu i nie rozumie, że to pułapka. Kiedy kobieta nakłada makijaż, próbuje cię uwieść, żeby potem zatopić w tobie pazury i kontrolować przez resztę życia.
Zrobi z ciebie byka rozpłodowego i konia pociągowego w jednym. Pójdziesz do pracy i będziesz służyć kobiecie i dzieciom, które z niej wychodzą.
Oczywiście kobiety są niezbędne do przetrwania życia i reprezentują życie. Jednak to nie znaczy, że życie jest miłe.
Każdy powinien to zrozumieć.
Nietzsche wyróżnia się tym, że widzi w życiu wielką siłę. W pewnym sensie postrzega je jako boskie. Na swój własny, bardzo szczególny sposób życie pod wieloma względami jest ponad nami — potężne, mimo że surowe.
Oto, co pisał o naturze kobiety:
„Tym, co wzbudza szacunek dla kobiety, a często nawet strach, jest jej natura, która jest bardziej naturalna od męskiej. Prawdziwa przebiegłość i giętkość drapieżnej bestii. Pazur tygrysa pod rękawicą. Naiwność jej egoizmu. Jej niezdolność do nauki. Wewnętrzna dzikość, niezrozumiałość, a nawet zakres i ruch jej pragnień i cnót.”
Hipergamia
W przestrzeni czerwonej pigułki wiele mówi się o hipergamii, która nie dba o żadne wartości moralne.
Oczywiście mówimy o bardzo niebezpiecznym instynkcie w kobietach, które zawsze chcą poślubić najlepszego mężczyznę lub nawet gorzej — chcą rozmnażać się z najlepszym mężczyzną. Nie obchodzi ich, czy później skończą z jakimś bluepillowym pantoflarzem, któremu dadzą może jedno dziecko i będą przez niego utrzymywane.
Potem i tak zdradzą tego faceta z typem z drużyny piłkarskiej lub coś w tym rodzaju. Samiec alfa wypełni jej łono kilkoma dziećmi, przez co w pięcioosobowej rodzinie jest jedno dziecko męża beciaka, a czworo należy do innego ojca.
Kobiety mają w sobie instynkt, który szuka siły.
Kiedy patrzysz na hipergamię, wydaje się przerażająca. To straszne dla mężczyzny, gdy zrozumie, że kobiety nie mają lojalności ani nie przestrzegają reguł.
Możesz stworzyć cały misterny plan cywilizacji z obiektywnymi przepisami i powiedzieć:
“Słuchajcie kobiety, jest takie prawo — bardzo ważne dla szczęścia i zdrowia psychicznego wszystkich. Jeśli po prostu zobowiążemy się do ślubów małżeńskich i będziemy ich przestrzegać, i nie zdradzimy, i nie damy się uwieść przystojnemu ogierowi z ulicy obok, i wytrwamy przez 40 lat, czyli resztę swojego życia, i wychowamy dzieci, będzie to dobre dla społeczeństwa”.
Kobieta oczywiście będzie tego słuchała i przytakiwała, ale jej instynkty, jej emocje, jej pasje mają to w dupie. Nie obchodzi ich żadne racjonalne prawo. Są ślepe na to, czy istnieją jakiekolwiek kajdany, które mężczyźni i cywilizacja próbują stworzyć.
Kobieta jest ponad tym wszystkim. Otrzymała zadanie od samej natury, aby nie zwracać uwagi na takie rzeczy, ponieważ dla kobiet ważniejsze jest tworzenie silnych, zdrowych dzieci. Misja natury w tym względzie jest mądrzejsza, niż jakakolwiek cywilizacja ludzkości.
Hipergamia kobiet jest najwyższym dobrem w oczach natury, ponieważ wszystkim, na czym zależy naturze, jest siła i moc. Dlatego pociąg seksualny jest zbudowany na sile i mocy. Jest fundamentalnie zaprojektowany w ten sposób.
Kiedy kobieta znajdzie się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie w towarzystwie mocy, będzie chciała uprawiać z nią seks. Będzie chciała iść do łóżka z silnym, zdrowym, potężnym, beztroskim, szyderczym mężczyzną. Będzie tego pragnęła i złamie każde prawo, aby to osiągnąć.
Naturę kobiety idealnie obrazuje przykład mordercy Teda Bundy’ego, który otrzymywał setki (a może nawet tysiące) listów od kobiet, które się w nim podkochiwały.
Albo spójrzmy na postać Andrew Tate’a. Oficjalnie największy mizogin współczesnego świata, a 40% listów, które dostał w więzieniu, pochodziło od kobiet — całowały nawet papier i rozpylały po nim perfumy przed wysyłką.
Wszystko dlatego, że natura kobiet jest uwiedziona przez siłę. Natura rozumie, że silny syn liczy się o wiele bardziej, niż moralność.
Moralność po prostu powinna być wyrzucona przez okno. Jest tak nieistotna.
Moralność znajduje się w stanie wojny z naturą, ponieważ natura wykonuje swój własny plan. Ma swoje własne prawo moralne. Swój własny sposób robienia rzeczy. Jest zbudowana na idei siły i majestatu, więc kobiety — jako małe bestie — są lojalne wobec tych instynktów wewnątrz siebie.
Jak pisał Nietzsche:
„W zemście i w miłości kobiety są bardziej barbarzyńskie, niż mężczyźni.”
Natura nieustannie wwierca się w społeczeństwo pod tym kątem i ujawnia wielki błąd, który zachodni człowiek popełnił w swojej pantoflarskiej moralności.
Przenosimy swoje fantazje na kobiety, przekształcamy je w naszych umysłach w anioły, w ucieleśnienie cnoty. Budujemy feministyczne nonsensy, w którym zakładamy, że kobiety są cudowne i nie mają mrocznej strony.
Potem oczywiście pojawia się problem, bo kiedy dostrzeżesz prawdę, możesz zostać blackpillowcem. Widzisz ciemną stronę kobiety i w efekcie odrzucasz życie. W końcu baby są dzikie i nie ma możliwości, żeby się zmieniły. Odrzucasz świat, bo kiedy zaczynasz to rozumieć. Zdajesz sobie sprawę, jak amoralna jest rzeczywistość.
Widzisz, co dzieje się pod powierzchnią.
Nagle zdajesz sobie sprawę, że prawdopodobnie istnieje całkiem spora liczba rodzin, w których są nieślubne dzieci — owoce zdrady żony.
Zaczynasz dostrzegać te rzeczy i się znieczulasz. Może nawet odrzucasz kobiety, bo wolisz powtarzać, jak bardzo są niemoralne — albo że są pożeraczami dusz, potworami czy jeszcze czymś innym.
Tutaj wchodzi Nietzsche i mówi: “to dobrze, że kobiety są potworami”.
To dobrze, że kobiety są potworami?
Kobiety są potworami, ale — zdaniem Nietzschego — bycie potworem nie jest złe. Życie jest potworne i w rzeczywistości musimy stać się bardziej potworni, abyśmy mogli się z nim odpowiednio zmierzyć. Nie ma powodu, aby mówić, że dzikość to prymitywizm. Prawda jest taka, że dzikość to witalizm.
Dlaczego widzisz coś złego w tym, że kobieta pragnie siły?
Kobiece pragnienie siły jest złe tylko wtedy, gdy jesteś słaby. To nie jej wina, że spędziłeś ostatnie 300 lat tworząc kulturę moralistycznych, pedalskich, pretensjonalnych kretynów, którzy są słabi i żałośni. Tacy faceci nie mają w sobie siły, co doskonale widać w zachodnich mężczyznach.
Mężczyźni na zachodzie nie potrafią zmierzyć się z rzeczywistością, ponieważ pozwolili sobie na ciągłe pantoflarstwo wynikające z głupich idei. Co gorsza, celebrują je w swoim umyśle.
Ludzie pokroju Schopenhauera instalują w społeczeństwie rodzaj moralnego światopoglądu ucieczki od rzeczywistości, przez co czynią nas słabymi na dłuższą metę. Dlatego kiedy widzimy prawdziwą kobiecą naturę, jesteśmy onieśmieleni. Nie ma w nas siły, by rzucić się na rzeczywistość i przekształcić ją w coś, co nam się podoba.
Tak, kobiety nakładają na siebie tę piękną powłokę i oszukują nas makijażem czy fantazyjnymi ubraniami. Jednak kiedy widzisz pod spodem ich brzydką naturę, nie oznacza to, że jest ona koniecznie czymś złym.
Schopenhauer dostrzegł prawdę i stwierdził, że jest straszna. Ale czy na pewno?
Kobiety co prawda są dzikuskami w swojej naturze, ale Natura nie jest przeciwko dzikusom. Nie widzi nic złego w odrobinie barbarzyństwa. W sumie kobiety mają go w sobie całkiem dużo — i dobrze dla nich.
Może mężczyźni też potrzebują trochę dzikości? Może musimy rozumieć tę moc jako coś uzasadnionego? To właśnie tutaj może leżeć nasza potęga — w zdolności do nawiązania kontaktu z pierwotnymi siłami wewnątrz siebie. To nie jest zła rzecz.
Dlatego Nietzsche jest bardzo świadomy tego, czym jest kobieta. Nie żyje w bluepillowych złudzeniach, ale unika także blackpillowego racjonalizowania własnej słabości.
Widzi kobietę jako demona, ale lubi demony.
Tak więc uznanie dzikiej natury kobiety, ale także jej afirmacja, jest fundamentalną perspektywą Nietzschego. Krokiem, który podejmuje i przeskakuje ludzi pokroju Schopenhauera. Słabeuszy myślących, że kobiety są reprezentacją irracjonalnej niemoralnej rzeczywistości i powinniśmy od tego uciec.
Nietzsche odpowiada: “Nie nie nie, to jest siła witalna, którą musimy odzyskać. Tak, kobiety są irracjonalne. Tak, są schizofrenicznymi wariatkami. Tak, wszystkie próbują nas oszukać, pokrywając się pudrem i makijażem, ale mimo to ich wola jest życiem i próbują nas do czegoś doprowadzić. Ich osąd wynika ze sprawiedliwości natury.”.
W Zaratustrze padają słynne słowa:
„Wszystko w kobiecie jest zagadką i wszystko w kobiecie ma jedno rozwiązanie: zwie się ono brzemiennością.
Mężczyzna jest dla kobiety tylko środkiem: celem jest zawsze dziecko. Lecz czemże jest kobieta dla mężczyzny?
Dwu rzeczy pragnie prawdziwy mężczyzna: niebezpieczeństwa i igraszki. Przeto pożąda kobiety, jako najniebezpieczniejszej igraszki.
Ku wojnie wychowany ma być mąż, niewiasta zaś ku wytchnieniu wojownika: wszystko inne jest głupstwem.
Zbyt słodkich owoców – wojak nie znosi. Dlatego też pragnie kobiety; gorzka jest najsłodsza nawet kobieta.
Lepiej niźli mężczyzna rozumie dzieci kobieta, lecz mężczyzna jest bardziej dziecinny, niż kobieta.
W prawdziwym mężczyźnie tkwi dziecko, co igrać rade. Dalej więc, kobiety, odkryjcież mi dziecko w mężczyźnie!
Igraszką niech będzie kobieta: czystą i subtelną, jako djament, opromieniony cnotami świata, którego jeszcze nie ma.
Promień gwiazdy niech lśni w waszej miłości! Nadzieja wasza niech brzmi: obym porodziła nadczłowieka!.”
Nietzsche doszedł do wniosku, że kobieta reprezentuje życie. Jest dziką psychopatyczną bestią pełną woli mocy, która dąży do bycia zapłodnioną przez najsilniejszego mężczyznę, aby mogła stworzyć super dziecko. To jest cel, do którego prowadzą wszystkie jej instynkty i popędy.
I jest w tym wielka mądrość.
Współczesny kult śmierci
Wielki grzech nowoczesności polega na tym, że pozwoliliśmy schopenhauerowskiemu buddyzmowi europejskiemu — temu moralnemu nonsensowi — wyprać mózg kobiety. Aby myślała, że musi stać się jakąś moralną fanatyczką, feministką czy czymkolwiek teraz jest.
W efekcie powstała niszczycielska siła oderwana ją od kobiecych instynktów — oderwana od prawdziwej kobiecej mocy, prawdziwego majestatu, prawdziwej cnoty. W idei Nietzschego kobieta jest życiem samym w sobie, a nowoczesność zabiła w niej to życie.
Świat, w którym teraz żyjemy…
Albo lepiej: reżim, w którym teraz żyjemy, jest w stanie wojny z życiem. Zaprzecza mu. Oferuje kobietom fałszywą opowieść o tym, czym są. Mówi, że muszą działać wbrew swojej naturze. Stać się czymś innym. Jednak zawsze były częścią natury, dlatego ich popędy, pasje i pragnienia tak wyglądają.
Nietzsche próbuje przeciwdziałać tej tendencji — i słusznie.
Bo co zrobiliśmy w ciągu ostatnich 300 lat z powodu naszej wojny z rzeczywistością, naturą i samym życiem? Zbudowaliśmy kulturę, która sterylizuje kobiety i kastruje mężczyzn. Mamy fałszywą reprezentację natury obu płci, ponieważ nienawidzimy życia i zaprzeczamy mu. Zamiast tego promujemy kult śmierci i nihilizm.
Schopenhauerowski duch zwyciężył w zachodnim człowieku, dlatego nie może sobie poradzić z dzikością życia.
Natomiast natura po prostu chciała, abyśmy zawrócili z tej ścieżki i uznali jej istnienie. Bowiem w momencie, gdy zaakceptujesz życie, dzieje się coś magicznego. Nagle kobiety zostają usprawiedliwione takimi, jakimi są. Nagle mężczyźni zostają usprawiedliwieni takimi, jakimi są.
Mężczyzna znów staje się wojownikiem i docenia swoje instynkty. W końcu jest okablowany przez układ hormonalny, tak aby być pełnym testosteronu, konkurować z innymi i stać się potężnym. Aby być wojownikiem.
Przy akceptacji życia to wszystko po prostu włącza się na nowo.
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego z młodymi mężczyznami tak bardzo rezonują słowa osób, które mówią, że musisz być silny i niezależny? Taka jest nasza natura. Dlatego kiedy pojawia się ktoś, kto nie boi się tego powiedzieć, nagle wszyscy tracą rozum.
Powtarzają sobie w myślach, że to jest coś, co zawsze chcieli usłyszeć.
Ale niespodzianka, prawda?
Z kobietami wcale nie jest inaczej. Ich doświadczenie we współczesnym życiu to piekło i nieustanna walka. Ich hormony są zrujnowane przez antykoncepcję, brak dzieci i fakt, że stopniowo zmieniają się w samotne, 35-letnie kociary lub psiary. Egzystują jako bezdzietne zołzy, dlatego szukają pociechy w bezsensownej karierze.
Ich życie również jest niszczone, bo nowoczesność odbiera im naturalną moc. Są zmuszane do uczestniczenia w racjonalnym współczesnym świecie, gdzie cała ich instynktowna intuicja przestaje mieć sens.
Tutaj ciekawostka.
Swego czasu Rzymianie zauważyli, że starożytni i barbarzyńscy Germanie konsultowali się ze swoimi kobietami i bardzo poważnie traktowali ich opinie. Mieli szacunek dla perspektywy, jaką mają kobiety. Teraz wojownicy już nie mają tej możliwości, ponieważ kobiety zmieniły się w szalone histeryczki z powodu nowoczesnej kultury, która uczy je niewłaściwego systemu wartości. Przeszkadza im w zrozumieniu siebie.
Obie płcie przegrywają nie dlatego, że toczą ze sobą wojnę — to błąd, który wszyscy popełniają. Nie ma czegoś takiego, jak mężczyzna kontra kobieta. Tak naprawdę wszyscy cierpimy z powodu kultu śmierci.
Narodziny kultu życia
Tym, co nas odkupi, jest zdolność do podniesienia się i ponownej oceny naszego systemu wartości. Musimy zrozumieć, że perspektywa Schopenhauera jest głęboko zakorzeniona w bardzo wielu z nas. Trzeba to zmienić.
Nie możemy być przeciwni dzieciom, czyli (jak to się modnie mówi) anty-natalistami.
Nie możemy nienawidzić naszej tożsamości i tego, kim jesteśmy.
Nie możemy nienawidzić naszej płci i naszej natury.
No i finalnie — nie możemy wojować z biologią przez długi czas bez ponoszenia poważnych konsekwencji takiego postępowania.
Zamiast tego wznieśmy się na wyżyny i odkupmy życie. Promujmy kult życia. Szukajmy życia i sięgajmy ku życiu.
To jest rzecz, która nas uratuje.
Oczywiście kiedy zaczynasz to robić, musisz zaakceptować rzeczywistość taką, jaka jest. Życie jest niemoralne, potworne, demoniczne — tak jak kobieta, tak jak mężczyzna, tak jak wszystkie złe duchy wewnątrz nas. Musimy sobie uświadomić ich istnienie.
Trzeba przyznać, że do tej pory źle rozumieliśmy siebie.
Jeśli chcemy zrobić coś ważnego, a mianowicie: wygrać i dotrzeć do przyszłości. Jeżeli chcemy stworzyć życie, które jest coraz lepsze i potężniejsze, niż my sami. Jeśli chcemy spłodzić następny poziom ludzkości — super dzieci, które ostatecznie przejmą świat i zrobią rzeczy, o których nawet nie możemy marzyć.
Wtedy nadczłowiek przyjdzie przez nas.
Jednak nie zrobią tego zagubieni chłopcy w internecie. Do tego potrzeba mężczyzn i ich żon, z którymi stworzą piękne potomstwo. Dzieci, które w końcu staną się tak silne, że nawet ich nie nie zobaczymy, bo z odwagą będą goniły horyzont.
W ten sposób osiąga się przyszłość. Z uznania i akceptacji natury, a nie jej zaprzeczenia.
Redpill jako recepta na szczęście
Nietzsche nazwał swoje podejście do tej kwestii pesymizmem siły. Uważał, że jeśli jesteś wystarczająco silny, nie boisz się prawdy o rzeczywistości. Życie to dzika gra, w której najsilniejsi mają tendencję do radzenia sobie całkiem dobrze — zupełnie jakby moc była słuszna.
Wiesz, najsilniejszy lew zazwyczaj odnosi sukces.
To oczywiście może cię przerażać, jeśli jesteś gazelą. Dlatego życie będzie cię przerażało, jeśli w jakikolwiek sposób zamierzasz być ofiarą lub nie masz w sobie odpowiedniej siły, aby zmagać się z rzeczywistością.
Jeśli jednak jesteś wystarczająco silny, możesz zobaczyć pesymistyczną prawdę, ale bez strachu. Masz do niej w pewnym sensie wstręt, ale możesz rzucić się na rzeczywistość i dzięki swojej sile zmagać się z nią, a nawet odnieść sukces pomimo jej brutalności.
Możesz stać się osobą, która w pewnym sensie wychodzi poza Naturę. Właśnie to Nietzsche miał na myśli, kiedy pisał o witalności. Masz siłę, by walczyć z życiem, a w konsekwencji nawet się nim cieszyć.
Wyobraź sobie, że możesz rozumieć kobiecą naturę, ale jednocześnie wiesz, że jesteś wystarczająco silny, przekonujący, przystojny i pełen witalności. W konsekwencji nie boisz się. W pewnym sensie jesteś na tyle silny, aby kierować kobiecą naturą. Być może będziesz nawet przez nią faworyzowany.
Nie jesteś onieśmielony przez dzikość kobiety, ale oczywiście pozostajesz jej świadom. Pozostajesz pesymistą co do sposobu, w jaki działa świat i kobieta,, ale nie boisz się tego. Nie jesteś blackpillowcem. Nie masz negatywnego nastawienia do życia ani nie czujesz do niego nienawiści.
Zdecydowanie nie masz też żadnych pretensji.
Zamiast tego możesz je pielęgnować, ponieważ jesteś tak pełen siły, że w pewnym sensie właśnie ciebie szuka życie. Jesteś lwem, który chce zostać nagrodzony. Silną duszą, której ta stara wiedźma Natura chce schlebiać. To właśnie reprezentujesz.
Jesteś poza małostkowym narzekaniem, które zajmuje większość innych ludzi.
Nietzsche oferuje ci inny model postawy wobec rzeczywistości. W końcu prawda nie mówi ci, jak masz się do niej odnosić ani jak ją rozumieć. Tak jak czerwona pigułka nie uczy cię, jak powinieneś się emocjonalnie czuć — po prostu pokazuje ci rzeczywistość, która jest bardzo trudna do strawienia.
Jeśli jesteś słaby…
Jeśli jesteś miękkim chłopcem…
Jeśli jesteś mężczyzną onieśmielonym naturą kobiety, twoje nastawienie do rzeczywistości będzie bardzo negatywne. Staniesz się pesymistą i blackpillowcem — zmęczonym i urażonym. Albo (jeśli masz tendencje do bycia simpem lub naiwniakiem) twoje nastawienie będzie romantyczne i uciekniesz w fantazje.
Jednak jeśli jesteś silny i przepełnia cię seksapil i moc, kobiety będą cię absolutnie uwielbiały. Jesteś siłą witalną, do której są przyciągane. Zbudowałeś to w sobie — kultywowałeś potwornego i silnego ducha.
Gdy zasysasz tak dużą ilość energii do siebie, konfrontacja z rzeczywistością niekoniecznie oznacza, że przyjmiesz pesymistyczną postawę. Nie odwrócisz się jak Schopenhauer lub buddysta. Nie powiesz: “Chcę od tego uciec”.
Ba! Może nawet zechcesz powiedzieć: “Chcę iść w tym kierunku. Chcę wziąć udział w tej grze. Zabawmy się i zobaczmy, o co w tym wszystkim chodzi. Czuję moc, nie czuję się onieśmielony. Czuję pewność siebie, chcę zaangażować się w chaos i zrobić z nim porządek.”
Jeśli masz moc i wystarczająco dużo chęci, aby zmiażdżyć swoje urojenia, jesteś w stanie żyć. Masz w sobie siłę, by uczcić rzeczywistość taką, jaka jest.
Wtedy możesz mieć szczęśliwe zakończenie. Możesz nawet ustanowić miłość i wejść w relację, która stworzy silne dzieci.
Założysz potężną rodzinę.
Co prawda wszystkie złe, blackpillowe historie mogą odrzucać od tego pomysłu, ale nie zapominajmy o jednym. Jest też wiele dobrych przykładów i udanych małżeństw. Mnóstwo młodszych i starszych kobiet ma mężów, w których nadal są zakochane. Było też wiele takich, które do końca życia szanowały swoich małżonków.
Bo zasadniczo kobiety są takie, jak my. Wszyscy jesteśmy uwięzieni przez Naturę w samsarze. Kobiety mają w sobie te wielkie emocje i lgną do silnych mężczyzn. Tak samo mężczyzn przyciągają piękne kobiety.
Nietzsche mówi, że jeśli potrafisz być wystarczająco dobry i masz w sobie odpowiednią siłę, wiele rzeczy może pójść po twojej myśli. Oferuje ci postawę czerwonej pigułki, którą możesz przyjąć. Możesz stać się najlepszym uczestnikiem matrixa, bo nie jesteś już w nim uwięziony.
To tak, jakbyś rywalizował w zawodach, których zasady tylko ty rozumiesz.
Podsumowanie
Jak widzisz, Nietzsche ma bardzo męskie podejście do kwestii życia. Można by nawet powiedzieć, że demonicznie męskie.
W jego filozofii odpowiedzią na problemy współczesnego mężczyzny (takie jak depresja, strach, nieśmiałość i wiele innych) jest siła. Albo — jak nazwałby ją Nietzsche — wola mocy. Jeśli masz w sobie wystarczająco dużo witalności, żaden smutek czy chęć ucieczki nie przejdzie ci przez głowę. Wręcz przeciwnie — złapiesz boginię Mayę za włosy i zmusisz ją do uległości.
Dlaczego? Bo myślisz w innych kategoriach.
Tak jak Rorschach w filmie Strażnicy wołasz do wszystkich wokół: “To nie ja jestem tutaj zamknięty z wami, tylko wy ze mną.”
I jest w tym sporo prawdy. Powinniśmy zrozumieć, że mężczyzna musi być silny, żeby czuł się dobrze sam ze sobą. Ale pytanie brzmi: czy siła jest poza moralnością? A może da się jedno i drugie połączyć?
W końcu bycie silnym i bycie dobrym wcale nie musi się wykluczać.
Ba! Postawiłbym nawet tezę, że tylko dobry człowiek może być tak naprawdę silny. Co więcej, jego moc nie ogranicza się wyłącznie do świata fizycznego, ale również (a może przede wszystkim) duchowego.
Jednak o tym porozmawiamy w ostatniej, finałowej części tej serii.
Uwagami, przemyśleniami albo osobistymi doświadczeniami w tym temacie możecie podzielić się w komentarzach (albo napisać do mnie bezpośrednio). A jeśli uznaliście tekst za ciekawy i/lub pomocny, podzielcie się nim z przyjacielem, kumplem, znajomym, albo wpadnijcie na stronę facebook’ową bloga i polubcie moją twórczość.
Nic tak nie napędza do dalszej pracy, jak dobry feedback.
Widzę że zasiałem ziarna chaosu swoim poprzednim komentarzem o przemocy nad zwierzętami. Bardzo mnie to cieszy.
Może wyjaśnię jeszcze kilka kwestii. Jak odróżnić prawdę obiektywną od naszych subiektywnych idei? Wystarczy zacząć doświadczać bezpośrednio, zamiast interpretować wszystko myślą. Wszyscy znamy te momenty kiedy umysł się „wyłącza” a my jesteśmy w tzw „flow” gdzie nie ma żadnych myśli a my działamy doskonale. Taki stan to po prostu chwilowa transcendencja intelektu. Otóż okazuje się, że możemy w ten stan wchodzić używając do tego woli. Wystarczy zadać sobie pytanie: co jest teraz doświadczane? I badać bezpośrednio, bez interpretacji, tylko „na surowo”. Doświadczane jest widzenie, słyszenie, dotykanie, smakowanie, wąchanie. Czy potrzeba przy tym myśleć? Wcale. Idąc dalej, doświadczane jest wrażenie ciała, uczucia i emocje, myśli oraz chęci. To jest praktycznie wszystko czego doświadczamy. To teraz pytanie kim jest ten, który doświadcza tego wszystkiego? Przecież skoro doświadczam swoich myśli, to nie jestem nimi. One przychodzą i odchodzą a ja wciąż doświadczam. To samo z uczuciami, wrażeniami, światem (zmysłami). To wszystko przemija a ja – ten, który doświadcza wciąż tu jestem. Jaki z tego wniosek? Że wszystko, czego doświadczamy – przemija a to, kim na prawdę jesteśmy to ta świadomość która tego wszystkiego doświadcza. W ten oto sposób docieramy do rozwiązania zagadki „natury, samsary, maji itp”. To wszystko, czego doświadczamy jest tą iluzją, „strasznym światem” który wciąga nas w swoje sidła. Kogo wciąga? Tego, który doświadcza. Świadomość zatraca się w swoim doświadczeniu. I na tym cała zabawa polega. Kolejnym wielkim odkryciem jest zobaczenie bezpośrednio, że to, czego doświadczamy nie jest oddzielne od nas. Ten świadek (świadomość doświadczająca, Shiva) a doświadczane zjawiska (Shakti) są ostatecznie jednym, chociaż różnią się jakościowo. Świadek jest poza czasem, nieskończony i niezmienny a zjawiska których doświadcza wciąż przemijają, mają swoje granice i określone cechy. Jak daleko jest widzenie od świadomości widzenia? Jak daleko jest myślenie od świadomości myślenia? Czucie od świadomości czucia? Nie ma tu dystansu. Dochodzimy więc do wniosku że doświadczane zjawiska są po prostu aktywnością świadomości a ona sama jest absolutną pasywnością – która zawsze po prostu doświadcza, neutralnie. Czy świadomość ma problem z jakimkolwiek doświadczeniem? Skoro nie, to kto ma problem? Ja? Ja – świadomość czy ja – wyobrażenie na swój temat? To kim właściwie jestem? Wyobrażeniem czy świadomością? I tak oto lądujemy na ziemi. Porzucamy iluzję oddzielnego ja bo widzimy jasno, że nasza esencja, nasza nieredukowalna cząstka to czysta świadomość która jest jednością ze wszystkim. Ba, wszystko co tu się dzieje jest aktywnością tej świadomości a więc i jednością z nią. Stąd naturalnym motywem naszego postępowania staje się miłość. Ta prawdziwa, rozumiana jako rozpoznanie jedności ze wszystkim. W ten oto sposób wyzwalamy się z tego „koła samsary, maji, mary itp”. Przez rozpoznanie naszej prawdziwej tożsamości. To wtedy odzyskujemy naszą wolę spod jarzma fałszywych tożsamości. Wtedy uzdrawiamy traumy (wyzwalamy z ciała wyparte uczucia i emocje). Wtedy żyjemy sercem, jednością, połączeniem i nie możemy już więcej zabijać zwierząt ani żadnych innych istot które czują tą samą wolność, co my. Nie potrafimy już im tej wolności odbierać bo widzimy że robiąc to, sami siebie skazujemy na cierpienie. Bo nie ma przecież oddzielenia. Robiąc krzywdę innym, robimy ją sami sobie. Nawet ta tzw „dzika natura” nie jest auto-desktrukcyjna tylko samo-zachowawcza. To wbrew wszelkim instynktom niszczyć samych siebie. Jednak samo to oświecenie to nie wszystko. Ponieważ w naszych ciałach niesiemy zapis całej historii „świata”. I uwalnianie wypartych uczuć i emocji oraz aktualizacja oprogramowania z „wiary w oddzielne ja” do „wiedzy kim jestem” po prostu trwa. Tak zaczyna się proces po-oświeceniowy i to od nas zależy jak sprawnie będzie on przebiegał. Tak się składa, że żywiąc się żywymi roślinami (które nie cierpią przy tym w żaden sposób) dostarczamy do organizmu mnóstwo energii witalnej, która przyspiesza ten proces. Każdy pokarm podgrzany powyżej 43 stopni znacznie obniża poziom tej energii. Widać to na tzw „fotografiach kirlianowskich” a także czuć (jeśli ktoś to czucie rozwinie w sobie). Wiadomym faktem jest też, że woda jest programowalna emocjami i uczuciami. Dr Masaru Emoto udowodnił to bez cienia wątpliwości. A skoro woda zawarta jest praktycznie we wszystkim, co spożywamy to pytanie jakie uczucia są w niej zaprogramowane? Czy zwierzęta mordowane bestialsko w rzeźniach odczuwały wtedy radość? Oczywiste że, nie. Odczuwały strach, terror, smutek i wszystkie najgorsze uczucia jakie można sobie wyobrazić. Woda w ich ciałach cały czas niesie w sobie te emocje, które następnie trafiają do ciała tej upadłej istoty która je zjada. Czy ta upadła istota ma szansę ulec procesowi po-oświeceniowemu? Nie ma na to szans. Jej ciało i dusza muszą znowu przeżyć te wszystkie zjedzone emocje, oczyścić się z nich i może po dłuższym czasie znów będzie mogła dostąpić tego procesu. Sorry Gregory, nie ma innej drogi. Nie można służyć dwóm panom. Nie da się z jednej strony dążyć do wyzwolenia a z drugiej kultywować w sobie wiarę w oddzielenie i wynikającą z niej przemoc. Wszelka przemoc jest oznaką zatracenia w iluzji oddzielenia. Pozdrawiam
Ładna ściana tekstu, mogłeś go chociaż podzielić na akapity. Jak będę miał czas i chęci, to się zapoznam
Tekst jak zawsze ciekawy, ale konkluzja od dawna znana – jeśli jesteś silny (+ bogaty + przystojny), to naturalnie nie zamartwiasz się brutalnością otaczającego świata. Są ludzie, którzy nigdy nie wyjdą z blackpilla (w tym piszący ten komentarz), bo zawsze będą słabi. To nie jest tylko kwestia woli – determinują nas geny i środowisko.
Co to znaczy, że „zawsze będą słabi”? Skąd taki pomysł?
Bo determinują ich geny i środowisko. Przecież sam fakt, że część ludzi jest w stanie coś zmienić w swoim życiu, a część nie też coś nam mówi.
Niski, z biednej rodziny człowiek 170cm wzrostu ma pod sobą arsenał nuklearny, majątek którego byśmy nie policzyli i rzeczy o których nie mamy pojęcia, osiągnij z tego chociaż 1/1000000 że tak powiem, a zmienisz swoje życie na lepsze. Sami dokonujemy wielkich rzeczy, oraz sami się na nie blokujemy.
Myślałem, że napiszesz coś o byciu kaleką etc. — to by miało więcej sensu. Geny i środowisko to słaba wymówka, żeby tylko nie wziąć się w garść.
Środowisko można zmienić, a geny w aż tak znaczącym stopniu nie determinują tego, co człowiek może osiągnąć.
Siła woli, której nadajesz tak duże znaczenie, też się skądś bierze. Są ludzie, którzy ją mają i są tacy, którzy nie mają. Część też odpuszcza, bo zdaje sobie sprawę z bezsensu swoich ewentualnych wysiłków.
Co to znaczy „silni” i „słabi”. „Słaby”, „wymoczkowaty” skrajny introwertyk, jeśli jest wybitnym specjalistą w branej działce IT (np. tworzenie modeli AI) w wieku 45 lat bedzie mial spłacony dom, jacht i Porsche w garażu, a Twój „silny”, „niepizdusiowaty” mężczyzna będzie mu kładł płytki w łazience… Świat nie jest taki prosty… Ile masz lat? Pewnie trochę po 30tce.
W ramach polemiki polecam te trzy wpisy (warto zapoznać się też z resztą wpisów na stronie):
https://rafal.skonecki.net/toksyczna-pozytywnosc
https://rafal.skonecki.net/kolejna-nieprzespana-noc/#more-181554
https://rafal.skonecki.net/ty-nie-jestes-chamem-ty-tylko-nie-masz-na-ryju/#more-181540
I tyle w temacie.
Co to za depresyjne wywody? Nastolatek to pisał?
Jak kulą w płot. Wedle mojej wiedzy to facet pod 50-tkę, więc już doświadczony życiowo i bardzo inteligentny. Na brak finansów też nie może narzekać, z tego co wiem. Po dwóch rozwodach, dwóch dorosłych synów na studiach – udało mu się uzyskać wyłączną opiekę nad nimi. Jego cyrki rozwodowe to klasyczny schemat. Ja po 40-tce, dorosła córka na studiach, na szczęście nie wziąłem ślubu i nie wezmę – dziecko ze związku niesformalizowanego. Zgadzam się z większością tego co pisze, bo mam oczy żeby widzieć i uszy, żeby słyszeć oraz mózg, aby wyciągać wnioski z danych napływających do niego z zewnętrznego otoczenia. Jakieś pytania? To co powyżej w tym artykule mogę nazwać wywodami nastolatka, który jeszcze nie zderzył się z murem rzeczywistości. Ktoś tu nawet wspomniał w komentarzu przecież, że ocenia autora tego wpisu, na kogoś niewiele po 30-tce. Oczywiście nie neguję całkowicie tego podejścia, bo sam nie należę do mazgajów i użalających się nad swoim losem, ale te wywody są troszkę oderwane od rzeczywistości. Chciejstwem nie pokonam siły grawitacji, nie zostanę prezesem Banku Światowego, nie przeprogramuję swojej genetyki, itd. Litości…
Podałeś linki do 3 tekstów tego człowieka. Nic o nim nie wiem, więc oceniam po lekturze. A lektura brzmi jakby pisał ją chłopak obrażony na świat, bo właśnie dowiedział się, że życie nie jest idealne. Może tekst o toksycznej pozytywności ma jeszcze coś ciekawego do zaoferowania. Pozostałe dwa to po prostu publiczne narzekanie.
A odnośnie mojego tekstu: ja tu recenzuję poglądy Nietzschego. To nie jest moje spojrzenie na świat, a przynajmniej nie w całości.