Społeczeństwo
Kilkanaście lat temu loverboy wypatrywał swojej ofiary przed szkołą, na dyskotece, w centrum handlowym. Teraz zmienił sposób działania (Fot. Master1305/Shutterstock)
Kilkanaście lat temu loverboy wypatrywał swojej ofiary przed szkołą, na dyskotece, w centrum handlowym. Teraz zmienił sposób działania (Fot. Master1305/Shutterstock)

Podobne wiadomości loverboy wysyła do kilku dziewczyn jednocześnie. Nie wie przecież, która z nich łyknie haczyk, która mu odpowie i która – co najważniejsze – zechce się z nim spotkać w realu.

Uważaj, co publikujesz na Instagramie

– Kilkanaście lat temu loverboy wypatrywał swojej ofiary przed szkołą, na dyskotece, w centrum handlowym – opowiada Anika Schönhoff z organizacji Blickfeld Menschenhandel e.V., która prowadzi zajęcia prewencyjne w niemieckich szkołach. – Ale odkąd dziewczyny publikują selfie w sieci, dla przestępcy typu loverboy media społecznościowe są jak katalogi z ofertami. Bacznie przygląda się, jaki dziewczyna ma styl, co ją interesuje, czy ma chłopaka, znajomych.

"Słyszeliście o loverboys?"

Anika Schönhoff wchodzi do klasy w szkole średniej w jednym z niemieckich miasteczek. Nastolatki przyglądają się jej nieufnie. W końcu dorośli nieczęsto rozmawiają z nimi o związkach i uczuciach. Spotkanie zaczyna grą integracyjną, by przełamać lody. A gdy młodzież wydaje się skora do rozmowy, zadaje pytanie: "Słyszeliście o loverboys?".

Zazwyczaj kręcą przecząco głowami, mimo że w Niemczech zarówno policja, jak i władze miast czy organizacje walczące z handlem ludźmi starają się nagłaśniać zataczającą coraz szersze kręgi metodę na "loverboya". W sądach przeciwko zorganizowanym grupom przestępczym toczą się postępowania, zakończone nierzadko wyrokami do 10 lat więzienia. Działają nie tylko w Niemczech. Także w Belgii, Holandii, Francji, USA. I w Polsce.

Działania loverboya opierają się na powtarzającym się schemacie tzw. sześciu kroków. Pierwszy to ten, gdy mężczyzna nawiązuje kontakt i spotyka się z dziewczyną w realu (Fot. PeopleImages.com - Yuri A/Shutterstock)

– Wyjaśniam młodzieży, na czym polega handel ludźmi, co oznacza miłość bez przymusu, jaka jest sytuacja prawna pracy seksualnej w Niemczech [jest legalna od 18. roku życia – przyp. red.] – opowiada Anika Schönhoff. – Po krótkiej przerwie czytam im na głos opowiadanie, które powstało na podstawie wspomnień kilku ofiar loverboya. W klasie zapada cisza. "To niemożliwe, by dać się aż tak oszukać" – kręcą głowami uczniowie. A ja tłumaczę im, że to może spotkać każdego z nich – i dziewczyny, i chłopaków, a także ich przyjaciół i znajomych. Metoda na loverboya wykorzystuje pragnienie miłości i akceptacji, za którymi tęskni większość ludzi. Dlatego jej ofiarami padają też dorośli, przeważnie młode kobiety.

Był taki przystojny, zadbany, czarujący

Doris*, Niemka z Mannheimu, loverboya poznała, gdy miała 25 lat i samotnie wychowywała dzieci. Nie lubi wracać do wspomnień z tamtego okresu. Robi to tylko ze względu na inne kobiety. By uniknęły jej losu. Swoją historię Doris opowiedziała pracownikom Amalie - centrum pomocy dla dziewczyn i kobiet, które z przymusu lub dobrowolnie zajmują się pracą seksualną i chcą z niej wyjść. Umieszczono ją w broszurze wydanej na 10-lecie tej instytucji i udostępniono mi na potrzeby tego tekstu. 

"Odezwał się do mnie na Facebooku. Od razu między nami zaiskrzyło. Przez pierwsze tygodnie pisaliśmy i dzwoniliśmy do siebie kilka razy dziennie. Po dwóch miesiącach znajomości online zaprosił mnie do siebie na weekend. Dobrze się razem bawiliśmy. Ciągle się śmialiśmy. A do tego był taki przystojny, zadbany, czarujący! Od tamtej pory, gdy tylko moich dzieci nie było w domu, jechałam do niego. Moi przyjaciele pytali, dlaczego ten mężczyzna nigdy mnie nie odwiedza i dlaczego nie mam już dla nich czasu. Tymczasem on stawał się coraz bardziej zaborczy. Poprosił o moje hasła do mediów społecznościowych, naturalnie w uroczy sposób, by – jak to określił – mieć pewność, że nie mam nikogo na boku. W końcu zdobył nade mną całkowitą kontrolę, a ja czułam się bezbronna i emocjonalnie uzależniona.

Po ośmiu miesiącach znajomości zwierzył mi się, że pilnie potrzebuje pieniędzy i wie, jak je zdobyć. Wbrew mojej woli zrobił mi nagie zdjęcia, tak by było widać moją twarz i wrzucił je do internetu. To wtedy pobił mnie pierwszy raz. Odtąd bardzo się go bałam. A on powtarzał, że muszę spłacić jego dług. Podawał mi narkotyki, bo bez nich nie byłabym w stanie przyjmować dziesięciu, a czasem dwudziestu klientów dziennie. Groził, że jeśli nie będę zarabiać, nie zobaczę dzieci.

Zdjęcie z wystawy 'gesichtslos. Frauen in Prostitution' przygotowanej przez centrum Amalie. Copyright Hyp Yerlikaya, Serie (Fot. Zdjęcia udostępnione przez Centrum pomocy kobietom 'Amalie')

Nic ze mnie nie zostało, sama skóra i kości. Przyjaciółki pytały, co się ze mną dzieje, ale zbytnio się wstydziłam, by im powiedzieć prawdę. Aż któregoś razu, po kilku miesiącach, zwierzyłam się znajomemu. Byłam już wtedy na krawędzi – całkowicie wyczerpana, miałam depresję i ataki paniki. Poszedł ze mną na policję, a tam dostałam namiary na Amalie. Powoli pod opieką terapeuty odzyskuję zdrowie. Nie chcę, by jakakolwiek kobieta musiała przechodzić przez to co ja. [Tłumaczenie J.S. - przyp. red.]

Sześć kroków do zniewolenia

– Skąd przestępcy typu loverboy znają tak skuteczne techniki, że z łatwością manipulują kobietami? – pytam Kasię Musur, Polkę, która od pięciu lat działa w lightup Germany e.V. w Berlinie, organizacji, która przygotowuje materiały edukacyjne o metodzie loverboya dla niemieckiej policji, pedagogów, młodzieży.

– Działania loverboya opierają się na powtarzającym się schemacie tzw. sześciu kroków – wyjaśnia Musur. – Pierwszy to ten, gdy mężczyzna nawiązuje kontakt i spotyka się z dziewczyną w realu. Krok drugi nazwaliśmy "bombardowaniem miłością", gdy loverboy obsypuje ją komplementami, okazuje czułość, kupuje prezenty i poświęca mnóstwo uwagi. Nie żałuje pieniędzy na wypady do miasta czy na wspólne podróże. Odgrywa zakochanego, kogoś, kto stracił dla niej głowę. Stara się zbudować bliskość. W kroku trzecim spotkania są coraz częstsze, intensywniejsze. Loverboy snuje plany o wspólnej przyszłości, pięknym domu, dzieciach. To etap budowania emocjonalnej zależności. On naciska na seks, dochodzi do zbliżenia. Dla dziewczyny jest to w większości przypadków pierwsze doświadczenie seksualne. To sprawia, że jeszcze mocniej przywiązuje się do loverboya.

W kolejnym kroku on stara się ją odizolować od przyjaciół, znajomych, rodziny. Mówi, że chce być najważniejszą osobą w jej życiu. To jemu ma poświęcać cały swój wolny czas. W piątym kroku mężczyzna się zmienia. Gra przygnębionego, mówi, że ma problemy, długi, ktoś mu grozi. I jest tylko jeden sposób, by szybko zdobyć kasę. Tylko czy ona dla niego TO zrobi? Czy na pewno go kocha, tak jak on ją? Tym samym podstępem zmusza ją do pracy seksualnej. Krok szósty – ostatni: jeśli dziewczyna stawia opór, loverboy staje się agresywny, sięga po przemoc fizyczną, grozi, że filmy, które nagrał z ich zbliżeniami, wpuści do sieci. I zazwyczaj ona, wciąż zakochana, mu ulega. Zaczyna sypiać z mężczyznami, a zarobione pieniądze oddaje loverboyowi. Ten co jakiś czas okazuje skruchę i podsyca w ten sposób jej nadzieję, że niedługo znów będzie im dobrze razem, że za chwilę pozbędą się długów, że w końcu rozpoczną wymarzone życie.

Gdzie się tego uczą? – Jeśli mamy do czynienia z przestępczością zorganizowaną, to wiedzę o metodzie loverboya kryminaliści mogą przekazywać sobie sami, na podstawie zdobytego doświadczenia – ciągnie Kasia Musur. – Niestety, w internecie pojawiły się też strony, które oferują młodym mężczyznom szkolenia, podczas których uczą się, jak manipulować kobietami i wykorzystywać je dla zysku. I biorą w nich udział zwykli faceci, nie żadna patologia.

– A jaka może być skala przestępstwa na loverboya? – dopytuję.

– Trudno ją oszacować, bo niewiele kobiet zgłasza się na policję – odpowiada Kasia Musur. – Oficjalnie w Niemczech mówi się o stu pokrzywdzonych osobach rocznie. Myślę jednak, że jest ich kilka, a nawet kilkanaście razy więcej. Ofiarą może stać się każda dziewczyna i kobieta, która nie ma silnych więzi rodzinnych i społecznych, jest w trudnej sytuacji finansowej, emocjonalnej lub psychicznej, walczy z nałogiem czy też nie zna języka kraju, w którym się znajduje. Może pochodzić z miasta lub ze wsi, z Niemiec lub z zagranicy. To dla przestępcy nie ma znaczenia.

Musur zwraca uwagę na fakt, że założenie domu publicznego w Niemczech jest dość proste. Działają one legalnie, na zasadach działalności gospodarczej. – W samym Frankfurcie nad Menem w dzielnicy czerwonych latarni na trzech ulicach znajduje się 200 domów publicznych – mówi Musur. – W wielu z nich pracujące tam dziewczyny i kobiety nie są zarejestrowane, a więc nie mają dostępu do ubezpieczeń społecznych czy opieki medycznej. I nikt z tym nic nie robi. Co więcej, wielu wpływowych, ale i zwykłych ludzi przymyka na to oko lub czerpie korzyści z tego procederu. W każdym razie ciągle słyszymy, że na prewencję brakuje funduszy, a o kobietach wykonujących pracę seksualną mówi się z lekceważeniem i pogardą. Zapomina się, że wiele z nich ściągnięto podstępem. Że są tam uczennice, matki, nasze sąsiadki i koleżanki. Gdyby nie aktywiści, wolontariusze, wiele kobiet zostałoby tam bez pomocy.

Astrid Fehrenbach (Fot. Joanna Strzałko)

W dzielnicy czerwonych latarni

W Mannheimie w Nadrenii-Palatynacie w zachodnich Niemczech Astrid Fehrenbach, która od stycznia 2022 roku kieruje Amalie, wspierającą m.in. Doris, szykuje się wraz z koleżanką z biura do pracy w terenie. Zakładają czarne bluzy z wielkim białym logo organizacji. Mają rzucać się w oczy. Do płóciennej torby z napisem "Amalie" wkłada ulotki z informacją o konsultacjach z ginekolożką w ośmiu językach: po niemiecku, bułgarsku, węgiersku, rumuńsku, ukraińsku, rosyjsku, hiszpańsku i angielsku. Kiedyś były też po polsku, ale Polek potrzebujących pomocy jest coraz mniej. "Darmowe, anonimowe badania lekarskie. Bezpłatne testy na HIV i choroby przenoszone drogą płciową. Zapraszamy w najbliższą środę od 16.00 do 17.30" – głosi ulotka. Poniżej jest adres, telefon i adres strony internetowej Amalie.

– Ulica czerwonych latarni w Mannheimie, Lupinenstrasse, znajduje się zaledwie kilka przecznic od naszego biura – opowiada Astrid Fehrenbach. – Chodzimy tam co najmniej w dwie osoby kilka razy w miesiącu. Często z tłumaczem. Czy się boimy? Nie, to przecież nie jest zabronione. Poza tym nasza organizacja jest znana, ma wsparcie miasta i Kościoła ewangelickiego. Choć oczywiście wiemy, że właściciele domów publicznych bacznie nas obserwują przez kamery zainstalowane przy wejściach do klubów. To dlatego część dziewczyn obawia się rozmowy z nami. A że nie chcemy im sprawiać dodatkowych kłopotów, wręczamy szybko ulotki, zapraszamy do naszego biura za rogiem, zostawiamy mały upominek z adresem. To wielka radość, gdy zaglądają do nas po kilku dniach.

Astrid Fehrenbach opowiada, że jako organizacja robią wszystko, by dziewczyny, które przyjdą na konsultację lekarską, czuły się bezpiecznie i chciały do nich wrócić. – Nie zadajemy im niewygodnych pytań, choćby o pochodzenie czy prawo pobytu. Zamiast tego staramy się pomóc. Także w odzyskiwaniu wiary w siebie. Bo naszą pracę postrzegamy jako zobowiązanie wobec najsłabszych członków społeczeństwa. Praca seksualna jest bastionem patriarchatu – mężczyźni roszczą sobie prawo do kobiecego ciała, tak jakby można je było kupić. Nie obchodzą ich wyrządzane krzywdy. Tymczasem praca seksualna stwarza olbrzymie zagrożenie nie tylko dla zdrowia fizycznego kobiet – myślę o infekcjach, niechcianych ciążach – ale także psychicznego. One na co dzień doświadczają potwornej przemocy. Często, gdy dziewczyny nabierają już do nas zaufania, opowiadają o swoich przeżyciach. I choć tego nie nazywają, jest dla nas jasne, że są ofiarami handlu ludźmi, nierzadko złapanych na metodę loverboya.

Osiem lat pozbawienia wolności

– W Niemczech to poszkodowana musi zgłosić przestępstwo policji – tłumaczy Astrid Fehrenbach. – Mężczyzna, który skrzywdził Doris i kilka innych kobiet, został skazany i odsiaduje wyrok w więzieniu. Jednak większość ofiar handlu ludźmi jest zbyt zastraszona, by komukolwiek opowiadać o tym, co im się przydarzyło. Perfidia metody loverboya polega też na tym, że podczas sądowej rozprawy sprawca często zeznaje, iż do niczego kobiety nie zmuszał. A jego ofiary dopiero po latach terapii uświadamiają sobie, że zostały zmanipulowane, że niczego nie zrobiły dobrowolnie.

Zdjęcie z wystawy fotograficznej 'gesichtslos. Frauen in Prostitution' przygotowanej przez centrum Amalie. Copyright Hyp Yerlikaya, Serie (Fot. Zdjęcia udostępnione przez Centrum pomocy kobietom 'Amalie')

Mogę to potwierdzić. Sama słyszałam o przypadku loverboya Hassana w Niemczech. Gdy na salę rozpraw weszła jego ofiara, spytał ją: "Wyjdziesz za mnie? Wiesz, że cię kocham". Dziewczyna wycofała swoje oskarżenia i wróciła do niego. Nie dało się już dla niej nic zrobić.

– Na szczęście adwokaci, sędziowie, prokuratorzy coraz lepiej rozumieją, na czym polega manipulacja loverboyów – przekonuje Astrid Fehrenbach. – Kobietom zapewnia się w sądzie ochronę i nie muszą już zeznawać w obecności prześladowców. Zmieniły się też kary. Niedawno wyrokiem sądu pewien loverboy, który przez kilka lat zarabiał grube miliony na pracy seksualnej pięciu kobiet, z których najmłodsza miała 17 lat, został skazany na osiem lat więzienia. Dlatego tak istotne jest, by Unia Europejska podjęła zdecydowane i jednolite kroki przeciwko handlowi ludźmi i przymusowej pracy seksualnej we wszystkich krajach członkowskich – podkreśla. I dodaje, że już teraz m.in. we Francji i Szwecji działają rządowe programy pomocy. – Kobiety dostają na start bezpieczne miejsce do zamieszkania, ubezpieczenie zdrowotne, pomoc w znalezieniu pracy, terapię. Bez takiego wsparcia nie mają szans na powrót do normalnego życia.

Materiał dowodowy w telefonie

Po 10 latach pracy z młodzieżą Anika Schönhoff umie rozpoznać, gdy w klasie podczas zajęć prewencyjnych o metodzie loverboya znajdują się jego ofiary.

– Gdy widzę, że jakaś dziewczyna unika kontaktu wzrokowego, jest blada, zaciska dłonie, nie włącza się w dyskusję, lecz zapada w sobie, zwracam się do całej klasy i proszę, by wszyscy, którzy chcą ze mną porozmawiać na osobności, zostali po zajęciach lub odezwali się mejlowo – opowiada Anika Schönhoff.

– Rzadko, ale zdarza się, że ktoś do mnie podchodzi lub pisze: "Jestem w samym środku TEGO. Chyba potrzebuję pomocy". Co wtedy robimy? Omawiamy z pokrzywdzoną wszystkie konieczne kroki. Włączamy do działań pedagogów, rodziców, pracowników socjalnych, policję. Zabezpieczamy telefon ofiary loverboya: historie czatów, zdjęcia, filmy – wszystko, co może się przydać w sądzie jako materiał dowodowy. Zapewniamy jej opiekę psychologiczną i bezpieczne schronienie. Przekonujemy też, by przez jakiś czas nie korzystała z telefonu ani z internetu, ponieważ zdarza się i tak, że loverboy pisze, że tęskni, kocha… I ona znów mu ulega, podaje adres, a on przyjeżdża i ją zabiera.

Zobacz wideo Justyna Żełobowska: 24-latka, która uczy ludzi boksu

Gdy młodzież pyta Anikę Schönhoff, jak bronić się przed loverboyem, ta odpowiada: – Musicie pamiętać, że w zdrowych związkach partnerzy są równi sobie, nie wykorzystują się, dbają o siebie. I że zazwyczaj nie wszystko od razu się układa. A jeśli ktoś od początku jest książkowo idealny, to znaczy, że coś z nim jest nie tak. Bądźcie czujni na bombardowanie miłością, ciągłe komplementowanie, słowo "kocham" już na początku znajomości. Przecież ten, kto to mówi, jeszcze was nie zna. Bądźcie krytyczni, szczególnie gdy nastawia was wrogo do rodziny i przyjaciół. Pytajcie, z jakiego powodu tak źle o nich się wyraża. Pytajcie, gdzie pracuje, skąd ma pieniądze, dlaczego nie poznaje was ze swoimi rodzicami. Słuchajcie waszej intuicji, która często podpowiada, że coś tu jest nie tak. Nie zgadzajcie się na rzeczy, na które nie macie ochoty, które naruszają wasze granice. Nie milczcie – rozmawiajcie o tym, co przeżywacie, z najbliższymi! I nie bójcie się zgłaszać na policję. Inaczej loverboys będą bezkarnie działać i krzywdzić kolejnych ludzi.

xxx

Kilka miesięcy temu Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu skierowała do tamtejszego sądu okręgowego akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie, Bułgarowi, który stosował metodę loverboya na terenie województwa śląskiego i pomorskiego. Jego ofiarami były Polki i Bułgarki. Mężczyźnie zarzucono handel ludźmi, czerpanie korzyści z pracy seksualnej oraz spowodowanie obrażeń ciała jednej z pokrzywdzonych kobiet.

*Doris – imię zmienione; korzystałam z materiałów udostępnionych mi przez Amalie.

Joanna Strzałko. Absolwentka filologii szwedzkiej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz Polskiej Szkoły Reportażu w Warszawie. Reporterka i tłumaczka. Współpracuje z "Gazetą Wyborczą", "Dużym Formatem", "Charakterami", OKO.press, portalem Weekend.gazeta.pl, Radio357 oraz "Magazynem" Goethe Institut. Trzykrotna stypendystka Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Finalistka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego w 2019 i 2021 r. Mieszka w Niemczech.

lightup Germany e.V.

lightup Germany e.V. otrzymał w 2021 r. nagrodę od szwedzkiej organizacji ChildX, która wspólnie z założoną przez królową Szwecji World Childhood Foundation co roku przyznaje nagrody dziesięciu europejskim organizacjom wyróżniającym się w pracy przy wspieraniu ofiar, zapobieganiu handlowi dziećmi i seksualnemu wykorzystywaniu dziewczynek.

Czytaj więcej
Więcej o: