– Już ze dwa lata mamy w sklepie te puszki. Same osobiście wrzuciłyśmy pieniądze, na zachętę, żeby klienci też wrzucali. Przekonało nas zdjęcie dziecka, chore dzieci to coś strasznego – mówi jedna z rozmówczyń Marcina Jakóbczyka, reportera "Uwagi!" TVN.
Nie, nie wszystkie zbiórki do puszek są podejrzane – część fundacji i stowarzyszeń zbiera w ten sposób pieniądze, realnie pomagając chorym dzieciom czy zwierzętom. Reporter TVN-u postanowił jednak zweryfikować działania jednej konkretnej organizacji, której nazwa nie zostaje wymieniona w materiale "Uwagi!". Jest niemal pewne, że Adaś, Julka, Natalka i wiele innych dzieci nie istnieją, a zbiórki prowadzone rzekomo na ich leczenie to zwykłe oszustwo.
Do redakcji "Uwagi!" przesłano 40 zgłoszeń dotyczących zbiórek tej konkretnej fundacji – puszki można zlokalizować w większych miastach i mniejszych miejscowościach w całej Polsce. Puszki – z imieniem dziecka, krótkim opisem jego choroby i chwytającym za serce zdjęciem – znajdują się w osiedlowych sklepach czy marketach, zwykle w pobliżu kas. Można je zobaczyć w materiale "Uwagi!" TVN.
– Kiedyś na puszcze było zdjęcie takiej pięknej dziewczynki. Puszka szybko się zapełniła – opowiada ekspedientka sklepu, w którym organizacja prowadzi zbiórkę.
Stowarzyszenie jest oficjalnie zarejestrowane w Krakowie. Marcinowi Jakóbczykowi udało się jednak ustalić, że biuro organizacji istnieje jedynie na papierze. Owszem, pod wskazanym adresem znajduje się skrytka pocztowa, do której przychodzi korespondencja kierowana do organizacji, ale żaden z pracowników nie był widziany w rzekomej siedzibie.
Z ustaleń dziennikarza wynika, że prezeską stowarzyszenia jest kobieta ukarana zakazem zakładania zbiórek w związku z nieprawidłowościami w prowadzeniu działalności. Była nieuchwytna. Reporter dotarł jednak do innego pracownika.
Koordynator zbiórki zapewnia, że organizacja realnie pomaga chorym dzieciom, których rodzice zgłaszają się z prośbą o pomoc. Nie odpowiedział jednak na zarzut, że zdjęcia widniejące na puszkach i skarbonkach to tak naprawdę fotografie dziecięcych modeli z agencji zdjęciowych, które można wykupić na własny użytek.
Na nagraniach z monitoringu punktów, w których prowadzone są zbiórki, widać, jak koordynator wraz z innym mężczyzną (jednym z założycieli organizacji, osobą decyzyjną i prezesem innych stowarzyszeń) opróżnia puszki i skarbonki.
Reporterowi "Uwagi!" udało się dotrzeć do zaledwie kilku osób, które miały otrzymywać wsparcie finansowe działającej od 2014 roku organizacji. W rzeczywistości pomoc kończyła się na zrobieniu drobnych zakupów.
Oficjalnie, według wspomnianego założyciela organizacji, w trakcie podpisywania umowy z rodziną zakłada się subkonto dla danego dziecka, na które trafiają zebrane środki.
– Nie można sobie ot tak zbierać pieniędzy. Są na to określone przepisy – tłumaczy mężczyzna. Z materiału "Uwagi!" wynika jednak, że fundusze trafiają tak naprawdę na główne konto stowarzyszenia.
Mężczyzna kilka lat temu startował w wyborach do Sejmu i chciał zostać burmistrzem swojego miasta. Jest również prezesem dwóch innych organizacji charytatywnych i trzech spółek.
Czytaj także: https://mamadu.pl/134487,co-sie-dzieje-z-darami-przekazywanymi-w-czasie-zbiorek-charytatywnychźródło: uwaga.tvn.pl