Społeczeństwo
Kobiety rezygnują z antykoncepcji hormonalnej (Shutterstock)
Kobiety rezygnują z antykoncepcji hormonalnej (Shutterstock)

Po wpisaniu w wyszukiwarce na Tiktoku czy Instagramie hasła "birth control" pojawiają się tysiące filmików. Wiele z nich wygląda bardzo podobnie: młode kobiety opowiadają, jakim koszmarem było ich życie, gdy brały tabletki antykoncepcyjne, skarżą się m.in. na problemy z utrzymaniem wagi, wahania nastrojów czy inne przykre dla nich skutki uboczne, których miały wtedy doświadczać. Część stawia też na "edukację" obserwatorów - zazwyczaj nie są to jednak eksperci, a osoby niemedyczne, które przekazują informacje pochodzące ze źródeł, delikatnie mówiąc, nieprzesadnie godnych zaufania.

Dziennikarze "The Washington Post" w tekście opublikowanym pod koniec marca nazywają to zjawisko wprost "eksplozją dezinformacji" i piszą o "kaskadzie wprowadzających w błąd filmów oczerniających antykoncepcję hormonalną". Choć nie ma danych, które mówiłyby o skali tego zjawiska, rozmówcy gazety przyznają, że trafia do nich coraz więcej pacjentek, które mają "błędne przekonania w kwestii środków kontroli urodzeń, podsycane przez influencerów i konserwatywnych komentatorów".

 Lekarze alarmują o eksplozji dezinformacji w internecie w temacie środków kontroli urodzeń. Jest ona skierowana do grupy szczególnie podatnej na takie doniesienia - nastolatków i osoby w okolicach 20. roku życia, które częściej wierzą informacjom zawartym na filmikach podrzucanych im przez algorytmy, nawet jeśli są one oderwane od dowodów naukowych. Lekarze zapewniają, że antykoncepcja hormonalna - obejmująca tabletki antykoncepcyjne czy wkładki wewnątrzmaciczne - jest bezpieczna i skuteczna. Jednocześnie są zaniepokojeni tym, że pacjentki - które latami nie były informowane o poważnych, ale rzadkich efektach ubocznych - szukają informacji w sieci, w dodatku u osób, które nie są fachowcami - czytamy

Choć w USA podłoże tego zjawiska ma też kontekst polityczny - po zmianie prawa dostęp do aborcji został tam ograniczony lub zakazany w niemal połowie stanów - o antykoncepcji hormonalnej jest też głośno "w polskich" mediach społecznościowych. Schemat jest podobny: z jednej strony mamy relacje kobiet, które mają pełne prawo, by mówić o swoich doświadczeniach, z drugiej - w trwającym kilkanaście sekund filmiku nie ma miejsca na dyskusję i dogłębne poruszenie tematu. Dolegliwości, o których mówią autorki, są często dużo bardziej złożone i mogą być wywołane innymi czynnikami niż stosowanie antykoncepcji. Brak rzetelnej edukacji seksualnej, dostępu do specjalistów czy złe doświadczenia w kontakcie z niektórymi lekarzami sprawiają jednak, że siła przebicia internetowych twórców czy społeczności jest często dużo większa niż informacje przekazywane przez ekspertów

Czy naprawdę jest się czego bać? O tym rozmawiamy z dr n. med. Katarzyną Skórzewską, specjalistką w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz endokrynologii.

W mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej relacji kobiet, które zrezygnowały z przyjmowania tabletek antykoncepcyjnych. Większość z nich chwali sobie tę decyzję, przekonują, że teraz czują się dużo lepiej. Jak to wygląda z perspektywy pani gabinetu? Przychodzą do pani pacjentki, które wprost mówią, że nie chcą stosować antykoncepcji hormonalnej?

Rzeczywiście, od jakiegoś czasu spotykam więcej osób, które nie chcą stosować tego rodzaju antykoncepcji. Ze względu na to, że jestem ginekologiem-endokrynologiem, częściej przepisuję pacjentkom preparaty hormonalne dwuskładnikowe ze względów zdrowotnych. Mają one działanie nie tylko antykoncepcyjne, ale są także stosowane u niektórych kobiet jako lek np. w celu normalizacji zaburzeń hormonalnych. Moje pacjentki mają jednak możliwość wyboru: nigdy nie narzucam im jednego rodzaju postępowania, tylko przedstawiam różne możliwości oraz plusy i minusy każdej z opcji. I faktycznie młode dziewczyny - bo kobiety po 40. nie mają z tym problemu - obecnie rzadziej wybierają w leczeniu preparaty dwuskładnikowe hormonalne, jeżeli jest dla nich alternatywa.

Mniej osób przychodzi też stricte po antykoncepcję hormonalną. Wcześniej zdarzało się, że młode kobiety od razu mówiły, że chciałyby brać tabletki, teraz jest to rzadsze. Biorę jednak poprawkę na to, że nie prowadzę typowej praktyki ginekologicznej - z racji swojej specjalności zajmuję się przede wszystkim pacjentkami z problemami hormonalnymi.

Gabinet ginekologicznyGabinet ginekologiczny Fot. Michał Walczak / Agencja Wyborcza.pl

Jak pani myśli, z czym to może być związane? Czy to kwestia złej prasy, którą w ostatnim czasie mają tabletki antykoncepcyjne? Z drugiej strony, są skutki uboczne, o których trzeba mówić - np. zakrzepica.

Moje pacjentki nie mówią o powodach swoich decyzji, a ja o nie nie pytam - z szacunkiem podchodzę do ich stanowiska, które może być związane zarówno z przekonaniami religijnymi, jak i np. lękiem przed hormonami. Jeżeli uważam, że w danym przypadku zastosowanie preparatów hormonalnych jest uzasadnione względami medycznymi, tłumaczę ich działanie, potencjalne korzyści i ryzyka. Zapewniam też osoby, które do mnie przychodzą, że w razie jakichkolwiek wątpliwości mogą o coś dopytać, poprosić o wyjaśnienie. Żadna z kobiet nie powiedziała jednak wprost, że nie chce brać antykoncepcji hormonalnej, bo słyszała coś złego na jej temat na TikToku czy Instagramie - choć oczywiście może to wynikać z faktu, że z jednej strony słuchamy tych poglądów, ale jednocześnie wstydzimy się przyznać, że swoją opinię wydajemy na podstawie twierdzeń głoszonych przez osoby niemedyczne.

Mówiąc o zagrożeniach związanych ze stosowaniem antykoncepcji hormonalnej trzeba jednak pamiętać, że na tle całego społeczeństwa występują one bardzo rzadko, to nie jest tak, że na powikłania jest narażona co druga kobieta. 

Często w rozmowach o antykoncepcji hormonalnej pojawia się argument, że przed wystawieniem recepty nie były kobiecie zlecane żadne badania. Jak to powinno wyglądać zgodnie ze sztuką? Ktoś przychodzi do gabinetu, mówi, że chce zacząć brać tabletki…

I rozmawiamy tylko o antykoncepcji? Nie o problemach zdrowotnych czy zaburzeniach hormonalnych? Już mówię, jak to wygląda. Pierwszy krok to dokładny wywiad z pacjentką dotyczący jej stanu zdrowia, przebiegu cyklu miesiączkowego - czy ma bolesne miesiączki, występuje u niej zespół napięcia przedmiesiączkowego albo przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne; stanu skóry - czy ma trądzik, łojotok; tego, jak wyglądają jej nawyki żywieniowe, aktywność fizyczna, czy są jakiekolwiek objawy, które ją niepokoją. Bardzo ważne jest także to, czy kobieta pali papierosy. 

Następnie pacjentkę trzeba zbadać nie tylko ginekologicznie, ale też ogólnie: dokonać pomiaru ciśnienia, wzrostu, wagi, można też ewentualnie zmierzyć obwody ciała. Kluczowy jest również wywiad rodzinny - ryzyko powikłań po stosowaniu antykoncepcji zwiększa m.in. wrodzona trombofilia. Zawsze dopytuję pacjentki, czy w ich rodzinie występowały jakieś incydenty zatorowo-zakrzepowe - szczególnie w linii żeńskiej, ale w męskiej też ma to znaczenie. Pytam także o obfitość krwawień; zbyt duża sugeruje, że mogą występować zaburzenia krzepnięcia, co trzeba zbadać.

Na podstawie tak dokładnego wywiadu, jak opisałam, jesteśmy w stanie w 99 procentach - a nawet więcej - wykluczyć czynniki zwiększające ryzyko powikłań przy stosowaniu antykoncepcji dwuskładnikowej hormonalnej

Natomiast jeżeli chodzi o badania krwi, to niestety muszę tutaj wszystkich rozczarować: nie ma żadnych zaleceń, żeby u kobiet, które nie są obciążone zdrowotnie, wykonywać jakiekolwiek badania przed zastosowaniem preparatów antykoncepcyjnych. Oczywiście każda z nas powinna wykonywać regularnie badania profilaktyczne krwi i cytologię, ale nie ma "listy" dodatkowych badań, które trzeba zrobić. Podkreślmy też jeszcze raz: to dotyczy pacjentek, u których nie ma żadnych niepokojących objawów czy zaburzeń hormonalnych. Tym, które je mają, najczęściej zlecam dodatkowe badania, jednak z innych powodów: żeby móc zaproponować bezpieczną terapię czy antykoncepcję, musi zostać postawiona odpowiednia diagnoza. 

Warto też dodać, że nie ograniczamy się do antykoncepcji dwuskładnikowej: mamy bardzo szeroki wybór środków, poczynając od metod mechanicznych i chemicznych, poprzez wkładkę wewnątrzmaciczną (hormonalną i niehormonalną) czy preparaty jednoskładnikowe - i doustne, i podskórne. Wybór jest bardzo duży i każda kobieta, która przychodzi po poradę antykoncepcyjną - bo nie zakładamy, że ona od razu wyjdzie z receptą na tabletkę - powinna móc wybrać coś dla siebie i uzyskać informacje na temat danej metody

Rozmawiając o antykoncepcji, trzeba też pamiętać, że w tym temacie ścierają się nierzadko interesy różnych grup, np. bywa, że osoby, które mówią o szkodliwości antykoncepcji hormonalnej, jednocześnie promują sprzedaż elektronicznych monitorów cyklu, aplikacji do jego śledzenia. Z drugiej strony - o czym mówi się już dużo mniej - do produkcji preparatów antykoncepcyjnych używamy obecnie głównie estrogenów, które są identyczne jak nasze ludzkie hormony. Są też prowadzone na przykład badania nad zawartością w wodzie produktów rozpadu estrogenów syntetycznych, które znajdują się w preparatach hormonalnych - naukowcy chcą wiedzieć, jak to wpływa na faunę. Tyle że to nie są tematy, które rozpalałyby media społecznościowe tak jak prosta teza, że tabletki szkodzą.

To bardzo ciekawe, co pani mówi. Śledząc dyskusję na temat antykoncepcji hormonalnej, często można odnieść wrażenie, że nic się z nią dalej nie dzieje: została wynaleziona i koniec, nie prowadzi się badań mających na celu np. udoskonalenie jej tak, by zminimalizować ewentualne skutki uboczne

Pierwsza doustna tabletka antykoncepcyjna dwuskładnikowa, która weszła na rynek w 1960 roku w USA i w 1961 roku w Wielkiej Brytanii, miała 10-krotnie większe dawki estrogenów niż te tabletki, które obecnie stosujemy. W dodatku był to bardzo silny estrogen, mestranol. Od tego czasu szukamy coraz bezpieczniejszych estrogenów i progestogenów. Z czasem też obserwowano, jak zmniejszanie dawek tych hormonów wpływa na stabilność cyklu przy zachowaniu działania antykoncepcyjnego.

W tej chwili stosujemy preparaty z najmniejszą z możliwych dawek hormonów, używamy też estrogenów, które są takie jak nasze, ludzkie: 17-β-estradiolu czy estetrolu. Wykorzystujemy także progestogeny wpływające na tkanki czy narządy w coraz w mniejszym stopniu, co jest możliwe dzięki temu, że poznaliśmy ich działanie receptorowe. 

Tabletki antykoncepcyjneTabletki antykoncepcyjne Shutterstock/areeya_ann

Znajomość tych wszystkich preparatów to sztuka i może się zdarzyć, że nie każdy lekarz będzie miał najnowszą, najbardziej aktualną wiedzę w kwestii tego, jak to wygląda. Staramy się jednak docierać do specjalistów, przekazywać im informacje na szkoleniach, konferencjach, sympozjach. Uważam zresztą, że w Polsce ta wiedza i tak jest na wysokim merytorycznie poziomie. Dla porównania, w Anglii leczeniem hormonalnym czy wypisywaniem antykoncepcji zajmują się nawet nie lekarze - a jeśli już, to lekarze rodzinni, a nie specjaliści - tylko położne i tzw. doradcy antykoncepcyjni. To osoby niemedyczne, które dysponują wachlarzem leków starszej generacji, wydawanych potem bezpłatnie pacjentkom. To sprawia, że raz na jakiś czas przez Wielką Brytanię przetaczają się różne afery związane ze skutkami ubocznymi stosowania antykoncepcji - dużo trudniej ich uniknąć przy tak zorganizowanym systemie.

A jak to jest z badaniami, gdy już się antykoncepcję hormonalną stosuje? Często kobiety mówią, że np. brały pigułki przez kilka lat, a lekarz nie zlecił im żadnych badań poza cytologią. Czy tak to powinno wyglądać? 

Stosowanie antykoncepcji to tylko jeden z aspektów naszego funkcjonowania; podczas jej brania chorujemy, starzejemy się, po prostu żyjemy. Dlatego niezależnie od tego, czy lekarz je zleci, czy nie, każda z nas raz w roku powinna pomyśleć o badaniach profilaktycznych. Ja swoim pacjentkom zlecam - bo nie mam przekonania, że same będą o tym pamiętały - zwykłe badania krwi: morfologię, cukier, lipidogram, próby wątrobowe. Nie robię tego dlatego, że przyjmują antykoncepcję, ale dlatego, że staram się być lekarzem holistycznym, zwracającym uwagę na cały organizm.

Podczas każdej wizyty najważniejszy jest zawsze wywiad i badanie pacjentki. Jeżeli kobieta przychodzi po receptę i mówi, że pojawiają się jakieś dolegliwości, to lekarza powinno to naprowadzić na kierunek ewentualnej diagnozy. Natomiast jeżeli nic się nie dzieje, pacjentka czuje się dobrze, nie ma żadnych dodatkowych objawów i nie pojawiają się dodatkowe czynniki, np. palenie papierosów, to poza zwykłymi badaniami nie ma zaleceń, by robić np. skomplikowane badania hormonalne. 

Coś, na co chcę zwrócić uwagę, a co niestety rzadko dzieje się w gabinetach, to fakt, że lekarze nie badają piersi. To też jest bardzo istotne - to nie USG jest najważniejszy badaniem, tylko badanie palpacyjne i samobadanie. Mamy pełne prawo dopominać się o badanie piersi i weryfikację ewentualnie stwierdzonych zmian.

Mówi pani o tym, że dodatkowe badania nie są potrzebne, jeżeli pacjentka nie zgłasza niepokojących objawów. Tyle że wiele kobiet ma takie doświadczenia, że gdy już powiedziało, że coś się dzieje, w odpowiedzi usłyszało: "taka pani uroda". Nie mam chyba koleżanki, która nie spotkała się kiedyś z taką reakcją - przykładowo, jedna usłyszała ten tekst, kiedy skarżyła się na bóle głowy, które zaczęły się u niej po rozpoczęciu stosowania antykoncepcji.

Nie lubię tego sformułowania, bo można to inaczej powiedzieć, a na to samo wyjdzie. Bo przecież każdy z nas ma swoją określoną wrażliwość receptorową czy określone uwarunkowania genetyczne albo problemy enzymatyczne i każda z nas faktycznie może różnie zareagować na dany preparat.

Zobacz wideo

Trzeba przy tym pamiętać, że przez pierwsze trzy cykle każdego rodzaju leczenia hormonalnego, ale też antykoncepcji, przestawiamy się na inny poziom hormonów, regulowany przez preparaty dwuskładnikowe czy jednoskładnikowe. Nasz organizm musi się do tego trybu przyzwyczaić, a pacjentkę trzeba uprzedzić, że przez pierwsze trzy miesiące brania tabletek mogą występować plamienia, bóle głowy, piersi, uczucie ciężkości, zatrzymanie wody w organizmie, obniżenie nastroju, bóle żołądka. To nie znaczy, że ta tabletka truje czy szkodzi, tylko nasz organizm się do niej adaptuje. Dlatego proszę moje pacjentki, żeby nie przychodziły na kontrolę po miesiącu czy dwóch, bo te objawy mogą jeszcze występować i nie ma co od razu zmieniać preparatu. 

Zdarza się, że przychodzą dziewczyny i mówią, że "one już wszystkiego próbowały i wszystko źle tolerują" - tyle że ich organizm nie miał szansy zaadaptować się do danego preparatu, bo od razu była zmiana. Większość niepożądanych objawów ustępuje po trzech cyklach, ale jeżeli w czwartym opakowaniu tabletek one nadal występują, zastanawiamy się, czym to jest spowodowane i co dalej zrobić.

Co do bólów głowy: jedynym wskazaniem do natychmiastowego odstawienia antykoncepcji dwuskładnikowej są pierwszorazowe, silne bóle głowy połączone z zaburzeniami widzenia. Jeżeli taki objaw wystąpi, należy tabletki natychmiast odstawić i kierować diagnostykę w kierunku wrodzonych zaburzeń układu krzepnięcia.

 Może się również zdarzyć tak, że z czasem brania antykoncepcji u kogoś pojawiają się dodatkowe objawy; najczęściej po jakimś czasie pacjentki przychodzą i mówią, że mają niższe libido. Preparaty, które są obecnie najczęściej przepisywane, wręcz "modne", to preparaty zawierające progestogen o działaniu antyandrogennym. Takie tabletki mają bardzo niski poziom estrogenów - a to już daje nam dwa hormonalne czynniki, które mogą to libido obniżyć. Nie jest to jednak jedyny czynnik, innym mogą być kwestie psychogenne. Antykoncepcję dwuskładnikową długo stosujemy zazwyczaj w wieloletnich związkach, a w takich relacjach poziom emocji nie jest przecież taki, jaki był kilka lat temu. Mówiąc o spadku libido, trzeba jednak też powiedzieć o kobietach, które tak bardzo boją się niepożądanej ciąży, że dopiero antykoncepcja hormonalna sprawia, że mają ochotę współżyć. Ale to też jest kwestia "głowy", która ma bardzo duże przełożenie na nasze objawy i na to, co odczuwamy. 

Rozumiem, że kiedy zgłaszamy, że niepożądane objawy przy stosowaniu antykoncepcji się utrzymują, to jest pole manewru. Tylko co w sytuacji, kiedy mówimy o tym lekarzowi, ale on nie reaguje bądź mamy wrażenie, że nie ma pomysłu, jak działać w naszej sytuacji?

 To złożona kwestia. W wielu gabinetach niestety nie ma czasu na rozmowę - nie każdy lekarz może sobie pozwolić na to, by samemu dyktować warunki i poświęcić pacjentce tyle czasu, ile ona potrzebuje. Jeżeli ktoś pracuje np. w systemie, gdzie wizyta trwa 15 minut, może być mu trudno zebrać bardzo szczegółowy wywiad czy omówić dogłębnie plan leczenia. Nie każdy lekarz ma też wystarczającą wiedzę w danym temacie - przykro to mi mówić, ale tak jest.

Metod zapobiegania ciąży jest naprawdę wiele. Tabletki antykoncepcyjne są tylko jedną z nich, więc zawsze możemy porozmawiać z lekarzem o dobraniu środków, które będą do nas lepiej dopasowaneMetod zapobiegania ciąży jest naprawdę wiele. Tabletki antykoncepcyjne są tylko jedną z nich, więc zawsze możemy porozmawiać z lekarzem o dobraniu środków, które będą do nas lepiej dopasowane Shutterstock

Mimo to zawsze warto spróbować rozmowy z lekarzem, powiedzieć np. "doktorze, mam takie i takie objawy, tego wcześniej nie było, czy możemy coś z tym jeszcze zrobić"? Jeżeli ktoś jest chętny do współpracy, no to spróbuje. Natomiast jeżeli nie reaguje na nasze uwagi, tylko wypisuje kolejną receptę… Wtedy szukajmy nowego. Dużo kobiet zamawia też recepty w receptomatach - bez wizyt kontrolnych, rozmowy, kontynuacji leczenia. To moja wielka bolączka. Może i jest to wygodne, ale nie jest bezpieczne i może skutkować problemami zdrowotnymi.

I jeszcze jedno: zawsze warto zapytać o drugą opinię, porozmawiać z innym lekarzem. Czasami może się zdarzyć, że jest potrzebne świeże spojrzenie na danego pacjenta, bo ktoś zwyczajnie wyczerpał swoje możliwości. Wtedy warto o tym powiedzieć, wyjaśnić, co i u jakiego specjalisty można skonsultować. Rzadko, ale bywa i tak, że wraz z pacjentką podejmujemy decyzję o odstawieniu antykoncepcji 3 miesiące. Po powrocie do jej stosowania negatywne objawy mogą już nie występować - może to być związane np. z odkładaniem się hormonów w tkance tłuszczowej i ich komasacją w organizmie.

No właśnie, często pojawiają się relacje, że po odstawieniu tabletek u kogoś zniknęły niepokojące go objawy, np. stany depresyjne. Ta osoba wiąże to ze stosowaniem antykoncepcji hormonalnej, mówi, że bez niej czuje się dużo lepiej. Są też różne badania, które sugerują związek między występowaniem zaburzeń nastroju a braniem środków hormonalnych.

Powtórzę: nie żyjemy w próżni. Jest wiele czynników, które przekładają się na nasz stan psychiczny, chociażby sytuacja w pracy, związku. Zdarza się też, że - z różnych względów - nie akceptujemy faktu przyjmowania antykoncepcji  i to może nasilać stany depresyjne, pogarszać naszą sytuację psychiczną. Kiedy odstawimy antykoncepcję, faktycznie pojawi się uczucie ulgi i samopoczucie się poprawi.

Drugą kwestią jest mechanizm działania niektórych progestogenów, które hamując owulację, mogą wpływać na układ limbiczny i modyfikować samopoczucie psychiczne. Szczególnie dotyczy to osób, które mają zaburzenia metabolizmu tryptofanu w mózgu - to cecha osobnicza. Wtedy przy braniu antykoncepcji szybciej zużywają się zasoby witamin z grupy B, głównie witaminy B6, a jej suplementacja może poprawić trochę samopoczucie. Gorszy nastrój może wynikać również z działania estrogenów, które podnoszą poziom kortyzolu i prolaktyny we krwi - to naturalny mechanizm związany z tymi hormonami. Jeżeli ktoś ma większą wrażliwość receptorową, to u niego może się to przełożyć na gorsze samopoczucie. I to nie znaczy, że tabletka szkodzi, tylko że nasze predyspozycje powodują, że tak a nie inaczej na ten preparat reagujemy.

Sama pamiętam, że gdy wiele lat temu brałam jeden z dostępnych wówczas preparatów - to była niskoestrogenowa tabletka zawierająca dezogestrel - miałam po prostu doła, nie można mi też było nic powiedzieć, bo reagowałam na to bardzo emocjonalnie. Wystarczyła zmiana pigułki i minęło jak ręką odjął. I to nie znaczy, że wszystkie tabletki tak działają - ten konkretny preparat nistroestrogenowy z konkretnym progestagenem u mnie takie objawy wywołał. Mając takie doświadczenia, łatwiej mi zrozumieć pacjentki.

A co, jeśli już się pojawią problemy zdrowotne? Wiele osób ma wrażenie, że jakie by te dolegliwości nie były - bolesne miesiączki, nieregularny cykl, trądzik - to rozwiązanie jest jedno: tabletki. I że one nie leczą, tylko maskują problem.

Nie zgodzę się z tym. Jako endokrynolog w wielu przypadkach wykorzystuję preparaty dwuskładnikowe w celach terapeutycznych i w leczeniu. Ale żeby zdecydować, jakie działania podejmie się w przypadku konkretnego pacjenta, trzeba zrobić dokładną diagnostykę. I każdy przypadek będzie inny.

Zarówno w przypadku bolesnych miesiączek - jeżeli to jest pierwotne bolesne miesiączkowanie - jak i w endometriozie, adenomiozie, obecności mięśniaków często wybieramy antykoncepcję hormonalną, żeby obniżyć poziom endogennych estrogenów, które te dolegliwości nasilają. Nie jest to wówczas maskowanie problemów, tylko zapobieganie konsekwencjom choroby, którą w sobie mamy. Ale jeżeli przychodzi pacjentka i bez pogłębionej diagnozy od razu dostaje receptę na antykoncepcję, bo ma np. zaburzenia miesiączkowania, to takie działanie nie jest prawidłowe. 

Są zaburzenia, przy których stosowanie antykoncepcji jest wręcz szkodliwe i zamiast pomóc, może wywołać niekorzystne zmiany hormonalne. Dlatego jeżeli mówimy o problemach zdrowotnych, to musimy najpierw je dokładnie zdiagnozować, a później porozmawiać o leczeniu i wspólnie ze specjalistą zdecydować, czy będzie to antykoncepcja w terapii, czy coś innego.

Dr n. med. Katarzyna Skórzewska jest lekarką, ginekolog-endokrynolog. Współprowadzi profil @dr_menopauza na Instagramie (Archiwum prywatne) , Model macicy (/ Shutterstock)

Dr n. med. Katarzyna Skórzewska. Lekarka, ginekolog-endokrynolog. Prowadzi na Instagramie profil @dr_skorzewska, edukując w zakresie problemów ginekologicznych i hormonalnych, a także współprowadzi profil @dr_menopauza, na którym promuje wiedzę na temat okresu okołomenopauzalnego i pomaga oswoić kobiety z tym czasem w ich życiu. W codziennej praktyce lekarskiej zajmuje się diagnostyką i leczeniem zaburzeń hormonalnych u kobiet, szczególnie w obszarze endokrynologii ginekologicznej oraz leczeniem współistniejących u kobiet zaburzeń hormonalnych innych gruczołów wydzielania wewnętrznego.

Aneta Bańkowska. Dziennikarka Gazeta.pl, wcześniej publikowała autorskie teksty na łamach Wirtualnej Polski. Psycholożka, seksuolożka. Od 2017 roku związana z Fundacją ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, gdzie pracuje z rodzinami osób zaginionych i osobami doświadczającymi kryzysu psychicznego. Współautorka e-booka "Ucieczki nastolatków: perspektywa psychologiczna i aspekty poszukiwawcze". Kontakt do autorki: aneta.bankowska@grupagazeta.pl