Rodzina
Sebastian Nowak diagnozę o niepłodności usłyszał na dzień przez ogłoszeniem pandemii (Archwum prywatne)
Sebastian Nowak diagnozę o niepłodności usłyszał na dzień przez ogłoszeniem pandemii (Archwum prywatne)

Niemal 10 lat temu Piotr Stramowski w filmie Patryka Vegi "Pitbull. Nowe porządki" stworzył postać Dariusza "Majami" Wolkowskiego. Zbudowany z mięśni, ociekający testosteronem detektyw o wyglądzie drwala doskonale podbudował pomnik oczekiwań wystawiony ku czci stereotypowego mężczyzny. Silnego, małomównego, nieokazującego uczuć i niepoddającego się emocjom.

Minęła prawie dekada, a Piotr Stramowski, teraz w serialu "Bracia", znowu gra bohatera o imponującym garniturze mięśniowym, tym razem wciela się w Piotra Dobrowolskiego – mężczyznę targanego emocjami i wątpliwościami, niepewnego swojej męskości, bo musi stawić czoła własnej niepłodności.

Jak wynika z badań, w coraz większej grupie polskich mężczyzn bliżej do tej drugiej filmowej postaci. Jak mówi dr Łukasz Kupis, androlog kliniczny, specjalista urolog FEBU [o uprawnieniach do pracy bez dodatkowych formalności w całej Unii Europejskiej – przyp. red.]: "W Polsce par, które statystycznie będą zmagały się z niepłodnością, jest około 15–20 proc. Kilka procent z tej grupy nigdy nie doczeka się własnego potomstwa. Ktoś za nich zdecydował, że ich plan na życie i rodzinę się nie powiedzie".

Jedyny taki przypadek na świecie

Tak się stało – przynajmniej na razie, bo medycyna jest nieprzewidywalna, o czym już za chwilę – w przypadku Sebastiana Nowaka, jednego z nielicznych w Polsce mężczyzn, który otwarcie, pod nazwiskiem i pokazując twarz, mówi o diagnozie i leczeniu niepłodności. Zdecydował się na opowiadanie swojej historii, ponieważ doskonale pamięta, jak bardzo brakowało mu możliwości przejrzenia się w doświadczeniach innych mężczyzn, poczucia, że ktoś też tak miał, też się źle z tym czuł, ale jakoś sobie radził.

Nigdzie nie znalazłem takich wpisów, relacji mówiących o emocjach. Nie wiedziałem, czy inni mężczyźni nie mają tego problemu, czy może nie czują się jak ja – smutni, niespełnieni, gorsi.
Sebastian Nowak liczy się z tym, że będzie nie-tatą (Archiwum prywatne)

Jak wspomina: Przez większość świadomego życia, od czasu, kiedy byłem nastolatkiem, wiedziałem, że chcę być tatą – w wizji dorosłego życia widziałem się z potomstwem. Przez sekundę nie zakładałem, że może być inaczej. Zawsze byłem zdrowy, w miarę aktywny fizycznie, nie podejrzewałem, że coś może być nie tak. Owszem, wiedzieliśmy, że mogą być problemy z potomstwem, ale po stronie mojej byłej żony. Miała wstępną diagnozę policystycznych jajników i problemy hormonalne. Z dziećmi mogło być różnie, ale dla mnie nie był to problem – obydwoje byliśmy otwarci na inne niż naturalne sposoby zostania rodzicami.

Wyniki moich badań dostałem w przededniu ogłoszenia pandemii i zamknięcia kraju, z diagnozą zostałem sam. Byłem w szoku, czułem się, jakbym dostał obuchem w głowę, patrzyłem tępo w ścianę i piszczało mi w uszach.

Jestem zadaniowcem, kiedy pojawia się kryzys, przełączam się w tryb działania. Udało mi się skontaktować z lekarzem, spotkać online i przeanalizować wyniki. Lekarz nie owijał w bawełnę – mam kryptozoospermię, czyli niską liczbę plemników w nasieniu. Mogą być zdrowe, ale jest ich niewiele. Lekarz zasugerował pracę nad polepszeniem nasienia, pobranie i zamrożenie go oraz procedurę in vitro. Zrobiłem badania i suplementowałem się. Zrezygnowałem jedynie z plastrów chłodzących jądra, bo wydały mi się absurdalne. Przez covid wszystko trwało dłużej, ale ostatecznie po półtora roku od diagnozy doszło do transferu i jednej próby, bo tylko jeden zarodek nadawał się do podania.

W trakcie przygotowań do procedury zaczęliśmy sobie zadawać pytania, dlaczego chcemy mieć dziecko, co możemy mu dać, czy będziemy dobrymi rodzicami, czy jesteśmy szczęśliwi.

W tym czasie czytaliśmy książkę Małgorzaty Rozenek o in vitro, która pokazuje kulisy zmagań, także przypadków beznadziejnych, w których pary się zadłużały i rujnowały łączącą je relację. Stwierdziliśmy, że nie chcemy podporządkować swojego życia walce z niepłodnością, że jeśli jest nam dane mieć dziecko, to ono się pojawi, a jeśli nie, to też będziemy spełnieni. Moja eksżona była ode mnie młodsza o sześć lat, miała wtedy 27 lat, był więc dość komfortowy margines do działania, wiedzieliśmy, że mamy czas i możemy po jednej próbie odpuścić.

Małgorzata Rozenek-Majdan aktywnie angażuje się w temat in vitro - na zdjęciu podczas debaty w sejmie (Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl) , 'In vitro. Rozmowy intymne' to historie osób strających się o potomstwo (Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl)

Ostatecznie rozstaliśmy się, bo moja żona uznała, że jednak bardzo chce własne, naturalnie poczęte dziecko. Po rozstaniu z żoną poszedłem na terapię, żeby sobie z tym wszystkim poradzić.

Niepłodność to nie jest wyrok, to jest choroba, którą się leczy. Można ją zoperować, poprawić parametry nasienia poprzez zmianę styl życia.

Medycyna jest piękna, bo nieprzewidywalna

Kiedy mówimy o niepłodności? Jak wyjaśnia dr Ireneusz Marek Salata, androlog, ginekolog i endokrynolog oraz współautor książki "Kod płodności", wtedy, kiedy w ciągu 12 miesięcy regularnego współżycia z częstotliwością dwóch–czterech stosunków w ciągu tygodnia bez stosowanej antykoncepcji nie udaje się doprowadzić do ciąży.

To ogólna definicja, która jest płynna. W przypadku kobiet po 35. roku życia para powinna zgłosić się do lekarza po pół roku bezowocnych starań, bo wiek prokreacyjny kobiety jest nieporównywalnie krótszy niż mężczyzny. Jak wyjaśnia dr Salata, statystycznie 80 proc. par starających się o dziecko przy tak regularnym współżyciu powinno dziecko począć w ciągu roku.

Dr Kupis dodaje, że z punktu widzenia andrologii zdiagnozowanie u mężczyzny bezpłodności wcale nie jest takie oczywiste, bo zazwyczaj pozostaje wiele do zrobienia i sprawdzenia. – Można tak stwierdzić, jeśli mężczyzna został poddany biopsji jąder o największej dokładności, w której nie znaleziono plemników, wcześniej nigdy ich nie widziano zarówno w badaniu nasienia, jak i w innych badaniach.

Czasami, gdy patrzy się na wyniki badań plemników, wydaje się, że para nie ma szans na poczęcie dziecka, a później potomstwo się pojawia. Żeby stwierdzić, że mężczyzna jest bezpłodny, trzeba mieć na to bardzo mocne argumenty i wbrew pozorom dotyczy to stosunkowo wąskiej grupy mężczyzn – podkreśla specjalista.

Dlaczego tak?

Przyczyn męskiej niepłodności może być wiele. – Dzielimy je na modyfikowalne i niemodyfikowalne, czyli na te, na które mamy wpływ, i takie, na które nie mamy wpływu – mówi dr Kupis. – Wśród takich, na które wpływu nie mamy, jest przeszłość: wnętrostwo czy operacje w obrębie dróg moczowo-płciowych, przebyta chemioterapia, problemy genetyczne.

Wpływ mamy – dzięki chirurgii – na żylaki powrózka nasiennego, poprzez modyfikację przyzwyczajeń – na styl życia, leczenie – na zaburzenia hormonalne czy przez stosowanie konkretnych leków. – Bywa także tak, że przyczyn męskiej niepłodności udaje się znaleźć więcej niż jedną, ale kombinacje czynników bywają różne i trudno zawyrokować, jak w takich przypadkach rozkładać akcenty – czy zgubienie kilogramów podniesie płodność o 20 proc., a obniżenie poziomu stresu o 10 – podkreśla dr Kupis.

W leczeniu niepłodności nie ma winnych, tu trudność leży pośrodku (Shutterstock / Shutterstock)

Dlaczego tak się dzieje? – Bo płodność nie jest zero-jedynkowa. Dobre badanie jakości nasienia nie jest gwarancją potomstwa. Słabe z kolei posiadania dziecka nie przekreśla – zaznacza dr Kupis.

Płodność nie jest dana raz na zawsze

Dr Salata dodaje, że męska płodność jest zmienna i niestabilna. – Widać to, gdy mężczyzna ma już jedno dziecko i chce mieć kolejne, a potomstwo wcale nie pojawia się szybko i bez starań. Męska płodność w stosunku do kobiecej ma jeden problem. Proces produkcji plemników trwa około 72–74 dni, u kobiet sytuacja jest zupełnie inna, ponieważ w czasie swojego okresu rozrodczego spośród kilkuset tysięcy jajeczek (300–500 tys.) zazwyczaj dojrzewa do owulacji i możliwości zapłodnienia tylko jedno.

Jakiekolwiek zmiany, jakie chcemy wprowadzać i obserwować ich efekt, potrzebują czasu i cierpliwości, bo poprawa jakości nasienia to minimum trzy miesiące wysiłków – mówi androlog.

Co warunkuje i wspomaga utrzymanie męskiej płodności? Dr Salata wymienia: poza prawidłowo rozwiniętymi męskimi narządami płciowymi to niezaburzone libido, brak stosowania używek, równowaga hormonalna, zdrowa dieta, niski poziom stresu, aktywność fizyczna.

Nadwaga może być jednym z czynników obniżających męską płodność (Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl) , Zastrzyki z podejrzanymi substancjami, nieznanego pochodzenia mieszanki - to niebezpieczna droga dla zdrowia i płodności (Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl)

Jak wyjaśnia dr Ewa Kempisty-Jeznach, internistka i międzynarodowo certyfikowana lekarka medycyny męskiej, współautorka książki "Kod płodności", płodność obniża niezdrowa dieta, w tym śmieciowe jedzenie o wysokiej zawartości tłuszczów, cukrów, sztucznych ulepszaczy i barwników, stosowanie różnego rodzaju wspomagaczy, takich jak psychodeliki, anaboliki, narkotyki i inne używki, nieprawidłowe korzystanie z suplementacji. Płodności zagraża również zanieczyszczenie środowiska. Bisfenol A (BPA), znajdujący się w plastikowych butelkach, paragonach i puszkach, oraz ftalany zaburzają równowagę hormonalną w organizmie i są przyczyną spadku produkcji testosteronu. Kolejnym problemem są zakłócenia prawidłowej termoregulacji jąder – przez laptopy na kolanach, korzystanie z jacuzzi, gorących saun i włączanie podgrzewania siedzeń w samochodzie. To samo dotyczy noszenia uciskającej bielizny, ciasnych dżinsów i korzystania ze źle zaprojektowanych siodełek rowerowych – wymienia dr Kempisty-Jeznach.

Dr Kupis dorzuca jeszcze negatywny wpływ na jakość nasienia długich, częstych i wyczerpujących treningów oraz połączenie ćwiczeń na siłowni z przyjmowaniem sterydów i innych substancji niewiadomego pochodzenia.

Nie ma winnych

Aurelia Kurczyńska, psycholog pracująca z parami starającymi się o potomstwo w klinice Invicta, podkreśla, że w tej sytuacji nie ma winnych, nawet jeśli przyczyna niepłodności leży po stronie jednego z partnerów.

Problem zawsze jest pośrodku, bo gdyby te osoby były w innych związkach, być może dawno miałyby dzieci. Ale są w relacji ze sobą i ze sobą chcą mieć potomstwo.

Dr Kupis zgadza się, że płodność to jest zawsze spotkanie dwojga ludzi, a nie patrzenie na liczby w tabelkach. – Może przyjść do mnie dwóch mężczyzn w zbliżonym wieku z podobnymi badaniami, ale jeden mieć partnerkę 25-letnią, a drugi 40-letnią. Pomysł na ich dalsze działania będzie zupełnie inny w każdym wypadku – dodaje.

Nie zmienia to faktu, że kobiety łatwiej radzą sobie z diagnozą, że trudność jest po ich stronie. – Do lat 90. XX wieku uważano, że za główną przyczyną niepłodności stoi czynnik żeński – przez zaburzenia owulacji, niedrożność jajowodów, wady macicy, endometriozę.

Królowie, książęta i cesarze zmieniali żony, często niesłusznie obarczając swoje połówki winą za niemożność urodzenia dziecka, szczególnie syna jako kontynuatora rodu – wspomina dr Kempisty-Jeznach.

Współcześnie te proporcje się zmieniają i bardziej zasadny jest podział po 40 proc. czynnika w obu płciach, a 20 proc. to przyczyny idiopatyczne, czyli nieznane. Zrównanie diagnoz nie zmienia faktu, że mężczyźni są od niedawna konfrontowani z tym tematem, nie są tak jak kobiety otwarci w mówieniu o nim.

Nie każdemu mężczyźnie będzie dane genetycznie jego dziecko (shutterstock)

Aurelia Kurczyńska wyjaśnia, że dynamika w parze po diagnozie potwierdzającej, że trudność leży po stronie partnera, zależy od tego, jaką ma para relację. – Czasami jest tak, że jeśli mężczyzna nie dawał wcześniej w procesie leczenia wsparcia kobiecie, partnerki na nich odreagowują i oddają z nawiązką to, co dostały wcześniej.

Jeżeli relacja jest dobra, bliska, wspierająca, to wsparcie dalej jest, kobiety są współczujące, rozumiejące i często chronią partnerów przed konfrontacją ze światem.

Męski czy raczej płodny?

Zdaniem psycholog mężczyźni utożsamiają płodność z męskością. – W efekcie diagnozy o niepłodności tracą poczucie własnej wartości, czują się osamotnieni, wstydzą się dzielić problemami. Mężczyźni raczej słyszą nieprzychylne komentarze, a to rzutuje na ich samoocenę. U kobiet jest inaczej. Gdy mówią o problemach, zazwyczaj dostają wsparcie – mówi psycholog. I dodaje, że wciąż pokutuje społeczne przekonanie, że mężczyzna ma zasadzić drzewo, postawić dom i spłodzić syna. Brak dziecka oznacza bycie niemęskim.

Pytam mężczyzn wierzących w te stereotypy, czy jak widzą pana z puszką piwa w dłoni z piątką zaniedbanych dzieci dookoła, krzyczącego na nie, to myślą, że on jest męski czy może jednak wyłącznie płodny?

Aurelia Kurczyńska dostrzega, że mężczyznom nie pomaga to, że partnerki chronią ich w trakcie leczenia. – Przychodzi do mnie para, zapraszam do gabinetu i kiedy kobieta mówi: "Nie, nie, ja sama", to dla mnie sygnał, że na 99 proc. trudność leży po stronie mężczyzny. Zazwyczaj się nie mylę. Kobiety chcą bardzo chronić partnerów, uważają, że oni sobie nie poradzą, że po takim spotkaniu będzie im ciężko, że lepiej im nie dokładać. To błąd. Chronieni przez matkujące partnerki mężczyźni czują się jeszcze słabsi. Oni sobie poradzą najlepiej, jak tylko potrafią. Należy angażować partnera w leczenie, postrzegać go jako silnego, nawet jeśli płacze. Łzy pomagają radzić sobie w emocjach – podkreśla specjalistka.

Do czynów

Tym bardziej że panowie chętnie przechodzą do działania. Dr Kempisty-Jeznach mówi, że mężczyźni mają problem z pierwszym krokiem – przełamaniem się i dotarciem do gabinetu. Kiedy oswajają się z sytuacją, lekarzem, postępowaniem, to są łatwiejszymi pacjentami, bo postępują wedle zaleceń.

Dr Kupis z kolei nie ma wątpliwości, że sukces starań o dziecko często para zawdzięcza kobiecie.

Panie motywują mężczyzn do tego, żeby się zbadali. Kiedy okazuje się, że przyczyna leży po stronie mężczyzny, kobiety zakładają im osobny segregator, obejmują ich dietą, suplementacją i treningiem, umawiają termin do androloga, czytają wszystko o zabiegu, przestawiają rodzinny grafik, żeby partner dotarł na biopsję. 

Panowie cieszą się, kiedy mogą coś zrobić, pomóc, chociaż często są to nieprzyjemne etapy: rzucenie nikotyny i alkoholu, przejście na dietę albo chirurgiczne usunięcie żylaków powrózka nasiennego – mówi.

Starania się o dziecko wymgają cierpliwości. Poprawa jakości nasienia może zająć trzy miesiące (fot. Roman Jocher / Agencja Wyborcza.pl)

W przypadku niepłodności mężczyzn życie pisze różne scenariusze. Dr Salata leczył parę, w której pan miał słabe nasienie, a pani po czterdziestce miała małą rezerwę jajnikową.

Ustaliliśmy, że nie ma co czekać, trzeba robić in vitro. I zanim zaczęli się do zabiegu przygotowywać hormonalnie, kobieta zaszła w ciążę naturalnie. Bo psychicznie małżonkowie przestali się spinać, a seks przestał być zadaniowy.

Innym razem przyszła do dr. Salaty kobieta po wyniki badań, bez partnera, zapytać, czy po stronie mężczyzny jest niepłodność. – Kiedy usłyszała, że tak, podziękowała i wyszła. Więcej pary nie leczyłem. Zakładam, że pani poradziła sobie z diagnozą na własny sposób.

Co, jeśli się nie uda?

Z doświadczenia gabinetowego Aurelii Kurczyńskiej wynika, że panowie z niepłodnością radzą sobie inaczej, to z ich ust częściej pada komunikat: OK, nie będziemy mieć dziecka, dalej będziemy szczęśliwi. Dla kobiet jest to dramat i ogromna klęska życiowa, kobiety mówią, że bez potomstwa ich życie traci sens. 

Owszem, są panowie z fiksacją na dzieci, ale zdecydowanie rzadziej. Koncentracja na rozrodzie nie jest tak ważna, bo ich życie ma wiele innych, często ważniejszych aspektów, choćby relację z partnerką – wyjaśnia psycholog.

I dodaje: "Często pytam pary w gabinecie, czy jak się poznawali, to zdecydowali się być ze sobą ze względu na siebie, czy dziecko. Sto procent odpowiedzi jest, że dla siebie. Jeśli para jest w dobrej relacji, to będzie w stanie nadal żyć szczęśliwie pomimo braku potomstwa". 

Czasami, kiedy puszcza ciśnienie, udaje się zajść w ciążę naturalnie, choć wydawało się to niemożliwe (Fot. Shutterstock)

Sebastian Nowak wie, że bez względu na to, po czyjej stronie leży niepłodność, i tak główne obciążenie musi wziąć na siebie kobieta. – Rola mężczyzny w wymiarze sprawczym ogranicza się w procedurze in vitro do wyprodukowania nasienia, bycia i wspierania kobiety. Kobieta musi być farmakologicznie stymulowana, dostawać zastrzyki, a później przejść transfer i nosić ciążę. Jak zapewnia, z tego powodu nie będzie nigdy inicjatorem starań o potomstwo.

Randkuję. I otwarcie mówię o niepłodności. Okazuje się, że dużo kobiet nie chce mieć dzieci. W grupie wiekowej, w której się umawiam, są kobiety po przejściach, z doświadczeniami. Niepłodność nie jest poważnym straszakiem, choć zdarzyło mi się, że dostałem odpowiedź, że kobieta szanuje mnie i moją historię, ale dla niej zostanie rodzicem jest absolutnym priorytetem.

Pan i pan, i jeszcze pan

Pogarszająca się męska płodność to temat, który nie zniknie. Dr Salata mówi, że w początkach lat 80. XX wieku 60 mężczyzn na 100 miało prawidłową budowę plemników, a obecnie – czterech.

Zobacz wideo Bovska o tym, ile kosztuje in vitro. "Zazdroszczę osobom, które mają takie zasoby, że nie muszą o tym myśleć i się tym martwić"

Niepłodność jest jednostką chorobową, jak kamica czy niedoczynność tarczycy – leczy się ją. Warto ją oswajać i normalizować.

Dr Kempisty-Jeznach jest dobrej myśli: "Wiem, że panowie rozmawiają ze sobą o niskim poziomie testosteronu, co było nie do pomyślenia jeszcze 10 lat temu".

Dr Kupis także widzi zmianę nastawienia: "Pacjenci trafiają do mnie z polecenia, co świadczy o tym, że ze sobą rozmawiają".

Co można zrobić już teraz? Jeśli w waszym związku właśnie zapadła decyzja o staraniu się o dziecko, warto się do procesu przygotować, zwłaszcza że poprawa jakości nasienia to proces, którego nie da się ani przyspieszyć, ani skrócić. Jak mówi dr Kupis: "Kiedy kobieta zaczyna starania o dziecko, to nikogo nie dziwi, że idzie do ginekologa. Mężczyzna też może spotkać się z andrologiem, mieć plan postępowania i swoje zadania".

Ola Długołęcka. Redaktorka. Czujnie obserwuje ludzi i przysłuchuje się ich rozmowom. Ciekawią ją relacje między ludźmi, a zwłaszcza różnice międzypokoleniowe, lubi pisać o trendach, modach i zjawiskach. W wolnych chwilach trenuje jeździectwo. 

Niepłodność czy bezpłodność?

Dr Łukasz Kupis: Często niepłodność i bezpłodność są terminami używanymi zamiennie, jednak nie są to pojęcia równoznaczne. Dla mnie jako androloga i chirurga niepłodność równoznaczna jest z obniżoną płodnością, co oznacza, że nadal istnieją możliwości jej poprawy, czy wsparcia - poczynając od zmiany stylu życia, przez leczenie farmakologiczne, na leczeniu chirurgicznym kończąc. Bezpłodność natomiast jest to stan, kiedy wykorzystane zostały już wszystkie możliwości leczenia i nie udało się pozyskać plemników, a jako ostatni etap została wykonana biopsja mTESE, w trakcie której również nie znaleziono plemników.

Więcej