Wypieki na twarzy, przyspieszone bicie serca i drżące z podekscytowania ręce to rzadkość u osób, które dziś pojawiają się na rozmowach rekrutacyjnych. Żyjemy w czasach, w których coraz więcej ludzi orientuje się, że praca to tylko praca. Ma zaczynać się o 9, kończyć o 17 i ani minuty później. Ma być prosta, dobrze płatna i nieobciążająca psychiczne. Takie podejście widać już w trakcie rozmów rekrutacyjnych. Niektórzy kandydaci nawet nie próbują udawać, że im zależy.
Po pandemii niektóre firmy zdecydowały się na stałe wprowadzić hybrydowy model pracy oraz korzystać z dobrodziejstw technologii. W związku z tym, wciąż wiele rozmów rekrutacyjnych odbywa się zdalnie. Choć bez wątpienia ma to swoje zalety, zdarza się, że widok kandydata w jego naturalnym otoczeniu, zwala rekrutera z nóg.
- Raz miałam kandydatkę, która w czasie pytania o mocne strony piłowała paznokcie. Gdy tylko ja mówiłam, ona obgryzała skórki i wypluwała je na biurko. Myślała, że skoro rozmawiamy przez kamerkę, to nie widać, co robi. Potem zdziwiona przysłała mi maila z pretensjami, że podziękowaliśmy jej za udział w rekrutacji. Innym razem pojawiła się pani w maseczce pielęgnacyjnej na twarzy. Widząc moje zakłopotanie wyjaśniła, że skoro nie musiała wychodzić z domu, optymalizuje zadania - wspomina Ania, która od 5 lat pracuje w branży HR.
265612454 varandah / Shutterstock
Żartuje, że o swoich doświadczeniach, już w tym momencie mogłaby napisać książkę. Coraz częściej pojawiają się kandydaci, którzy mówią wprost, że nie zależy im na konkretnej posadzie. Na pytanie, dlaczego chcieliby pracować w danej firmie, odpowiadają bez skrępowania: "Bo nie trafiło się nic lepszego". Kilka razy zdarzyło jej się, że ktoś zapytał, czy nie mógłby pracować na pół etatu, bo chciałby w międzyczasie szukać innej pracy.
- Jedzą obiad, odbierają telefony. Nagminnie pojawiają się w piżamach czy szlafrokach. Myślą, że skoro rozmowa odbywa się w domowych warunkach, to nie obowiązują takie same zasady, jakie obowiązywałyby, gdyby przyszli do biura - zaznacza. Jak dodaje, takie sytuacje zdarzają się zarówno w przypadku kandydatów z pokolenia Z, jak i millenialsów czy boomerów.
Jeszcze kilka lat temu takie zachowania od razu dyskwalifikowałyby kandydatów. Dziś rekruterzy przymykają oko, bo specjalistów na rynku pracy brakuje. Nie tylko trudno o dobrego pracownika, ale o pracownika w ogóle.
Jak zaznacza w swoim raporcie Pracuj.pl, rok 2023 był rokiem pracownika. Oznacza to, że liczba dostępnych miejsc pracy była wyższa niż liczba osób poszukujących zatrudnienia. Kandydaci mogli wybierać i wybrzydzać. Mieli przewagę w negocjacjach warunków. Podobne nastroje panowały w innych krajach. W opublikowanym przez PARP raporcie "Rynek pracy, edukacja, kompetencje", możemy przeczytać, że problemy ze znalezieniem pracownika deklarowało aż 77 proc. pracodawców z rynku światowego. Autorzy wskazują, że umiejętnościami, które najtrudniej było znaleźć, okazały się: odpowiedzialność, krytyczne myślenie, komunikacja, współpraca i efektywne rozwiązywanie problemów.