Historia
Anna Jagiellonka, warsztat Lucasa Cranacha Młodszego, 1555 r. (Fot. Public domain, via Wikimedia Commons)
Anna Jagiellonka, warsztat Lucasa Cranacha Młodszego, 1555 r. (Fot. Public domain, via Wikimedia Commons)

Bardzo niewiele wiadomo o dzieciństwie i młodości ostatniej przedstawicielki wielkiego litewskiego rodu. Życie królewny Anny upływało najpierw w głębokim cieniu matki, a potem brata. Bona przytłaczała wszystkie swoje dzieci, on może w jeszcze większym stopniu — siostry.*

Ojciec, Zygmunt Stary, mawiał o nich, że są "tyleż Polkami, co Włoszkami". Były wykształcone, posługiwały się łaciną, tchnęły atmosferą renesansowego dworu, ale — zabrzmi to brutalnie — ich jedynym kapitałem był ożenek przynoszący dynastii realną polityczną korzyść. Anna miała wykorzystać go bardzo późno, ale z niewiarygodnym skutkiem. Nim to się stało, życie przyniosło jej wiele upokorzeń.

Anna, podobnie jak pozostałe siostry poza Izabelą, nie odczuwała bliskości z bratem. Był dla niej szorstki i nieprzystępny. Wspomniany w końcówce poprzedniego rozdziału fragment listu Katarzyny do Zofii dotyczył również i jej. Ale one obie, w przeciwieństwie do Anny, wyszły za mąż i oddaliły się od "srogiego umysłu" brata. Annie się to nie udało, a jak celnie stwierdził Stanisław Cynarski, "jej staropanieństwo wynikało nie tyle z małej atrakcyjności fizycznej, co przede wszystkim z niechęci króla do odpowiedniego wyposażenia siostry". Król bowiem liczył się z pieniędzmi, nie żałował ich jedynie dla "sokołów".

Portret Zygmunta Augusta w zbroi. Muzeum Narodowe w Warszawie (Fot. Domena publiczna / via Wikimedia Commons)

Anna nie mogła spokojnie patrzeć na jego rozpustny tryb życia i wielokrotnie dzieliła się swoimi odczuciami w korespondencji do Zofii. Podczas pobytu na warszawskim zamku, w czasie kiedy przebywał tam również Zygmunt, prawie się z nim nie widywała. Tylko w taki sposób mogła dać mu odczuć, jak bardzo jest przeciwna jego amoralnemu, bulwersującemu otoczenie postępowaniu. Barbary Radziwiłłówny nie znosiła, i to raczej delikatne określenie.

Kolejne kochanki brata, szczególnie Giżankę, obdarzała niewybrednymi epitetami, do czego pobudzała ją dodatkowo pogłębiająca się z każdym rokiem dewocja. Wedle Marii Boguckiej, "król nie lubił jej równie mocno jak ona jego". Jak wielkie musiało być zatem jej zaskoczenie i zdziwienie, kiedy krótko przed śmiercią brat się z nią spotkał i przekazał testament. Jego treść stanowiła dla Anny swoistą rekompensatę za lata chłodu i odczuwanej ze strony Zygmunta niechęci. Oto cały swój majątek król zapisał swoim siostrom, a wobec faktu, że tylko ona pozostała w Polsce, jego gros miało się dostać w jej ręce.

Z dnia na dzień po jego śmierci Anna stała się bogaczką w skali europejskiej. Z pewnością obok królowej angielskiej Elżbiety I, która nigdy nie wyszła za mąż, jej osoba urosła do rangi najlepszej matrymonialnej partii. Stało się oczywiste, że o rękę księżniczki, chociaż już mocno posuniętej w latach, będą się starać mniej lub bardziej znaczące postacie sceny politycznej. Tym samym rosły jej ranga i znaczenie w sytuacji wewnętrznego rozchwiania, w jakie popadła osierocona Rzeczpospolita. Tymczasowa władza na czas bezkrólewia przeszła na mocy powszechnej zgody możnych w ręce prymasa Polski Jakuba Uchańskiego. Odtąd w każdym przypadku śmierci monarchy aż do czasu obrania jego następcy właśnie prymas jako tak zwany interreks miał zastępować króla. O ile zgodzono się na przekazanie imperium władzy Uchańskiemu, o tyle myśl, iż Anna Jagiellonka, przez całe lata pozostająca w głębokim cieniu, może mieć wpływ na politykę państwa, była nie do przyjęcia.

Senatorowie postanowili usunąć ją z Warszawy, najpierw do Piaseczna, a następnie do Płocka. Osiadła tam, mając zakaz powrotu do miasta, w którym spędziła wiele lat. Nie udało się jej jednak odsunąć od spraw istotnych dla kraju. Nie tylko dlatego, że dała się poznać jako świetna administratorka, i w tej sferze odziedziczyła wdzięczność i popularność po Bonie, między innymi zapewniła Warszawie zniesienie ceł i możliwość eksportu zbóż oraz innych płodów rolnych. Jednocześnie fundowała liczne szpitale i opłacała naukę na zachodnich uczelniach ubogim młodym szlachcicom. Poniekąd o pojawieniu się Anny na scenie historycznej zadecydował jednak głównie przypadek.

Elekcja viritim, dopuszczająca do głosu wszystkich urodzonych, została wyznaczona pod Warszawą we wsi Kamień i z góry było wiadomo, że przewagę będzie miała tam szlachta mazowiecka; trudno było liczyć, że herbowi z odległych prowincji, przede wszystkim z ukraińskich kresów, ale i z Litwy, stawią się licznie na elekcji. Oznaczało to tyle, że głos Anny w kwestii wyboru nowego władcy, tego zaś nikt jej nie mógł pozbawić, może trafić do przekonania właśnie Mazowszanom. I Jagiellonka podczas elekcji 1573 roku rzeczywiście odegrała wielką rolę, chociaż zapewne jej wyobrażenia mogły odbiegać od tego, co się wydarzyło. Nie była atrakcyjną partią, miała już pięćdziesiąt lat i nigdy nie olśniewała urodą, ale dla posłów, którzy zjechali się na elekcję, nie miało to większego znaczenia. Liczyła się królewska krew Anny i ożenek z nią, który mógł doprowadzić ich kandydata do objęcia polskiego tronu.

Portret Henryka Walezego. (Fot. Attributed to Étienne Dumonstier, domena publiczna / Wikimedia Commons)

Zdaniem Marii Boguckiej, "Najsprytniejszy okazał się poseł francuski, który podsunął jej portrecik Henryka Walezego. I jak ona go zobaczyła, to już tylko Henryk się liczył". To trochę uproszczone wytłumaczenie ostatecznego sukcesu francuskiego królewicza w wyścigu o koronę, w którym pokonał wianuszek konkurentów, na czele z Habsburgami, carem, królem Szwecji, Stefanem Batorym, nie mówiąc już o potężnej gromadzie rodzimych, mniej lub bardziej egzotycznych kandydatów do najwyższego splendoru. Nie sam portrecik miał jednakże znaczenie. Wielką rolę odegrał ów poseł, biskup Valence Jean de Monluc, który nadzwyczajnym darem wymowy i łapówkami dokonał nieomal niemożliwego — przekonał nie samą tylko Annę, ale rzesze Polaków do człowieka, który jeszcze rok wcześniej uczestniczył w paryskiej masakrze hugenotów. I przyrzekł ślub ze swoim panem.

Bajecznie urodziwy Walezy do tego stopnia zauroczył Jagiellonkę, że z gniewem odrzucała rady najbliższego otoczenia, aby nie wiązała się z ponad dwukrotnie młodszym księciem. Chcąc go mieć za męża i wbrew wszelkim racjonalnym przesłankom licząc na udane małżeństwo, swoim uporem przesądziła o głosowaniu szlacheckich tłumów. Zakochana i wzdychająca do portretu, srodze miała zapłacić za niewczesny wybuch uczuć.

Francuz nie zamierzał się z nią żenić, a kiedy zobaczył ją na żywo, usiłował się za wszelką cenę wykręcić od zobowiązania złożonego przez Monluca. Piękny książę z obrazu szybko ujawnił swoje prawdziwe oblicze — szalonego rozpustnika o przedziwnych upodobaniach seksualnych, zabawiającego się w krakowskich tawernach w towarzystwie uszminkowanych dworaków i tabunów ladacznic. W tym czasie Anna dławiła zawód i rozpacz w potokach łez, a senatorowie znów zaczęli okazywać jej wcześniejsze lekceważenie. Szczęśliwie dla Jagiellonki, chociaż niekoniecznie dla Rzeczypospolitej, młodzieńcze wygłupy władcy trwały zaledwie cztery miesiące.

Na wieść o śmierci swojego brata Karola IX i oczekującym go tronie Francji wymknął się z Wawelu i ruszył do ojczyzny. Ucieczka Walezego otworzyła nową kartę w życiu Anny. Jak napisał Paweł Jasienica: "Jedna króciutka noc czerwcowa wyrwała Jagiellonkę z poniżenia i śmieszności, wyniosła ją na sam szczyt kariery osobistej. […] Zbolała, rozgoryczona pani natychmiast odczuła, że powraca do pełnych praw Infantki". Król uciekł i wbrew zapowiedziom nie wrócił już do Polski, ona zaś pozostała dziedziczką potężnego państwa. Władca, który w Polsce pozostawił po sobie fatalne wspomnienie wraz z głęboką niechęcią do Francji i Francuzów, nad Sekwaną miał zostać uznany za jednego z największych monarchów.

W czasie, kiedy zaczął pracować na tak wysoką ocenę rodaków, w Rzeczypospolitej odbyła się kolejna elekcja. Wygrał książę siedmiogrodzki Stefan Batory, który podczas poprzednich wyborów był przedmiotem drwin i niewybrednych żartów. Sukces zapewniła mu tyleż niechęć do innych kandydatów, Habsburgów i cara, co niespodziewanie rzucone hasło wyboru "Piasta". Takiego, dość poważnego na sięgnięcie po koronę zabrakło — w szranki stanęło kilkunastu rodaków, deprecjonując i wręcz ośmieszając samą koncepcję wyboru jednego z nich — ale wówczas wskazano na Annę Jagiellonkę, w której żyłach płynęło przecież niewiele piastowskiej krwi. Ale nad tym nikt się głębiej nie zastanawiał. Najważniejsza była siła symbolu.

Sarkofag Stefana Batorego na Wawelu. (Fot. Mach240390, CC BY 4.0 / Wikimedia Commons)

Ostatnią przedstawicielkę rodu jako tytularną "Piastównę" postanowiono wydać za obdarzonego świetną prezencją, męskiego i krzepkiego Siedmiogrodzianina, o którego wybór dodatkowo upomniał się sułtan. A w pacyfistycznej Rzeczypospolitej nikt z padyszachem nie zamierzał zadzierać. Paradoksalnie, ale myśl ta była obecna w głowie i sercu człowieka, któremu wraz z ręką Anny szlachta postanowiła oddać polską koronę. Koronację wyznaczono na 29 kwietnia 1576 roku, ale trzeba było ją przesunąć o dwa dni. Stało się tak za sprawą infantki, która wbrew wcześniejszym ustaleniom wycofała się z przyrzeczenia przekazania na rzecz skarbu państwa swoich dóbr i kosztowności. Jej upór, godny stryja Olbrachta i dziada Kazimierza, został jednak brutalnie złamany przez posłów i senatorów groźbą wyznaczenia Batoremu innej żony. Odebrano jej jedyny wielki atut, pozwalający snuć rachuby na polityczne wpływy. Naiwnością z jej strony byłoby przecież liczyć na urodzenie potomka i założenie dynastii, a już na pewno zawładnięcie sercem kilkanaście lat młodszego władcy, dość dobrze znanego ze swojego stylu życia. Nie było w nim miejsca dla miłostek i kobiet.

Zobacz wideo Dlaczego ludzie cierpią w miłości i co ma z tym wspólnego kultura? Rozmawiamy z dr. Tomaszem Stawiszyńskim

Batory wolał zdecydowanie inne życie. Ale pomimo oczywistych faktów infantka mamiła się ciągle złudzeniami. Książę szybko je rozwiał, jednak w stylu nieporównanie lepszym niż Walezy. Małżeństwo z Batorym przyniosło Annie wiele zgryzot i trosk, lecz miały one inny charakter niż te, na które naraził ją Walezy.

Stefan, z natury szorstki i prostolinijny, nieprzepadający za kobietami, uwielbiający polowania i dobrze czujący się wśród żołnierzy, potrafił jednak zachowywać się w taki sposób, aby nie narażać żony na obmowę i publiczne upokorzenia. Najpierw, "dzieląc łoże z królową dokonał ślubowego małżeństwa", a następnie, będąc wiernym obowiązującej tradycji, obsypał Annę prezentami, wśród których znalazł się złoty puchar wypełniony monetami. Potem spędził z żoną w łożu jeszcze kilka nocy, ale nic ponadto. Uszanował ją jako królową, ale nie zamierzał poświęcać jej czasu jako kobiecie.

*Publikujemy fragment książki Sławomira Leśniewskiego "Jagiellonowie. Złoto i rdza", która ukazała się 10 kwietnia 2024 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego.