Mówić jak Anglik
Na
jakim poziomie musielibyście znać język obcy, żeby wyjechać za granicę?
Wystarczy średnio komunikatywnie, czy może chcecie najpierw mówić jak Anglicy,
żeby emigrować i czuć się swobodnie w Anglii? Podejrzewam, że każdy inaczej
odpowie na to pytanie, ponieważ wykonuje inny zawód, wyjeżdża z innym zamiarem,
jest bardziej lub mniej wrażliwy, itd…
W
niektórych zawodach biegła znajomość języka jest wymagana przy przyjęciu do
pracy. Tak też jest w przypadku wielu zawodów medycznych, m.in. farmaceutów i
lekarzy. Właśnie przypomniał mi się przypadek polskiego chirurga, który w
londyńskim szpitalu pokazywał palcem narzędzia chirurgiczne, bo nie zdążył
wcześniej zaznajomić się z odpowiednią terminologią, ale nie idźmy tą drogą ;)
Są też zawody, w których język jest w mojej opinii jeszcze większą przeszkodą,
jeśli chcemy podjąć pracę za granicą. Bo powiedzmy, jeśli jesteś prawnikiem lub
psychologiem, to w Twojej pracy naprawdę każde słowo może mieć znaczenie. Nie
tylko znaczenie słownikowe, ale też nacechowanie emocjonalne. W niektórych zawodach
nie jest to aż tak ważne. Zwłaszcza jeśli nie ma się kontaktu z ludźmi, a nasze
ewentualne błędy językowe nie wychodzą poza firmę. Obecnie jednak w Wielkiej
Brytanii zatrudnienie znajdą też osoby, które nie znają angielskiego
praktycznie w ogóle. Pracują w polskich firmach lub nawet w angielskich, w
których zatrudniony jest tłumacz, by porozumieć się z pracownikami.
Tak
więc temat pracy mamy za sobą. Dlaczego jednak wiele osób uważa, że jeśli
dogadają się w pracy, to ich problem językowy został rozwiązany? A co z życiem
prywatnym? Wiem, że można mieszkać w polskich dzielnicach, chodzić do polskich
lekarzy, polskich sklepów i w ogóle otaczać się cały czas Polakami, ale… czy
naprawdę o to chodzi w mieszkaniu za granicą? O to, żeby tylko zarobić lepsze
pieniądze niż w Polsce? Człowiek jest istotą rozumną (a przynajmniej powinien
być) i potrzebuje kontaktów z innymi ludźmi, jest ciekawy świata, ma swoje
zainteresowania… Nie da się swobodnie rozwijać w tych wszystkich płaszczyznach
bez znajomości języka kraju, w którym się mieszka. Nie wspominając już o tym,
że nigdy nie będziemy traktowani poważnie przez lokalnych mieszkańców, jeśli po
10 latach pobytu w Anglii nie potrafimy dogadać się w sklepie. Niestety znam
mnóstwo takich przypadków i jest mi przykro, że na ich podstawie wyrabia się
opinię na temat wszystkich imigrantów.
Moim
zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyjechać gdzieś ze słabszą
znajomością języka. Zawsze znajdzie się jakaś praca na początek, w której
wystarczy nasz rodzimy polski. Jednak nic również nie stoi na przeszkodzie
temu, żeby podczas pobytu w Anglii rozwijać swoje umiejętności językowe. W
czasach, w których w wielu miejscach można znaleźć darmowe kursy dla obcokrajowców,
a dodatkowo normalne życie jest dla nas naturalnym kursem – trudno znaleźć
usprawiedliwienie dla swojego lenistwa. Brak czasu, to też świetne usprawiedliwienie,
którego również nie kupuję.
Jest
też druga strona medalu. Niektórzy dążą do ideału, którego nie da się osiągnąć.
Nie tylko przed wyjazdem, ale w ogóle nie da się go osiągnąć. Nieraz słyszałam,
że jak ktoś mieszkał rok czy dwa w Wielkiej Brytanii, to już na pewno zna język
perfekcyjnie i mówi jak Anglik. Uwierzcie, on może być tam 20 lat i nadal nie
mówić jak Anglik mimo, że uczy się i stara. I tu nie chodzi tylko o posiadanie
talentu lub jego brak. Jeśli ktoś nie chodził do angielskiej szkoły, to
nie zna całego słownictwa związanego z dziedzinami nauki, które nie są mu do
życia potrzebne. A nawet jeśli zna świetnie słownictwo i gramatykę – zawsze w jakiś
sposób zdradzi go akcent. Tak więc obcokrajowiec nie mówi jak Anglik, bo języka
się nauczył i niekoniecznie musi go czuć. Ale czy bycie jak Anglik jest
konieczne do mieszkania w Wielkiej Brytanii? Na pewno jeszcze nieraz poruszę
temat życia na emigracji, nauki języka i jak sobie z tymi problemami radzę.
Jakie
jest Wasze zdanie na temat wymaganej znajomości języka za granicą? Jesteście
odważni i nie przejmujecie się problemami związanymi z dogadaniem się, czy
wręcz przeciwnie – perfekcjonistami, których ciągle zbyt słaba znajomość
angielskiego ciągnie w dół? Zapraszam do dyskusji J