Po ślubie teściowa zaprosiła nas, abyśmy zamieszkali z nią. Szczerze mówiąc, nie chciałam tego, ale ona mieszka sama w dużym, trzypokojowym mieszkaniu, a Andrzej jest jej jedynym synem, więc nie widziałam powodów, dla których miałoby to być niewygodne dla nas. Dlatego od razu się zgodziłam.
Moja teściowa wydawała się być dobrą osobą, przynajmniej na początku. Pomagała nam, wspierała, jak tylko mogła. Jednak od razu wiedziałam, iż lepiej będzie, jeżeli sama będę gotować i zajmować się domem, żeby później nikt nie mógł mi nic zarzucić i żebym nie była nikomu nic winna.
Z drugiej strony rozumiałam, iż stanowimy z teściową jedną rodzinę, dlatego jedliśmy posiłki wspólnie. Nie wypadało się od niej odseparować, choć muszę przyznać, iż często marzyłam, aby przy kolacji porozmawiać z Andrzejem na osobności. W obecności jego mamy nie można było powiedzieć wszystkiego.
Z czasem przyzwyczailiśmy się do wspólnego życia i wydawało się, iż wszystko jest w porządku.
Jednak ostatnio teściowa coraz częściej zaczęła zwracać mi uwagę, wytykać jakieś drobiazgi, które jej nie odpowiadały. Na początku ignorowałam te uwagi, ale z czasem stały się one regularne i coraz bardziej uciążliwe.
Pewnego wieczoru, gdy wróciłam późno do domu, teściowa zaczęła mi wyrzucać, iż wydaję za dużo pieniędzy na siebie – chodzę do drogich salonów kosmetycznych zamiast do zwykłych fryzjerów, kupuję drogą kosmetykę i mnóstwo niepotrzebnych ubrań. Powiedziała, iż podczas gdy ja wydaję na siebie, jej syn praktycznie nic sobie nie kupuje, jedynie czasem spodnie, koszulę czy dżinsy.
Próbowałam jej spokojnie wytłumaczyć, iż zarabiam swoje pieniądze, iż codziennie spotykam się z ludźmi i chcę dobrze wyglądać, bo jestem jeszcze młoda. Andrzej nie lubi chodzić po sklepach, ale ma wszystko, czego potrzebuje. Nigdy mu niczego nie odmówiłam i cieszy mnie, gdy coś sobie kupuje.
Zarabiam całkiem sporo, dzieci jeszcze nie mamy, jestem młodą kobietą i chcę wyglądać ładnie, skoro mogę sobie na to pozwolić. Dlaczego miałabym sobie tego odmawiać?
Teściowa jednak nie słuchała. Upierała się przy swoim i mówiła, iż mam wystarczająco ubrań i kosmetyków, a powinnam zacząć chodzić do zwykłych fryzjerów.
Po tej rozmowie wydawało się, iż wszystko wróciło do normy, ale za każdym razem, gdy wracałam z zakupów, teściowa przeszukiwała moje torby i sprawdzała paragony.
Nie podoba mi się takie traktowanie. Teściowa uważa, iż skoro mieszkam w jej domu, to ma prawo wtrącać się w nasze rodzinne sprawy z Andrzejem.
Rozumiem, iż z czasem może być tylko gorzej. Dlatego zaczęłam rozmawiać z Andrzejem o przeprowadzce na wynajęte mieszkanie. Chciałam, żebyśmy mieszkali sami, bez ingerencji z zewnątrz. Chciałam czuć się gospodynią we własnym domu.
Gdy teściowa dowiedziała się o naszych planach, zaczęła prosić, abyśmy zostali. Obiecała, iż już więcej nie będzie liczyć naszych pieniędzy. Powiedziała, iż jest jej smutno samej i iż rachunki za mieszkanie są wysokie, a ona nie ma nikogo innego.
Andrzej od razu jej współczuł i zmienił zdanie na temat przeprowadzki, choć go o to prosiłam. Twierdził, iż jego mama nie poradzi sobie z opłatami, a my wydamy sporo na wynajem w tych trudnych czasach.
Przez tydzień wszystko było dobrze, ale potem znowu zaczęły się uwagi i pouczenia teściowej. Teraz jestem pewna, iż dla wszystkich byłoby lepiej, gdybyśmy zamieszkali osobno. Staram się przekonać Andrzeja, ale on mówi, iż powinnam być mądrzejsza i nie zwracać uwagi na słowa jego mamy. „Niech mówi, co chce – komu to szkodzi?” – pyta.
Ale czy to normalne, iż obca osoba codziennie mnie poucza i krytykuje, a ja mam to znosić tylko dlatego, iż powinnam jej współczuć? Czy Andrzej ma rację, dając mi takie rady i nie chcąc opuścić domu swojej mamy?