Dokąd teraz? I kto nam ugotuje obiad?

newsempire24.com 18 godzin temu

Gdzie lecisz? A kto nam obiad ugotuje? zapytał zaskoczony mąż, widząc, jak Jadwiga pakuje walizkę po kłótni z jego matką.

Jadwiga spojrzała przez okno. Szaro, ponuro, jakby choćby wiosna nie miała ochoty tu zaglądać. W ich małym miasteczku na Podlasiu słońce było rzadkim gościem. Może dlatego miejscowi mieli miny jak po wypiciu octu.

Ona też zauważyła, iż ostatnio rzadko się uśmiecha, a zmarszczka między brwiami dodawała jej lat.

Mamo! Idę na miasto! krzyknęła córka, Krysia.

Dobrze mruknęła Jadwiga.

Co “dobrze”? Daj mi pieniądze!

A co, powietrze już płatne? westchnęła.

Mamo, nie przesadzaj! warknęła Krysia. Czekają na mnie, no! Szybciej! Dlaczego tak mało?

Na lody starczy.

Jesteś skąpa jak dziad na jarmarku rzuciła Krysia i zniknęła za drzwiami, zanim matka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.

No proszę pokręciła głową Jadwiga, wspominając, jaką słodką dziewczynką była Krysia przed tym, zanim dopadł ją wiek buntu.

Jadziu, głodny jestem! Kiedy będzie obiad? ryknął z salonu mąż, Zbigniew.

Idź i jedz odparła obojętnie, stawiając talerz na stole.

A podasz mi? dopytał.

Jadwiga omal nie upuściła garnka. Serio?

W kuchni się je, Zbysiu. Jak chcesz, to jedz, jak nie no cóż stwierdziła, siadając sama.

Po kwadransie Zbigniew zjawił się w kuchni.

Zimne ble.

Dłużej się zbierałeś.

Prosiłem cię! Zero serca, ani odrobiny troski! Wiesz, iż teraz leci mecz! warknął, wciskając w usta kawałek schabowego. Niedobre.

Jadwiga tylko przewróciła oczami. Od kiedy Zbyszek wpadł w futbolowy szał, stał się nie do zniesienia. Zakłady, gadżety, drogie karnety A przecież w młodości wolał kanapę od stadionu.

Nie usiadłszy choćby na minutę, Zbigniew złapał piwo “na nerwy”, chipsy “z głodu” i wrócił przed telewizor. A Jadzia została w kuchni z górą brudnych naczyń.

Nikt nie docenił jej wysiłku.

Była wykończona po dyżurze pracowała jako pielęgniarka oddziałowa w szpitalu. Codziennie starczało jej nerwów w pracy, a w domu zamiast odpoczynku czekał drugi etat podaj, przynieś, posprzątaj.

pozostało coś do picia? Zbigniew sięgnął do lodówki po kolejne piwo. Czemu pusto?

Bo wszystko wypiłeś! Mam ci to jeszcze znosić?! Zbysiu, trochę wstydu! nie wytrzymała Jadwiga.

Ależ wrażliwa prychnął mąż i z trzaskiem zatrzasnął drzwi, ruszając uzupełnić “zapasy” na wieczorny mecz.

Jadwiga postanowiła się położyć, bo następnego dnia czekał ją kolejny maraton w pracy. Ale sen nie przychodził. Martwiła się o Krysię gdzie ta się włóczy? Na dworze już ciemno, a jej wciąż nie ma. Nie chciała dzwonić, bo ostatnio takie rozmowy kończyły się awanturą.

Kompromitujesz mnie przed znajomymi! Przestań dzwonić! wrzeszczała Krysia przez telefon. Po kilku takich scenach Jadwiga dała za wygraną, pocieszając się, iż córka niedawno skończyła 18 lat. Nie chciała ani pracować, ani studiować. Skończyła liceum i postanowiła “odnaleźć siebie”.

Ledwie zamknęła oczy, gdy obudził ją wiwat męża. Ktoś pewnie strzelił gola. Potem Zbyszek zaczął krzyczeć o meczu z sąsiadem, który “tylko wpadł na chwilę”, a został na cały wieczór. Sąsiad przyprowadził dziewczynę, i tak we troje “kibicowali”. O północy wróciła Krysia, brzdęknęła talerzami, stąpnęła głośno i poszła spać. Gdy wreszcie zapanowała cisza, zaczął miauczeć kot, domagając się kolacji.

Czy w tym domu KTOŚ inny może nakarmić tego kota?! Jadwiga wyskoczyła z łóżka, walcząc z migreną i bezsennością. Chciała, żeby ją usłyszano, ale Krysia miała słuchawki w uszach i tylko pokręciła palcem przy skroni. Zbyszek zaś chrapał przed telewizorem z puszką w dłoni.

“Mam dość naprawdę mam dość!” pomyślała Jadwiga.

Następnego dnia obudził ją telefon od teściowej.

Jadziu, kochanie, pamiętasz, iż trzeba posadzić warzywa? I domek na wsi trzeba posprzątać.

Pamiętam westchnęła.

No to jutro jedziemy.

Jedyne wolne Jadwiga spędzała na działce pod czujnym okiem teściowej.

Jak ty zamiatasz?! Trzeba trzymać miotłę inaczej! instruowała teściowa, siedząc wygodnie na ławeczce.

Pani Halinko, mam prawie pięćdziesiąt lat, dam sobie radę odważyła się odpowiedzieć.

Mój Zbyszek by tak nie robił

A gdzie jest pani syn? Czemu nie przywiózł mamy na działkę? Czemu jedziemy trzy godziny autobusem? I ciągle tylko Zbyszek, Zbyszek

On jest zmęczony.

A ja? Myśli pani, iż nie jestem?

I wtedy się zaczęło Jadwiga pożałowała, iż nie przygryzła języka. Halina kochała sprawiedliwość swoją wersję sprawiedliwości. Całe życie wychwalała Zbyszka, a Jadzię traktowała jak darmową siłę roboczą.

Wracały do domu w milczeniu, każda w innym końcu autobusu. Następnego dnia teściowa poskarżyła się synowi, a ten wpadł w szał.

Jak śmiałaś podnieść głos na moją matkę?! ryczał Zbyszek. Gdyby nie ona

Co? skrzyżowała ręce Jadwiga. Wiedziała, iż nie zniesie już ani chwili więcej.

Dalej harowałabyś w przychodni! warknął, przypominając, iż Halina załatwiła jej pracę w wojewódzkim szpitalu. Pensja była wyższa, ale okupiona stresem i siwymi włosami. Nieraz żałowała, iż dała się namówić.

Co robisz? zamilkł nagle, widząc, co zrobiła Jadwiga.

A Jadwiga zrobiła coś, czego Zbyszek się NIGDY nie spodziewał.

Idź do oryginalnego materiału