Mój brat ożenił się i przyprowadził żonę do rodzinnego domu. Tam mieszka też nasza mama. Nie pomagają jej w niczym – za prąd i gaz mama płaci ze swojej emerytury. Długo milczała i nie mówiła mi prawdy. A wczoraj zadzwoniła, płacząc. Brat z żoną chcą, żeby oddała im dom. Ale w zeszłym roku spędziłam miesiąc w wiosce, opiekując się mamą, bo oni choćby nie chcieli na nią spojrzeć.
Szczerze mówiąc, bardzo nie lubię rozmawiać o swoich bliskich, szczególnie o rodzinie, ale teraz po prostu brakuje mi słów, by opisać to, co się dzieje. Dzwonię do mamy codziennie od pięciu lat, odkąd zmarł nasz tata. Wiem, iż mama bardzo za nim tęskni.
A sprawa wygląda tak: tata zmarł pięć lat temu, a dom, który nam pozostawił, przypadł mamie. Ja i brat zrzekliśmy się swoich praw do niego, bo to przecież ona z tatą go budowali. Brat ożenił się i przyprowadził swoją żonę do domu mamy. Nie miałam nic przeciwko temu, iż brat z rodziną tam mieszka, ale nie mają za grosz wstydu. Jest mi szkoda mamy.
Wszystkie rachunki opłaca mama ze swojej emerytury. Mówiłam jej wiele razy, iż to nie w porządku i powinni dzielić się wydatkami. Oni nic nie robią w tym domu, ciągle podkreślają, iż to nie ich dom. Przed ślubem rodzice zrobili remont. A brat, korzystając z tego, iż rodzice byli w pracy, postawił ściankę działową w naszym pokoju, by oddzielić moją część, biorąc dla siebie większą powierzchnię. Mają dwoje dzieci i spodziewają się trzeciego. Brat powiedział mamie, iż dom powinien należeć do trzeciego dziecka.
Mama milczy i nie chce się z nimi kłócić. Zaczęli zbierać pieniądze na mieszkanie, a mama nie może się doczekać, kiedy wreszcie zostanie sama, bo teraz jest jej bardzo ciężko. Oni ciągle wytykają mamie, iż chce ich wyrzucić z domu i powinna przepisać go na brata. Ale dlaczego? Przecież on nic w ten dom nie włożył.
Najciekawsze jest to, iż pieniądze na dom wkładali tylko rodzice i ja. To rodzice wybudowali dom, a ja dałam pieniądze na budowę stodoły. Łaźnia została zbudowana za pieniądze mamy, która wzięła na to kredyt.
Mama nigdy nie mówiła im, żeby opuścili dom, mimo iż było jej ciężko. Zawsze im pomagała.
Gdzie tu sprawiedliwość? Co zrobić z takimi krewnymi? Jak w ogóle z nimi rozmawiać?
W zeszłym roku mama miała problemy zdrowotne i musiała się leczyć. Przez miesiąc mieszkałam w wiosce, opiekowałam się nią, chodziłam z nią do lekarzy. A brat z żoną ani razu nie odwiedzili mamy w szpitalu, ani groszem nie pomogli, jakby nic się nie stało. Brat jedynie mówił coś o domu i spadku, ale choćby go nie słuchałam, bo nie było mi to w głowie. Bardzo martwię się o mamę, ale nie zamierzam niczego oddawać bratu. Oni wcale jej nie szanują.